Translate

27 lutego 2019

"Maki tańczą przed oczami, aż kręci się w głowie". ***


inna wariatka, która wciąż tańczy

Maki czerwone z swojem piętnem czarnem,
Któż wam kolory dał i dziwną moc?
- Henryk Zbierzchowski

mówili o niej Makowa Panienka, bo uwielbiała czerwone sukienki 
i na czerwono malowała usta. motyle często przysiadały na niej, pieściły
 dłonie aksamitem skrzydeł lub w środku zimy odwiedzały w domu.
latem nie mogła się od nich odpędzić, chodząc po łąkach porosłych makami.

mówili do niej, że to dusze zmarłych, wygnane z piekieł lub z czeluści 
czyśćca, szukają takich właśnie istot: wrażliwych, czułych, gnanych intuicją,
takich, przy których umierają koty - cicho, spokojnie, ufnie i z nadzieją
na siódme życie w pięknym kocim raju i szybki powrót na makowe pola.

sypała makiem po grobach, na których siadały piękne i barwne motyle,
słyszała szumy ze światów pomiędzy, tych, w których dusze nie wiedzą
co robić, jak się zachować i czemu tak nagle uciekło od nich coś, co było
 wszystkim, co pozwalało sterować zmysłami i chwytać chwile ulotne jak miłość.

szeptała do nich, do dusz zabłąkanych, żeby odeszły tam, gdzie widać jasność,
że gdy wyrosną przy ich grobach maki, będzie w nich tunel do miejsca spoczynku.
bo na tej ziemi wszyscy tworzą wszechświat, on zaś tożsamy jest z każdą jednostką.
makowe błonia to dary od bogów, przystanie ciszy wśród zgiełku istnienia.

wytańczyć życie śniąc makowe światy - to wcale nie jest naiwny poemat.

