Translate

28 kwietnia 2013

"Za każdą chwilę ekstazy musimy płacić drżący twardą walutą cierpienia." ***




kroplówka


zachłysnęłam się wiosną
i już znieczuliłam 
na odczulanie

odczuwam
nieznośną lekkość bytu
wbijającą mi w dłoń
zimną igłę natchnienia

znowu tu jesteś aniele

pan lekarz stara się być miły
emanuje profesjonalną empatią

chemiczna mikstura
 bezgłośnie wpływa kroplami
w pokręcone żyły

krwioobieg pulsuje poezją myśli
jak na odlotowym haju

zamykam oczy
emituję ulubione wiersze
płynę pod prąd upojenia

"Jest deszcz, co wargi kobiety odmienia;
Jest taki deszcz."

owszem
mój cień był kobietą
z plecami jak perski aksamit
jednak serce jaskółki
nie okazało mu litości
a łza z tamtego świata
banalnie wyparowała 

opowiadanie traumatyczne
uleciało jak duszyczka

weszłam
we własne życie
i wyszłam

z ogrodu ziemi
ledwie muskając odległe piękno

zielonej róży


  JoAnna Idzikowska-Kęsik, 28 IV 2013






*** Emily Dickinson

**** Obrazki z netu


24 kwietnia 2013

UWAGA POEZJA czyli wiersze o deszczu



***

prosiłem dziewczynkę
- narysuj mi Drogę
dom
drzwi okna
i dym z komina -

narysowała wszystko
w kreskach deszczu
- ale ty jesteś w środku pod dwiema pierzynami -
mówiła

podziękowałem
zabrałem rysunek i odszedłem

- zaczekaj jeszcze piorun -
krzyknęła wyjmując czerwoną kredkę


84.07.06


/ Jacek Podsiadło/

*

Samotność


Samotność jest  jak deszcz.
Z morza powstaje, aby spotkać zmierzch;
z równin niezmiernie szerokich, dalekich,
w rozległe niebo nieustannie wrasta.
Dopiero z nieba opada na miasta.

Mży nieuchwytnie w godzinach przedświtu,
kiedy ulice biegną witać ranek,
i kiedy ciała, nie znalazłszy nic,
od siebie odsuwają się rozczarowane;
i kiedy ludzie, co się nienawidzą,
spać muszą razem - bardziej jeszcze sami:

samotność płynie całymi rzekami.

/Rainer Maria Rilke. tłum. Janina Brzostowska/
 
*
 





Ucieczka

Drzewa – chude, tragiczne – machały ręką,
cienie – szalone – skakały do lśniących kałuży…
Oczy! – a w oczach i straszno, i miękko -
oczy – niedobre, aksamitne, duże.

Splątały nas włosy wiatru zlepione deszczem,
ściga na czarnych skrzydłach żarłocznych stado.
Milcz! Uciekamy. Zdążymy. Tak, wiem, daleko jeszcze.
O, choćby było najdalej, muszę dojechać, dojadę!

Dokąd? – nie wiem. Dokąd? – nie pytaj.
Ulice lecą na oślep, w czarne krzyżują się iksy.
Wiatr-pies na zakręcie milczkiem za gardło chwyta.
Patrz! wsiadł na konia z dorożki archanioł z Apokalipsy…

Słyszysz! – tam miasto syczy, ślepia mu płoną.
Spadamy w mrok – tam nic nie ma – i nic się więcej nie zdarzy,
tylko serca, tylko serca huczące wicher rozkołysze jak dzwony,
tylko deszcz, tylko deszczu ukłucia – drobniutkie kropelki na twarzy…


/Władysław Broniewski/









 Burza


Śmiało, młodzieńcze! chociaż przepaść bliska,

A niebo gromem odzywa się nowym,

Z nieuchronnego wynijdziesz ogniska

W wieńcu gwiazdami iskier brylantowym.

I kataraktę nie wstrzymaną w pędzie

Przejdziesz, choć trwalsze unosi kamienie;

Strącony z góry głaz cię mijać będzie,

Warcząc opodal jak bezsilne szczenię.

A ty, sam jeden wśród żywiołów bitwy,

Ani o błahy zawołasz ratunek,

Ani płaczliwie ponowisz modlitwy,

Które przed burzą miałeś za kierunek.

I poświęcenia silny talizmanem,

Gdy inni, wiosła opuściwszy, klęczą,

Ty, z zapienionym walcząc oceanem,

Grzywę mu dłonią ujarzmisz młodzieńczą.

A choćby nawet ciemne gardło morza

Rozwarło otchłań wiecznie chciwą żyru,

Jeszcze w obłokach błyśnie ręka Boża,

Abyś się chwycił i wydostał z wiru.

