Senny, deszczowy poranek. Szary, bury i ponury. Miałam misterny plan spania do południa, ale moje zwierzaki chodzą po mnie, jak im pasuje, absolutnie nie zważając na mój komfort czy raczej dyskomfort. Zasnęłam w swoim pokoju na wersalce, bo oglądałam wczoraj wieczorem film dokumentalny na Netflixie pt. Jesteś tym, co jesz o bliźniętach poddanych diecie i już nie chciało mi się pielgrzymować do sypialni.
Jurek, który jest rannym ptaszkiem i chodzi na spacery w środku nocy, wysyła mi MMS-y z ukochanej, ale zaśnieżonej Gdyni, po której biegają dziki, a tymczasem w Bolesławcu pada deszcz, chociaż zrobiło się troszkę chłodniej, po ostatnich wiosennych temperaturach. Może jest szansa na prawdziwą, białą zimę? Taką z mrozem i diamencikami śniegu? Byłoby super!
Obudziłam się z piękną myślą, z zarysem jakiegoś wiersza o zimie i miłości i oczywiście nic nie zapamiętałam. Często mam tak, że moje wiersze najpiękniejsze są wtedy, gdy nie mogę ich zapisać; pojawiają się w nocy, przed zaśnięciem albo tuż przed pobudką lub gdy już się obudzę, ale jeszcze leżę w łóżku i nie chce mi się szukać długopisu, pisać.
Druga kawa... Człapię do kuchni, psiak za mną, bo musi wymusić przysmaczek na dzień dobry... W soboty mam dzień bez porannej wody i od razu rzucam się na kawę!
Dzisiaj mam też wolne od pracy. Jutro już nie. Jutro będę pisać oceny opisowe i sprawozdania, jednak dziś jest dzień DżoAny, która robi co chce. Na pewno trochę ogarnę dom, zrobię jakiś dobry obiadek i będę czytać, pisać pamiętnik swoim starym Parkerem, może coś obejrzę. Zapewne też zadbam o urodę - wątpliwą już w moim wieku, ale maseczka na włosy i twarz, szyję, dekolt na pewno dzisiaj poleci. Może też uda mi się podciąć psiakowi kudełki na brzuszku.
Póki co milionowy raz wracam do wierszy Pani Szymborskiej, do mojego bilingwalnego wydania jej tekstów z 1989 roku, które znam na pamięć, jednak do tej książki mam szczególny sentyment, kupiłam ją na moich pierwszych studiach... Kosztowała 2500 złotych - takie były wtedy ceny i choć nie widać tego na zdjęciach z mojego wyrka, druk w tej książce jest w kolorze butelkowej zieleni i dobrze się czyta litery inne niż czarne. Czerń męczy moje oczy. Na drugim zdjęciu macie jeden z moich najukochańszych wierszy poetki, czytajcie!
Przed świętami upadła mi w trakcie mycia, a raczej wypadła z rąk prosto do zlewozmywaka, ulubiona maselniczka i pękła (moja wina, bo trzeba ją było włożyć grzecznie do zmywarki), więc przejechałam się po sklepach z ceramiką, których w Bolesławcu jest dużo, żeby kupić nową. I kupiłam w kształcie i wzorku, którego jeszcze nie mam w kolekcji.
Przy okazji okazało się, że kochane Panie Ekspedientki zostawiły dla mnie kubeczek, na który polowałam chyba półtora roku, bo jeśli był kształt (boski, królewski rzekłabym), to zdobienie było nie w moim stylu. Zostawiły mi takie oto cudeńko, dziękuję!!!
A
że dawno z braku czasu nie kupowałam wiele ceramiki, skusiłam się też na dwa inne kubeczki, miseczki
dla moich rozpuszczonych i rozpieszczonych "dzieci" i fikuśną miseczkę,
w której mam cuksy dla gości (no dobra, jak mam trufle albo śliwki w czekoladzie, to też czasem skubnę). Z takich miseczek wcinają moje zwierzaki swoje pokarmy mokre i suche chrupki, chociaż psinka jest zwykle karmiona przeze mnie z małego, deserowego widelczyka i dostaje jedzenie prosto do pysia.