JoAnna Idzikowska - Kęsik, 27 II 19

***cytat w tytule postu, Nikołaj Sładkow
*fotografie własne

24 lutego 2019

strumień (pod)świadomości



i znowu obiecałaś sobie że będziesz pisać dużo i dobrze pisać i wciąż cię nie ma we własnych wierszach chociaż powinnaś chcesz i lubisz tam bywać zanurzać się w tych dziwnych stworkach czasem niepełnosprawnych i szpetnych potworkach tworzonych w wyobraźni a czas ten czas wciąż ucieka ciągle cię goni prześladuje nie daje szansy na chwilę wytchnienia niby jesteś a nie ma cię niby robisz jakieś notatki coś tam piszesz do szufladki ale nic z tego nie wynika nie masz weny siły nie masz czasu tej totalnej abstrakcji którą skrupulatnie i wytrwale uczyłaś się zarządzać a która i tak odniosła nad tobą i twoim pisaniem zwycięstwo czas przesypał ziarenka ciszy zatarł diamenciki milczenia przelał krople potu wylane na papier powybielał niepotrzebne zarysy wierszy a ty się wypaliłaś spaliłaś spłonęłaś na stosie własnych słów może dlatego że wbrew zakazom Miłosza patrzyłaś prosto w słońce bo uwielbiałaś jasność i jaskrawość bo stroniłaś od ciemnej strony mocy a może dlatego że twoje ukochane uwielbiane maki jednak kwitną głównie w piekle i jak w ogniu piekielnym spaliła się twoja wena twoja kreatywność legła w gruzach zabiegania zmęczenia wypalenia a może dlatego że jednak Miłosz się nie mylił że wiersze należy pisać rzadko lub jeszcze rzadziej i nie ma sensu tak naprawdę pisać nic skoro wszystko już było skoro nihil novi sub sole skoro wszystko jest kserokopią kalką powieleniem plagiatem wariacją na temat i takim tam niczym pyłkiem kropelką w morzu słów a może to morze ten ocean utopił twoją wenę może za dużo czytasz a i tak za mało wiesz może jesteś za głupia na to by tworzyć skoro to wszystko i tak rozsypie się jak ziarenka piasku na dzikiej plaży skoro zostanie przysypane piaskiem zakopane w malutkich kamyczkach o których tak pięknie pisali poeci jako o doskonałych stworzonkach z którymi warto rozmawiać pukać do ich drzwi żeby się dowiedzieć ważnych mądrych rzeczy owszem może i warto rozmawiać i pukać i czytać i myśleć ale czy warto pisać i pisać i nic z tego nie mieć oprócz szeroko zamkniętych i wciąż zdziwionych oczu czy warto się spalać i nie widzieć efektów owego spalania nie dostrzegać feniksów powstających z popiołów słów słowa słowa słowa i znowu i wciąż tylko słowa zabawa stara jak świat stara i dziwna bo wciąż taka sama i ciągle inna paradoksalnie poważna słowa czy można i warto bez nich żyć czy życie nie jest zakopane w słowach posypane kamykami i przysypane piaskiem słów czy słowa mogłyby zaistnieć bez życia a życie miałoby sens bez nich jak pisać żeby pisać dobrze bo jeśli pisze się pięknie to nic nie znaczy jak pisać dobrze i pięknie i wzruszająco albo przynajmniej jak pisać dosadnie żeby przywalić słowem jak kamieniem jak pisać żeby życie nabrało sensu jak i dlaczego Różewicz pisał tak prosto tak zwyczajnie a umiał wejść w krainę słów bez patosu i innych tęcz lawiną wyważonych ascetycznych i prostych słów dlaczego ty tego nie umiesz nie potrafisz i czemu ostatnio boisz się pisać bawić się słowami i nie chcesz jak dawniej być spontaniczna prawdziwa odważna dlaczego ważysz każde słowo czemu nie tworzysz nowych słów neologizmów dlaczego jesteś w tych swoich wierszach czasami rzadko i tylko przed snem lub jedynie w snach dziwnych mrocznych abstrakcyjnych jak kosmos albo dzieła współczesnych artystów dlaczego nie umiesz odnaleźć w sobie właściwych słów żeby wyrazić siebie swoje myśli i uczucia dlaczego zabiłaś własne słowa dechami spróchniałymi jak stare nikomu niepotrzebne księgi nabazgrane systemem znaków w nikomu nieznanych językach dlaczego przestałaś lubić słowa skoro wiesz że bez wzajemności bez lubienia i sympatii nie przyjdą do ciebie jak dobre wróżki najlepsze wiersze których oczekujesz pragniesz pożądasz jak młodego silnego bardzo namiętnego niebieskookiego i najlepiej milczącego kochanka dlaczego uciekasz od słów od życia skoro doskonale wiesz i świetnie rozumiesz że bez poukładania kamyczków bez poskładania ziarenek piasku układanych misternie z cierpliwością i niemałą czułością poezja odejdzie do tych których słowa zbudują solidny dom  prawdziwą twierdzę ciepłe schronienie azyl ucieczkę przed złymi ludźmi i jeszcze gorszym nieprzyjaznym światem

joanna idzikowska kęsik

* obrazy z internetu, nie znam autorów

10 lutego 2019

"Pewnego dnia będziesz jednak dostatecznie stara, aby znowu do bajek wrócić". ***



czytanie baśni czyli banalna laurka dla mamy


w pokoju ciemnym ciepłym i cichym
leżę okryta puchową pierzyną od babci
z wypiekami na buzi wbiegam w odległe światy
tak inne od tego w którym mam siebie
książki i dom pełen miłości

latarka to świetny bezbłędny wynalazek
pomaga przenieść się w zupełnie inne miejsca
pozwala przechytrzyć rodzicielkę dbającą
o dobry sen odpoczynek i komfort psychiczny

czytam chłonę tańczę wzrokiem i jest mi cudownie
wierzę naiwnie że mama nic nie wie
o tych odpływach i nurkowaniu w słowach
a przecież to ona kupiła latarkę

z uśmiechem puszczam oczko do Piotrusia Pana
i słyszę szept Dzwoneczka pamiętaj matka
to najlepsza wróżka i najpiękniejsza postać
z przedziwnej baśni pod tytułem życie

JoAnna Idzikowska - Kęsik, 10 II 19

***cytat w tytule postu,
Clive Staples Lewis, Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa
*obrazy z adaptacji baśni J.M. Barrie'ego, Peter Pan

09 lutego 2019

"Gdy byłam dzieckiem, książki były wszystkim". ***



List do Ani z Zielonego Wzgórza

Droga Aniu z Zielonego Wzgórza!