*

Śmiało więc zdążaj ku przeczystej cnocie,

Jeśli zaś burza wyrwie ci wawrzyny,

Myśl wskrzeszać będzie naśladowców krocie,

A w posąg własne skamienieją czyny!

/Cyprian Kamil Norwid, jeden z moich ukochanych wierszy Poety/






Po wygnaniu

      Już nie goń. Cicho. Jak miękko deszcz pada
      Na dachy tego miasta. Jak wszystko jest
      Doskonałe. Teraz, dla was dwojga budzących się
      W królewskim łożu pod oknem mansardy.
      Dla mężczyzny i kobiety. Albo dla jednej rośliny
      Podzielonej na męskość i żeńskość, które tęskniły do siebie.
      Tak, to mój podarunek. Nad popiołami.
      Na gorzkiej, gorzkiej ziemi. Nad podziemnym
      Echem wezwań i przysiąg. Abyście o poranku
      Byli uważni: pochylenie głowy,
      Ręka z grzebieniem, dwie twarze w lustrze
      Są tylko raz, na zawsze. I niekoniecznie w pamięci.
      Abyście byli uważni na to, co jest chociaż mija
      I w każdej chwili wdzięczni, świętujący wszelkie istnienie.
      Ten mały park, zielonawe popiersia z marmuru
      W świetle perłowym, w letni drobny deszcz
      Niech jak był kiedy pchnęliście furtkę zostanie.
      I ulica wysokich zliszajonych bram,
      Którą ta wasza miłość nagle przemieniła.
       
/Czesław Miłosz, Nieobjęta ziemia, 1988/








Deszcz w Krakowie

deszcz w Krakowie deszcz
pada na wawelskiego smoka na kości olbrzymów
na kopiec Kościuszki
na pomnik Mickiewicza na szał Podkowińskiego na pana
Dulskiego
na hejnał z wieży mariackiej

deszcz
deszcz w Krakowie
opada na bielejącą Skałkę na zielone błonia
na trumnę Marszałka
pod srebrnymi dzwonami

chmury siadają
moszczą się na Krakowie deszcz
deszcz opada
na oczy Wyspiańskiego na ślepe witraże

łagodne oko błękitu
grom z jasnego nieba

długonogie panny na koturnach zamykają kolorowe parasolki przejaśnia się
wyłania słońce
chodzę po klasztorach szukam tańca śmierci
w pokoju hotelowym próbuję zatrzymać
wiersz

do kartki papieru przyszpiliłem motylka modraczka
plamką błękitu

deszcz deszcz deszcz
W Krakowie
czytam Norwida
słodko jest zasnąć słodziej być z kamienia

dobranoc moi mili dobranoc
żywi i umarli poeci dobranoc poezjo.

lipiec 2000


/ Tadeusz Różewicz/






Woda

 

Kropla deszczu mi spadła na rękę,
utoczona z Gangesu i Nilu,

z wniebowziętego szronu na wąsikach foki,
z wody rozbitych dzbanów w miastach Ys i Tyr.

Na moim wskazującym palcu
Morze Kaspijskie jest morzem otwartym

a Pacyfik potulnie wpływa do Rudawy
tej samej, co fruwała chmurką nad Paryżem

w roku siedemset sześćdziesiątym czwartym
siódmego maja o trzeciej nad ranem.

Nie starczy ust do wymówienia
przelotnych imion twoich, wodo.

Musiałbym cię nazwać we wszystkich językach
wypowiadając naraz wszystkie samogłoski

i jednocześnie milczeć - dla jeziora,
które nie doczekało jakiejkolwiek nazwy

i nie ma go na ziemi - jako i na niebie
gwiazdy odbitej w nim.

Ktoś tonął, ktoś o ciebie wołał umierając.
Było to dawno i było to wczoraj.

Domy gasiłaś, domy porywałaś
jak drzewa, lasy jak miasta.

Byłaś w chrzcielnicach i wannach kurtyzan.
w pocałunkach, całunach.

Gryząc kamienie, karmiąc tęcze.
W pocie i rosie piramid, bzów.

Jakie to lekkie w kropli deszczu.
Jak delikatnie dotyka mnie świat.

Cokolwiek gdziekolwiek kiedykolwiek się działo
/Wisława Szymborska/







burza


deszczu orzeźwienie
wpada w moje oczy
nawilża myśli zmęczone
obmywa łzy niewypłakane
kołysze poświatą błękitu
obietnicą świeżości


odnajduję twój oddech
w spadających kroplach
wirujących na wietrze
jak perły w głębi oceanu

scalam się
z przedświtem natchnienia

chwila zadumy nad istotą
twojej we mnie
obecności

zimnym deszczem spływającym
 po przegubach dłoni
do ust spragnionych
tulę ciebie najczulej

 grzmij kojąco

Boże

/B-c, 7 VII 2012, p.n.k., JoAηηค Idzikowska-Kęsik/








Deszcz

 Smugi jasne, smugi srebrne smugi szklane,
Srebrnowłose, srebrnodźwiękie, ukochane -

W waszym szepcie miodopłynne są peany,
Smugi deszczu, szklane kulki, pieśni szklane.

