Translate

15 listopada 2023

Serniczek prababki i inne impresje

  Witajcie!

        Na prośbę wspaniałych Bloggerek: Jotki i Donki, zrobiłam niedawno sernik z przepisu krążącego po rodzinie od bardzo wielu lat, który chciałam sobie przypomnieć, bo wszystko robię "na oko" i jakimś cudem, zawsze mi wychodzi, ale żeby podać Wam przepis, muszę zrobić opisywane danie i zapisywać proporcje, chociaż w przybliżeniu.

        Prababka Michalina była bardzo inteligentną kobietą, która podobno nie przepadała za domowymi czynnościami i też nie musiała ich wykonywać z wielu względów. Uwielbiała czytać, grać na pianinie, śpiewać, jeździć konno, nosiła kapelusze i piękne suknie z koronkami, była bardzo schludna i kochała się kąpać, co jeszcze wówczas nie było wcale takie oczywiste. Swojego syna, a mojego dziadka wysłała na studia do Sankt Petersburga, gdzie podobno poznał Witkacego (dziadek był dużo starszy od mojej babci i podobno długo o nią zabiegał, ale ok. 5,6 lat młodszy od Witkacego). To są rodzinne opowieści, nie poznałam prababci, chociaż dożyła prawie setki, mając jasny umysł i haftując do końca kiecki dla moich ciotek, pomagała babci, wdowie po swoim ukochanym synu, Janku, jak umiała, musiała się tego wszystkiego nauczyć w czasie wojny. Przeżyła swojego syna, który podczas wojny ukrywał jednych ludzi, a innym, miejscowym, czytał na głos powieści ku pokrzepieniu serc dwa razy w tygodniu w swoim domu, ale pechowo, bestialsko zamordowany został tuż po wojnie, w 1946, gdy w czasie pierwszych po apokalipsie wyborów prosił ludzi, aby głosowali 3 X NIE...

    System, który wygrał, a którego dziadek, jak Witkacy, bardzo się bał, zrobił z nim coś w rodzaju sławnej farsy z pogrzebem Witkacego: gdy po 7 miesiącach znaleziono jego zwłoki wrzucone do bagna i prababka z babcią rozpoznały je po wzroście (nie chcę nawet wyobrażać sobie, jaką przeżyły traumę)  - dziadek był bardzo wysokim mężczyzną, miał 2 metry i 7 cm oraz wszystkie, równe zęby, zrobiono mu pochówek na koszt nowego, "dobrego i litościwego" państwa, a na grobie wpisano, że był działaczem PPS, co absolutnie nie było prawdą. Babkę, jej teściową, dzieci (mój ojciec ucierpiał na tym bardzo, najmłodszy z rodzeństwa, urodzony 1 września 1939, zbyt szybko stracił ukochanego ojca, a wojna, którą miał nawet w imieniu - Edward, była w nim do końca), po skonfiskowaniu tego, co było do skonfiskowania, odesłano na Ziemie Odzyskane, do Wrocławia... Po wielu staraniach, wielu prośbach i pismach do Bieruta, babci przyznano dość wysoką rentę po dziadku... Wiem, że grób dziadka do dziś jest tam, daleko, wciąż zadbany, bo ludzie pamiętają. Tato tam był, wrócił bardzo wzruszony, ludzie przyjęli go jak swego 60 lat po śmierci ojca, opowiadali anegdoty, wspomnienia z nim związane…

    No i ta  moja prababka Michalina, musiała w pewnym momencie zakasać rękawy, nie tyle wziąć się do roboty, co po prostu robić rzeczy, których wcześniej po prostu nie robiła. Okazała się być pełna pokory, delikatności, dobra i niezwykle sumienna oraz pracowita. Robiła wszystko, żeby babci zostały chociaż ślubne obrączki z wygrawerowaną datą ślubu i imionami małżonków. I zostały: szerokie, duże, za świetnej jakości złota... I wszystkie moje ciocie, siostry ojca, opowiadały jak pyszny piekła sernik na święta i cudowne baśnie im czytała do snu, a niektóre z tych baśni, one opowiadały mnie. Michalina była dość wysoką, szczupłą do samego końca i piękną kobietą. Nauczyła moje ciocie: Gabrielę, Martynę, Danutę i Karolinę nie tylko świetnie gotować, ale też przecudnie wyszywać, dziergać na szydełku, malować, recytować i śpiewać na głosy. Serio. Do dziś serce mi rośnie, gdy przypominam  sobie dzieciństwo i rodzinne spotkania i śpiewanie ciotek, z których jedna, Gabrysia, wiele lat pracowała we wrocławskiej Operetce.