Piszę do Ciebie z tajemniczego ogrodu, ponieważ niedawno wróciłam z długiej, niezwykle interesującej podróży do wnętrza Ziemi. Mogłabym teraz snuć niekończącą się opowieść...
Tego lata wraz z dziećmi z Bullerbyn i Fizią Pończoszanką przeżyłam niezwykłą przygodę w pustyni i w puszczy. Podróżowali z nami również Antek, Twój ulubiony Pinokio, Karolcia, Jacek, Wacek i Pankracek oraz prawie wszystkie dzieci pana Astronoma.
W Grenlandii zaś spotkaliśmy bardzo fajnego Eskimosa, Anaruka, który snuł ciekawe, barwne i wesołe opowieści spod bieguna. Tenże Anaruk opowiedział nam również o psie, który jeździł koleją i małej syrence, a jego kolega – Janko Muzykant – grał nam na katarynce różne skoczne melodyjki, których słuchaliśmy z ogromną przyjemnością. Pocahontas zaś tańczyła ze Świniopasem. Natomiast młody i zdolny czarownik, Harry Potter, wyczarował dla nas wesołego i bardzo sympatycznego, ale tajemniczego opiekuna. Opiekun ten śpiewał z tym obcym balladę o Atlantydzie, wyspie ognia. Nawet żarłoczny Kubuś Puchatek przestał jeść miodek i słuchał ich w skupieniu! A bałwan ze śniegu prawie się roztopił ze wzruszenia, natomiast siostra Kopciuszka, Kapryśnica, przestała grymasić i zaczęła śpiewać. Okazało się, że ma naprawdę świetny głos, więc może śpiewać nawet językiem trolli!

Któregoś zimnego dnia między Czukiem i Hekiem a Ferdynandem Wspaniałym wybuchła straszna awantura o Basię. Basi było przykro, więc pocieszała ją nasza mama czarodziejka, a my nie mieliśmy pojęcia, jak przerwać tę kłótnię i ich rozdzielić...Przyszedł nam jednak z pomocą niezwykle sympatyczny król Maciuś Pierwszy, który przyjechał na białym mustangu i nakazał im zapisać się do akademii pana Kleksa, żeby nabrali ogłady towarzyskiej, jak Murzynek Bambo, Księżniczka na ziarnku grochu, Magda, Paweł i Ty.

Wyobraź sobie, Aniu, że nasza wspólna przyjaciółka, Czerwony Kapturek, także przeżyła wakacyjną przygodę... Powiem Ci w ogromnej tajemnicy, iż zakochała się w Małym Księciu, który przybył na Ziemię z innej planety. Ponoć Kopciuszek jest strasznie zazdrosna i podgląda ich przez różową szybkę wraz z tym śmiesznym Filipem i jego załogą na kółkach i chłopcami z Placu Broni. Gorliwie pomagają jej również Muminki, dziewczynka z zapałkami, doktor Dolittle i jego zwierzęta, Puc, Bursztyn i goście oraz słoń Trąbalski (strasznie zapominalski) i pewna zarozumiała kwoka, co taktuje świat z wysoka.

Mogłabym Ci jeszcze napisać o tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra z zajączkiem z rozbitego lusterka. Otóż udało im się zaobserwować jak skocznie tańcowała igła z nitką i jak dziecię elfów biega po łące z Cudaczkiem Wyśmiewaczkiem, a tajemnicza Królowa Śniegu myje w ciepłym jeziorku swoje czarne stopy, odganiając od siebie Szewczyka Dratewkę, Hobbita, Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków. Piotruś Pan i kapitan Huck też dołączyli do tej zabawy. Wymyślili, że będą biegać po zaczarowanej zagrodzie i hodować kwiat kalafiora. Robili różne psotki i śmieszki, ale uciekli przed Shrekiem, a ja bardzo za Tobą tęskniłam, bo Śpiąca Królewna, jak zwykle zasnęła .Zasnęły również Pulpecja, Noelka, córka Robrojka i Kłamczucha, bo wypiły opium w rosole i przestawiła im się szósta klepka. Nie miałam więc z kim rozmawiać i czytałam brulion Bebe B., słuchając uroczego śpiewu spóźnionego słowika.

