Translate

31 stycznia 2016

Wiara czyni cuda?


list do Ciebie rychło w czas

...bo gdy trwoga, to do mamy...

miewam się całkiem dobrze, Mamo.
dbam o siebie jak umiem.
dużo spaceruję, wciąż gram
na pianinie, trochę na gitarze.
jem zdrowo i nadal nie potrafię włączyć
 do swojej diety zbyt dużej ilości zabitych istot.
 bolesne okresy to spadek po Tobie.

styczeń się kończy i przybywa dnia,
 wchłaniam nikłe światło, oddycham jasnością,
a przy Twoim zdjęciu codziennie
od prawie dziesięciu lat stawiam
jak miseczki z kolorami
pachnące latem świeczki,
 co miesiąc odkurzam książki,

które mi zostawiłaś z nadzieją,
że będę ich dotykać.

świat bez Ciebie, Mamo,
bywa mniej logiczny, bardziej ironiczny.
anioły potrafią wszystko wytłumaczyć,
 nawet sarkastyczne obraźliwe słowa,
zadane z niezwykłą wręcz premedytacją,
przez kogoś kto bezecnie igra z klawiaturą,
nie mając pojęcia w kogo z siłą rzuca
kamienie swoich niezdrowych frustracji.

 Mamo, szczerze wierzyłaś
w moją wiarę w siebie,
 jednak to niełatwe w obliczu sadyzmu.
złe słowa są brzytwą, bywają sztyletem.
lecz dosyć już o tym, tutaj chyba skończę,
bo się zaplątałam pisząc

 lewą ręką i piórem od Taty.
nie akceptowałaś mojego mańkuctwa.

jeśli mnie dzisiaj pobłogosławisz
energią matczynych najpiękniejszych myśli,
 uwierzę naprawdę, do bólu, do końca,
że jedna mała jaskółka
 czyni cudną wiosnę,
jeden szczery uśmiech
potrafi roztopić zatwardziałe serce,
jedno przytulenie jest w stanie
 zastąpić niełatwą psychoterapię,
a jedno kliknięcie skasować
całą podłość, nikczemność, draństwo
 tego świata.

skaliste niewzruszone góry, Mamo,
będą stać niezmiennie na swym własnym miejscu,
będąc solą w oku

 naszej Matki Ziemi.


JoAnna Idzikowska - Kęsik, 30 I 16 


*obrazki z netu

24 stycznia 2016

"Śpi człowiek i śpi, a na odpoczynek nigdy nie ma czasu." ***


Witajcie moi Drodzy Znajomi!

Tak się ostatnio porobiło, że mam dość internetu i muszę sobie zrobić przerwę w blogowaniu.

W zeszłą niedzielę, jak już się ucieszyłam, że umiem blokować i zablokowałam chłopczyka, który mnie od jakiegoś czasu bardzo męczył i dręczył monotematycznymi mailami kilkanaście razy dziennie, załapałam wirusa.

Otóż dostałam od znajomego maila na priv z moim zdjęciem profilowym. Niby nic, ale już kiedyś otrzymałam podobnego i okazało się, że ktoś bez mojej zgody, wykorzystując moje zdjęcie, umieścił na YouTube mój wiersz, recytując go nieznośnie (na recytacji trochę się znam, jako animator teatralny i laureatka kilkunastu konkursów) - dużo siły, desperacji i nerwów, kosztowało mnie wówczas usunięcie tego filmiku z YT (pomogli, jak zwykle, niezawodni znajomi).

Tak więc, gdy dostałam tę wiadomość, od razu pomyślałam nieskromnie, że pewnie znowu ktoś wykorzystał mój tekst i gdzieś tam go umieścił i... kliknęłam na swoje nieszczęście! Pojawiło mi się, po kliknięciu, jakieś zastygłe forum z nową piosenką Adele, którą bardzo lubię... Pomyślałam,że stronka wygasła i poszłam sobie stamtąd... I po chwili zaczęłam dostawać maile w stylu: "DżoAna, co ty za wirusa rozsyłasz, kobieto!". Spojrzałam w wysłane, a tam, całkowicie poza mną, COŚ poszło do większości moich znajomych, z rodzicami dzieciaków i Panem Starostą włącznie!
Znajomi ruszyli na pomoc i zaczęliśmy pisać do Centrum Pomocy Facebooka, bez efektów. Czara goryczy się przelała, gdy JA (choć nie moimi rękoma) zaczęłam umieszczać w moich ulubionych grupach poetyckich i psychologicznych filmiki o treści wyłącznie 18+! Nota bene - parada paradoksów - bo tak, jak mam lat, ile mam, nigdy nie udało mi się obejrzeć tego typu filmu w całości z powodu braku pozytywnych wrażeń estetycznych lub, jak kto woli, szoku estetycznego (i mówię tu o klasyce gatunku, bo tych nowych produkcji nigdy nie oglądałam i nie zamierzam)...