Nie mogłam się też oprzeć nowemu wzorkowi, bo bardzo lubię nasz bolesławiecki, słynny kobalt i kupiłam nowy mlecznik (kawę piję z mlekiem roślinnym, ale je podgrzewam w mikrofali, żeby była ciepła - nie znoszę zimnej kawy). Cały czas, gdy piszę ten post, który zresztą za wcześnie opublikowałam bez zdjęć - taka jestem bujająca w obłoczkach, towarzyszą mi moje kochane "dzieci" czyli zwierzaki (dziecko prywatne śpi jak zabite w pokoju obok). Bez nich życie byłoby mniej czułe chyba... Balbina, którą mam od malucha, bo miała niecałe 5 tygodni, gdy ją dostałam na Walentynki, domaga się pieszczot po mojej prawej stronie, Niko po lewej - chrapie i mruczy. Są cudne i kochane. Uwielbiam Nikusia zimą, bo nie strzygę go tak krótko jak wiosną i latem i robią mu się loczki, a że jest zadbany, jest też milutki w dotyku i mięciutki.
Balbina, która skończy za parę dni 13 lat, jest wciąż młoda i piękna i ciągle mnie zaczepia, a jej łapki są delikatne i miękkie, bo prawie całe życie spędziła w domu... Kocham to białe mruczydełko, lubię bardzo, jak mnie swoimi łapkami głaszcze po to, abym ja głaskała ją. Mruczy przy tym jak mały traktor.
Niko zaś zawsze wie, a nie wiem skąd wie, jednak WIE, że jest wolny dzień, święto, weekend - chrapie sobie do jedenastej albo nawet dłużej. Niko - moje adoptowane ad hoc szczęście, też skończy 13 lat pierwszego kwietnia, jednak śmiga jak młody bóg. Chrumka jak mała świnka i uwielbiam całować jego nosek.
W takie szare dni, senne i niemrawe, potrzebuję biżuterii z bursztynem i trochę złota dla rozjaśnienia, ożywienia tej szarości... Uwielbiam stare, starsze ode mnie pierścionki nieistniejącej już firmy Warmet. A bursztyn to chyba mój kamień mocy. Mam wiele innych pierścionków, jednak te z bursztynem wciąż coś do mnie mówią. ;-) Moja psinka też dobrze się czuje odkąd nosi bursztynową obrożę. 😍
I to chyba tyle sobotnich wynurzeń i prywaty prosto z pościeli.Szary świat za oknem wcale nie oznacza, że w duszy i w domu też jest równie szaro czy smutno. Jest naprawdę dobrze. Pozdrawiam wraz z Balbiną i Nikusiem. Dobrego dla Was!
Nie wiem czy miała być fotka, bo nie widzę, ale miło byłoby zobaczyć twoje nabytki:-)
OdpowiedzUsuńSmacznej kawusi!
O, teraz pojawiły się fotki, cud!
UsuńAhhhh - myślałam, że jeszcze nikt tu nie zajrzy i za wcześnie opublikowałam, zaraz dodam zdjęcia, ogarniam je na komputerze, dobrego dnia, Joasiu.
UsuńCzuję ulgę, że nastał nowy dzień.
OdpowiedzUsuńZwykle przynosi nadzieję, nowe możliwości, obietnice.
Nie jestem wprawdzie ani trochę mądrzejsza i nie wiem,
jak po wczorajszych wydarzeniach mam dalej żyć,
jednak nowy dzień stanowi dla mnie szansę, by to wszystko zrozumieć.
// Giovanna Fletcher //
Każdy nowy dzień jest niezapisaną księgą, niewyświetlonym filmem, nieznanym wierszem.
UsuńKubeły wspaniałe, opis dnia również.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Joanno za wpuszczenie mnie na chwilę do Twojego świata. Naprawdę mam nadzieję, że niedługo spotkamy się gdzieś na szlaku :D
Dziękuję, ale ja nigdy nikogo stąd nie wyrzucałam. Czasem drogi się rozchodzą, potem znowu się krzyżują. Spotkanie na szlaku na pewno kiedyś nastąpi, wiem to.
UsuńMerry Christmas dear JoAnna! Thanks for the compliments! What wonderful pets you have! How friendly they are! I like your cups.
OdpowiedzUsuńI think I need to learn the Lord's Prayer in Polish too.
Dear Irina, thank you !
UsuńPolish version:
Ojcze nasz
Ojcze nasz, któryś jest w niebie,
święć się imię Twoje;
przyjdź królestwo Twoje;
bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
I nie wódź nas na pokuszenie,
ale nas zbaw ode złego.
[Bo Twoje jest królestwo i potęga, i chwała na wieki.]
Amen.
We have been having lots of rain here...no sign of snow. Grey everywhere. Balbina looks so pretty and sweet.
OdpowiedzUsuńAnd there is some snow here today. And it got cold -5'C. Balbina is a very calm, quiet kitten. Good luck, Angie!
