Translate

17 sierpnia 2016

Skifa na parafii i inne narzekanki




 Moja kocina numer jeden, czyli Albin, który dawno, ponad dziesięć lat temu miał wypadek i uratowaliśmy mu życie, amputując łapkę, którą miał zmiażdżoną po upadku z dachu (na który uciekł, kiedy ja byłam na podyplomowych studiach, a tato Jowity w pracy) na bruk, choruje i ja - chora - muszę mu robić zastrzyki...


Przypomina mi się wtedy, jak zmieniałam kroplówki mojemu tacie i łzy same płyną po policzkach...


Jutro, muszę podjąć koszmarną dla mnie decyzję... Mianowicie na kikutku po amputowanej łapce, zrobiła się Albinowi rana, jakieś zwyrodnienie czy zwapnienie. Byłam już u kilku weterynarzy, leczę to od początku wakacji: antybiotyki, przemywanie, zastrzyki...
I nic... Kociak mi schudł, jest markotny, zawsze czyściutki, teraz nie może się nawet dobrze umyć...

I wet, do którego chodzę teraz  (bo ma bardzo dobre opinie na forum mojego miasta) powiedział, że jak nic się nie zmieni do jutra, to trzeba będzie kocinie mojej kochanej, którą mam ponad dwanaście lat, obciąć jeszcze kawałek kikuta. :(( 
Trzeba, bo leki dostaje zbyt silne i jego serduszko może tego nie wytrzymać...

A przecież zwierzak cierpi po amputacji, choć to pewnie lepsze niż eutanazja. Już raz uniknął śmierci (znam oczy przed odejściem - on je miał po amputacji, wiem, bo kilka kotów wybierało mnie, miało życzenie przy mnie umrzeć...), dlaczego znów musi cierpieć???
 A ja razem z nim? :(






Nic, qrczę, tylko siąść i płakać, choć to najgłupsze z możliwych rozwiązań...

Na dwóch pierwszych  fotkach autorstwa Jowity, Albin w pełnej krasie, kolejne zdjęcia moje, sprzed chwili: on mi mówi, że nie jest dobrze.
Widać, jak bardzo cierpi...
Kocham go i zrobię wszystko, żeby go uratować, tylko jednocześnie nie chciałabym, żeby znowu tak bardzo cierpiał... Zwierzaki cierpią w ciszy...
Moja fotka przerobiona przez Maćka, merci!

***

PS (18 VIII)

Czy to znak? Pan wet zadzwonił 20 minut temu, że przekłada mi wizytę z 12:00 na 16:30... Kot zjadł śniadanie... Czy to znak? Może jeszcze będzie tak:



PS 2 (18 VIII, 19:30)

Jest lepiej!!! Albin na foci sprzed chwili.
Jest dobrze. Czuję się lepiej, angina ustępuje, Jowi w domu z koleżanką, więc jest fajnie!


PS3

Nie mogę się doczekać "Boskiej Florance" z Meryl, idę dopiero za tydzień. Widziałam spektakl z Krystyną Jandą, a Meryl ponoć brała lekcje dawania po dźwiękach tudzież fałszowania. :)


PS 4

Cytaty:

Dlaczego ludzie szukają obecności drugich? Szukają czasem dobrowolnie i jest to zjawisko powszechne, najpowszechniejsze, jak i to, że znajdując, nie są jednocześnie z tego zadowoleni, a przeciwnie, wola nieustająca pozostawania z drugim jest stowarzyszona z cierpieniem i udręką z tego pozostawania wynikającymi, czego dowodem są chociażby stosunki między ludźmi, nieustające ressentimenti wobec drugich. Ideałem by było, żeby drugi określał mnie, ale zgodnie z moimi życzeniami, zgodnie z moim przepisem na mnie samego. Tym się pewnie tłumaczy, że robimy wszystko, co możemy, żeby drugiemu narzucić własne pojęcie o sobie samym.


