Translate

30 września 2023

UWAGA SPOILER czyli anioł w psiej skórze



 
Tradycja chińska mówi, że białe zwierzę w domu przynosi szczęście. Od dziecka mam słabość do białych kotów, od wczoraj również do białych psów.

    Psy to piękne i niezwykle mądre istoty, bardzo empatyczne, wierne, inteligentne - mają cechy, których brakuje niektórym ludziom. Mają też dużo lepszy węch i słuch, niż ludzie. Wyższą temperaturę ciała. Poza tym - nie ukrywam - odkąd mam psa jestem w tych istotach zakochana po uszy...

    Ale już w dzieciństwie dużo o nich czytałam, bo psy często bywają bohaterami książek, a moim ukochanym utworem była historia o kundelku, który podróżował po Włoszech.

    Autor tego utworu, opowiadania właściwie, Roman Pisarski, odszedł w lipcu 1969 roku, nieco ponad miesiąc przed moimi urodzinami.

        
        Zainspirowała go do jego napisania w 1967 roku prawdziwa historia psiaka, który w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, we Włoszech stał się swego rodzaju ikoną, celebrytą i najczęściej fotografowanym psem, który doczekał się nawet własnego pomnika, bo uratował małą dziewczynkę, Adelę, przed śmiercią pod kołami pociągu.

        O Lampo pisali też inni autorzy, ponieważ prawdziwe historie zawsze są bardziej inspirujące i wzruszające, niż wytwory choćby największej wyobraźni. 

    A psy to wdzięczny temat do opowiedzenia chwytającej za serce bajki dla dzieci. Mnie jako dziecko ta historia bardzo wzruszyła, czytałam ją kilka razy. Po latach utworu Romana Pisarskiego o podróżującym pociągami kundelku wysłuchała także moja córka, bo to, co nam się podoba w dzieciństwie, czytamy potem swoim dzieciom.

    Wczoraj z okazji Dnia Chłopaka, wybrałyśmy się (kilka wychowawczyń) z dzieciakami do kina na film o białym piesku. Film polski, film familijny, a takich u nas mało. Film, który już z plakatów mówi nam: nie ma zła, przemocy, jest piękno, przyjaźń i happy end... I tak jest!

    I takich historii w tym zabieganym życiu, w którym media przekazują najczęściej złe newsy, szefowie dają po tyłkach, mężowie lub partnerzy czy kochankowie nie mają dla nas czasu, dzieci żyją w swoim świecie,  po prostu nam trzeba.

    Tak więc jest rodzinka: polska, przeciętna rodzina z malutkiej miejscowości na prowincji - rodzice i córeczka. I okazuje się w kwietniu, że dziewczynka, od lat pozostająca pod opieką lekarzy, ma już tak chore serce, że wymaga operacji w Stanach. A operacja ma kosztować milion złotych, które dla takiej rodziny wydają się po prostu bajońską, nieosiągalną sumą. Czasu na znalezienie środków jest niewiele, bo profesor wyznacza termin na koniec czerwca po to, aby uratować życie dziecka.

    Wiemy, że będzie happy end, więc już więcej nie będę spoilerować i opowiadać historii obejrzanej w kinie. Ale powiem, że po seansie wszystkie byłyśmy zapłakane - nauczycielki, dzieci niekoniecznie (ja mam w tym roku w klasie czterech chłopców), jednak film bardzo im się podobał. Opowiem o aktorach, bo oni są głównym atutem tego filmu.

    Pierwszy  debeściak to Adam Woronowicz. Aktor, który kiedyś wcielił się w postać legendarnego kapłana, tutaj zdaje się bawić przerysowanymi środkami wyrazu, zwłaszcza mimiką i gestykulacją i trochę też charakteryzacją a la Adolf H. ;)  Na początku zdaje się grać czarny i niezbyt przyjemnych charakter, który tępi białego przybysza w postaci psa, ale i on pod koniec znajduje w sobie pokłady dobra (owszem, ograne to, ale czemu nie wykorzystać?).

