Translate

29 października 2022

Za chwilę listopad i pełnia z całkowitym zaćmieniem księżyca. :)


 XxX

listopadowy koniec świata
nie boli tak bardzo jak kiedyś
wrzody popękały gorycz wypłynęła
połamały się czarne
paluchy rachitycznych
gałęzi

listopad wraz z jesienną
zadumą spadł z piedestału
depresantów wymagających
końskich dawek prozacu

wieczorne zgryzoty
odchodzą do lamusa
plajtują bary
Pod Zdechłym Azorkiem

szyby plastikowe i deszcz
nie ma o co dzwonić
a w wirtualu zielono
i jasno za jedno
kliknięcie

nie trzeba wiedzieć
jak pachnie ziemia
listopady niebyłych chwil
zwiewają na strony
z egzotycznymi ofertami
last minute

i tylko wiatr
standardowo
ucisza łkające serca
niekochanych kobiet


JoAnna Idzikowska - Kęsik


                 Listopad zawsze jest dla mnie najtrudniejszym miesiącem w mandali roku. I to nie dlatego, że znowu, niestety,  zmieniamy czas (czego alergicznie nie znoszę, bo uważam to za zamach na mój organizm), że jest Wszystkich Świętych, Dziady, Zaduszki, Samhain czy inne Halloween, że męczy mnie zapach butwiejących liści i pleśni, ale dlatego, że przenikają się światy. I kto jest wrażliwy, ten - bez afektywnej, bordera czy schizy - mocno to czuje.

I możecie nie wierzyć, ale nasi dużo mądrzejsi od nas przodkowie, bardzo mocno celebrowali te dni, wierzyli w świat pomiędzy naszym światem,pod nim i nad nim (potem kościół przerobił to na znane wszystkim piekło, czyściec i niebo) ponieważ żyli w zgodzie z naturą i znali się na astrologii (12 miesięcy, 12 znaków Zodiaku, 12 apostołów wokół Jezusa, archetypowo podobnego do boga Ra czyli boga Słońca - takie skojarzenie, ale nie od dziś wiadomo, że mitologie i wierzenia przenikają się, czerpią z siebie, a Jezus był jasną, słoneczną energią; 12 prac Heraklesa; 12 wróżek w różnych baśniach itd.). 

Starożytni bali się zaćmień, wierzyli, że to zły omen. A ludzie u władzy (kapłani w starożytnym Egipcie i szamani w innych cywilizacjach) skwapliwie to wykorzystywali... I wierzcie mi - robią to do dziś (zaprawdę powiadam wam, że każdy władca i rząd miał w przeszłości i ma do dzisiaj swojego "nadwornego" astrologa, dlatego w naszej cywilizacji ukrywa się tę starożytną wiedzę, sprowadzając ją do debilnych gazetowych "horoskopów". Hitler miał na punkcie astrologii niemałego świra).

Za nami zaćmienie Słońca w nowiu w Skorpionie sprzed kilku dni (25 X), przed nami zaćmienie Księżyca (8 XI) - czyli jesteśmy w tzw. korytarzu zaćmień, ale nikt z nas już się ich nie boi ani nie wierzy w ich domniemaną złoczynność.

 Kulminacja całkowitego zaćmienia Księżyca nastąpi 8 listopada 2022 roku o godzinie 12:03 czasu polskiego. Zjawisko to potrwa około 40 minut.

Powiem tylko tyle, że pełnia (Księżyc to ludzie, społeczeństwa, emocje a także energia kobieca) odbędzie się w znaku Byka (finanse i sposoby zarabiania pieniędzy, zasoby ziemskie, jedzenie,  dobra materialne, bezpieczeństwo, przyjemność) - w czasie panowania znaku Skorpiona - najbardziej kontrowersyjnego w całym Zodiaku (śmierć, tajemnica, władza, cień, pamiętliwość, transformacja, zmiana, ale też odrodzenie się jak mitologiczny Feniks z popiołów). Do tego dojdą różne inne aspekty saturniczno - uraniczne, karmiczne. Co to oznacza dla nas, zwykłych ludzi, czego się można spodziewać? Mam nadzieję, że nie będzie to krach na giełdzie ani braki energii albo żywności lub też jednego i drugiego. Mam nadzieję, że będzie dobrze się działo, bo wzrasta ludzka świadomość, bo ludzie naprawdę nie chcą już złego.