Czy w radości, czy w tęsknocie - zakochany,
Chodzę sobie w waszą mowę - zasłuchany

Dobre deszcze, deszcze dobre, złotem dziane,
Smugi jasne, krople drobne, ukochane.

/Jarosław Iwaszkiewicz/

*



Kapuśniaczek

Jak wesoły milion drobnych wilgnych muszek,
Jakby z worków szarych mokry, mżący maczek,
Sypie się i skacze dżdżu wodnisty puszek,
Rośny pył jesienny, siwy kapuśniaczek.

Słabe to, maleńkie, ledwo samo kropi,
Nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze,
Ot, młodziutki deszczyk, fruwające kropki,
Co by strasznie chciały być dorosłym deszczem.

Chciałyby ulewą lunąć w gromkiej burzy,
Miasto siec na ukos chlustającą chłostą,
W rynnach się rozpluskać, rozlać się w kałuży,
Szyby dziobać łzawą i zawiłą ospą...

Tak to sobie marzy kapanina biedna,
Sił ostatkiem pusząc się w ostatnim deszczu...
Lecz cóż? Spójrz: na drucie jeździ kropla jedna
Już ją wróbel strząsnął. Już po całym deszczu.

/Julian Tuwim/



***.

Czemu zamykasz drzwi za sobą

Tak szybko żeby nikt nie zdążył

Wejść do mieszkania razem z tobą

Za oknem przecież Anioł krąży


Słuchaj naprawdę to Twój Anioł

Więc po co ma na deszczu czekać

On z nieba na to jest posłany

By czuwał wiernie przy człowieku


Takie jest nad nim prawo boże

Że żyć bez ciebie nie może

W szyby puka skrzydłami

Puść go — niech żyje z nami


Czego za sobą drzwi zamykasz

Czy boisz się przeciągu?

Niech wiatr zahuczy jak muzyka

I w niebo nas pociągnie

/Ernest Bryll,15 V 1987/

*

Ulewa

Na szczytach Tatr, na szczytach Tatr,

Na sinej ich krawędzi,
Króluje w mgłach świszczący wiatr

I ciemne chmury pędzi.

Rozpostarł z mgły utkany płaszcz

I rosę z chmur wyciska -
A strugi wód z wilgotnych paszcz

Spływają na urwiska.

Na piętra gór, na ciemny bór

Zasłony spadły sine,
W deszczowych łzach granitów gmach

Rozpłynął się w równinę.

Nie widać nic - błękitów tło

I całe widnokręgi
Zasnute w cień, zalane mgłą,

Porznięte w deszczu pręgi.

I dzień, i noc, i nowy wschód

Przechodzą bez odmiany -
Dokoła szum rosnących wód,

Strop niebios ołowiany.

I siecze deszcz, i świszczę wiatr,

Głośniej się potok gniewa,
Na szczytach Tatr, w dolinach Tatr

Mrok szary i ulewa.

/Adam Asnyk/

*

Deszcz
Deszcz otworzył pod chmurami
mokrą skrzynkę ze skarbami.
I już lecą na dół z góry
Mokrych skarbów całe fury:

deszczowe kokardy, deszczowe balony
spadają na dachy, na złote balkony.
Siadają na wieżach, lądują w kominach
a my się cieszymy, że padać zaczyna!


/Dorota Gellner/

*
 

Deszcz wiosenny

W tle nieba, gdzie jest więcej srebra niż błękitu,
puch pierwszych liści dymem zielonym się pieni
i jedynie nalotem lekkim malachitu
odróżnia czas przedwiośnia od szarej jesieni.

Zaspany i niemrawy, nudny dzień powszedni,
cierpliwy jak dorożkarz na miejskim postoju,
ma w sobie uroczystą nutę przepowiedni
czegoś, co się jak święto rodzi w niepokoju.

Wiatr niesie chmury, zwiastun ulewy wysłańczy,
co drzewa w tłum chorągwi rozwinie bogaty:
deszcz majowy srebrnymi stopami już tańczy
na ziemi od rzęsistych kropel piegowatej.

/Leopold Staff/


O deszczach jesiennych napiszę w swoim czasie...

 

* Gifs and pictures from net

19 kwietnia 2013

Janusz Korczak i inni wielcy



Na początek piękny obraz Danuty  Muszyńskiej - Zamorskiej pt. Korczak z dziećmi, dar dla Fundacji "Serce"


/Janusz Korczak/


To jest jeden z najzłośliwszych błędów sądzić, że pedagogika jest nauką o dziecku, a nie o człowieku.