Z utęsknieniem czekam więc, Aniu, na nasze majowe spotkanie nad morzem, wtedy opowiem Ci wszystko dokładniej, zwłaszcza o tym, jak Wojtek został strażakiem i co słonko widziało. Może odwiedzimy Alicję w Krainie Czarów, zapewne ucieszy ją nasza wizyta. Ostatnio stwierdziła, że ma dość zabaw z Marcinem Kozerą, bo ten ciągle opowiada jej o Panu Samochodziku i Templariuszach, a ona woli nasze rozmowy na temat nowych szat cesarza i dzikich łabędzi. Amy numer siedem też do nas dołączy. Będzie naprawdę miło i wesoło!

Pozdrawiam Cię mocno i serdecznie, Twoja oddana przyjaciółka -
Ida Sierpniowa.

PS Czy słyszałaś może o krasnoludkach i o sierotce Marysi ? Ponoć chcą odwiedzić chatkę Puchatka i pojechać razem z Kaczką Dziwaczką, Zosią Samosią, Dyziem Marzycielem, Samochwałą i Skarżypytą do Kota w Butach, słuchać wieści z ptasiego radia!!!

B-c, 2000/2001, p.p.r., JoAnna Idzikowska-Kęsik


*obrazy z ineternetu
***cytat w tytule postu, Diane Setterfield, Trzynasta opowieść; a książki na zawsze. :)

07 lutego 2019

Raz jeszcze o Joannie Pacule

















































































Mój własny, prywatny wujaszek, Tadeusz Mikołajek, popełnił kilka powieści i zapewne między innymi dlatego, sama dziś staram się pisać. Lubiłam przebywać w jego domu we Wrocławiu, jako mała dziewczynka, bo było w nim mnóstwo książek, jeszcze więcej, niż u nas. Cioteczny brat, Mariusz, studiował malarstwo, więc ja całymi godzinami medytowałam dziwny uśmiech Mona Lisy i uroczej Venus z obrazu Botticellego, do którego najprawdopodobniej pozowała jakaś piękna kurtyzana. Mona Lisa w ogóle mi się nie podobała, wyglądała jak facet, za to Venus i jej niebieskie oczęta, to już było coś...
No i czytałam "Odrę",w której odkryłam poezję Różewicza, bardzo mi bliską do dziś, najbliższą z bliskich. Nie bardzo wówczas rozumiałam, dlaczego Poeta napisał "duszyczkę" bez żadnych znaków interpunkcyjnych, ale czytając ten tekst, czułam, że czytam coś absolutnie pięknego, niezwykłego, co i dzisiaj mogę powiedzieć o tym Poecie i jego poezji.

Ale, wracając do tematu...
Dzięki pobytowi u wujka mam też swój fetysz: uważam, że najlepszy, najciekawszy typ kobiecej urody, stanowią jasnookie brunetki o bladej cerze z melancholijnym spojrzeniem spod długich, gęstych rzęs. Dlaczego? Ano dlatego, że z takiej ładnej, jasnookiej brunetki, można zrobić i pięknego rudzielca i śliczną blondynkę, a z typowej, ślicznej blondynki, to już brunetka żadna.:))
Skąd się to wzięło? Wujek przyjaźnił się ze znanym i lubianym Panem Reżyserem, który potem sfilmował jedną z jego powieści. Gdy poznałam Pana Reżysera, wydał mi się guru, gdyż pochłaniałam jego seriale dla dzieci i młodzieży. 


