Translate

18 listopada 2012

Wieczorem zaczyna się magia...



Wieczorna opowieść

- Jowicie Sylwii



-Opowiedz coś, mamo…
-Dobrze, opowiem…

Usiadły razem w ciepłej, puszystej pościeli, takiej miękkiej i delikatniej, jak pianka. Przytuliły się, jak za czasów, gdy Ania była malutka, tak bardzo mocno, czule. Ewa pomyślała, że lubi taki stan i zaczęła mówić, improwizować, wymyślać:

Dawno, dawno temu, za czasów rajskiego Edenu, Ziemię zamieszkiwały piękne, Świetliste Istoty. Żyły w przyjaznym, ciepłym świecie, bez trosk, bez smutku i innych złych uczuć i emocji. Były dobre i do wszystkich nastawione były pozytywnie. Nie miały pojęcia, co to jest zło. Życie upływało im na śpiewaniu i pielęgnowaniu cudownego ogrodu… To właśnie, dzięki ich przepięknym głosom, rośliny w ogrodzie nabierały najcudniejszych barw, były duże, dorodne i okazałe. Bujna roślinność żywiła również dwie zamieszkujące Ogród istoty i wiele zwierząt, ale starczyłaby dla jeszcze większej ich ilości, tak była obfita.
Śpiew Świetlistych Istot rozpływał się po Ogrodzie, jak ożywcza mgiełka. Istoty te bowiem kochały śpiewać i wzruszały, a czasem i bawiły swoim śpiewem nie tylko mieszkańców Ogrodu, ale też jego Stwórcę.
Stwórca był niezwykle kreatywny, a śpiew Świetlistych Istot dawał mu natchniecie do stwarzania wciąż nowych światów.
Istoty uwielbiały również bawić się długimi włosami ślicznej dwunożnej. Zaplatały je w warkocze, czesały wiatrem, głaskały… Niekiedy nawet bawiły się w nich w chowanego, a dwunożna istota tylko się z tego przyjaźnie śmiała, wąchając najcudowniejsze kwiaty i wplatając je sobie we włosy.
Drugą dwunożną istotę najczęściej zabawiały podczas kąpieli w wodospadzie, oplatając ją wstążkami tęczy.
Jednak pewnego dnia zadziało się coś, co sprawiło, że Stwórca rozgniewał się na parę dwunożnych istot zamieszkujących od dawna Ogród. Swoim gniewem przyprawił o strach Świetliste, śpiewające Istoty, które zdezorientowane, nie wiedziały, co się dzieje. Nie znały dotąd tak dziwnego uczucia…
W pewnym momencie zauważyły, że rozgniewany Stwórca sprawił, iż obie dwunożne istoty, stały się jakieś inne, obce… Ich energetyczna wibracja zeszła na dużo niższy poziom, nie wydawały się już tak piękne, niewinne i beztroskie, jak wcześniej, rysy ich twarzy uległy zmianie, ich ciała skurczyły się… Usłyszały, że Stwórca nazywa je Adamem i Ewą i bardzo zrobiło im się ich żal. Było to nowe, ale bardzo intensywne uczucie. Zebrały się, połączyły w okrąg, naradziły i postanowiły, że nie opuszczą Adama i Ewy… I podążyły za nimi, daleko poza cudowny Ogród, jednak Stwórca dogonił je, odgadł ich zamiary i rozkazał wracać do Ogrodu…
Mijały dni, miesiące, lata… Śpiew istot stał się inny, tęskny… Codziennie błagały Stwórcę, aby z powrotem przywołał do Ogrodu Adama i Ewę, albo pozwolił im wyruszyć za nimi, jednak ten pozostawał niewzruszony… Aż Świetliste Istoty zaczęły powoli gasnąć… Przestawały śpiewać… Stwórca zaś powoli tracił wenę do kreowania wciąż nowych światów, aż w końcu sam poczuł żal i smutek…
Wezwał wówczas do siebie Świetliste Istoty i kazał im zaśpiewać najpiękniej, jak potrafią. Spełniły jego wolę i dały z siebie wszystko, choć wypełnione tęsknotą dźwięki potrafiły jedynie wzruszać…
Stwórca, w swej ogromnej mądrości i miłosierdziu, otarł łzę spływającą po policzku, zastanowił się i rzekł do Świetlistych Istot:
- Adam i Ewa zrobili coś bardzo złego, ale widzę, jak bardzo ich kochacie. Prawo przyczyny i skutku mówi, że to, co dajecie, zawsze do was wróci. Wiem, że oni także za wami tęsknią, dlatego posłuchajcie, co postanowiłem… Powierzę wam niezwykle ważną i odpowiedzialną rolę. Będziecie z nimi przez całą wieczność. Z nimi, z ich dziećmi i ze wszystkimi ludźmi, jacy kiedykolwiek pojawią się na Ziemi i innych stwarzanych przeze mnie światach. Będziecie z nimi w każdym ich wcieleniu, waszą rolą będzie pomagać im zarówno żyć, jak i umierać, ponieważ tym, co zrobili, ściągnęli na siebie śmierć. Nie martwcie się jednak. Śmierć nie jest karą, jest tylko przejściem z jednego stanu bycia, w drugi. Ludzie jednak będą się jej bać, bo nie będą nigdy do końca wiedzieć, co nastąpi po niej. Wy musicie ich strzec, pomagać im przechodzić na tamtą stronę, jak również, zanim znów pojawią się na świecie, w kolejnym wcieleniu, macie za zadanie pomóc im zrozumieć, co w danym życiu było dobre, co złe i wyciągnąć z tego wnioski… Dla mnie jesteście strażnikami życia i śmierci… Ludzie nazwą was aniołami stróżami i każdy z nich będzie miał swego anioła w wędrówce przez wieczność, jaką ja będę kreował nieustannie…
Świetliste Istoty, w swej pokorze, zgodziły się na przydzieloną im przez Stwórcę rolę i od tej pory chronią nas, ludzi, stoją za naszymi plecami i pieszczą nas swym lekkim oddechem, a czasem ich śpiew kołysze nas do snu…

-Mój anioł ma na imię Annis i właśnie mnie woła… - powiedziała Ania i słodko zasnęła.


Ewa pocałowała córeczkę w policzek, otuliła kołdrą i puściła oczko do swego anioła stróża, jednocześnie w duchu dziękując za dar macierzyństwa... Stwórcy i, przede wszystkim, Pramatce Ewie…


/B-c, 2011, p.n.k., JoAnna Idzikowska-Kęsik/

*obrazki z netu
Zdjęcie: moja córka i ja w obiektywie mojego męża, 14 XI 2012


1 komentarz:

  1. O ludzie, jakieście podobne do siebie! Zupełnie tak jak ja z Letnią - mówią na nią, że jest moją kserokopią. Biedne dziecko...

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz, zawsze odpiszę i zajrzę do Ciebie w miarę czasowych możliwości: czasem szybko, niekiedy później, ale zajrzę na Twój blog. Pozdrawiam. :)