Janusz Korczak

Mój największy autorytet pedagogiczny (obok dwóch Marii: Montessori i Grzegorzewskiej), Janusz Korczak, lekarz, który postanowił nie zakładać nigdy rodziny, gdyż uznał, że na świecie jest zbyt dużo opuszczonych i niechcianych dzieci do kochania, naprawdę nazywał się Henryk Goldszmit (w czasach, w których żył było normą, że homoseksualiści poślubiali kobiety). Nie dożył powstania w getcie, w którym mieszkał wraz ze swoimi podopiecznymi, gdyż został unicestwiony w sierpniu 1942 roku...

 Dobry wychowawca, który nie wtłacza a wyzwala, nie ciągnie a wznosi, nie ugniata a kształtuje, nie dyktuje a uczy, nie żąda a zapytuje – przeżyje wraz z dziećmi wiele natchnionych chwil. 

/Janusz Korczak/

Po przeczytaniu kilku jego biografii, wspomnień o nim oraz większości tego, co sam po sobie pozostawił, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że był wielkim polskim patriotą! Smutne są jego wyidealizowane obrazy, przedstawianie go tylko jako oddanego wychowawcy. On był człowiekiem, nie pomnikiem. I to człowiekiem skomplikowanym, neurotycznym, kreatywnym, ale też bardzo dużo wymagającym od siebie, nie zadowalającym się małymi rzeczami.Był tytanem pracy. Uciekł w pracę, chyba nawet przed samym sobą... Uciekał też w alkohol, znieczulał się nim. Sukcesy bagatelizował, porażki go przygniatały, był pracoholikiem i perfekcjonistą? Tak mniemam. Był silnym człowiekiem, ale miewał chwile słabości.Jak każdy z nas zresztą.
Smutne dla mnie jest także to, że jego myśl pedagogiczna, niezwykle dziś aktualna, celna, trafna i mądra, jest dużo bardziej znana i ceniona na świecie, niż w kraju, w którym mieszkał i dla którego tak wiele zrobił...

Jestem bezwzględnym, nieubłaganym przeciwnikiem kary cielesnej.Baty, dla dorosłych nawet, będą tylko narkotykiem, nigdy - środkiem wychowawczym.Kto uderza dziecko, jest jego oprawcą.

/Janusz Korczak/ 

Jestem bezwzględnym, nieubłaganym przeciwnikiem kary cielesnej. Baty, dla dorosłych nawet, będą tylko narkotykiem, nigdy – środkiem wychowawczym. Kto uderza dziecko, jest jego oprawcą. http://cytatybaza.pl/autorzy/janusz-korczak.html
Jestem bezwzględnym, nieubłaganym przeciwnikiem kary cielesnej. Baty, dla dorosłych nawet, będą tylko narkotykiem, nigdy – środkiem wychowawczym. Kto uderza dziecko, jest jego oprawcą. http://cytatybaza.pl/autorzy/janusz-korczak.html
Jestem bezwzględnym, nieubłaganym przeciwnikiem kary cielesnej. Baty, dla dorosłych nawet, będą tylko narkotykiem, nigdy – środkiem wychowawczym. Kto uderza dziecko, jest jego oprawcą. http://cytatybaza.pl/autorzy/janusz-korczak.html
Jestem bezwzględnym, nieubłaganym przeciwnikiem kary cielesnej. Baty, dla dorosłych nawet, będą tylko narkotykiem, nigdy – środkiem wychowawczym. Kto uderza dziecko, jest jego oprawcą. http://cytatybaza.pl/autorzy/janusz-korczak.html
❤❤


Droga Pana Doktora
 
 motto: Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat.

/Janusz Korczak/



w trawach kołysze się jego dusza
w rosie co dziecka śmiechem dnieje
na wyspie Króla który wzrusza
i w czynach dających nadzieję

nieważne że być może wcale
nie miał już siły że zwariował
ważne że umiał iść wytrwale
wierności duszy swej dochował

ważne że to co pozostawił
dla wielu westchnień potomności
to gesty dobra które sławił

zaklęte w książkach i wieczności

/B-c, 20 IV 2013, p.l.r., JoAnna Idzikowska-Kęsik/

❤❤


Doktor Korczak wymyślił Jak kochać dziecko i do końca trzymał się tego: małej ciepłej dłoni w zziębniętej ręce

/Wiktor Woroszylski: Inteligenci, fragment/

❤❤


 Powiadacie:
– Nuży nas obcowanie z dziećmi.
Macie słuszność.
Mówicie:
– Bo musimy się zniżać do ich pojęć. Zniżać, pochylać, naginać, kurczyć.
Mylicie się. Nie to nas męczy. Ale – że musimy się wspinać do ich uczuć. Wspinać, wyciągać, na palcach stawać, sięgać. Żeby nie urazić.
 