Niesmak osiągnął apogeum i skasowałam konto, które miałam od 2008 roku (tak naprawdę skasują je ostatecznie 2 II, ale ja już się na nim nie zaloguję, nie ma nawet takiej opcji, mimo, iż wiele osób pisze mi, abym wróciła). 
:(
 Mój mąż w moim imieniu, napisał sprostowanie i ostrzeżenie dla znajomych na swoim profilu.

To jednak nie był koniec moich problemów, bo wirus zaczął kasować w moim laptopie bardzo ważne dokumenty, zdjęcia, notatki, karty pracy dla dzieciaków i wiele innych cennych dla mnie rzeczy!
Moja koleżanka ze studiów, instruktorka teatralna w MDK - miała to samo. Dzwoniła do mnie kilka razy i nawet wymyśliłyśmy teoryjkę spiskową zakręconych blondynek, że wirus ten atakuje ludzi, będących na nie dla najnowszej polskiej polityki.
Za naprawę laptopów zapłaciłyśmy po  85 zł., niby niedużo, ale mogłam sobie za to kupić jakąś książkę (o książkach, które ostatnio przeczytałam i kilku ciekawych, godnych uwagi filmach, napiszę, jak wrócę)...



Nie minęło kilka dni i mój mąż - będąc na spacerze z psem - również zaczął rozsyłać znajomym tego wirusa (siedziałam wtedy i pisałam sprawozdanie do pracy na jego komputerze, bo mój laptop był jeszcze w naprawie).
Uważajcie więc proszę, na tego wrednego wirusa, koleżanka załapała go na telefon, którego nie dało się już naprawić: jeśli dostaniecie na priva wiadomość z widocznym własnym zdjęciem profilowym: nie otwierajcie pod żadnym pozorem!

Mam zatem dość internetu na jakiś czas. Za tydzień rozpoczynają się w moim województwie zimowe ferie,  chcę sobie  pojechać sama na parę dni nad morze i złapać trochę oddechu, pomedytować i wyciszyć się.
 Mam cechy charakterystyczne dla zespołu Aspergera (spore umiejętności matematyczne, niechęć do tłumu i fiksację pt. miłość do poezji), więc bardzo mi się taka kontrolowana samotność przyda (oczywiście z Aspergerem mocno przegięłam, ale jak sobie zrobiłam świeżuteńki teścik od pani psycholog, to szczeneczka mi opadła...)

;-)

Na dowód chęci pobycia samej, aspergeryczno - liryczna "rozmowa" z moim   prywatnym mężem:

Siedzę sobie wczoraj w swoim gabinecie na szarym końcu chaty i czuję ohydny smród spalenizny. Lecę do kuchni, a tam siwy dym. Mój mąż w miejscu, gdzie król chodzi piechotą, czyta sobie książeczkę.  Otwieram okno, śnieg mi się sypie na podłogę, wyłączam gaz z przypalonym olejem na patelni, wrzeszczę:

- Stary, co ty ćwiczysz?!

Radzio wchodzi sobie wolnym kroczkiem do kuchni, a ja wnerwiona drę buzię:

- Co to ma być, baranie, imbecyle.pl?
-Nie, kwiatuszku, alzheimery.com!

Śmiejemy się, przytulamy, dajemy sobie buzi i już po kłótni. I rozchodzimy się we własne, aspergeryczne matrixy.
Lubimy być razem, ale też czasem osobno. Kora śpiewała kiedyś i miała świętą rację:

"Lubię samotność lecz we dwoje
na wyciągnięcie ręki twojej..."



Robię sobie zatem króciutką przerwę w blogowaniu, będę z Wami myślami.

Na koniec chciałabym umieścić tutaj swój bardzo stary wiersz, który krąży w złej, niepoprawionej wersji po różnych portalach. To jest moja, poprawna i ostateczna wersja tego wierszyczka (ktoś chyba źle przepisał, albo przy nim grzebał), którą zresztą już na tym blogu umieściłam, dawno temu, bo... zaczęłam 22 stycznia, piąty rok mojego blogowania! Jak ten czas szybko płynie, to szok ze stresem!

  Nie zamierzam rezygnować z pisania, ale teraz znikam na chwilkę.