UsuńE tam buro i ponuro, normalna kolej rzeczy cyklu natury. Ja nie narzekam. :)
OdpowiedzUsuńFajna jest taka kolorowa zastawa. Moja jest niebiesko-biała w różne pejzaże. Angielska. No i multum kubków, każdy skąd inąd. Ciągle dostaję następne i już nie wiem gdzie to pomieścić.
Mówię to szczerze i bez cukru: bardzo imponujesz mi swoim podejściem do życia, swoim pragmatyzmem, optymizmem. Dziś mam trochę bieli, chłodno - wreszcie, bo wolę śnieg od błota. Angielskie są cudne, znam, czasem coś kupię na Giełdzie Staroci albo jak jestem na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku. W ogóle wszelkie kubki i naczynka to dla mnie raj. A miejsca ubywa, fakt!
UsuńBo po co iść po błocie, jak można iść po śniegu. Też racja.
UsuńDzisiaj nad środkową Polską dziura w chmurach, mamy słońce. Coś nowego, ciekawe czy oczy mi wypali po tych wszystkich tygodniach. 🤪
Dziś u mnie minus 10'C i lekko prószy, słonka też trochę i od razu chce się żyć, chociaż rano przeżyłam szok termiczny, jak wyszłam z ciepłego domu. Oczu Ci nie wypali, ja uwielbiam słońce. ;-)
UsuńMam światłowstręt od dziecka, więc zimą w słoneczne dni często łzy mi lecą. Zwłaszcza przy śniegu. Ale w Łodzi nie ma teraz śniegu.
Usuń- 10 stopni, a ja rowerem jeżdżę do pracy. ;) Jestem mi zdecydowanie cieplej, mniej przez to marznę niż inni.
Ja z kolei mogę się gapić prosto w słońce. U mnie dziś rano -13, ale bez wiatru, więc dla mnie całkiem przyjemnie. Żal, że nie ma śniegu. Na rower bym raczej nie wsiadła - podziwiam. No i podobno już do nas dociera ciepłe powietrze i niebawem będzie na plusie.
UsuńWypatrzyłam u Ciebie wzór, który lubię najbardziej - takie drobne, niebieskie kwiatuszki. Trzeba przyznać, że ceramika bolesławicka jest w ogóle genialna.
OdpowiedzUsuńOh, to już wiem, jakie lubisz najbardziej. Chyba mówisz o tym kubasku w kredensie. Tak, ten wzór jest uroczy.
UsuńTak, na tym zdjęciu, gdzie są kubki poukładane jeden na drugim. U mnie też układ piętrowy :-)
UsuńTen wzór jest dość rzadki, ale też go lubię, mam tylko jeden kubek w tym wzorku, może gdzieś znajdę jeszcze.
UsuńWidziałam takie rzeczy u nas w sklepie z "Bolesławcem". Moja córka ma stamtąd kaczkę, a ja kotka :-)
UsuńO, a ja jakoś nie lubię kupować figurek. Nawet anioła mam tylko jednego, od dzieci.
UsuńDobrze, że rozpieszczasz swoje zwierzaki, są urocze.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego nowego roku!
Jak nie rozpieszczać takich miłości? To przecież dwa słodziaki. Trzeci jest córki we Wrocławiu. Dobrego, nowego czasu Haniu.
UsuńJak ja Ci pozytywnie zazdroszczę, że mieszkasz w tym przybytku najpiękniejszej porcelany. Właśnie w tej, bolesławieckiej, jestem zakochana już od bardzo dawna, nie mam jej jakoś wiele, a jest tyle różnych cudów, że głowa mała. A ten kubeczek cudowny, rzeczywiście, w takim to pewnie i herbata i kawa smakują wybornie. I miseczki wyjątkowe, napatrzeć się nie mogę. Twoje zwierzaki-miziaki cudne, takie akurat do przytulania, całowania i kochania. Życzę Ci miłej niedzieli, nawet jeśli zapracowana jakoś tam będziesz :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, lubię bardzo te cudeńka, ale wcześniej - przyznaję się bez bicia - ich nie doceniałam, tych typowych bolesławieckich kropek (a doceniał sam Mickiewicz, miała ukochaną filiżanke, którą nazywał Bunzlówka). Porozdawałam dużo rzeczy po rodzicach (miski, pojemniki do żywności, do kiszenia ogórków, wazy), bo mi się nie podobały. :( Bo wiesz, stawiałam na badziewie - taki miałam okres. Na szczęście jakieś 20 lat temu, dostałam od dziewczynki, uczennicy, której mama pracowała w ceramice, kubeczek w słoneczniki i zaczęłam doceniać, nie tylko wzornictwo, które przez lata ewaluowało i zrobiło się piękniejsze, ale przede wszystkim jakość tych rzeczy. Kawa i herbata w tych kubkach przede wszystkim nie stygną tak szybko, a ja nie lubię zimnych. Zimna lubię wodę, chociaż też wolę ciepłą.