   Ale wracając do tematu: oto moja wersja tego sławetnego przepisu, zmodyfikowana po latach. Prababka nie robiła go z brzoskwiniami (z tego, co pamiętam, chyba z owocami kandyzowanymi) i był na kruchym cieście, ja poszłam na łatwiznę. Ale tajemny składnik: pyry w mundurkach, wciąż w nim jest, bo to on dodaje temu wypiekowi szlachetności, świeżości i smaku.

     Uwielbiam serniki i wypróbowałam co najmniej kilkanaście różnych przepisów, ale zawsze wracam do tego rodzinnego, że zacytuję Mistrza Młynarskiego: "Ach, pracowały pokolenia na formę tę i treść".

 SERNIK Z ZIEMNIAKAMI

 I BRZOSKWINIAMI

SKŁADNIKI:

* 8 dużych jajek

* 1, 5 kg dobrego twarogu

* 6-8 dużych ziemniaków ugotowanych w mundurkach

* kostka i ćwiartka dobrego, miękkiego masła

* cukier wanilinowy lub cytrynowy albo pomarańczowy

* olejek do ciasta (waniliowy lub cytrynowy albo pomarańczowy)

* puszka brzoskwiń

* dwa budynie

* paczka ciastek Petit Berre (ja daję jasne i ciemne)

* szklanka lub nieco więcej cukru

* garść rodzynek 

*** opcjonalnie: truskawki, maliny, jagody, galaretki.

 

WYKONANIE

Ziemniaki w mundurkach gotuję dzień wcześniej, wieczorem. Obieram je cieniutko lub po prostu ściągam skórkę i na zmianę z serem przepuszczam przez maszynkę (cieniutkie kółeczka), wystarczy raz. Jajka myję i rozbijam do dużej, wysokiej miski, ubijam z cukrem dość długo, aż podwoją objętość, staną się białą masą. Potem do tej masy dodaję stopniowo ser z ziemniakami, ciągle miksując (sprawdza się dobry robot planetarny, ale ja wolę swojego mańkuta. Jak masa jest gładka, wrzucam pokrojone w kostkę bardzo mięciutkie masło i znowu chwilę miksuję. Odsączone i pokrojone w drobną kosteczkę brzoskwinie i garść rodzynek, dodaję do masy, lekko mieszam łyżką. Następnie wsypuję dwa budynie, cukier wanilinowy, dodaję też olejek zapachowy. Jeśli budynie będą malinowe, truskawkowe lub wiśniowe, masa ładnie się zaróżowi. Budynie z masą i olejkami mieszam już tylko za pomocą łyżki, delikatnie, do połączenia składników (masa jest pyszna!).

Blachę smaruję masłem i posypuję kaszką manną, po czym układam na niej herbatniki, na które sypię takie drobinki, płatki masła, żeby te herbatniki zmiękły, po czym wylewam masę. 

Piekarnik rozgrzewam do 170'C obiema grzałkami, ale gdy wstawiam ciasto, zostawiam już tylko dolną grzałkę i 160'C. Piekę ok. 1h do suchego patyczka.

Jak sernik dobrze ostygnie, zdobię go wg uznania, chęci, czasu, w zależności od sytuacji. Czasem posypuję go wiórkami kokosowymi, czasem robię polewę czekoladową i zdobię płatkami migdałów, ale najlepszy jest z owocami i galaretką, z tym, że galaretkę rozpuszczam w mniejszej ilości wody, niż jest podane na opakowaniu, w 400 ml. Fakt jest też taki, że można go wcale nie stroić, i tak będzie pyszny. Jest delikatny, bardzo wilgotny w środku i długo świeży.

Jeszcze jedno: przepis jest na dużą blachę, bo ja rozdaję, biorę do pracy itp., można zrobić z połowy składników do tortownicy.

Smacznego!