Janusz Korczak: Kiedy znów będę mały



❤❤

Widziałem film o Pani Irenie,
jeszcze po gettcie biegają cienie
Janusza Korczaka. Icka, Racheli
którzy za życia to wszystko widzieli.
Modły, choroby, śmierć, narodziny,
tragedie rodzin, wywózek młyny,
żebrzące dzieci, smutek cierpienie,
nahaje Niemców, zezwierzęcenie.
Order Uśmiechu, Orła Białego,
dostała Pani Sendler dlatego,
że mimo strachu, bólu i złości,
ratowała dzieci z poczucia miłości,
które w podzięce po wielu latach
dały Jej godność
SPRAWIEDLIWA WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA.

/Kazimierz Kopystyński:

Pani Irena/


Film opisany w wierszu p. Kopystyńskiego, to najprawdopodobniej amerykańska telewizyjna produkcja z 2009 roku pt. Dzieci Ireny Sendlerowej. Dla mnie, zbyt szkolna, zbyt poprawna, mimo, iż zagrała tam jedna z moich ulubionych aktorek, Marcia Gay Harden.
W postać Korczaka wcielił się w tym filmie aktor-poeta, Krzysztof Pieczyński, którego bardzo lubię i cenię, jednak najlepiej, moim i tylko moim zdaniem, Korczaka zagrał Wojciech Pszoniak.

Ciekawe jest to, że film, w którym zagrał Pszoniak, choć powstał w 1990 roku, chociaż scenariusz napisała Agnieszka Holland, a wyreżyserował go Andrzej Wajda, tak naprawdę przeszedł bez echa. Nie jest to na pewno największe dzieło Andrzeja Wajdy, ale też reżyser ów ma na swoim koncie dużo gorsze filmy. Ja uważam, że mimo wielu uproszczeń i mankamentów, jest to ważny film, nie tylko w dorobku Wajdy, ale też w polskiej kinematografii.
Mnie w tym filmie zachwyciło nie tylko nieco choleryczne aktorstwo Pszoniaka, zachwyciła mnie ostatnia scena, metaforyczna, piękna scena...Śmierć z dziećmi w Treblince, a może już  w wagonie wiozącym w miejsce zagłady? Bo zdania na temat tej śmierci są bardzo podzielone. Tak naprawdę zarówno data urodzin, jak i data śmierci Korczaka są dla nas zagadką (nota bene, czy to nie dziwne, że ojciec notariusz zaniedbał dopełnienia formalności metrykalnych dziecka?).
 Niestety, nigdy nie oglądałam filmu pt.Jest pan wolny, doktorze Korczak, który Aleksander Ford pragnął zrealizować w Polsce, ale nie mógł tego zrobić i w roku 1974 nakręcił go w Niemczech...




Bez pogodnego, pełnego dziecięctwa, całe życie jest kalekie.

/Janusz Korczak/
Przede wszystkim należy uczyć dziecko patrzeć, rozumować i kochać, dopiero potem uczy się je czytać; należy nauczyć młodzieńca chcieć i móc działać, a nie tylko wiele wiedzieć i umieć. http://cytatybaza.pl/autorzy/janusz-korczak.html

Korczak całym swoim życiem potwierdził słowa, które często wypowiadał i które, moim zdaniem, są kwintesencją jego myśli pedagogicznej oraz najlepszą wskazówką dla rodziców i pedagogów, a właściwie dla wszystkich nas: Kochaj i dawaj przykład... Słowa tak proste i oczywiste, a tak często zapominane, rzadko cytowane.
Bo Korczak, ceniony pedagog, dobry lekarz (który straszne sumy wyciągał od bogatych, aby biednych leczyć za darmo),niezły pisarz, publicysta, radiowiec, to postać znana, opisywana, owiana legendą... Ilu zaś jest takich, którzy anonimowo robili to samo, podążając jego śladem? Prawie wszyscy wychowawcy, współpracownicy Janusza Korczaka, łącznie ze Stefanią Wilczyńską, pojechali przecież do Treblinki... 

Życie Korczaka-człowieka było trudne, ale fascynujące. Ja podziwiam jego samodyscyplinę, mam wrażenie, że czasem pisał o sobie, o swoim własnym trudnym dzieciństwie w cieniu surowego ojca borykającego się z chorobą psychiczną, której Korczak bardzo się bał... Widzę w nim dużo smutku (tego w błękitnym spojrzeniu i tego w twórczości), podoba mi się jego upór, brak upiększania rzeczywistości w tym, co pisał i w tym...co myślał, np. na temat eutanazji.
Korczak-człowiek i wielu jemu podobnych ludzi w czasach, gdy brutalna rzeczywistość odbierała godność i nadzieję, to cisi bohaterowie codzienności.