Zapamiętałam rozmowę, w której Reżyser opowiadał, że kręci serial o szczenięcej miłości z najpiękniejszą dziewczyną w całej warszawskiej Szkole Teatralnej, bardzo zdolną, której wróży ogromną karierę. Byłam wtedy naprawdę mała, miałam może z siedem lat. Później, chyba po dwóch latach, całą rodziną oglądaliśmy ów serial z tą cudną dziewczyną w roli głównej i.... chyba się zakochałam... Ale dopiero po latach zrozumiałam powiedzonko na temat marzeń ówczesnych panów: "Cztery kółka i Pacułka!" A ponieważ jestem wierna w miłościach i przyjaźniach, ta miłość trwa do dziś:-)
Natomiast kariera dziewczyny, przez pewien czas, rzeczywiście nabierała niesamowitego tempa: była zdolna i  śliczna, miała głos, który bardzo mi się podobał, dość dobrze opanowała język obcy i fotografowali ją naprawdę wielcy mistrzowie obiektywu! Dodatkowo znała włoski, francuski, rosyjski i grała na fortepianie, czekając na role, na karierę w stylu Marilyn Monroe, na rolę życia.

Teraz chyba nikt prócz mnie o niej już nie pamięta...
Joanna Pacuła, bo o niej mowa, nie licząc przedwojennej gwiazdy, Poli Negri, jest jedyną, jak do tej pory polską aktorką, która z powodzeniem pracuje za Oceanem od prawie czterdziestu lat.
Mówi o sobie, że jest pracującą aktorką, nie uważa się za gwiazdę. Nie pretenduje do tytułu znanej i lubianej, cieszy się, że pracuje w wyuczonym zawodzie.
Urodziła się w niewielkim miasteczku na wschodzie Polski, w Tomaszowie Lubelskim, dnia 2 stycznia 1957 roku (lub 30 grudnia 1956 - 1957).

Teatrem zaczęła się interesować stosunkowo wcześnie, a w liceum zagrała w kilku szkolnych spektaklach.
Za pierwszym razem dostała się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, którą ukończyła z dyplomem magistra sztuki w roku 1979, mając już zresztą dość mocno ugruntowaną pozycję zawodową, ponieważ już w czasie studiów zwróciła na siebie uwagę, dzięki swojej nieco enigmatycznej urodzie. Urodzie, dla której straciło głowę wielu panów (i pań chyba również).
Po dyplomie dostała angaż do wymarzonego Teatru Dramatycznego w Warszawie. Najsłynniejszą jej rolą w teatrze była rola Albertynki w "Operetce" Witolda Gombrowicza. Joanna Pacuła pojawiała się na scenie w pełnej krasie swojej urody-nago (uwielbiam Gombrowicza, pamiętam wypowiadane przez Albertynkę słowa, bardzo pasujące do Joanny Pacuły: Jam Albertynka, jam cud dziewczynka". 

