Translate

27 października 2015

...



absencja usprawiedliwiona
 
nie godzę się na to.
nie mam siły w tym uczestniczyć.
nie jestem butna. po prostu zbyt wiele
dostrzegam.
wszystko na pokaz. i wszystko na sprzedaż.
nowe buciki, drogie futerka lansowane mimo
dodatniej temperatury, samochody prosto z salonu.
nowiutkie usta, rzęsy, zęby, nosy, młodsze
i lepsze modele u boku.


i jeszcze te teksty. do nich pasuje nadużywane
słówko: masakra. urywki rozmów i monologów
o wszystkim, z dupą maryni włącznie.

i ten okropny zapach taniego wosku,
te wszędobylskie sztuczne kwiaty, aniołki,
jezuski, maryjki, serduszka na szczytach kiczu.


gdzie w tym wszystkim miejsce
na zadumę, wspomnienia. na pewno nie w wacie
cukrowej krzyczącej neonowym różem.


tato, mamo...
przyjdę w innym terminie.
  posłuchamy sennej muzyki wiatru.


co ludzie powiedzą, to wyłącznie ich sprawa.
łzy nie lubią aplauzu publiczności, świadków. 
wieczność cierpliwa jest i sprawiedliwa jest.

a jesień tak spokojnie i cicho umiera w listopadzie.


JσAηηα Idzikoωska-Kęsik, 27 X 15


*obrazki z netu

23 października 2015

"Nauka jest, lub być powinna natchnieniem dla poezji." ***


rozplatanie tęczy*


spójrz - słoneczniki pochylają przywiędłe główki
ku ziemi. kłaniają się jej, bo ona wchłania wszystko.
bezszelestnie i bezwarunkowo - najprostszą formą
nieskalanej miłości.

nie umiem tak kochać. moje spektrum lubienia
ogranicza się do kilku osób, zwierząt i książek  -
mikrokosmos zamknięty w niewielkiej przestrzeni.
arkadia na prywatny użytek.

Mały Książę wielbił różę - mnie nie jest szkoda róż.
jesienią brakuje mi słońca i kwiatów patrzących 
w jego stronę. tęsknię za tobą gdy zdarza nam się
spoglądać w innym kierunku.

myślę, że miłość musi być ziemska a nawet
przyziemna. przecież oczy pieką gdy spozierasz
w niebo a pięknieją zapatrzone w kogoś,
kto tak wiele znaczy.

żaden naukowiec ci tego nie powie, dlatego
rozplatając tęczę pamiętaj, że jedyną prawdą
jest bezwarunkowa miłość. apetyt na cuda rośnie
 w miarę dawania miłości.

*Rozplatanie tęczy, wydana w 1998 r. książka naukowca, Richarda Dawkinsa, zajmująca się relacjami między nauką a sztuką

JσAηηα Idzikoωska-Kęsik, 23 X 15


*** Richard Dawkins, Rozplatanie tęczy. Nauka, złudzenia i apetyt na cuda.
* obrazki z netu


Na zdjęciu powyżej ja sprzed dwóch godzin z książką poetycką, która dziś do mnie doszła z przepiękną dedykacją od Autorki i którą przeczytałam jednym tchem.

"Gustaw ma większe szczęście do miejsc

niż do ludzi, ale dzisiaj nie chce uciekać."


(Mirka Szychowiak, Z drogi, w książce pt. Gustaw znikąd, Szczecin 2015)

SZCZERZE POLECAM!

22 października 2015

"Wyciągniesz ręce do niej, by tak nie przeszła mimo..." ***


Jesienna dziewczyna


Lato przeszło za wiosną drogą kamienistą, 
pokrętną i suchą jak włosy staruszek.
Kikuty zbóż straszą na polach. Sarny
wychodzą z kryjówek na spotkanie z nią.

Nie ma innej. Jest tylko ona. Przyszłościowa,
choć nieco staroświecka. Piękna, chociaż
nieidealna. Uwielbia kwiaty, nie lubi
tylko chryzantem. Ich lodowe, cienkie płatki

wróżą nieszczęścia: usypianie baśniowych ogrodów, 
zastój, stagnację, wszechogarniający
bezlitosny chłód. A ona tak bardzo kocha
ciepło i barwy iskrzące promieniami ognia.