    Wielkim atutem obrazu jest młodziutka i śliczna i niezwykle naturalna Liliana Zajbert w roli chorej na serce Zuzi (czemu nie Adelki?). Jej wróżę już teraz karierę w kinie. Jedna z nielicznych dziecięcych aktorek w polskim kinie, która naprawdę poradziła sobie z rolą.

    Oczy Mateusza Damięckiego grającego ojca dziewczynki, zawiadowcę stacji - mówią wszystko i widać w nich miłość i nadzieję. Drugoplanowe postaci są wyraziste i niekiedy przerysowane, jak np. bufetowa grana przez Milenę Lisiecką czy dworcowy kloszard kreowany przez dawno niewidzianego Roberta Płuszkę. Są oddane, dobre i pomocne, jak Joanna i Tomasz grani przez cudowną i piękną Małgorzatę Pieczyńską i zawsze przystojnego Dariusza Jakubowskiego.

    Ale największą gwiazdą tego filmu jest Lampo - biały owczarek (w rzeczywistości był to kundelek, mieszaniec), który momentami przypomina anioła: pomaga niepełnosprawnym ludziom na wózku, wskazuje drogę, pomaga woźnemu sprzątać (w tej roli mistrz drugiego planu Henryk Niebudek) w końcu ratuje dziewczynkę, chociaż sam jest ranny.

    Film Magdaleny Nieć, która pojawia się w nim w epizodycznej roli pani weterynarz, jest dobrym filmem, bajką dla całej rodziny w przeciwieństwie np. do Barbie, która oprócz kolorów i boskiej scenografii niewiele dzieciom oferowała. Jest to prawdziwe kino familijne, gdzie całe rodziny mogą po prostu obejrzeć obraz, który nam przypomina, iż w każdym z nas jest dobro, że świat nie jest złym miejscem, bo to my tworzymy rzeczywistość, że wiara i jej siła, czynią niekiedy cuda i że nadzieja jednak umiera ostatnia, że w końcu telefony komórkowe i internet to nie tylko pożeracze czasu, ale też źródło wiedzy i miejsce, gdzie dzieje się dobro dzięki ludziom, którzy nie tylko są nastawieni na lajki ale też na to, aby pomagać innym. Że w końcu psy to wspaniałe istoty czasem robiące za anioły stróże, że przyjaźń i rodzina to ogromne wartości w naszym życiu.

    Moja ocena filmu: 7/10 mimo, że widać niedociągnięcia (w maju pies biegnie między ogromnymi słonecznikami) ograne gagi, czasem naprawdę słabe, że z góry wiadomo, co będzie za chwilę, że są, mówiąc kolokwialnie, cienkie, naiwne czy wręcz banalne momenty, ale całość po prostu chwyta za serce. A tego nam trzeba. Nie potrzebujemy dark netu, filmów katastroficznych i bredni o rozpadzie rodzin - potrzebujemy dobra i inspiracji. A ten film pokazuje dobre strony naszego życia mimo smutku w tle. I niech będzie, jaki jest. Reżyserce życzę realizacji wielu kolejnych ciepłych, wzruszających filmów.

24 września 2023

Czas Zodiakalnej Wagi

Waga chce wieść rajskie życie

Hulać, spać i jeść obficie!

Nie ma nawet ciut ochoty

Na zmartwienia i kłopoty!


Zanim jakąś myśl wysmaży,

Wszystko dobrze zmierzy, zważy...

Za to potem nie ma mowy,

By tę myśl jej wybić z głowy!

 

 Małgorzata Strzałkowska

         Witajcie!

        W sobotę, 23 września o godzinie 8:49 Słońce opuściło znak ziemskiej Panny i wkroczyło do powietrznego (obok Wodnika i Bliźniąt) Znaku Wagi, przynosząc równonoc i dając początek nowej porze roku - jesieni. Astronomiczna jesień przejdzie przez Wagę, Skorpiona i Strzelca. Będą też miały miejsce zaćmienia Słońca i Księżyca. Słońce w Wadze będzie gościć w tym roku do 23 października. Wszystkim Wagom z całego serca życzę wspaniałego nowego roku od urodzin do kolejnych urodzin, bądźcie szczęśliwe!