Najciekawszą teatralną kreację stworzyła aktorka w spektaklu Teatru Telewizji u boku Daniela Olbrychskiego, Bronisława Pawlika i Piotra Fronczewskiego w słynnym dramacie największego w dziejach dramatopisarza, Williama Shakespeare'a pt. "Othello". Pacuła zgrała tam Desdemonę, prezentując dojrzałe, świadome aktorstwo. Spektakl ów należał do tzw. półkowników – bo długo leżał na półkach z powodu cenzury, Dziś jednak można go bez problemu znaleźć i obejrzeć w Internecie – warto!
Jednak od samego początku kariery Joanny, było wiadomo, że bardzo lubi ją kamera. Idealna cera, piękne rysy twarzy, wspaniałe, wystające kości policzkowe, pozwalające operować światłem, duże, wyraziste niebieskie oczy, bardzo pięknie oprawione gęstymi i długimi rzęsami i duże usta oraz mały nos: idealna uroda do filmu.
Debiutowała u jednego z największych polskich reżyserów, Krzysztofa Zanussiego, w filmie "Barwy ochronne" w roku 1976. Potem pojawiła się w kilku serialach i filmach, zyskując dużą sympatię widzów i uznanie reżyserów, rozkochując w sobie wielu kolegów po fachu i wzbudzając erotyczne fantazje u widzów.
Tak więc zaprezentowała się widzom jako Bożena, dziewczyna z dobrego domu, w filmie pt. "Nie zaznasz spokoju"(1977) , w którym partnerowali jej m.in. Krzysztof Janczar (plotka głosi, że Janczar rzucił wszystko i za Joanną wyjechał do USA, ale ona i tak dała mu kosza!) i jej kolega z roku, Piotr Pręgowski.
Zagrała w też w wojennym filmie pt. "Akcja pod Arsenałem" (1977), a potem była główna rola w sympatycznym, młodzieżowym serialu Stanisława Jędryki pt. "Zielona miłość" (1978), gdzie aktorka zagrała nieco zbuntowaną, wkraczającą w dorosłość, wrażliwą i mądrą, obdarzoną bogatą wyobraźnią dziewczynę, prezentując naprawdę niezłe aktorstwo u boku takich sław jak Roman Wilhelmi, Barbara Wrzesińska, Bronisław Pawlik czy Mieczysław Voit i początkującego artysty, dziś jednego z moich ulubionych aktorów, Jana Frycza. Podobno Mirosław Konarowski, który w serialu zagrał epizod, również stracił głowę dla Joanny.
W roku 1979 Joanna Pacuła wystąpiła w swoim pierwszym zagranicznym filmie. Była to rumuńska produkcja pt. "Ostatnia noc miłości, pierwsza noc wojny".Obejrzałam ten film w oryginale, bo nie znalazłam polskiej wersji, ale powiem jedno: świetna rola, dojrzała, piękna, subtelna!
Serial "Dom"(1980) Jana Łomnickiego, gdzie Joanna Pacuła zagrała Ewę Szymosiuk, obiekt westchnień Bronka Talara, ugruntował jej aktorską pozycję. Na stałe w świadomość widzów, wpisała się wygłaszana w tym filmie przez Pacułę sentencja: „Moja mowa będzie krótka: idź do innego ogródka!”
Wspaniale zaprezentowała się też w serialu "Jan Serce"(1981), w którym zagrała jedną z dziewczyn głównego bohatera, zdającą na studia, próbującą popełnić samobójstwo, Gabi. No i wyglądała prześlicznie, zjawiskowo! Jej cudne oczy zwalały z nóg! Na dodatek aktorsko absolutnie nie ustępowała starszym, doświadczonym koleżankom. Scena w szpitalu, gdzie Joanna i Kazimierz Kaczor patrzą na siebie, przykładając dłonie do dzielącej ich szyby, to jedna z najpiękniejszych scen w polskich serialach.

Ostatnią rolą Pacuły w kraju była rola Elwiry w serialu pt. "Życie Kamila Kuranta" (1982), w efekcie głos podstawiła już inna aktorka…Ja tę role nazywam "Panienka z okienka" i zazdroszczę Olafowi Lubaszenko, że zagrał z tak piękną kobietą.
Na wycieczkę do Paryża wybrała się z grupą przyjaciół (z Eugeniuszem Priwiezencewem, z którym bardzo dobrze zagrała w filmie "Córka i syn i z Małgorzatą Zajączkowską, z którą podobno przyjaźni się do dziś) w grudniu 1981 roku i tam zastał ją stan wojenny. Ponoć wygnała ją z Polski niespełniona miłość do żonatego aktora, który teraz, po latach, bardzo żałuje tego romansu (a może tylko tak mówi, bo nie wypada w naszym grajdołku mówić inaczej, wcześniej często wspominał o niej w wywiadach, jako o koleżance, której powiodło się w Stanach, dzięki urodzie; a Joanna wspominała, że choć nie była częstokroć sama poza krajem, to prawdziwą miłość zostawiła w Polsce). Została, wystąpiła o stypendium. Zaczęła pracować jako modelka. Podobno nakręciła z Romanem Polańskim bardzo udaną reklamówkę Peugeota. Ponoć reżyser "Tess" też był zafascynowany jej niebanalną urodą…
Za zarobione w Paryżu pieniądze wybrała się na wycieczkę do Nowego Jorku. Pomógł Polański i Elżbieta Czyżewska. I w 1983 roku zadebiutowała za Oceanem rolą Iriny w politycznym thrillerze Michaela Apteda pt. "Park Gorky'ego" u boku Williama Hurta, Lee Marvina i Briana Dennehy. Jednocześnie zaczęła pracować jako modelka, a numer "Vouge'a" z jej zdjęciami został wybrany numerem roku. Natomiast za rolę Iriny dostała nominację do Złotego Globu (żadna inna polska aktorka nie miała tej nominacji) i jako jedyna Polka wręczała Oscary i to komu? Kultowemu operatorowi mistrza kina, Ingmara Bergmana, Svenowi Nykvistovi!