Czuje się osamotniona w swojej odmienności.
Zapada w letarg, żeby nie rozmyślać, 
nie rozdrapywać ran, bo przecież głęboko 
ukryte słodkie kłamstwo jest dużo bardziej
 wymowne od nagiej prawdy.

Nie wyciągaj do niej rąk. I tak przejdzie
mimo.


JoAnna Idzikowska - Kęsik, 22 X 15








*** Jeremi Przybora: Jesienna dziewczyna
* obrazy: ilustracje wykonane przez "moje" dzieciaki do piosenki Jeremiego Przybory

20 października 2015

Nic nowego pod słońcem i u mnie też. ;-)



XxX


Nie mów, że moje oczy są posępne i smutne.
Odbija się w nich życie ukryte w spojrzeniach,
marzenia fruwające po wertepach Wszechświata
i rzęsy zakrywające dziwne sny z podtekstami.

Smutne oczy nie zawsze oznaczają nieszczęście,
czasem warto jest spojrzeć jeszcze dalej i głębiej.
Wejść gdzieś poza realność, znaleźć magię natchnienia.
Poznać smak melancholii, ból, cierpienie i strach.

 Smutek bywa zabawny i niezwykle niesmutny.
 Oczy błyszczą jesienną pochmurnością nostalgii. 
Może jestem nijaka jednak w moim spojrzeniu
 Wszechświat hula jak wicher na krawędzi oddechu. 

Słyszysz? 

Tchnienie nicości suszy płynące łzy.


JoAnna Idzikowska - Kęsik

*obrazki z netu


Witajcie!

Co u Was słychać? U mnie nic nowego. Praca, dom, dziecko opowiadające o wykładach...
Wiersz dzisiejszy tak stary, że nawet nie wiem, kiedy go napisałam. Nie mam siły i czasu na pisanie nowych rzeczy, wypaliłam się przy sprawozdaniu do pracy.
I jeszcze ta jesień, która dopadła mnie w swoje szpony. Te chłodne, coraz krótsze dni...
Nie przeszkadza mi to jednak bardzo serdecznie Was pozdrowić i życzyć tylko tego, co dobre, prawdziwe, szczere i piękne.
Serdeczności, zmykam na zajęcia, j.
Na koniec jeszcze nowe filiżanki, które dostałam z okazji 14 X plus zestaw książek, które obecnie czytam. ;-)


04 października 2015

...bo ja zła kobieta jestem... (wpis bardzo osobisty).

Czyli post narzekająco - usprawiedliwiający, płaczliwy i męczący!

Jest na świecie taka miłość, która jest bezinteresowna i najprawdziwsza ze wszystkich – to miłość matki do dziecka. Choćby nie wiem co się stało, choćby nie wiem jak bardzo własne dziecko cię zawiodło, zraniło, to i tak będziesz je kochać ze wszystkich sił. Ta miłość jest jedną z najpiękniejszych miłości.


~ Gabriela Gargaś, Trudna miłość



Ech, ten blog to i tak tematyczny misz-masz, choć w założeniu miałam tu umieszczać tylko wiersze, więc tym razem się wyżalę, bo muszę to z siebie wyrzucić.
Sami wiecie, jak to jest: "czasami człowiek musi, inaczej się udusi", jak pouczał Mistrz Jonasz.
Ja muszę.
Bo jest mi dziwnie.
Nie jest mi źle.
Ale nieswojo, tęskno i jakoś tak... inaczej, a do innych stanów trzeba się adoptować, przyzwyczajać.
Zawsze wiedziałam, że to nastąpi, nie brałam nawet innej możliwości pod uwagę, a kiedy nastąpiło, jest mi ciężko. Na sercu. W duszy. Abstrakcyjnie, ulotnie, ale jednak ciężko.
W psychologii to się nazywa syndromem opuszczonego gniazda.
U mnie to zwyczajna, ludzka tęsknota.