Moc pozdrowień i ciepłych serdeczności Wam przesyłam, j.



ja złodziejka 


ukradnę Poświatowskiej 
wrażliwość subtelność 
polecę daleko w przestworza 
jak ptak do Twojego serca 

odbiorę Jasnorzewskiej 
spostrzegawczość i trafność 
ujrzę gdzieś w parku różę 
i pomyślę nieskromnie 
że jestem piękna jak ona 

Różewiczowi zabiorę
jego jasność logiczność 
będę mądrą ateistką 
która świetnie zna Pismo 
jednak może żyć bez 

z Miłosza wezmę sobie
zdolność łatwego mówienia
o rzeczach trudnych żeby posłużyć
wiernie wiernej mowie 
prostym i zrozumiałym 
dla wszystkich językiem 

ożywię Leśmianowską Lalkę 
pomodlę się do Praścieżki 
i odejdę w bezczas po to 
aby Bóg i nade mną
uronił łzę z tamtego świata 

jak Szymborska zapukam
do drzwi kamienia 
może mnie wpuści 
i może zrozumiem 

jak Herbert 
że istota tego stworzenia 
zakrawa na doskonałość 

wzorując się na Broniewskim
 będę chciała dotknąć 
i zobaczyć w przypływie 
irracjonalnego uczucia 

jak Gałczyński zabiorę Cię 
na wyspy szczęśliwe 
i odpłynę z aniołem stróżem 
na łódce z niebieskiego papieru 

Stachurze ukradnę ostatnią harfę 
i proste drogi do wolności 

jak Wojaczek pokocham  
aż do obrzydzenia 
by potem 

plagiatując Bursę 
napluć Ci w mordę 
i nawet 

Tuwim nic już nie wskóra 
miłością co wszystko wybacza 

bo pragnę Ciebie
bez krzty wzajemności 

Poezjo 


JoAnna Idzikowska-Kęsik, 2007


*** cytat w tytule notki, Aleksander Sołżenicyn, Archipelag Gułag
*obrazki z netu

17 stycznia 2016

"Jak wiadomo ciemność szczególnie sprzyja myślom, które same pochodzą z ciemności." ***


Nie uciekam się pod twoją obronę.


Źle się czuję.
Daję sobie przyzwolenie
na biadolenie i narzekanie.
Mam (nie)święte prawo
 płakać.

Myślenie pozytywne
i hollywoodzki,
wymuszony uśmiech
odesłałam na urlop.
Odpoczną i wrócą.

Boli mnie człowiek
we mnie i poza mną.
Drażni nieistniejący bożek
na (od)wiecznych wakacjach.

Doskwiera  pulsujące
cierpienie Matki Ziemi,
z której powstałam 
i do której wrócę.

Earth! Sweet Earth,
odpuść nam nasze winy,

bo my nie potrafimy.


JoAnna Idzikowska - Kęsik, 17 I 16


*** cytat w tytule notki, Wiesław Myśliwski, Ostatnie rozdanie
*obrazki z netu

15 stycznia 2016

"Piękno rzeczy śmiertelnych mija, lecz nie piękno sztuki". ***



jej portret


jeszcze na chwilę wejdzie w ten obraz.
wzrokiem pogłaszcze bujne, miękkie włosy.
 wypieści w myślach białą, smukłą szyję
i  z rezygnacją cofnie kroki.

ona niezmiennie będzie tylko sobą.
 młodą dziewczyną w czerwonej sukience,
pragnącą wrażeń nieco zbyt złowieszczych.

zamknięta w ramach, wzbudzi gamę uczuć,
paletę barwnych, jaskrawych domysłów.
czy warto ująć jej portret w cudzysłów?

cudowne płótno i ona przepiękna,

 tak dziwnie bliska choć przecież odległa,
niemal realna, prawie namacalna.
serce w nim śpiewa, dusza się unosi.

nie na nią czeka i dobrze wie o tym.
jednak namiętnie na obraz spogląda,
odkrywa sekret nieobecnych oczu.

" je n'attendais que vous,
 je n'espérais que vous"...

gdy o nim myślę, czuję blask olśnienia:
irracjonalna miłość  nie jest
 marną kopią szczerego wielbienia. 
jest dziełem sztuki wyobrażenia.

zmyślonym cieniem zdjętym
 z realnego cienia.


JoAnna Idzikowska - Kęsik, 15 I 16


❤ 


Gdyby nie było kiczu, nie byłoby wielkiej sztuki. Gdyby nie było grzechu, nie byłoby i życia.