Od swojego debiutu za Oceanem aktorka regularnie pojawiała się w filmach, nie tylko amerykańskich, także włoskich, australijskich, hiszpańskich. Przeciętnie kręciła dwa, trzy filmy rocznie. Pracowała też jako modelka. I chyba z tego jest najbardziej znana. Była muzą Armaniego oraz Yves Saint - Laurenta, na wybiegu prezentowała ubrania z kolekcji Gianni Versace, fotografowali ją m.in. Denis Piel i Greg Gorman.
W Polsce mało się o niej pisze i mówi, a jeśli się mówi i pisze, to niestety, źle, najczęściej się plotkuje i bredzi. Jednak sam fakt, że przez tyle lat pracuje w wyuczonym zawodzie i zarabia, jest wystarczającym sukcesem. Fakt jest też taki, że w latach jej największych sukcesów, czyli 1983-1993, była w USA jedną z trzech aktorek - modelek rodem z Europy, którym naprawdę się udało, obok Nastassji Kinski i Isabelli Rossellini - tylko one trzy zaistniały w świecie filmu i mody.
Faktem jest, że większość filmów z udziałem aktorki, to filmy tanie, klasy B, a nawet C, niektóre po prostu niestrawne dla koneserów kina, ale czy nie jest wystarczającym sukcesem zarabianie na życie w zawodzie, którego się nauczyło w kraju?
Faktem jest, że Pacuła nadal czeka na swoją wielką rolę i zapewne już się tej wielkiej roli nie doczeka, bo przecież czas nie stoi w miejscu, ale też jest faktem, że ma na swoim koncie kilkanaście dekoracyjnych ról i kilka ról naprawdę godnych uwagi.
Do większych osiągnięć Joanny Pacuły, zaliczyć można role w takich filmach, jak np. mini-serial wojenny, oparty na faktach, pt. "Ucieczka z Sobiboru" (1987), w którym u boku Rutgera Hauera i Alana Arkina zagrała piękną Żydówkę; "Pocałunek"(1988), film grozy, w którym Pacuła zagrała czarny charakter i za którą to rolę była nominowana do nagrody Saturna; "Słodkie kłamstwa" (1988) lekką, romantyczną komedię z kryminalnym wątkiem, gdzie pojawiła się u boku Treata Williamsa; ekologiczny serial australijski "Elita" (1990), w którym wyglądała zjawiskowo; erotyczny film zrealizowany na podstawie powieści znanego włoskiego pisarza, Alberto Moravii pt. "Mężowie i kochankowie", w którym zagrała znudzoną małżeństwem, niewierną żonę u boku Juliana Sandsa i Tchekya Karyo; "Prywatne lekcje II" (1993), w którym w niczym nie ustępowała Sylvii Kristel; "Tombstone" (1993), w którym pojawiła się wśród całej plejady hollywoodzkich sław, świetnie grając kochankę Vala Kilmera – Kate Big Nose; "Milczenie baranów" (1994), gdzie u boku Billy Zane'a zaprezentowała talent komediowy; "W hołdzie starszym kobietom" (1997), w którym zagrała u boku Faye Dunaway, czy "Wirus" (1999), w którym wystąpiła u boku Jamie Lee Curtis, Williama Baldwina i Donalda Sutherlanda, a recenzent amerykański napisał, że od swego debiutu w Stanach postarzała się tylko o... minutę; czy też przygodowy film "Wojownicy", na planie którego znów, po latach, spotkała się z Rutgerem Hauerem, który w wywiadach zachwycał się jej aktorskim talentem, pracowitością, profesjonalizmem i nietuzinkową urodą. 
Joanna Pacuła nie zagrała w żadnym polskim filmie odkąd zadebiutowała za Oceanem, pojawiła się w Polsce w 1997 roku, gdy kręcono zdjęcia do filmu "Biały kruk", polsko-amerykańskiej koprodukcji, w którym, obok polskich aktorów, zagrały trzy hollywoodzkie sławy: Ron Silver i Roy Scheider i... Joanna Pacuła. 