Sławomir Mrożek


******
Pamiętaj, że czasami nasze wyobrażenie drugiej osoby niewiele ma wspólnego z tym, kim ona naprawdę jest.

John Green, Papierowe miasta

******

Jestem zmęczony, szefie. Zmęczony wędrówką, samotnie jak jaskółka w deszczu. Zmęczony tym, że nigdy nie miałem przyjaciela, żeby powiedział mi skąd, gdzie i dlaczego idziemy. Głównie zmęczony tym, jacy ludzie są dla siebie. Zmęczony jestem bólem na świecie, który czuję i słyszę… Codziennie… Za dużo tego. To tak, jakbym miał w głowie kawałki szkła. Przez cały czas.

cytat z filmu "Zielona mila" na podstawie prozy Stephena Kinga

******
Pamiętaj, co ci zawsze powtarzałam: nie angażuj się w zatrzymanie kogoś, kto nie przejąłby się, gdyby cię stracił.





~ K. Bromberg ~
******


Nauczyłem się, że niektórzy ludzie są na zawsze, a niektórzy tylko sporadycznie, i że nie mam żadnego wpływu na to, kto będzie na zawsze, a kto od czasu do czasu.

Ignacy Karpowicz, Gesty


******

Bywa, że ważni dla nas ludzie zbytnio nas kontrolowali lub nadmiernie się nami opiekowali. Takie zachowania często nie mają nic wspólnego z miłością. To subtelne formy pozbawiania wolności. Ludzie, którzy tego traktowania doświadczyli, mogą bać się, że miłość, bliskość to w gruncie rzeczy podporządkowanie. Dlatego często tęsknią za akceptacją i intymnością, ale jej się boją. Na marginesie warto powiedzieć, że wszyscy tyrani, dyktatorzy, i mali, i duzi, którzy tak uparcie dążą do całkowitej władzy, głęboko w duszy przeżywają silny lęk. Strach przed odrzuceniem, detronizacją skazującą na nic nieznaczące życie. Ktoś, kto nie wierzy, że można go kochać takiego, jaki jest, dąży do kontroli. Ale władza nie karmi. Może dać poczucie, że kogoś mam, kontroluję go, narzucam mu swoją wolę, ale on jest martwy, nic od niego nie dostanę w odruchu miłości czy choćby dobrej woli. Muszę wszystko wymusić strachem, a taki podarunek nie rozwija. Nie zawiera w sobie bezcennego przekazu, że został zrobiony w efekcie wolnego wyboru. Władza jest substytutem miłości, ale nie pozwala tak jak ona ludziom rosnąć.


Andrzej Wiśniewski

******

PS5

Dla Ciebie, Frau Be (zbiłaś mnie z tropu tymi "babami"):

Witold Pruszkowski, Rusałki, 1877

67 komentarzy:

  1. Niestety, ja też potrafię w takiej sytuacji usiąść i płakać. Ludzie to w większości syf, ale gdy cierpi zwierzę, to odczuwam ból wręcz fizyczny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się uspokoić.
      Nie wiem, co robić...
      Nie chcę, żeby mi zwierzak cierpiał,
      a już nie daj Boże - odszedł. :((

      I jeszcze dobił mnie dziś ktoś, kogo naprawdę lubiłam.
      Dojdzie do tego, że z nikim już nie będę rozmawiać...

      Usuń
    2. Rozumiem Cię, ale nie jestem dobra w pisaniu i mówieniu truizmów w stylu "będzie dobrze". Mam taką nadzieję, ale wiem tyle, co i Ty i jestem równie bezradna. Po prostu musisz to przetrwać... Niezależnie od tego, ile ciepłych i życzliwych słów mówią nam inni, musimy przez nasze problemy przejść sami, podobnie jak przez śmierć...
      Ot, "optymizm" ze mnie wyłazi wszystkimi tkankami.

      Usuń
    3. Tego nie skomentuję, bo mam identycznie.

      Nie umiem też składać życzeń. I nie lubię tego robić.

      Usuń
    4. Ja identycznie - ani nie umiem, ani nie lubię składać życzeń, a już chorobliwie nienawidzę sztampowych gotowców albo przeszarżowanych, pseudooryginalnych tekstów z Internetu. Pocztówki z gotowymi wydrukowanymi życzeniami, pod którymi widnieje tylko podpis, natychmiast wyrzucam - nie mają żadnej wartości i nadawca mógł sobie zaoszczędzić fatygi + kosztów.