Antoni Libera, Madame

❤ 


Możesz zakochać się w obrazie, w zdjęciu - ale to tylko nanosekunda mnie... Nie poznasz całokształtu, nie usłyszysz głosu, nie ujrzysz mrugnięcia spod rzęs, nie poczujesz bicia serca, mój oddech nie złączy się z Twoim i nie przeżyjesz ze mną fascynujących orgazmów... intelektualnych.

jik

❤ 

❤ 

– Czy jestem piękny?
– Stworzyłem cię, żeby upiększyć świat.
– Czy jestem piękny?
– Daj spokój tym banałom. Nie chciałem, żebyś był piękny, byłbym cię uprzedził, chciałem żebyś był jedyny, dziwny, niepowtarzalny, całkiem inny! Co za upajający sukces! Gdybyś się zobaczył, mój drogi…
– Proszę dać mi lusterko.
– Jeszcze nie, za wcześnie. Nikomu nie wolno wchodzić do pracowni malarza. Nawet tobie!
– Jak wyglądam, do czego jestem podobny?
– Nie jesteś podobny do niczego znanego, ponieważ sztuka nie jest imitacją. Jesteś moim dziełem. Moją prawdą.

Éric-Emmanuel Schmitt, Kiedy byłem dziełem sztuki (fr. Lorsaque j’étais une œuvre d’art)


❤ 




***cytat w tytule notki, Leonardo da Vinci
* pictures: Lady In Red by Besitos; Lady In Red by Indira Mukherji, from net

09 stycznia 2016

Trzy cytaty na dziś z książek, które polecam. :)


Źle się czuję od kilku dni, więc nie mam weny na pisanie czegokolwiek.Nie lubię produkować wierszy, lubię, gdy same ze mnie wychodzą, więc nie poganiam natchnienia...
 Czytam sobie obecnie dwie najnowsze, bardzo ciekawe książki o moim ulubionym Witkacym, ale o nich napiszę później, dziś mam dla Was cytaty z książek, które przeczytałam już jakiś czas temu, a które wydały mi się interesujące.
Pozdrawiam z bólem głowy...


Pewnego dnia zrozumiałem, że ją kocham. Dlaczego? Ciekawe pytanie, bo głupie, na domiar złego nie sposób było uzyskać na nie odpowiedzi. Próbowałem znaleźć odpowiedź na to pytanie. Odpowiadałem tak: kocham tę kobietę inaczej niż pozostałe, inaczej niż wszystkie, jakie były przed nią. Kiedy ją obejmuję, kiedy zamykam ją w ramionach, chciałbym tym gestem ocalić ją przed światem. Nie dla siebie chciałbym ją ocalić: dla niej samej, ewentualnie dla potomności, dla nieśmiertelności. Czułem, że to coś nadzwyczaj drogocennego i wartościowego, co los, w jej osobie, z ufnością mi powierzył. Najchętniej dałbym jej coś, ciepłe ubranie, żeby nie zmarzła, błyszczący klejnot, żeby się ucieszyła, chciałbym wnieść w jej życie coś pięknego, miękkiego i lekkiego, bez szczególnego nacisku, ba, nie licząc na odwzajemnienie się ani na miłosne odsetki. To uczucie jest chore. Prawdopodobnie nie tylko dlatego ją kocham, że jest piękna. Znałem wiele pięknych kobiet, ale nie kochałem żadnej z nich. Jest w niej coś niewypowiedzianie bliskiego. Jakbyśmy już kiedyś żyli ze sobą, pośród węży i Lucyferów, bardzo dawno, w Raju. Może ją kocham wskutek nadczynności gruczołów. A może dlatego, że tak intymny jest dla mnie jej oddech. Albo dlatego, że jej imię brzmi tak znajomo, że konając, także je wymówię, jako jedyne imię na świecie, jako esencję życia. Kochać to tyle, co znać, znać kompletnie. Dlaczego tak prawdziwie nie znałem innych kobiet, dlaczego znam tę właśnie, od pierwszego spojrzenia? Nie wiem.


Sandor Marai, Cztery pory roku, Warszawa 2015, tł. Feliks Netz




Zawsze mnie zdumiewali i dziś mnie dziwią ci ludzie, którzy uważają, że dano im prawo ograniczania wolności innego człowieka. Że to prawo, ten jakiś wydumany przywilej, ten nieludzki mandat dała im opatrzność, historia czy ich własny geniusz. I choć najczęściej giną od gniewu zniewolonych, zaraz znajdą się następcy, co znowu zaczną kuć pracowicie kajdany dla bliźnich. 