W środę ostatecznie wyprowadziliśmy nasze dziecię do Wrocławia (tzn.zawieźliśmy jej resztę rzeczy, bo ona wyjechała we wtorek z kolegą). Dziecko Jowita, jak ją nazywamy, rozpoczęło nowy rozdział w swoim i w naszym życiu: poszło na studia, co nie jest dziwne, bo oboje z mężem też studiowaliśmy.
Dziecko poszło, odeszło. 
Na dodatek na kierunek, na który jakoś w duchu się nie zgadzam (buntuję się, przepraszam, mamo!), bo się sama przed nim broniłam skutecznie! Poszła na cholerną (sić!) filologię polską (nie mogłam ingerować, zawsze dawałam jej prawo wyboru, ale dostała się na lepsze kierunki w moim mniemaniu)...
Dziecię powiedziało, że nas kocha, ma poczucie wsparcia i bezpieczeństwa i... nie przyjechało na weekend. Z jednej strony cieszę się, że nie wychowałam jej na mamincórcię, wiem, że nie miałabym dla niej czasu, bo większą część tego weekendu spędziłam na szkoleniu, a z drugiej - serce mi się kraje.
W chacie cisza. Nikt nie nadaje jak Radio Zet, gdy wracam z pracy, nie zdaje mi relacji z całego dnia w szkole, nie wyzywa od "malkontentnego, introwertycznego egola ze spectrum Aspergera", gdy proszę o chwilkę ciszy. Nikt nie domaga się nowych kosmetyków, ciuszków, książek, nie krytykuje mojego make-upu (a raczej jego braku) i fryzury (lub raczej jej braku), zakupionych kolejnych filiżanek (co zresztą robię z myślą o niej).
Nie przyjechała, bo ma lektury do przeczytania, bo ma co jeść i ma fajnych ludzi na roku... A ja wysycham z tęsknoty.
Jeszcze niedawno była taka malutka, słodka, bezbronna... Jak się urodziła, mierzyła 49 cm, prawie jak Calineczka (do dziś jest sporo niższa ode mnie)... 


Dzieci rosną, odchodzą, żyją własnym życiem. Wiem, że trzeba im na to pozwolić. Nikogo, prócz siebie nie mamy na własność... Muszę się tylko przyzwyczaić. Na razie oswajam sytuację. I myśl o kierunku, jaki wybrała(wrrr!). Najlepszy text usłyszałam od kolegi (oczekując pocieszenia!), którego znam od wieków: "A czego oczekiwałaś, dając jej taki, a nie inny przykład? Nadając stale o poezji i książkach?"
Co jeszcze? Jeszcze wkurza mnie tatuś mojej córeczki, który sprawia wrażenie bezdusznego i tylko się cieszy, że do niego dzwoni, Piotruś Pan, kurczę!


Kolejna rzecz to usprawiedliwienie. Wiem, że jestem zła, wredna, niepoprawna, że nie zostawiam Wam komentarzy na blogach...
Mam jeszcze do skończenia sprawozdanie ze stażu, które ze względu na chorobę w czerwcu, odłożyłam na październik. Mam też nauczyciela kontraktowego pod opieką, który ubiega się o wyższy stopień awansu i mam klasę, zajęcia indywidualne i lekcje w szpitalu. Więc troszkę roboty jest. 
Mam też mnóstwo kupionych książek, które czekają, aż raczę je przeczytać i sporo filmów do obejrzenia.
Wczoraj zaczęłam czytać jedną z nowszych powieści Kinga, którą kupiłam za 4 zł. (reszta to punkty Payback za zakupy w drogerii).


Tym bardziej dziękuję Wam, że zaglądacie tu do mnie, komentujecie, jesteście.
Naprawdę dziwnie mi ciężko bez tej mojej jedynej córeczki z inteligencją lingwistyczno - artystyczną, którą kocham nad życie.