❤❤

Janusz Korczak pisał Pamiętnik. Najczęściej robił to w nocy, po długim, ciężkim dniu, który w getcie spędzał głównie na poszukiwaniu środków na Dom Sierot, na  żebraniu o choćby kilka kilo ziemniaków czy worek mąki. Ostatnie słowa zapisane w Pamiętniku, datowane na 4 sierpnia 1942 roku, dają wiele do myślenia, przenikają duszę do bólu, wpadają prosto w serce.
Ten schorowany bardzo człowiek, wychudzony, przemęczony i będący w naprawdę głębokiej depresji, napisał:


 Nikomu nie życzę źle. Nie umiem.
Nie wiem jak to się robi.

❤❤

O Januszu Korczaku napisano wiele, krążyły legendy na temat jego ostatniej drogi z dziećmi z Domu Sierot. Nie byłabym sobą, gdybym nie przybliżyła tutaj poezji o nim.
Z bardzo wielu różnych wierszy, mnie podobają się dwa... Zapewne nie znam wszystkich, ale ze wszystkich, które znam, te dwa trafiły w moją wrażliwość i postrzeganie rzeczywistości, niemalże w stu procentach.Też są baśniowe, ale dobre i piękne, pasujące do człowieka, który wymyślał bajki dla dzieci i sam stał się legendą...


❤❤

Mówili Stary Doktor,
Bo był naprawdę stary
I do czytania zwykł
Zakładać okulary.

Zielony przez nie widział świat.
O dziecka oddech lżejszy.
W Doktora rękę ufnie kładł
Swą dłoń król Maciuś Pierwszy.

Za oknem dudnił głucho
Podkuty strachem krok,
A Stary Doktor mówił
Wpatrzony cicho w mrok:

Aaa, świat większy jest niż łza.
Wkrótce świt
Lepszego dnia, aaa.
Aaa, za oknem noc i mgła.
Wkrótce świt
Lepszego dnia.

Mówili - Stary Doktor,
Co ma młodzieńcze siły,
Bo chce, by dzieci znów
Uśmiechu się uczyły.

Wsłuchany w serc bijących stuk
I kropli deszczu nokturn
Nie raz się z łóżka swego zwlókł
I czuwał Stary Doktor.

Nie trzeba płakać, mówił,
Choć ciężko jest nam dziś.
Należy mieć nadzieję
Zieloną, tak jak liść.

Aaa, świat większy jest niż łza.
Wkrótce świt
Lepszego dnia, aaa.
Aaa, za oknem noc i mgła.
Wkrótce świt
Lepszego dnia.

Mówili - Stary Doktor,
On nie wie, co samotność,
A kiedy przyszło iść
już w drogę bezpowrotną

na czele sierot swoich szedł,
najmłodsze wziął na rękę
i słychać było jego szept,
że trzeba iść bez lęku.

Na jego rękach dziecko
zbudziło się ze snu,
a Stary Doktor Korczak
tłumaczył cicho mu:

Aaa, świat większy jest niż łza.
Wkrótce świt
Lepszego dnia, aaa.
Aaa, za oknem noc i mgła.
Wkrótce świt
Lepszego dnia.
Aaa  