Musimy zatem być dobrej myśli, musimy oddać szacunek naszym wspaniałym, dzielnym przodkom pamiętając, że po nocy zawsze wschodzi słońce. Musimy się sobą zaopiekować, zadbać o siebie, przytulić się, zadbać o swoje ciało, o zdrowe jedzenie. 

I nie dać się ponieść strachowi, którego w mediach na pewno nie zabraknie i na pewno będzie się roić od fake newsów.

Nie będę więcej pisać, sami pomyślcie czy lepiej jest żyć w strachu czy też żyć we własnej rzeczywistości z dala od matrixowej paplaniny, czy warto oddawać swoją bezcenną energię czy lepiej spożytkować ją na dobro? 

Nie słuchajcie też jutubowych samozwańczych jasnowidzów i niedouczonych astrologów (jak posłuchałam kilku, to zwątpiłam), którzy tylko nas straszą, bo tak naprawdę najwięcej zależy od nas.

Urodziłam się w pełnię Księżyca w Wodniku i pełnie rzadko odczuwam jako zjawiska, które np. nie pozwalają mi spać, wręcz przeciwnie - każda pełnia życzenia spełnia, dlatego wierzę, że i teraz będzie dobrze.

 Życzę wam i sobie udanego listopada!

23 października 2022

"Rzeczywistość spłynęła na mnie jak jesienny deszcz, zmyła złudzenia". ***

Uczniaki z V: Jesienne piosenki. Bajka o obliczach Pani Jesieni

Dawno, bardzo dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami i siedmioma morzami, 22 dnia miesiąca, przyszła na świat prześliczna, mała dziewczynka. Jej mamą była Matka Natura, a tatą Pan Wrzesień, który wybrał dla niej imię, które rymowało się z jego imieniem. Nazwał swoją córeczkę Jesienią. Wrzesień i Jesień bardzo się kochali, bo tatusiowie zawsze kochają swoje śliczne córeczki.
 
Dziewczyna była niezwykle urodziwa i wszyscy zachwycali się jej pięknem. Miała lśniące, kasztanowe, bardzo gęste włosy, wielkie zielone oczy, wrzosową sukienkę podkreślającą smukłą talię i malinowe rumieńce na policzkach, a jej promienny uśmiech rozświetlał ciemności i mroki. Miała też wrażliwą, artystyczną duszę, wielkie twórcze - plastyczne zdolności, była bardzo kreatywna. Kochali ją ludzie, uwielbiały zwierzęta, z którymi żyła za pan brat. Biegała po łąkach i lasach z paletą farb o niezwykłych kolorach i magicznym pędzlem podarowanym przez Matkę Naturę, malowała świat. Była także niezwykle szczodra i rozdawała wspaniałe dary wdzięcznym ludziom i zwierzętom.
 
Kiedy Jesień z beztroskiej dziewczynki, osobliwej dziewczyny, zamieniła się w młodą, nieco zamyśloną kobietę, od pierwszego wejrzenia zakochał się w niej Pan Październik.
 
Był to młody, nobliwy Pan, bardzo elegancko i kolorowo ubrany. Nosił żółtą koszulę, pomarańczową modną marynarkę, spodnie w bordowo-brązową kratkę, czerwone półbuty na wysoki połysk. Miał gęste miedziane włosy i brązowe, wesołe oczy. Był  też uroczo piegowaty. Zdesperowany, szaleńczo zakochany, oświadczał się Jesieni kilkanaście razy, darując jej złote pierścionki z cudownymi bursztynami wziętymi od Króla Mórz, malował ogromne tęcze na niebie, wysyłał jej jasne i ciepłe promyki słońca, ale za każdym razem dostawał kosza. Płakał wtedy deszczem i smucił się chłodnym wiatrem, który strząsał z drzew coraz więcej kolorowanych przez Jesień liści.
 
Rodzice Jesieni byli zaniepokojeni, namawiali ją, żeby bardziej doceniła Pana Października, żeby chociaż próbowała go bliżej poznać i się zaprzyjaźnić. Ona jednak była bardzo uparta i nie chciała z nim nawet porozmawiać. Nie podobał jej się ten zakochany jak sztubak młodzieniaszek, bo tęskniła za kimś starszym, mądrzejszym, bardziej dyskretnym, tajemniczym i dystyngowanym.
 