      Usuń
  2. Jeszcze a propos przyjaźni... Ja jeszcze ciągle w nią wierzę. Mam te trzy wieloletnie, sprawdzone i zahartowane w ogniu czasem strasznej walki przyjaźnie damskie i jedną męską. Wiem, że w razie czego mam na kogo liczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam wiele, wiele lat kogoś. Wydawało mi się - dozgonną przyjaźń. I pewnie trwałoby nadal, nadal żyłabym w błogiej nieświadomości, gdyby nie pewien koleś i jego telefony do mnie o każdej porze dnia i nocy i text tej osoby o tym, jak to jest, że ktoś taki, jak ja (czytaj: głupi, wredny, brzydki) ma kochającego człowieka, który to wszystko wytrzymuje i jeszcze pełno adoratorów, a ktoś inny (czytaj: piękny, mądry, wierny) skazany jest na samotność.

      Po latach rozmów, zwierzeń, mojego szacunku - przeszło mi w sekundę...

      Usuń
    2. Noooo... po taaaakim dictum wszystko może przejść. To NIE była przyjaźń.

      Usuń
    3. NIE była, zwłaszcza, że nie tęskniłam i nie tęsknię.
      Myślę, że za przyjacielem się tęskni.
      Wiesz, to było jak cios pięścią w policzek...

      Usuń
    4. Dlatego tęsknię wciąż za Tobołkową i za Prosiaczkiem. Kulkę ma, na szczęście, na miejscu, ale kiedy wyjeżdża do matki na tę cholerna wiochę, żeby karmić kury, które potem zabijają, to też za nią tęsknię, bo wiem, że się nie będziemy widziały przez ileś tam dni.

      Usuń
    5. Ja nie mam za kim tęsknić, choćbym nawet chciała.

      O dziecku nie mówię, bo za nią tęsknię chronicznie,
      nawet jak jest w domu. :))

      Usuń
    6. A ja jestem wyrodna matka i jak dziecko wyjechało 1,5 tygodnia temu, to tęsknić zaczęłam dopiero po dwóch dniach :)

      Usuń
    7. A ja nie mogę...
      Tak bardzo chciałam mieć tę dziecinę,
      tak długo na nią czekałam,
      tak dużo wysiłku kosztowało mnie
      jej stworzenie (9 m-cy pod kroplówkami,
      potem doba... zanim się pojawiła),

      tak - jestem nadopiekuńczą, durną, złą
      matką...

      A druga strona jest taka, że naprawdę ...
      staram się jej nie ograniczać...

      Ech, szkoda gadać.

      Usuń
    8. To chyba raczej ze mnie żadna matka. Urodziłam w 15 minut i bezboleśnie, za to potem pierwsze 10 lat co najmniej upłynęło mi na czekaniu, żeby skończył się ten macierzyński koszmar uwiązania i braku samodzielności dziecka. Letnia bardzo szybko stała się samodzielna, ponieważ nie byłam nadopiekuńcza w najmniejszym stopniu. Nie oznacza to, że nie kocham swojego dziecka, jest wszystkim, co mam, ale nie nadaję się na matkę w sensie tych wszystkich czynności kurzodomowych.

      Usuń
    9. Oj tam, chciałabym tak!

      We mnie siedzi taka mała kobietka (mimo wzrostu i wagi), która lubi sobie ładnie posprzątać, otoczyć się mnóstwem książek i czasem - w przypływie weny - zrobić jakieś dobre jedzonko dla kogoś fajnego, np.dla młodej i jej koleżanek, dla znajomych...

      Ale wena musi być - nic na siłę. :))

      Usuń
    10. Nienawidzę sprzątać... :(((

      Usuń
    11. Ja to traktuję, jak wskazany wysiłek fizyczny. :)))

      Usuń
    12. A ja jako przymus niewolniczy.