        Ostatnio serniczek wyszedł mi pyszny, ale nieestetyczny. Miałam niebieskie galaretki i jeszcze wylałam je na zbyt ciepły sernik. No i do masy, zamiast cukru cytrynowego, wsypałam - ślepa lady - cynamonowy. Jednak podobno liczy się smak. 

    Nota bene, zawsze, gdy go piekę, myślę: Jak ona to robiła? Bez miksera, bez  elektrycznego piekarnika, skubana? Jak??? Jeszcze podobno sama robiła ser, kopała ziemniaki z pola... Nasze Przodkinie to były prawdziwe heroiny, ciche bohaterki codzienności... Dlatego, jak ktoś w rozmowie mówi mi, że mamy ciężkie czasy - rozśmiesza mnie i nieco irytuje.

            Lubicie stare przepisy?

Pozdrawiam i posyłam moc serdeczności! Niech Moc będzie z Wami. :)

38 komentarzy:

  1. Przepis na szczęście bardzo prosty:
    Bądź zadowolona - z siebie, ludzi, słońca, zapachu kawy z cynamonem.
    Z czego tylko się da. Znajdź powód.

    // Agnieszka Olejnik //

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy inaczej rozumie ten wyraz, więc moja definicja jest zupełnie inna, niż ta, którą zapodałeś.

      Usuń
  2. Merci à vous pour cette succulente et savoureuse recette de cheesecake qui provient de votre arrière grand mère : je vais tente de faire ce bon gâteau ! Merci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Merci beaucoup d'avoir visite mon blog! Les histoires de famille sont tres interessantes. Salutations chaleureuses de la froide mais beaute Pologne.

      Usuń
  3. Och, dziękuję za ten przepis, sernik wygląda wyśmienicie!
    A co prababki Michaliny, to jej historia godna jest książkowej opowieści!
    To nie tylko ciekawy życiorys, ale kawał naszej historii:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo, przepis naprawdę sprawdzony.
      A co do prababki... Jednego żałuję. Moje ciotki to były oczytane babki i kiedy na początku lat 90-tych ub. wieku, Twój STYL ogłosił konkurs "Prababka w kolorze sepii", namawiały mnie, bo twierdziły, że mam lekkie i dobre pióro (było - pisałam wtedy Parkerem), żebym opisała wraz z nimi, chciały mi w tym pomóc,, historię Michaliny i na ten konkurs wysłała... Byłam wtedy młoda, dość arogancka, zajęta studiami, miłością i nie bardzo chciało mi się zapisywać rodzinne historie... Teraz już nie ma żadnej cioci (Martyna odeszła prawie 2 lata temu), a ja autentycznie żałuję, że ich nie wysłuchałam, bo wiedziałabym o prababci dużo więcej... Uściski!

      Usuń
  4. Tak jak kiedyś napisałam u Jotki, mamy w rodzinie dwie tajne receptury po prababciach: tort ziemniaczany i tort kamienny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tortów nie umiem piec, ale mnie zaintrygowały, zwłaszcza ten kamienny.

      Usuń
  5. O Mamma Mia!!!!! Jaki ten serniczek musi być pyszniutki! Moja mama też robiła podobny na święta, kiedy jeszcze byłam w domu rodzinnym :)
    Sama nie piekę od dawna, bo zbyt często jestem sama, żeby sobie samej upiec ciasto. Może niedługo znów coś upiekę, bo znów mam dla kogo. Ale nie jestem w tym najlepsza, wolę kupić kawałek lub dwa i wtedy przynajmniej się nie przejem, bo mały łasuch ze mnie! :D!
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się ostatnio naprawdę dobijam jako feministka. Siedzę w domu, gotuję, sprzątam, piekę i rozdaję te wypieki i jakoś mnie to relaksuje. Robię to zwłaszcza, gdy siedzę na studiach, bo mam ADHD i nie jestem w stanie tylko gapić się w ekran, więc np. słucham wykładów i obieram warzywka na sałatkę. Moc serdeczności piękna kobieto!

      Usuń
  6. Musi smakować obłędnie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. A delicious and sweet cake, for a lovely meal in the middle of the afternoon, with a white coffee or a hot chocolate.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hot chocolate and sweet cake - it's too much! But with green tea - why not. Hugs and greetings!