Nie umiem napisać o niej obiektywnie.
Spotkało ją polskie piekiełko... Polska zawiść jest po prostu zadziwiająca.
Albo nie pisze się o niej wcale, albo pisze bzdury, albo się ją oczernia, kpi. Ach, nie tak dawno pisano, że całowała detektywa Monka – wtedy się ją zauważa, bo to znany serial. Wystąpiła również w innym znanym serialu "Kości".
 Najczęściej wypomina się Pacule wywiad, w którym kaleczyła nasz piękny polski język. Niestety, nikt nie zauważył, jak fatalnie do tego wywiadu była przygotowana dziennikarka. Na miejscu Pacuły, w ogóle bym go nie udzieliła! Kariery wielkiej, oszałamiającej nie zrobiła, fakt, ale wiem od znajomych, że w Stanach nadal jest celebrity. Wiem też, że była jedną z najlepiej opłacanych i cenionych modelek lat osiemdziesiątych i diewięćdziesiątych, że jej piękna twarz zdobiła naprawdę wiele okładek renomowanych pism, że znalazła się na bardzo wysokim miejscu w rankingu supermodelek wszech czasów znanego pisma.
 Wiem jeszcze jedno: dla mnie jest najpiękniejszą aktorką polskiego kina końca lat siedemdziesiątych i początku osiemdziesiątych i jedną z najpiękniejszych twarzy w całej historii X Muzy. 
Siostra Joanny Pacuły, Ewa, jest znaną i cenioną modelką, mieszka w Polsce, chociaż swoją karierę modelki rozpoczęła w USA, dzięki siostrze, a pierwszą sesję miała w jej domu – kiedyś willi Rudolpha Valentino.
A Joanna, która - jak twierdzi wielu widzów, krytyków i innych "znaffcuuff" - "nie zrobiła żadnej kariery"? Cóż - większość jej zdjęć jest tak zakodowana i tak droga, że trudno znaleźć w necie cokolwiek, a jeśli się coś znajduje, to są to zdjęcia ze znakami wodnymi, których usunięcie graniczy z cudem.
W wywiadzie z grudnia ubiegłego roku, Ewa Pacuła przerwała milczenie o Joannie i powiedziała, że choć Joanna nie gra już w filmach, ma z czego żyć i że jej kariera w USA była naprawdę duża, że mało kto w Polsce zdaje sobie sprawę, jak znana była w USA.
Zbiór fotek aktorki na moim blogu w pierwszym o niej poście zamieszczonym tutaj, to lata szukania. Niestety, trudno mi tam dodawać nowe wynajdywane w odmętach netu zdjęcia aktorki, więc stąd kolejny o niej post - niby ten sam, a jednak inny.
 Piszę o niej, bo ogarnia mnie pusty śmiech, gdy czytam o wielkiej zagranicznej, światowej (sic!) karierze Kasi Figury, Weroniki Rosati i innych pań, z całkowitym pomijaniem Joanny Pacuły.
Jeśli ktoś teraz ma szansę zrobić karierę w podobnym stylu, co Pacuła, to jest to nasza imienniczka Joanna Kulig, czego szczerze jej życzę, choć - moim zdaniem - urodą i jakimś takim enigmatycznym pięknem nie dorównuje Pacule, jednak talent, także muzyczny, ma ogromny, jest fotogeniczna i to jest jej atut.
Pani Joanno jest Pani najpiękniejszą aktorką w historii kina dla mnie i tak już zostanie do końca, a ludzie, jak to ludzie,  niech sobie myślą, co chcą - ich sprawa. :)) Niech mówią o romansach z Jackiem Nicholsonem, Warrenem Beaty, synem Nicholsona, Polańskim, Fronczewskim, Kochem. Pani jest tak tajemnicza, tak mądra i taktowna, że wszystkie te ploteczki wynikają jedynie z niewiedzy i zazdrości. Wierzę, że zobaczę jeszcze wiele filmów z Joanną Pacułą i będą to dobre filmy.