        A jaka jest Waga? Wyjątkowa nawet w Zodiaku, który przecież jest głównie zwierzęcy, ma cztery postaci: Wodnika, Bliźniąt, Panny i Strzelca, zaś Waga jest jedynym w Zodiaku przedmiotem. Wagą zarządza druga planeta od Słońca - Venus. Planeta miłości, międzyludzkich relacji, związków, dobrobytu, pieniędzy i sztuki oraz harmonii. Jest to siódmy znak Zodiaku, a siedem to liczba duchowa.

     Wagi lubią otaczać się pięknem i bywają piękne. Jak ta poniżej na obrazie Pierre'a Subleyrasa. Jednak bywają również kapryśne i niezdecydowane, często się wahają, bo starają się być sprawiedliwe. Mityczną opiekunką tego znaku jest Afrodyta (Venus) - bogini piękna, dlatego Wagi lubią otaczać się pięknem, często kolekcjonują piękne przedmioty. Lubią radość, luz i zabawę, nie przepadają za żmudną i ciężką pracą, bywają za to niezwykle zmysłowe jak narodzona z piany Venus z przepięknego obrazu mistrza Botticellego.

      Niewiele znam Wag w realu i przyznam szczerze, że ciężko mi o nich napisać obiektywnie. Wagą była moja babcia ze strony mamy - Stanisława, która odeszła gdy miałam 15 lat, ale zapamiętałam ją jako niezwykle elegancką, zgrabną kobietę z zawsze nienaganną fryzurą, choć nieco chłodną w kontaktach.

        Moi ulubieni przedstawiciele tego znaku, to wymienieni na chybił - trafił znani i lubiani ludzie (co ciekawe jest ich dużo więcej niż w realu):


             Tadeusz Różewicz (9 X 1921 - 2014) - najgenialniejszy polski poeta, mój ulubiony od zawsze i na zawsze...
        Brigitte Bardot (28 września 1934) - francuska ikona, była gwiazda, symbol seksu lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, która zrezygnowała z kariery, przeszła na wegetarianizm i zaczęła walczyć o prawa zwierząt.
        Agata Kulesza (27 IX 1971) - jedna z najlepszych polskich aktorek.

            Agnieszka Osiecka (9 X 1936 - 1997) - poetessa!

            Cyprian Kamil Norwid (24 IX 1821 - 1883) - dla mnie jeden z najwybitniejszych poetów jakich wydała nasza Ojczyzna.

        Mahatma Gandhi (2 X 1869 - 1948) - indyjski filozof i pacyfista, wegetarianin.

            Matt Damon (8 X 1970) - świetny aktor, którego cenię od wielu lat. Jeden z najlepszych światowych aktorów mojego pokolenia.

            Michael Douglas (25 IX 1944) - wybitny aktor, którego znam od zawsze, rewelacyjny w "Wielkim Liberace". Na szczęście nie gra już słabych przygodówkach i komedyjkach romantycznych.

        Brigitte Bardot (28 IX 1934) - gwiazda i ikona francuskiego kina, niezwykle piękna i nieco wyniosła kobieta, która od lat walczy o sprawiedliwe traktowanie zwierząt i która miała wielką siłę, aby w chwale odejść ze sceny.


         Christoph Waltz (4 X 1956) -wybitny austriacki aktor o światowej renomie.

              Clive Owen (3 X 1964) - brytyjski aktor, kocham od filmu "Bliżej".

            Andrzej Stasiuk (25 IX 1960) - pisarz, którego bardzo cenię.

            Viggo Mortensen (20 X 1958) - świetny aktor i dobry poeta oraz fotograf, którego uwielbiam. Rewelacyjny w filmie pt. "Captain Fantastic" i "Green Book".

        Catherine Zeta - Jones (25 IX 1969) - cudna i niezwykle zdolna aktorka. Jej rola w "Chicago" jest genialna.

        Kate Winslet (5 X 1975) - brytyjska piękna aktorka i modelka, która mnie zachwyciła kilku rolach, zwłaszcza w niesamowitym filmie pt. "Lektor".

  

 Martyna Wojciechowska (28 X 1974) - osobowość, dziennikarka, podróżniczka, piękna kobieta.