/Jonasz Kofta: Stary Doktor/
❤❤

Gdy jak czarną żałobną opaskę z ramienia,
Z okien zerwą wojenne kiry zaciemnienia
I światła, jak więźniowie z bram rozbitej turmy,
Runą w miasta ulice, a zwycięskie surmy
Zagrają z wież wysokich i kościelne dzwony
Walić będą, bić, jęczeć, jakby spiż szalony
Chciał się zerwać ze szczytu strzelistej dzwonnicy
I potoczyć się z tłumem po gwarnej ulicy,
Gdy się miasto rozszumi, rozfaluje hymnem,
Gdy neony jak duchy migotaniem zimnym
Wbiegną w ciemne litery i szyldy ożywią,
Gdy cisi się ośmielą, nieśmiali roztkliwią,
Przycisną się do piersi i wybuchną szlochem,
Możni zejdą łaskawie bratać się z motłochem
I gdy ruszy przez miasto pochód gwarny, strojny,
Radować się tą wieścią, że już nie ma wojny,
Że Bóg nam dał zwycięstwo - gdy się tłum potoczy,
Nie mieszaj się z tym tłumem. Ręką zakryj oczy
I chociaż łzę poczujesz, co spływa po dłoni,
Rękę drugą zaciśnij na żołnierskiej broni,
A serce jak dłoń ściśnij - nasyć je cierpieniem,
Abyś się nie dał złamać serdecznym znużeniem.
Patrz. Inny pochód idzie miasta ulicami,
Niebem płynie jak chmura i krwawymi łzami
Pada na tę sztandarów rewię uroczystą,
Na odświętne mundury; i tą krwią błotnistą
Upodabnia się pochód, co zamarł w bezruchu,
Do ciągnących po niebie widziadeł i duchów.
To nie zjawy pomarłych i pomordowanych,
Zagłodzonych, dręczonych, żywcem pogrzebanych,
To nie tylko najbliższych twoich widma blade,
Lecz duchy całych ludów zdanych na zagładę.
Więcej ich już na niebie niźli nas na ziemi
I choć mówić nie mogą ustami czarnymi,
Cieniem się krwawym kładą na światła jaskrawe,
Na oświetlony Londyn, na jasną Warszawę,
Przez te dzwony, sztandary, mundury i blaski
Idzie cień. Janusz Korczak, ten lekarz warszawski.
Prowadzi poprzez getto dzieci z sierocińca,
Dwoje ich wziął na ręce i wyszedł z dziedzińca.
Jak ten, co na Golgotę krzyż dźwigał mozolnie,
Idzie na miejsce kaźni. Idzie dobrowolnie.
Wracaj - wracaj z uporem do miejsc egzekucji,
Ucz się imion - żołnierzu przyszłej rewolucji,
Imion tych, którzy kiedyś wstaną nieśmiertelni
Z grobów Wawra i z piasków palmirskich cegielni.
Nie o katach pamiętaj ani o mordercach,
Ale o tych nad miarę umęczonych sercach.
Nie płacz nad ruinami, ale policz, który
Mur jeszcze runąć musi, jakie zburzyć mury.
Nie statuę zwycięstwa czy sztandar pierwszeństwa,
Ale dźwignij zhańbiony łachman człowieczeństwa
I podnieś go wysoko - niechaj płynie górą
Ta chorągiew, na której nakreślisz purpurą
Serce - ten znak bolesny - emblemat ubogi -
Gdy pójdziesz świat budować, nowe mościć drogi. 


/Antoni Słonimski: Pieśń o Januszu Korczaku/





❤❤
Dokąd z dziećmi odchodzisz, współczesny Sokratesie?
Czy do czystych obłoków, czy do rozdartej księgi,
Gdzie się z liter układa, górna rzecz o bezkresie.
Gdzie rośnie człowieczeństwo do dziesiątej potęgi?

Któryś zmyślał baśnie, sam stałeś się legendą,
Któryś oszukał dzieci, że śmierć je rychła nie czeka,
Tobie dobroć i męstwo śmiertelną koszulę przędą
I pamięć o Tobie wzbiera jak rozlewista rzeka.

Idziesz z dziećmi i idziesz, idziesz bardzo daleko,
Tam, gdzie Giordano Bruno, tam, gdzie Ukrzyżowany,
Ścięta kolumno grecka, chmuro żałobna i wielkie Echo,
Dębie wysoki, przez piorun i przez podłość strzaskany.

/Włodzimierz Słobodnik:
Tren ku czci Janusza Korczaka/

❤❤


Mój ulubiony cytat dotyczący Korczaka:

Okazuje się, że Stary Doktor, choć pozornie wśród nas obecny, nikomu nie jest potrzebny. I coraz bardziej się oddala. Nie ma już prawie ludzi, którzy go pamiętają i dla których tak wiele znaczył. Młodzi widzą w nim męczennika, którego, da Bóg, nikt już nigdy nie będzie musiał naśladować. Człowiek z krwi i kości zamienił się w pomnik. Ktoś tak przekorny jak on, zawsze chodzący własnymi drogami, musi czuć się fatalnie na marmurowym cokole. Nie znosił celebry, banałów i frazesów. Odmieniane we wszystkich przypadkach określenie "przyjaciel dzieci" mdli go chyba swoją słodyczą. A przecież w tym co pisał, nie ma śladu pedagogicznej sacharyny. Jest znajomość psychiki dziecięcej, cierpkie poczucie humoru i brak złudzeń.

/Joanna Olczak-Ronikier: Korczak. Próba biografii/


Ten brak złudzeń czuje się przez skórę, czytając Pamiętnik Starego Doktora... Czuje się ból egzystencji, rozczarowanie i  bezradność, depresję i, niestety, wielką, dojmującą samotność wśród ludzi (ale ponoć wielcy ludzie tak mają)i wśród dzieci, dla których tak wiele, łącznie z życiem osobistym, poświęcił. Intuicyjnie wiem, że Janusz Korczak miał wiele wad, ale daj Boże, żeby takich ludzi, jak on, było jak najwięcej! Mawiał:

Ciężka to rzecz urodzić się i nauczyć się żyć.