      Usuń
    13. Kurczę, dla mnie też to przymus niewolniczy! Nienawidzę wszelkich domowych robót, a sprzątania w szczególności, już wolę zmywać i gotować, choć tego też nie lubię. "Boską Florence" obejrzałam przedwczoraj. Polecam. Jestem pod wrażeniem. Film potraktował tytułową bohaterkę dużo bardziej wielowymiarowo niż teatr z Jandą, gdzie po prostu zrobiono sobie z niej pośmiewisko. Dla mnie jest to postać tragiczna. Ciekawa jestem Twoich wrażeń.
      A a propos zwierząt i ludzi. Już dawno przekonałam się, że kto nie kocha zwierząt, nie będzie też lubił ludzi. NIestety, do tych, którzy nie lubią zwierząt nie mam zaufania.
      Pozdrawiam

      Usuń
    14. Mam zarezerwowane bilety na piątek, na pewno napiszę, co sądzę.
      Cieszę się, że film jest wielowymiarowy, bo my - ludzie - tacy właśnie
      jesteśmy.

      A co do ludzi, którzy nie lubią zwierzaków - mam dokładnie to samo, choć są, znam -
      alergiczne wyjątki.

      W domu zaś muszę mieć czysto, jak typowa, zodiakalna Panna, inaczej czuję
      ogromny dyskomfort i gubię się w chaosie...

      Serdeczności, Czarowna Czarownico. :))

      Do miłego!

      Usuń
    15. Miałaś rację: film dużo ciekawszy, niż sztuka teatralna.
      Wielowymiarowość postaci, ciekawej i - owszem - tragicznej,
      bardzo ludzkiej.
      Wydaje mi się, że była bardzo inteligentną kobietą, zdawała sobie sprawę
      z wielu rzeczy.
      Mam też wrażenie, że była silna, pomimo wszystko, że jej nastawie pozwoliło jej
      tak długo przeżyć z chorobą. Niewykluczone też, że to choroba wpłynęła na jej możliwości wokalne,
      bo przecież skoro przed chorobą grała na fortepianie, to słuch muzyczny musiała mieć, a ja coś o tym wiem.

      Świetna rola Meryl Streep i zaskakująco dobry Grant, za którym nie przepadam, choć nie pomniejszam jego talentu,
      także muzycznego (zagrał kiedyś Chopina i często w filmach gra na fortepianie i gitarze).

      Na pewno raz jeszcze obejrzę na DVD: 8/10 - ulubiony!

      Usuń
  3. Wiele zwierząt przewinęło się przez nasz dom... wiele strat... ale nauczyłam się jednego - lepiej skrócić cierpienie niż pozwolić cierpieć. Już nie ratuję za wszelką cenę... bo cenę przeważnie płaci zwierzę, które nie powie o swoim bólu... ratuje się na siłę przeważnie dla siebie, dla własnego samopoczucia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu,
      zawsze staram się ulżyć moim istotom, bo jestem za nie odpowiedzialna...
      W południe jadę z Albinoskiem do weta...

      On patrzy na mnie, jakby chciał mi coś powiedzieć,
      a mnie kraje się serducho...

      Usuń
    2. Ania, coś dla Ciebie mam-
      niewiele, ale mam...
      Wlazłam dla Ciebie w ten cholerny tłum!

      Usuń
  4. Witaj Joasiu.
    Po co zaraz się zamartwiać. Przecież idą dobre zmiany...
    Będzie dobrze, bo jutro też jest dzień.
    Pozdrawiam serdecznie i do siebie zapraszam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  5. Idzie wojna, która nas wszystkich zmiecie z powierzchni tej planety...

    Już do Ciebie lecę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam. Karaluchy i ja zostaniemy :)

      Usuń
    2. Michał też. :))

      Ale cieszę się, Be, że będziesz, dzięki!

      Usuń
    3. Calinko, dzięki za wszystko. :)

      Dziś już jest całkiem dobrze, zdjęłam mu na godzinkę ten kołnierz, żeby się umył,
      bo ten kot, jak ja - 200 % higieny, często nawet mnie "myje" czyli namiętnie liże mnie po rękach. :))

      Dobrego Tobie Calu i Tobie Be!