Tadeusz Konwicki, Nowy Świat i okolice ( mija już rok od śmierci pisarza)




Wszystko to cytat, obłok ludzkiej mowy,
słowa, co padły i myśli zwietrzałe,
lustrzany obraz nieszczęsnego świata
w lotnych chmurach: wieczna spekulacja

Andrzej Sosnowski, Esej o chmurach, z tomu Życie na Korei w: Pozytywki i marienbadki (1987–2007), Wrocław 2009, Biuro Literackie, s. 26



❤️


03 stycznia 2016

"gdy byłem Małym Księciem / hodowałem kaktusy" ***


ڿڰۣ


XXX


gdy byłam z Małym Księciem
namiętnie podlewałam kaktusy
 które pieczołowicie hodował
żeby wreszcie zgniły

matka radziła odpuść sobie tego fagasa
a ja pyszczyłam fakju stara

później na planecie Pijaka zamieniłam się
w Różę polującą na tygrysy które mi Księciunia
wnosiły na piąte piętro jak przystało
na Bractwo z Meliny Pod Ciemną Latarnią

kolcami sprowadzałam jełopa na ziemię
a jak mnie wkurwił na maxa zmieniałam się w kobrę
która bywa niedobra i wzywa izbę wytrzeźwień

dzieciaki płakały wrzeszczały mamo
 mamusiu nie oddawaj taty
zobaczymy czy umie jarać fajki nosem
albo włożymy mu do buzi kapsle po żywcu
i sprawdzimy czy się udławi

nie uległam gówniarzom byłam twarda
 za to że mnie zdradzał fiutek z bandą 
pospolitych banalnych wulgarnych dzikich róż
w ramach chęci zapomnienia o zobowiązaniach

na asteroidzie Bankiera zdychałam
 z dzieciakami z głodu jak przepieprzył
 całą wypłatę na spirytusowe mózgojeby
a ja musiałam się puszczać 
żeby spłacić jego długi i kredyt

Lis mnie namawiał abym oswoiła frajera
 ale nie miałam już weny na podróże z nim
 po psychiatrach i innych terapeutach
na spotkania AA grupy wsparcia dla rodzin
 zaistniałych w wyniku pijackiego amoku
 i odloty w kosmiczne orgazmy również

z dzieciństwa pozostało mi zamiłowanie do bajek
jednak po imprezce pt. toksyczny konkubinat 
szukam już tylko oazy spokoju na pustyni

gdzie prawdziwe damy noszą kapelusze



JoAnna Idzikowska - Kęsik, 3 I 16, inspired by PM

***cytat w tytule notki, Piotr Macierzyński, X X X [gdy byłem Małym Księciem]
* obrazki z netu



Zawsze się wydaje, że w innym miejscu będzie lepiej.

Antoine de Saint-Exupéry – Mały Książę




ڿڰۣ

Inne moje wpisy o Małym Księciu, znacznie ładniejsze, znajdziecie:

TUTAJ

oraz

TUTAJ

Serdecznie zapraszam!


ڿڰۣ



PS

Ostatnio wstrząsnął mną i potelepał oparty na faktach francuski film pod polskim tytułem "Zabiłam, aby żyć", który szczerze polecam (świetna Odile Vuillemin w roli maltretowanej kobiety):

02 stycznia 2016

"Venus ciągle nade mną. Kusząca, łaskawa i wiem, że niebezpieczna." ***



temat zbyt nachalny, ograny, banalny.


no widzisz, ona znowu bezczelnie wbiega w moje wiersze.
nie lubię o niej mówić, bo powiedziano już wszystko.
nie umiem o niej pisać, gdyż wolę być powściągliwa.
a jednak nie sposób się oprzeć tej drastycznej kusicielce.

tyle lat z tobą jestem, że zatraciłam się w przyzwyczajeniu.
stoisz obok -  takie to oczywiste, że nie myślę, co będzie,
gdy mi ciebie zabraknie. umrą erotyki wplątane we współbycie.
smak i zapach poziomek przytłoczy niepamięć. 
czerwone świece zgasną jeszcze przed wieczerzą.

idealne wielbienie jest wtedy, gdy ze mną jesteś przysłoniony ciszą,
 kiedy mną oddychasz, zamknięty w półsłowach, 
które lubią flirtować z Gwiazdozbiorem Panny. 
jesteś przy mnie zwyczajnie, współgrasz z codziennością.

ja zaś ciebie kocham 
mistycznie,  świątecznie,
 nieustannie celebrując tajemnicę
nieodgadnionej litery
 V.



JoAnna Idzikowska - Kęsik, 2 I 16





*** cytat w tytule notki pochodzi z "Dzienników" Jana Lechonia
* obrazy z deviantART

ŚWIEŻYNKI