Jednak żył, tworzył, pisał z zadziwiającą pasją podpartą żelazną konsekwencją... Całe życie uciszał, oswajał i poskramiał swoje demony, walczył z nimi, choć tkwiły w jego duszy i właśnie dlatego był taki ludzki. Był myślicielem, masonem, filozofem, utopijnie wierzył w możliwość naprawienia świata.
Louise L. Hay powiedziała kiedyś, że tylko człowiek, który sam dużo przeszedł, jest w stanie zrozumieć innych i mieć dla nich dużo wyrozumiałości. Carl Gustav Jung mawiał, że prawdziwym człowiekiem jest ten tylko, który zarówno z Bogiem, jak i diabłem chodzi pod rękę... A Janusz Korczak był właśnie takim prawdziwym człowiekiem, wprowadzającym ład, porządek, rytuały w trudną, przerażającą rzeczywistość, bo- cytując Miłosza - w nieszczęściu potrzebny jakiś ład czy piękno.

Piękne życie, piękna postać, PRAWDZIWY Człowiek... 

 Doktor Goldszmit troszczył się nie tylko o małych pacjentów, ale także o zapas leków w szpitalnej aptece, kontrolował kuchnię, dbał o dezynfekcję, czystość i porządek, udzielał konsultacji w ambulatorium. Prowadził notatki z obserwacji chorych, pisał sprawozdania, opracowywał dane, dyżurował w bibliotece szpitalnej, porządkował katalog księgozbioru, polecał dzieciom książki, czytał im głośno, opowiadał bajki.
 
Polecam również, a może przede wszystkim:

* Joanna Olczak-Ronikier, Korczak. Próba biografii,  Warszawa 2011 (nominacja do literackiej Nagrody Nike 2012), cytat powyżej pochodzi z tej właśnie fascynującej książki...




Inny, ważny cytat o Januszu Korczaku, bardzo dający do myślenia:

Odczyt o Januszu Korczaku. Z odczytanych urywków jego pamiętnika wynikało, że Korczak był homoseksualistą. W sali było ponad 100 osób. Nikt, włącznie ze mną, nie odważył sie i nie odważyłby się o tym powiedzieć lub o to zapytać. Cenzura jest urzędem w nas i między nami.

Kazimierz Brandys, Zapamiętane, 1995


* Janusz Korczak, Jak kochać dziecko, Warszawa 1918




Szu­kaj włas­nej dro­gi. Poz­naj siebie, za­nim zechcesz dzieci poz­nać. Zdaj so­bie sprawę z te­go, do cze­go sam jes­teś zdol­ny, za­nim dzieciom poczniesz wyk­reślać zak­res praw i obo­wiązków. Ze wszys­tkich sam jes­teś dziec­kiem, które mu­sisz poz­nać, wycho­wać i wyk­ształcić prze­de wszystkim.

/Janusz Korczak/


Praca Marcina Ć.: Janusza Korczaka portret z różą

Grafomania nie jest niebezpieczna, niebezpieczny jest analfabetyzm.


/Janusz Korczak
/


Dzięki, Panie Korczak, za pocieszenie, mogę sobie teraz pisać do woli! ;-))

J.I.-K. 

PS 

Zawsze przeszywał mnie ten wiersz Władysława Broniewskiego i nie wiedziałam, gdzie go umieścić. Myślę, że w tym temacie będzie mu dobrze. 


Ballady i romanse




 "Słuchaj, dzieweczko! Ona nie słucha...  

To dzień biały, to miasteczko..."  

Nie ma miasteczka, nie ma żywego ducha,  

po gruzach biega naga, ruda Ryfka,  

trzynastoletnie dziecko.  



Przejeżdżali grubi Niemcy w grubym tanku. 

(Uciekaj, uciekaj, Ryfka!)  

"Mama pod gruzami, tata w Majdanku..."  

Roześmiała się, zakręciła się, znikła.  



I przejeżdżał znajomy, dobry łyk z Lubartowa: 

"Masz , Ryfka, bułkę, żebyś była zdrowa..."  

Wzięła, ugryzła, zaświeciła zębami:  

"Ja zaniosę tacie i mamie."  



Przejeżdżał chłop, rzucił grosik, 

przejeżdżała baba, też dała cosik,  

przejeżdżało dużo, dużo luda.  

każdy się dziwił, że goła i ruda.  



I przejeżdżał bolejący Pan Jezus,  

SS-mani go wiedli na męki,  

postawili ich oboje pod miedzą,  

potem wzięli karabiny do ręki.  



"Słuchaj, Jezu, słuchaj, Ryfka, Sie Juden, 

za koronę cierniową, za te włosy rude,  

za to, żeście nadzy, za to, żeśmy winni,  

obojeście umrzeć powinni."  



I ozwało się Alleluja w Galilei,  

i oboje anieleli po kolei,  

potem salwa rozległa się głucha...  

"Słuchaj, dzieweczko!... Ona nie słucha..."  


 

ŚWIEŻYNKI