            Sting (2 X 1951) - i wszystko w temacie!

        Romy Schneider (23 IX1938 - 1982) - jedna z najpiękniejszych aktorek ever.


        Tim Robbins (16 X 1958) - jeden z moich bardzo ulubionych aktorów i scenarzystów, znany m.in. ze świetnej adaptacji opowiadania Stephena Kinga pt. "Skazani na Shawshank". Wieloletni partner pani poniżej.

 
            Susan Sarandon (4 X 1946) - cudna aktorka amerykańska, modelka, śliczna kobieta. Uwielbiam za mnóstwo filmów, zwłaszcza za "Biały Pałac".
 

         Switłana Łoboda (18 X 1982) - ukraińska piosenkarka, którą lubię, zwłaszcza za hicior pt. Твои Глаза.
 

            Dominic West (15 X 1969) - światowej sławy brytyjski aktor z mojego rocznika, którego cenię i bardzo lubię.

        Czas panowania Znaku Wagi bywa pięknym czasem początku kolorowej, nieraz też jeszcze ładnej i ciepłej jesieni. Zatem życzę Wam dobrego czasu, kreatywnego i zrównoważonego, zanim nadejdzie tajemniczy i nieco mroczny Skorpion, ale o nim za miesiąc! Uściski i pozdrowienia! 

        Sama mam na razie nadmiar obowiązków i pracy, więc ten post chyba potraktowałam po macoszemu. Może macie coś do dodania, znacie ludzi spod tego znaku?

*obrazy z internetu, nie znam Autorów

17 września 2023

I o czym by tutaj napisać?



WITAJCIE!

     Wpadłam w wir. Wielki, szumiący wir pracy. Na półtora etatu (bo tak mi się najlepiej i najefektywniej pracuje) i z nową klasą. W umniejszonej o zaplecze sali lekcyjnej, bo mamy dużo dzieci i brakuje nam sal na zajęcia rewelacyjne.

    Minęło zaledwie dwa tygodnie, a ja nie pamiętam już, że były jakieś wakacje. Nie pamiętam, jak całe dwa miesiące - z krótką przerwą pod koniec lipca i na początku sierpnia, żeby się zająć w domu kotami (swoim i córki, która pojechała że swoim tatą do Warszawy na koncert Depeche Mode i zwiedzanie stolicy) - spędziłam w mojej przekochanej Gdyni, nad moim ukochanym morzem, a potem dwa dni byłam jeszcze w pięknej Pradze.


 Nie pamiętam tego, ponieważ teraz myślę już znowu tylko o pracy... Praca wciąga mnie i pochłania. A we wrześniu zawsze mam jej bardzo dużo. 

    Pogoda wciąż nas rozpieszcza, u mnie jest pięknie, zwłaszcza, że poranki i wieczory są bardzo ciepłe, jak na tę porę roku... Wiem też od Jurka, że w Gdyni również jest ładna słoneczna pogoda. Ale powoli kończy się czas zodiakalnej Panny. Mieliśmy parę dni temu, w nocy z 14 na 15 września ostatni letni nów Księżyca w znaku Panny, teraz wypada nam czekać na równonoc jesienną i kolejną porę roku, którą lubię połowicznie, czyli do listopada. Jeszcze spotykam ukochane maczki...

     Przy okazji nowiu w lubiącej czystość Pannie, posprzątałam dom i pozbyłam się wielu niepotrzebnych już rzeczy. Myślę też nad zerwaniem kilku znajomości, które nic nie wnoszą do mojego życia, a wręcz ściągają mnie w dół. Czasem trzeba uaktualnić i przemieszać energię, żeby przyszło nowe i lepsze. Ludzie przychodzą i odchodzą, a życie weryfikuje każdą znajomość, przyjaźń, relację. C'est la vie. Nic nie jest nam dane na zawsze. Wszystko się kończy, mija albo po prostu wypala i to jest najlepsze, co zostało nam dane: zmiany, dzięki którym uczymy się i dojrzewamy. Idziemy dalej bogatsi w doświadczenia.