Wyżaliłam się.
Ale nie wiem, czy jest mi lżej.
Kto będzie teraz robił na mnie eksperymenty fryzur, makijażu i takich tam? Kto będzie pilnował, żebym nie polazła do fryzjera obciąć włosów na jeża (w środę już usłyszałam, że zbyt dużo podcięłam!). Kto będzie kradł moje perfumy, dezodoranty, lakiery do paznokci? Kto mnie zwyzywa od "prawego mańkuta", gdy skręcę nie w tę uliczkę (bo nigdy nie wiem, która strona jest prawa, a która lewa) lub gdy krojąc ogórki przejadę sobie nożem po paluchach?
Komu ja będę "ryć beret", żeby nie robił się na rudo, choć w jej wieku byłam taką samą wiewiórą?
Życie.




banalny wiersz dla córki

-Jowicie Sylwii


wiesz, że zemdlałam, gdy laborantka z uśmiechem
przekazała mi dobrą nowinę? a potem, wściekła,
rzekłam do karteczki, na której napisano, że wynik jest
dodatni: masz być dziewczynką, cholerna blastulo!

nie wiem, jak przetrwałam poranne mdłości. pamiętam,
że jadłam rodzynki. i wnerwił mnie do białego młody
ginekolog: to będzie chłop, jak dąb! nie chciałam 
żadnego chłopa, chłopca, synka. chciałam ciebie.

wiedziałam, że będziesz piękna jak Inge Bartsch.
bo wiersz poety wszedł we mnie głęboko, na długo,
zanim w ogóle o tobie pomyślałam. i jesteś. taka śliczna.
kobieca, nieuchwytna. i daleka. i bliższa niż matka,

niż anioł stróż, w którego i tak nie wierzę. pamiętasz
jak smakują poziomki, wygrzewające się dziko na skraju
lasu? ich zapach śni mi się, kiedy za tobą tęsknię, jednak
nie potrafię dać ci innej rady, jak tylko banalne:

bądź sobą, rób swoje i żyj według własnych zasad,
a chwilę chwytaj
pazurami, córeczko.


JoAnna Idzikowska - Kęsik, 4 X 15




Obiecuję poprawę i rewizytę na Waszych blogach.
Przesyłam moc serdecznych serdeczności.


PS

Bardzo się cieszę, że P. Olga Tokarczuk otrzymała Nagrodę Nike, choć trzymałam też kciuki za Jacka Dehnela.
Obie książki szczerze polecam!





Podaruj temu, kogo kochasz skrzydła, by mógł latać, korzenie, aby wracał i powody, aby został.


Dalajlama


Nikt nie może być tobą zamiast ciebie; żadna matka ani ojciec. Bycie sobą jest nieuniknione i wkurwiające, ale nie ma przed nim ucieczki.

Jan Jakub Kolski, Las, 4 rano



Czasem z Jowitą robimy śmieszne fotki i minki:
 listopad 2010
maj 2011




sierpień 2012
grudzień 2012
grudzień 2013
10 października 2015

A to ja na spacerze 10 X 15 - wśród drzewek, które uwielbiam, ale nie znam ich nazwy, więc może ktoś...Nowego wpisu nie będzie, dopóki nie skończę tego straszliwego sprawozdania ze stażu, buziaki!
*na fotkach z rodzinnego archiwum moja córka i my

01 października 2015

"Co było – nie wróci, co będzie – przeminie." ***


xXx


dostrzegam paletę barw rozpostartą
w drgającej przestrzeni powietrza
wnikam w chłód oddechu aury
zapadam w denny półsenny letarg

mdli mnie trupi zapach spadających liści
drażni szelest wiatru pod stopami
szmer leśnego strumyka senny leniwy
zwiastujący że wkrótce nadejdzie

zimny oszroniony ranek po którym
księżyc nad Bourbon Street wykrwawi
się jak liście dębów a duszę dopadną
natrętne wampiry energetyczne zombie

i pomyśleć że tak niedawno jeszcze
kochaliśmy się gdzieś gdzie słońce 
namiętnie pieści wymięte płatki maków
"niebo pobladło z tęsknoty" *

nie siedzę jak pod kościołem
mam nieodpartą chęć przywalenia
kasztanem prosto w pomarszczoną buźkę

tej cholernej jesieni



JoAnna Idzikowska - Kęsik, 1 X 15

* Maria Pawlikowska - Jasnorzewska, Pod kościołem


*** Miron Białoszewski, Powitanie jesieni
obrazki z netu

ŚWIEŻYNKI