      Usuń
  6. Trzymam kciuki żeby było jak na zdjęciu:-))spokojnie, szczęśliwie, zdrowo i pełnym składzie:-) Cala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana tak się cieszę! zaglądałam co i rusz że może coś dobrego napiszesz i doczekałam się! Twój Albinosek jest słodki, mizianki dla niego nieustające! widzisz, jest jak na zdjęciu - tak jak chciałaś:-) Moja Konstancja przeszła na pół dawki sterydu dziennie, na razie jest dobrze. Ja nie spodziewam się cudu bo cud się nie zdarzy, Kocia ma 18-19 lat (dokładnie nie wiem) - ale chcę żeby jak najdłużej była z nami - szczęśliwa i spokojna.... Buziaki dla Was:-)))) Cala

      Usuń
    2. Boszsz, jak pięknie się nazywa - Konstancja! To moje ulubione imię! Miziaj ją ode mnie stokrotnie! :)

      Usuń
    3. Piękny kot, piękne imię:-))) pomiziam na pewno, dziękujemy ja i Konstancja:-)

      Usuń
    4. I Calinka moja - piękna właścicielka kocicy!

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Jestem -
      ryczę, ale ze szczęścia,
      z kicią lepiej,
      wet powiedział:
      ma pani dłonie kierowane przez Boga. :))

      Usuń
    2. Borze szumiący, jaka ulga... rycz, rycz ile sił w płucach, tym razem nie zaszkodzi!

      Usuń
    3. No, ja się tak ucieszyłam, że niech mną kieruje, kto tylko chce,
      byleby kot był zdrowy!

      Oczka mam szkliste nawet na foci, ale się cieszę!

      Usuń
    4. Ja też, naprawdę mi ulżyło...

      Usuń
    5. Witaj Joasiu :) Cieszę się , że z kicią już lepiej i że to, czego tak się obawiałaś,nie jest konieczne:) Duża ulga.
      Jeśli chodzi o przyjaźń- wierzę w nią,ale taką , która trwa bardzo długo,moja od lat "podwórkowych" .Bywały okresy, gdy nie było prawie żadnych kontaktów, jedynie życzenia z okazji i krótkie "co tam u ciebie?", ale ta przyjaźń przetrwała- jest i to najważniejsze. Owszem, były też "przyjaźnie" nowe, to znaczy wydawało mi się, że to są przyjaźnie.Niestety, polegało to na tym, że ja dawałam ale w zamian nie dostawałam prawie nic.A po czasie okazało się, ( a trwało to 7 lat), że to nie była przyjaźń. Wystarczyło, że raz, jeden jedyny nie spełniłam oczekiwań "przyjaciółki" i zostałam podsumowana za całokształt :D Dlatego teraz, nie zawieram nowych przyjaźni, nie otwieram się przed nowo poznanymi osobami, chociaż bardzo je lubię, szanuję i podziwiam. Mnie wystarczy ta jedna, prawdziwa.
      A Ty Joasiu- pisząc ten długi, bardzo smutny, przepełniony rozgoryczeniem tekst, miałaś chyba wyjątkowo słaby dzień. Złożyło się na to :choroba kotka, ktoś sprawił Ci przykrość i co tam jeszcze nazbierało się. Bywa i tak. Ale wiesz? Nie wszyscy ludzie są źli, obojętni i egoistyczni- chociaż takich jest bardzo wielu)- niektórzy mają swoje problemy, kłopoty i bardziej skupieni są wtedy na sobie, pomimo empatii jaką są obdarzeni.
      Tobie życzę wiary w ludzi, ostrożnego podejścia do nowo poznanych i szczęśliwych dni :)

      Usuń
    6. Jadwiniu,
      każdy ma gorsze dni i chwile zwątpienia, Tobie przecież nie muszę tego mówić...

      Ostatnio mam doła, uśmiecham się tylko do zdjęć, które Jowita namiętnie mi robi, może czuje, że ze mną nie tak?

      Nie chcę zagłuszać swoich uczuć, kupując sobie np. kolejną zawieszkę lub pierścionek... Chcę się z nimi uporać.
      Nawet jak boli, to czuję, że żyję, a ileż tego życia jeszcze przede mną, to guzik mnie obchodzi, nie boję się śmierci.