      Usuń
  8. Gracias por la receta. La hare pronto. Te manod un beso.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muchas gracias, J.P. Saludos desde la fria Polonia! Besos.

      Usuń
  9. To kawał niesamowitej historii, nadawałby się na film biograficzny.

    Nie lubię spędzać czasu w kuchni, ale żeby mieć jedzenie, to trzeba. Ciast nie piekę, mąż raz w roku na swoje urodziny robi swoje popisowe i tyle mi w domu słodkich zapachów wystarczy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już napisałam Jotce, żałuje, że jej nie spisałam. Mam jeszcze dużo starszego od siebie kuzyna, siedział w archiwach państwowych, był na wysokim stanowisku, dokopał się do korzeni naszej rodziny aż do czasów bardzo zamierzchłych, może on coś będzie wiedział.
      Z całej blachy, którą piekę zjadam jeden, może dwa - w przypływie łakomstwa - kawałki. Generalnie też nie przepadam za słodkościami. Teraz np. mam tak słodki lek, że nie jestem w stanie go pić, choć poprosiłam lekarza, żeby mi dał coś innego, bo syropy z reguły są tak słodkie, że ich nie wchłaniam... Ja lubię ROBIĆ, tworzyć, nawet jeśli jest to tylko placek lub ciasto. Choc ostatnio robię sobie pazury żelowe, więc nie muszę piec. :D

      Usuń
    2. Marzy mi się żeby poznać najgłębsze korzenie rodziny, ale niestety to bardzo drogi interes.
      Ostatnio zwykłymi lakierami maluję sobie wzorki na paznokciach.

      Usuń
    3. To prawda, drogi i żmudny momentami.
      Zrobiłam sobie klasyczną czerwień i od razu lepiej się poczułam, "Lubi drinki z palemką i malować paznokcie" - to ja, nie księżniczka Fiona, z tym, że drinki bezalkoholowe.

      Usuń
    4. Podobno w naszej rodzinie mój daleki kuzyn wziął się za robienie drzewa. Pogłoski krążą, że ukończył dzieło, ale on już nie żyje i nie wiadomo gdzie to wszystko jest.
      Ostatnio na paznokciach mieszam beże z turkusami. Kropki, ukosy, takie bardziej geometryczne wzorki. Klasyką jest dla mnie czerń, jedna jedyna bez innego motywu. Wtedy się bardzo dobrze czuję. :)
      Rozważam całkowitą rezygnację z alkoholu. Czasy abstynencji pamiętam bardzo dobrze, a organizm zawsze owocnie się wtedy odwdzięczał. Jednakże lubię zapach i smak grzanego wina korzennego i jak tu żyć wobec tego? Bezalkoholowe jest robione inaczej i kompletnie mi nie smakuje. O_o

      Usuń
    5. Szkoda, że kuzyn nie żyje. To jest naprawdę wzruszające, wiedzieć coś o swoich przodkach. Jak kuzyn własnie przesłał mi zdjęcie brata i żony prababki Michaliny, to się poryczałam ze wzruszenia...
      Generalnie "alkoholiczka" ze mnie niedzielna, tzn kupię cos na niedzielę i stoi sobie ze dwa lata. Ponad rok temu zalałam spirytem suszone śliweczki na nalewkę na święta i do tej pory są w tym spirytusie i jeszcze nie mogę otworzyć słoika. :D

      Usuń
  10. Joanko uwielbiam Twój serniczek a rodzinna historia to kawał historii. Zdrowiej kochana😘🌺🌹🌻

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Merci! Powoli zdrowieję, chociaż z wiekiem coraz wolniej się to dzieje. Buziole! Love.

      Usuń
  11. Serniczek wygląda niezwykle smakowicie, a jeżeli dołożymy do tego tą Waszą rodzinną historię... Innymi słowy, przyjemnie musi się jej słuchać (mimo wszystko) zagryzając sernik, którego receptura przechodzi z pokolenia na pokolenie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajną miałam rodzinę. I mam nadal. Rodzina to coś wspaniałego, jest dla kogo żyć i piec serniczki. Uściski!