UsuńZwierzaki - koty miałam zawsze, od dziecka, bo lubili je rodzice. Psiaka wzięłam w pól godziny, bo jego Pani oddała go do ludzi, którzy myśleli, że będzie siedział w budzie i pilnowałam domu... Zadzwonili, że go nie chcą, więc Pani chciała go zawieźć do schroniska. Napatoczyłam się. Pojechałam z Panią na wieś, wzięłam psinkę i jest u mnie od ośmiu lat. I jest najkochańszą istotą, jaką miałam. Dziękuje za dobre słowa i życzenia! Jest ok.
Muszę kiedyś dotrzeć do Bolesławca. Ta ceramika... Uwielbiam takie cudeńka, choć nie mam miejsca trzymać. I też ostatnio obwieszam się bursztynem, bo wierzę w jego moc. I potrzebuję 😉 Piękny, bardzo piękny pierścień... Czytałam poprzedni Twój wpis. Jeszcze do niego wrócę. Mam migrenę trzydniówkę i ledwo ogarniam cokolwiek na razie 🙃
OdpowiedzUsuńDotrzyj, Sylwio, bo warto. Czasem można coś kupic na giełdach staroci i jarmarkach, ale tutaj jest tego najwięcej i są na bieżąco wzory nowe. Z miejscem jest problem, nawet, jak ma się go dużo. Bursztyny doceniłam kilka lat temu, jak dostałam pierścionek. Kiedyś miałam po babci, duży i wielki i go zgubiłam i się obraziłam. Teraz mam tego... Kiedyś zrobię post. I - to głupie - ale ten kamień ma naprawdę dobrą energię.
UsuńTrzymaj się i zdrowiej. Mnie dziś jest lepiej, bo spadło troche bieli i niż nie jest tak szaro. Uściski.
PS Odkąd mój pies (od zeszłego lata) nosi bursztynową obróżkę, która mu kupiłam po operacji łapki, jest zdrowszy i nie atakują go kleszcze, więc coś jest na rzeczy.
UsuńPodziwiam ceramikę i napatrzeć się nie mogę! Uwielbiam te wzory. Skorup w moim dużo zgromadziłam już na tyle dużo, że staram się ograniczać kolejne zakupy. Wszystkiego najlepszego w nowym roku :)
OdpowiedzUsuńOj, to fakt, skorupy są uzależniające. Też już mniej kupuję, poluję jeszcze na jeden wzór z makami i nigdzie nie mogę trafić. Dobrego nowego czasu!
UsuńThese are lovely ceramics, so colourful. I would be lost without coffee haha! And such a lovely dog and cat :-D
OdpowiedzUsuńThank you Ananka for your visit and comment. Dog and cat = big, big LOVE. Best regards!
UsuńJoAnna, your pets are very sweet! Thank you, dear JoAnna! It's great that you know "Our Father" in your native Polish language, and even in French. I also need to learn this prayer in some Slavic language, for example, in Polish.
OdpowiedzUsuńJoAnna, you wanted to put a “Subscribers” gadget on your blog, but I don’t see it to subscribe to you.
Irina, I sent you the text of the prayer in Polish and French and added gadgets. Regards. :)
UsuńPrzepiękne te Twoje skarby. Narobiłaś mi apetytu na jeszcze. Cieplutko tam u Ciebie i przyjemnie. Napiszesz kiedyś jak doszło do tego, że zostałaś wegetarianką?
OdpowiedzUsuńSerdeczności 💕
Poluję jeszcze na jeden bardzo rzadki makowy wzór i już nie będę tyle kupować, bo miejsca mi zaczyna brakować. U mnie jest kolorowo, MaB, bo chyba mam taką duszę. Na czarno chodziłam w licem, teraz mam inne postrzeganie świata. Mój wegetarianizm jest skutkiem wychowania w strasznie mięsożernym domu. Na samo wspomnienie mam dreszcze. Ale moze napiszę, zwłaszcza, że nawet ten film o bliźniętach mówi o wegańskiej diecie jako dobrej dla nas, ludzi. Uściski!
UsuńGood afternoon Wonderful post! You have cute animals and very beautiful dishes! Have a good day!❤❤❤
OdpowiedzUsuńGood morning Julia, thank you. I love my pets, they are sweet and very empathetic. Best regards!
UsuńPrzepiękny post JoAnno!