      Ludzie sa tylko ludźmi - nie wymagam od nich zbyt wiele, znam schematy zachowań, czasem doskonale wiem, co będzie dalej,
      jak jakaś wiedźma, wiem np. co kto zrobi, co napisze, jaki będzie jego kolejny krok...

      Mam ochotę skasować wszelkie swoje ślady w internecie i niewykluczone, że to zrobię niedługo, powiedzmy w piątek. :)

      Pa, Jagodo, dziękuję, naprawdę dziękuję, że tu zaglądasz. :))

      Usuń
  8. Rusałka = ten nie rusał, tamten mnie rusał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *mnie zamiast "nie".

      Usuń
    2. No, niby baba, ale jednak nimfowata,
      żeby - nimfetkowa - nie powiedzieć,
      bo do baby, zwłaszcza wielkanocnej,
      to jej daleko. :)))

      Pa!

      Usuń
    3. A jeszcze Ci coś napiszę - i nie jest to przytyk, bo wiem, że kochasz - jak ja - "bladą kuzynkę Melpomenę",
      a są to słowa wybitnego człowieka teatru, które kiedyś tam, czytając różne dziwne rzeczy - spisałam do swojego
      kajecika z cytatami (spisuję to dla Jowity, żeby coś, oprócz tony biżuterii po mnie miała), wrzuciłam to chyba gdzieś na neta,
      ale jest to cytat, który do mnie - i do Ciebie chyba też - pasuje:

      Często w listach kobiety jest wszystko, tylko nie to, co chciała powiedzieć. Przypomina to sobie i pisze następny list.

      Aleksander Zelwerowicz

      ----------------------------

      Dobrego i dobranoc. :))

      Idę jeszcze pogadać z Jowi.

      Usuń
    4. No i paczaj: Zelwerowicz urodził się w tym samym roku, co "Rusałki". :)))))

      Baj!

      Usuń
    5. To prawda! O tych listach kobiecych :)

      Usuń
  9. Mnie życie nauczyło, że ludzie są w większości interesowni i na tym budują relacje. Pozwalam im na to, ale to ja decyduję do jakiej granicy. Chyba inaczej się nie da.
    Mam nadzieję, że nastrój u Ciebie się poprawia. I teraz zaprzeczając sobie powyżej dodam, że ja tu jednak zupełnie bezinteresownie przychodzę. Chociaż nie...w sumie nie... uwielbiam chłonąć to co piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się, że tutaj zaglądasz, Karolino, naprawdę,
    cieszy mnie każda wizyta na tym blogu...

    A nastrój...

    Przemilczę. Minie...

    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  11. Trzymaj się, Joasiu. Nie wolno się poddać. Może za dużo antybiotyków? Ja zostawiłam wszystkie dolegliwości w basenie, bo większość chorób tkwi w naszych głowach, a Ty jesteś wrażliwa. Pozdrawiam serdecznie. 🌞 🌞 🌞

    OdpowiedzUsuń
  12. Trzymaj się, Joasiu. Nie wolno się poddać. Może za dużo antybiotyków? Ja zostawiłam wszystkie dolegliwości w basenie, bo większość chorób tkwi w naszych głowach, a Ty jesteś wrażliwa. Pozdrawiam serdecznie. 🌞 🌞 🌞

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się nie poddawać , droga Lotko.

      Czekam na wpadnięcie w wir pracy.

      I na baseny, wykupiłam sobie karnet.

      Masz rację, wszystkie choroby zaczynają sie w głowach...

      Serdeczności!

      Usuń
  13. Mam nadzieję, że nastrój u Ciebie się poprawia i zasugeruje za Lotka- nie można się poddawać wiekszość chorób mamy zakodowane w naszym umyśle moje problemy zostawiałam w lesie(chodząc po lesie) i jeździe na rowerze bedzie dobrze pozdrawiam w niedzielę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wandeczko, dziękuję.

      Staram się zresetować, bo praca na mnie czeka.
      Myślę, że jak wrócę do pracy, moje życie też wróci
      do normy.