    Podam wam dzisiaj przepis, który gdzieś kiedyś znalazłam, ale go - jak zawsze i wszędzie (bo wszystko robię po swojemu) zmodyfikowałam. Przepis jest prosty i łatwy do wykonania. Na pewno danie to będzie smakowała osobom, które lubią placki, sernik, słodycze... Mnie one bardzo smakują i robi się je szybko, więc korzystam z tego przepisu, kiedy mam ochotę na słodki obiad.


SYRNICZKI -  PLACUSZKI ROSYJSKIE:

POTRZEBNE PRODUKTY

 

* dwie kostki białego sera - czyli 0,5 kg (ja kupuję ten z Biedronki, bo jest dobry, może być chudy, półtłusty, jaki chcecie, robię z tego, który aktualnie mam w lodówce)

* trzy budynie w jakimkolwiek smaku, mogą być malinowe, wtedy ładnie zabarwią ciasto na różowo

*łyżka gęstego jogurtu greckiego lub naturalnego

*trzy duże jajka

*duża garść rodzynek

*dwie łyżki migdałów w płatkach 

*cztery łyżki cukru, może być biały kryształ lub trzcinowy, mogą być też inne słodzidła (ostatnio posłodziłam stewią)

*dwa cukry wanilinowe

*odrobina olejku waniliowego lub cytrynowego albo pomarańczowego

*dobry olej do smażenia placków

 

WYKONANIE

 

Do miseczki wrzuć ser biały i rozgnieć go widelcem, dodaj jajka i jogurt i wrzuć na to garść opłukanych rodzynek, lekko przemieszaj a potem odstaw na 15 minut, żeby rodzynki zmiękły. Po tym czasie wszystko dobrze wymieszaj, dodaj budynie, cukry i płatki migdałowe i znowu wymieszaj, ale grudki mogą zostać.

Rozgrzej na patelni dobry olej i łyżką nakładaj placki (jedna czubata łyżka ciasta = jeden placek), smaż z każdej strony do zarumienia na bardzo małym ogniu, żeby placki się nie przypaliły.  Podawaj z czym chcesz: z owocami, konfiturą, powidłami, bitą śmietaną lub po prostu posyp cukrem pudrem.

Placuszki są smaczne i wysoko białkowe, pożywne. Jak się komuś nie chce, lub nie ma czasu piec sernika, są dobrą alternatywą, żeby zaspokoić apetyt na to ciasto. Są też bardzo syte i nie da się ich dużo zjeść.

SMACZNEGO!

    Dwa najładniejsze zdjęcia placuszków (pierwsze i ostatnie) zapożyczyłam z internetu, bo mam problem z wrzuceniem własnych, gdyż zawiesiłam konto na Facebooku, na którym złapałam kolejny raz takiego wirusa, że szkoda gadać. Zawsze było tak, że z telefonu wrzucałam foty na FB tylko dla siebie, a potem je zapisywałam na pulpicie i wrzucałam tutaj na blog, teraz nie chce mi się podłączać kabli, bo nie mam na to czasu... Ale mimo wszystko, dobrze mi bez tego FB. Nie tracę czasu na przeglądanie niepotrzebnych stron i głupich niekiedy treści. Czytam i piszę. Chociaż wciąż brakuje mi weny do tworzenia wierszy, ale nie ponaglam natchnienia - przyjdzie, kiedy zechce.

    Dodam na koniec o moich ukochanych istotkach: staruszeczkach Balbinie i Nikosiu, o których bardzo już dawno nie pisałam na tym blogu, że wciąż ze mną są i mają się dobrze. Mają oba skończone dwanaście lat i kocham je bardziej niż mocno.

    Towarzyszą mi praktycznie wszędzie w domu i bardzo sobie cenię ich ciche, kochane bycie ze mną. A że muszę odkurzać białe kłaczki Balbiny z dywanów i podłóg co najmniej dwa razy dziennie to szczegół, ważne że są u mnie dwie cudowne istoty, piękne i bardzo inteligentne oraz empatyczne.
 

    Życzę Wam dobrego, kreatywnego nowego tygodnia, pełnego miłości, dobroci i ciepła. Pozdrawiam serdecznie, j.

                                                            Chcę być kotem!!!