Pan Październik chudł, mizerniał aż w końcu bardzo zasmucony, odszedł w siną, bezkresną dal, a ona nawet tego nie zauważyła; zbyt piękna i dumna, nie chciała zawracać sobie głowy kimś, kto jej się nie podobał i był jej zupełnie obojętny.
 
Spacerowała któregoś chłodnego dnia po lesie i rozmawiała szeptem ze zwierzętami, które były dziwnie osowiałe i senne, starała się je trochę rozbawić, aż zobaczyła go na skraju drogi i zaniemówiła z zachwytu. Stał sobie i patrzył na nią z daleka wysoki, smukły brunet z nitkami siwizny w nieco przerzedzonych już włosach, odziany w czarno – brązowy, skromny garnitur i grafitową koszulę z czarno-srebrnym krawatem. Wydał jej się niezwykle wytworny, poważny, a nawet trochę smutny. Spojrzeli sobie w oczy i Jesień zrozumiała, że to jest on: szpakowaty, nieco surowy, ponury,  czarnooki i osobliwy. Ten jedyny, na którego czekała od zawsze. Serce biło w niej jak szalone i od tej chwili pragnęła tylko jednego: być blisko tego przystojnego mężczyzny!
 
Niestety, tym razem to jej uczucie było nieodwzajemnione. Tym razem to ona starała się o względy kogoś, kto spojrzał na nią jeden, jedyny raz. Ptaki jej powiedziały, że przybył z odległej, bardzo szarej, zakurzonej, dżdżystej i mglistej krainy i że nazywa się Pan Listopad. Rodzice starali się ją powstrzymać, pajączki uciekły w różne zakamarki, świerszcze schowały się za kominami, żmije wpełzły pod kamienie i stare pnie, myszy odeszły do ciepłych norek, wiewiórki i sowy zaszyły się w dziuplach a kwiaty usychały ze smutku, patrząc na tę przepiękną i entuzjastyczną kiedyś dziewczynę, która chudła w oczach i zaczęła się starzeć z rozpaczy.
 
Chodziła za Panem Listopadem krok w krok, a on tylko wylewał na nią zimny prysznic deszczu, czasem nawet sypał jej w oczy śniegiem, biczował ją gradem, wysyłał do niej coraz zimniejsze wiatry, mroził chłodnym oddechem, ranił obojętnością, a całe kolorowe piękno, które namalowała w lasach, sadach, parkach, na łąkach – zamieniał w szary, smutny, pokryty szadzią i mgłami wilgotny, zapleśniały świat.
 
Ze zgryzoty i smutku Jesień robiła się coraz starsza i coraz brzydsza. Wypadały jej włosy, ciało pokryło się bruzdami zmarszczek, schudła, stała się sucha jak opadły liść, straciła blask, a jej piękna, wrzosowa sukienka porwała się na ostrych, zaczepnych gałęziach i poszarzała na silnym wietrze. 
Wraz z Jesienią płakali jej rodzice, ludzie, zwierzęta, ale nikt nie potrafił jej wytłumaczyć, że Listopad to nie jest chłopak dla niej, że być może jego świat nie współgra z jej światem, że jej miłość jest dla niej zbyt wyniszczająca i toksyczna a na dodatek jednostronna.
 
Doszło do tego, że któregoś szarego, mglistego, deszczowo-śnieżnego grudniowego popołudnia, Jesień nie miała już na nic siły. Usiadła w lesie na konarze starego spróchniałego drzewa i wdychając smród zbutwiałych liści, patrząc w miejsce, gdzie po raz pierwszy ujrzała swojego ukochanego Pana Listopada, wycieńczona, zmęczona, pogrążona w depresji i głębokim smutku… zasnęła albo zapadła w letarg.
 
We śnie przyszła do niej efemeryczna, niebiańska postać, która przedstawiła się jako Opiekunka Ziemi. Z chłodną uprzejmością oznajmiła, że to, co dajemy, według uniwersalnego Prawa obowiązującego we Wszechświecie - zawsze do nas wraca. Wyjaśniła, że Jesień nagannie potraktowała szczerze zakochanego w niej Pana Października i dlatego ją fatalnie potraktował Pan Listopad. 
Opiekunka Ziemi powiedziała Jesieni również, że daje jej szansę i że od tej pory, co roku będzie się ona odradzać na nowo jako piękna, zdolna i szczodra artystka, dopóty dopóki nie zaprzyjaźni się z Panem Październikiem, a Pan Listopad potraktuje ją lepiej, jak przystało na dżentelmena.
 