      Usuń
  12. Sernik cudowny, ale ta rodzinna historia jeszcze wspanialsza. Wiele z nas ma takie historie rodzinne, które warto zgłębić, pamiętać i przekazywać kolejnym pokoleniom. Choćby i po to, by czerpać z mocy swojego rodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te historie są dla mnie czymś ulotnie pięknym. Moc rodu zawsze w nas, niesamowita energia. Uściski, Karo!

      Usuń
  13. Sernik wygląda obłędnie. Jego widok sprawił, że nabrałam ogromnej ochoty na mały kawałeczek.
    Jakie to piękne, że historie rodzinne są przekazywane z pokolenia na pokolenie.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że takie historie stanowią o naszej sile. Siła kobiet w ogóle jest czymś niezwykłym. Matka - bogini - kreatorka. Pozdrówki, Łucjo!

      Usuń
  14. Piękna, ale jakże smutna rodzinna historia. Takie były nasze babcie, moja miała podobnie, już po "wyzwoleniu" zamordowano jej syna, więc rozumiem też Twoje wzruszenie.
    Sernik ma zaskakujący skład, myślę o ziemniakach, ale na pewno jest fantastyczny, muszę go wypróbować.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest coś niesamowitego, te życia, to bohaterstwo, ten codzienny trud. Od razu odechciewa mi się narzekać. Marudzić i użalać się nad sobą (mam czasem takie tendencje, że nic mi się nie udało, że jestem tylko magistrem, że nie mam doktoratu i takie tam). Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  15. Pozwolę sobie za Celą. To prawda, że nasze babcie i prababcie nie miały lekkiego życia. Przypomniałaś mi o trudnych przejściach mojej Babci. Serniczek - pierwsza klasa! Co prawda, teraz bardzo rzadko piekę cokolwiek (lenistwo), ale jeżeli już to sernik i z brzoskwiniami. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opisz te przejścia Babci! Ja miałam sąsiadkę, która z córką przeżyła Syberię. Mówiła mi np. że z niedożywienia straciły obie okres na trzy lata... A my czasem narzekamy na złamany paznokieć... Pozdrowienia i serdeczności!

      Usuń
  16. Dziękuję.... przepis jest bardzo ciekawy / masa ziemniaczana i brzoskwinie / a sernik to moje najulubieńsze ciasto. Wpisałam go do swojego zeszytu z przepisami zbieranymi przez ok. 50 lat. Wprawdzie nie mam już dla kogo go upiec...... dla siebie nie mogę - słodkości wzbronione. Mimo wszystko może spróbuję, zmniejszę zawartość cukru…. zrobię sobie kulinarny prezent na święta. Dziękuję..

    Dzięki Tobie prababka Michalina nadal żyje…. W wielu rodzinach pielęgnuje się takie wspomnienia – one wzbogacają naszą, narodową historię.
    Ps. U mnie wspomina się raczej dziadka …. Dziadek piłsudczyk , z wielką fantazją, grał i przegrywał na wyścigach przez co zbankrutował…. Podobno jeździł na białym koniu ulicami W-wy.
    Jego cichutka Mania / Maria / – w ciemne, oświetlane lampą naftowa okupacyjne wieczory uczyła swoje wnuki legionowych piosenek. Odziedziczyła po niemieckich osadnikach z XIX w -.garbaty nos, który dotąd wędruje po kobietach z naszego rodu. W czasie okupacji prowokował szmalcowników do oskarżeń o pochodzenie żydowskie. Babcia nie wychodziła z domu, ale mama kilkakrotnie przez nich zaczepiana nie czuła się na ulicach W-wy bezpiecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zbieram przepisy, ale część pisana piórem na naboje i ścieralnym długopisem - przepadła i wyblakła. :( Cukier można z powodzeniem zastąpić stewią lub xilitolem.
      Te rodzinne historie sa piękne, ludzkie, niesamowite. Każde życie jest warte przeżycia, swojej historii. Uściski i pozdrowienia.

      Usuń
  17. Twój post to arcydzieło błyskotliwości! Wnikliwy, dobrze sformułowany i naprawdę wartościowy. Dziękuję za podzielenie się swoją perspektywą.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz, zawsze odpiszę i zajrzę do Ciebie w miarę czasowych możliwości: czasem szybko, niekiedy później, ale zajrzę na Twój blog. Pozdrawiam. :)