      Też chodzę do lasu, nad rzekę, śpiewam, tańczę.

      Mocno Ciebie pozdrawiam, j.

      Usuń
  14. JoAnno, czy zastanawiałaś się, skąd u Ciebie taka niska odporność? Może naprawdę zrezygnuj z jedzenia tylko zielska, bo nie jesteś królikiem i zabierz się za coś, co je większość ludzi.
    Nie chcę reklamować Witaminy C 1000, ale za radą zaprzyjaźnionej ze mną pani ze sklepy zielarskiego, której już nie ma na tym świecie, od wielu lat codziennie biorę po jednej tabletce tej witaminy i od tego czasu nie zapadam na żadne przeziębienia, grypy czy anginy.
    Na temat przyjaciół realnych i wirtualnych wolę się nie wypowiadać, lepiej mieć znajomych niż przyjaciół.
    Oby kotuś wydobrzał i długo cieszył się życiem.
    Życzę następnego tygodnia bez żadnego smutku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu,
      dziękuję!

      Czasem potrzebuję takich słów...

      C1000 mam, zawsze zapominam łykać...

      Z kotem naprawdę lepiej, przemywam mu rankę, wstrzykuję do pyszczka lek, robię zastrzyki, leży własnie koło mnie. :))

      Z zielskiem dam radę, jem też inne rzeczy, Jowita mnie ostatnio zmusza do śledzi i makreli, ale na razie nie mogę...

      Chciałabym po prostu dobrze z ludźmi żyć...

      Serdeczności i ucałowania - wirtualne, ale prawdziwe!

      Usuń
  15. U mnie plenarka w poniedziałek... A dzisiaj telefon od dyrekcji: "Napisz mi mowę na pożegnanie emerytów". Z podziałem godzin kicha pasztetowa z kaszaną. Że tak podsumuję... Kurwa mać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P. S. We wtorek posiedzenia zespołów. A 1 września po oficjałkach... szkolenie! Krótko mówiąc - no ja pier...!

      Usuń
    2. My w poniedziałek znowu długo...
      Dziś siedzieliśmy też na zespołach, zeszło do czternastej...

      Szkolenie też jakieś się szykuje, a ja chcę na podyplomowe do Krakowa,
      choć już trochę szkoda mi kasy na studia, na których niczego nowego się
      pewnie nie dowiem...

      Trzeba żyć...

      Dobrej nocy, pomimo wszystko.

      Usuń
    3. Podyplomówki też mi już przeszły. Zrobiłam dwie i będzie dość. Co z tego, że zainwestuję pieniądze i wysiłek, jak wymiernie nie będzie z tego NIC?

      Usuń
    4. Nie powiem, ile mam tego, ale trochę mam dość wgłębiania tajników terapii, sztuki i pedagogiki, szukam studiów dla siebie -
      zgodnych z moimi zainteresowaniami.
      Znalazłam na UJ Studium Literacko - Artystyczne, jednak muszę sobaczyć najpierw swój plan zajęć na nowy rok, bo jakoś często mam w piątki osiem lekcji, a do Krakowa ode mnie trochę się jedzie...

      No, jeszcze pomyślę, a może znajdę cos podobnego bliżej?

      Usuń
    5. No tak. Co innego dla przyjemności... Ale na przyjemności trzeba mieć pieniądze, a ja tylko patrzę codziennie, gdzie zacisnąć pasa, żeby dojechać do pierwszego bez pożyczania...

      Usuń
  16. Ha ja też właśnie skończyłam sobie podyplomówkę Archeologia Sądowa....i co? i nic....tyle ze ja się lubię uczyć czegoś co mnie interesuje to chociaz przyjemność miałam:-)) Cala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu masz rację: "ja się lubię uczyć czegoś co mnie interesuje" - i takie dla samej siebie, nie takie do pracy, chciałabym sobie jeszcze zrobić. :)

      Serdeczności, Calu!

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz, zawsze odpiszę i zajrzę do Ciebie w miarę czasowych możliwości: czasem szybko, niekiedy później, ale zajrzę na Twój blog. Pozdrawiam. :)