Translate

26 listopada 2018

" Chcecie zapobiegać przemocy? Nie czyńcie zła". ***




tak zwana
 
Przemoc to upadek rozumu - Margit Sandemo

  to przecież była miłość szalone prawdziwe zakochanie
którego nie przekreśliły rysy karczemnych awantur
powstałych w wyniku irracjonalnej zazdrości
podsycanej alkoholowym płomieniem

 
to była niebotyczna namiętność tak wielka jak duże lima pod oczami
odbijały fioletowe światełka żenujących wspomnień
obsesyjne wielbienie w zaciszu domowego ogniska
spopielonego stekami wyzwisk rodem ze slumsów

to naprawdę była gorąca sympatia czasem koloryzowana krwią
płynącą z nosa i głębokich zadrapań że toksyczna nic to
ludzie uparcie twierdzą iż lepsza taka niż żadna że lepiej razem niż osobno
niestety większość z nich pieprzy od rzeczy
a zadry w psychice jątrzą się całymi latami
i jak Etna czekają by wybuchnąć ze zdwojoną siłą rażenia

 
tak zwana miłość kona pod pręgierzem nieuzasadnionej przemocy
historii odbijającej się czkawką w relacjach damsko-męskich
ziemia stroi się w kolczyki z łez okaleczanych fizycznie
i psychicznie  ubezwłasnowolnionych kobiet
uwielbianych w perfidnie sadystyczny sposób

JoAnna Idzikowska - Kęsik


*

WIĘCEJ WIERSZY W TEMACIE W ŚLĄSKIEJ STREFIE GENDER, SERDECZNIE ZAPRASZAM: TUTAJ



***cytat w tytule notki, Zygmunt Miłoszewski, Gniew

*grafika z internetu

18 listopada 2018

"Zwariowałaś? Zachowaj trochę szaleństw na menopauzę!" ***



reinkarnacja Venus

tym razem nie było piany tylko szara gęsta mgła
nie było wielkiej złotej muszli a morze wypluwało trupki chełbi modrych
stała na brzegu z obciętymi przyciemnionymi włosami
nie miała już w sobie dziewczęco-wiosennej jasności opływowych kształtów
umarła w niej bladolica nimfa o niewinnej twarzyczce uwielbianej przez adeptów
pospolitej i przereklamowanej urody

Zefiry zwiały na cztery wiatry nie miały ochoty pieścić jej zmarszczek
ciepłym powiewem swoich oddechów ani sypać kwiecia na przywiędłe ciało
Hora jesienna odesłała na urlop swoje letnie siostry i zamiast cudownej purpurowej szaty
podarowała jej od niechcenia ciepłą nieelegancką zimową kurtkę

stała wiatr wbijał w jej twarz zimne szpilki morze szumiało obojętne murmurando
listopad robił swoje szeptał złośliwe bajki o odejściach w ciemność
pozbawiał nadziei i złudzeń jednak ona wiedziała
że ma w sobie dość siły aby odrodzić się wiosną
spojrzała na niesforną wodę i poszła napisać kiepski wiersz o współczesnej Venus
  pięknej świadomej siebie kobiecie cieszącej się życiem dopóki 

spienione morskie fale nie ukołyszą jej prochów



JoAnna Idzikowska - Kęsik, 11/12 XI 18 





***cytat w tytule notki Woody Allen
*zdjęcia sprzed tygodnia, z Sopotu i z Gdyni

17 listopada 2018

UWAGA POEZJA czyli piękny wiersz o listopadzie

Listopad

 


Suita jesienna na temacie z Ernesta Brylla
Żonie, w dalekiej podróży


 
Jest czasem w listopadzie, miła, taka chwila
Kiedy się dzień jesienny łamie i przesila
Kiedy słońce wybucha nagłym, krótkim spazmem
Nim zapadnie w kulisy stalowo-żelazne
I tylko na obrzeżu ciemnej, chmurnej ściany
Goreje żar nieziemski, dziwny, poszarpany
Zda się — w swojski krajobraz zmienia obcy teren
Jak pod ręką owego Tylmana z Gameren
Który, choć z ziemi obcej, obcej uczeń szkoły
Stawiał Polsce pałace, zamki i kościoły
I dzisiaj, gdy chcę uciec od kłótni i sporów
myśląc o kraju — widzę Łańcut i Nieborów

...Stare dęby jesiennym pożarem się złocą
Znów kolejną dekadę kurant mi wydzwania
Wracają do mnie ciągle te same pytania
Powracają pytania ze zdwojoną mocą
Pytam siebie — bo kogóż — gdy dzień gaśnie w blaskach
Czemu smutny Pan Jezus na świętych obrazkach?
Polskość — czy to choroba, przekleństwo, czy łaska?
Dlaczego się nie lubią dawni przyjaciele
Czy wolności za mało ludziom? ...Czy za wiele?
Kto nam znów myśli mąci i słowa koślawi?
Czemu krzyżyk na piersi a w piersi nienawiść?
Czy kadzidło człowieka do Boga przybliża?
Czy starczy w Polsce Żydów, by rozpiąć na krzyżach?
Jak mam nazwać tę otchłań — niżej dna rozpaczy?
Czy, w godzinie ostatniej, człek Bogu przebaczy?
Kiedy przyjdzie ta chwila? ...I co będzie później?
Dlaczego — zamiast wierzyć — wątpię? Czemu bluźnię?

...Jest, miła, w listopadzie czasem taka chwila
Gdy wiatr liście jesienne rozrzuca w badylach
Wiatr zamorski, zaduszny wiatr z Polski mnie dopadł
Gdy za oknem november, a w sercu listopad.


Sztokholm, 2 listopada 1990



*grafika z netu

01 listopada 2018

...posłuchaj ciszy...


Dzień Żywych


W Dniu Żywych
umarli przychodzą na ich groby
‒ zapalają neony
i przekopują chryzantemy anten
na dachach wielopiętrowych grobowców
z centralnym ogrzewaniem.
Potem
zjeżdżają windami
do swej codziennej pracy
do śmierci.


Ewa Lipska



absencja usprawiedliwiona

nie godzę się na to.
nie mam siły w tym uczestniczyć.
nie jestem butna. po prostu zbyt wiele
dostrzegam.

wszystko na pokaz. i wszystko na sprzedaż.
nowe buciki, drogie futerka lansowane mimo
dodatniej temperatury, samochody prosto z salonu.
nowiutkie usta, rzęsy, zęby, nosy, młodsze
i lepsze modele u boku.


i jeszcze te teksty. do nich pasuje nadużywane
słówko: masakra. urywki rozmów i monologów
o wszystkim, z dupą maryni włącznie.

i ten okropny zapach taniego wosku,
te wszędobylskie sztuczne kwiaty, aniołki,
jezuski, maryjki, serduszka na szczytach kiczu.


gdzie w tym wszystkim miejsce
na zadumę, wspomnienia. na pewno nie w wacie
cukrowej krzyczącej neonowym różem.


tato, mamo...
przyjdę w innym terminie.
  posłuchamy sennej muzyki wiatru.


co ludzie powiedzą, to wyłącznie ich sprawa.
łzy nie lubią aplauzu publiczności, świadków.
wieczność cierpliwa jest i sprawiedliwa jest.


a jesień tak spokojnie i cicho umiera w listopadzie.


JσAηηα Idzikoωska-Kęsik, 27 X 15


*grafika z netu