Od tamtego snu Pani Jesieni minęło wiele, wiele lat, zginęło wiele mórz, powstało mnóstwo nowych rzek, lądów i gór, rodziły się, rozwijały i upadały cywilizacje, a ona wciąż cierpliwie do nas przychodzi jako śliczna kolorowa panna po to, żeby odejść jako szara, melancholijnie - nostalgiczna starsza pani, ponieważ ciągle miejsce w jej sercu zajmuje i bardzo podoba jej się tajemniczy, zimny, niedostępny i nieustannie obojętny na jej wdzięki, śmiertelnie poważny Pan Listopad, za którym ona bezustannie tęskni. 

Tęskni - więc jest.
🍁🍁🍁🍁🍁🍁🍁🍁🍁

autumn - PicMix
Bajka powstała w 2017 roku na zajęciach kształtujących kreatywność w Szkole Specjalnej Przysposabiającej do Pracy, jako słowotok opowiadany chłopakom, zapisany już w domu. 

JoAnna Idzikowska - Kęsik,  jesień 2017

❤

***cytat w tytule postu: Łucja Benderska

*gify z internetu, nie znam Autorów

Autumn Woman - PicMix

16 października 2022

"Miłość jest jak światło gwiazd – nie umiera nigdy".***

 

naiwność


być może miłość udała się na spoczynek
zaszyła w pokoju bez okien i klamek
zatopiła w sobie

niewykluczone że byłeś za blisko
za mocno i za bardzo chciałeś
a może to ja byłam zbyt bierna
zanadto skupiona na życiu

siedzimy obok siebie bez słów
zanurzeni w myślach nie wiemy
co zrobić z rozczarowaniem i żalem

czekamy na odrodzenie
nowe wcielenie
reinkarnację prawdziwej
bezwarunkowej miłości

wierząc jak dzieci
że ona i tylko ona
wygładzi nasze zmarszczki
ukoi rozbiegane myśli

ureguluje bicie serc
 
 JoAnna Idzikowska - Kęsik, 16 X 22
*zdjęcia z internetu, nie znam Autorów
***cytat w tytule postu: Harlan Coben

15 października 2022

"Zima jest martwa; wiosna jest szalona; lato jest szczęśliwe, a jesień mądra". ***


*
 
Mówisz, że jesiennieję,
że staję się zamglona,
że brakuje ci w mojej twarzy
akcentu czerwonej szminki.

Spójrz na jesień.
Znajdziesz w niej całą paletę barw.
Naciesz oczy feerią odcieni 
i pozwól mi się starzeć
bez przywdziewania
zbędnych kontrastów.

Popatrz na świat zaczarowany,
wykreowany mistrzowskim pędzlem
tej najzdolniejszej artystki - malarki,
która kasuje całą pompatyczną paplaninę o sztuce.

Ona - jak my przechodzi przez koleje losu:
wrześniowo młoda i jędrna,
dojrzewa w październiku po to,
aby zestarzeć się w listopadzie
i zgasnąć w grudniu.

Ona uczy nas, że życie
i śmierć mają głęboki sens,
że są wieczne i trwalsze niż sztuka.

Jej czas - to nasz najlepszy czas.
 
JoAnna Idzikowska - Kęsik, 15 X 22


 *obrazy: Vladimir Kireev

*** cytat w tytule postu  Mehmet Murat İldan
jik

03 października 2022

"Tak, tak, tam w lustrze to niestety ja".


Niełatwości

Poranki bywają trudne
Więc lepiej do mnie milcz
I przyjrzyj mi się uważnie

Lustra nie ułatwiają życia
Ale mają wielką moc i
Lekkość przekazywania

Niełatwej wręcz bolesnej
Trudnej do zaakceptowania
P r a w d y

Nie rozumiesz moich face to face
z apodyktycznym koleżką Aspergerem
I naprawdę nie widzisz

Ukutego capsem szyfru
NIE DOTYKAĆ

Świeżo malowane
 
JoAnna Idzikowska - Kęsik
 

*cytat w tytule postu: Grzegorz Ciechowski

**zdjęcia z internetu, nie znam Autorów