OdpowiedzUsuńAleż masz cudną ceramikę! Z Bolesławca kiedyś zbierałam tą beżową. Dostałam pierwsze sztuki w czasie odwiedzin u mojej psiapsiółki w Jeleniej Górze i to był początek. Jednak po latach, niewiele mi zostało. Mam słabość do różnych kubków i kubeczków, i po prostu nie mogę się oprzeć jeśli coś skradnie mi serce.
Śliczne są Twoi milusińscy! Po stracie naszego border coliie - Perusia u nas zieje pustką. Mam różne myśli. Jednego dnia już szukałabym kolejnego psa, by za chwilę pomyśleć- poczekaj. Muszę po prostu dojrzeć do tej decyzji.
Pierwszy tomik poezji Szymborskiej kupiłam bodajże w 80 roku, to taka moja perełka. A córce kupiłam na gwiazdkę "Zabawy literackie" Szymborskiej( mam nadzieję, że mi pożyczy jak przeczyta).
Bardzo lekki, milutki jest Twój post. Muszę wziąć z Ciebie przykład.
Pozdrawiam serdecznie
Chyba stałam się trochę infantylna, pracuję w szkole specjalnej, chociaż z wiekiem robię się bardziej "miękka" w wyrażaniu uczuć i opisywaniu świata, przestałam się szarpać, dużo rzeczy odpuszczam.
UsuńW Jeleniej Górze chwilkę mieszkałam pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Robiłam tam też dwa kierunki na studiach podyplomowych. Kubki - oj, jak już mam za dużo oddaję na szkolny piknik, na loterię fantową. :)
Border collie - śliczne psiaki, jak chodzę z moim shih tzu, zawsze wita nas śliczna, czarno - biała Daisy, podaje mi łapkę zza płotu, a Nikowi daje nosek do noska - taki całusek. To są podobno jedne z najbardziej inteligentnych psiaków.
Jak umarł mój kotek, Albin, który dla Balbiny był jak mama, ponad rok nie miałam innego zwierzaka, musiałam po prostu przeżyć żałobę po kotku, ktory był z nami wiele lat. wiem, jak to jest, gdy odchodzi członek rodziny.
Zabawy literackie mam, czytałam, ale na pewno jeszcze wrócę.
Dobrego czasu! Pozdrawiam. :)
Dlaczego infantylna? To jest piękne, to jest jakieś i ma w sobie to "coś"!
UsuńOpowiem Ci o czymś. Teraz od prawie roku jestem na emeryturze. Ale byłam panią przedszkolanką, panią z klasą i panią świetliczanką też. ( ani na pierwszą, ani na ostatnią z tych nazw, nigdy się nie obrażałam) Miałam 25 lat pracy w zawodzie, gdy nagle z niego wyleciałam. Przeżyłam potężny kryzys, ale nagle zaczęło się do mnie uśmiechać szczęście. Zaczęłam wykorzystywać swoje umiejętności jako...przewodnik turystyczny.
Któregoś roku stanęłam do konkursu na stażystę do skansenu.( Autentycznie muzeum robiło casting na stażystę!) Było nas dwoje, którzy pomyślnie przeszliśmy przez sito. Ja i A., obydwoje już nie młodzi. To był podobno najlepszy rok skansenu, bo my się zaczęliśmy ścigać. Muzeum miało problem, kto lepszy i wysyłało kobietę- bystrą i elokwentną- w charakterze ukrytego klienta kontrolera. Przyjeżdżały na zmianę ona i jej siostra. Były tak sprytne, że ginęły w tłumie turystów. Dopiero potem, po ich wizytach na stronie skansenu pojawiały się komentarze. Czepiały się wszystkiego i to był po prostu horror. Jeden z ostatnich komentarzy na mój temat brzmiał- " Pani wprawdzie ładnie opowiada, ale mówi jak do dzieci ze szkoły podstawowej." Nad A. się rozpływały i to on został na kilka lat w skansenie. A ja 2 lata później wróciłam do mojego ukochanego zawodu.
Pozdrawiam
Powiem Ci, że bardzo ciekawa jest Twoja historia. Z perspektywy czasu wiem, że to, co wydaje się wielką tragedią, często obraca się w dobro. Podejrzewam, że gdyby posłali mężczyzn, Ty byś wygrała. Uważam, że trzeba lubić to, co się robi. Długo - że tak powiem kolokwialnie - bujałam się po różnych profesjach i szkołach, zanim wreszcie dostałam pracę, którą kocham. Najgorzej się czułam jako wspomagający i w bibliotece szkolnej, bo z moim ADHD było mi ciężko. W świetlicy też byłam bardzo krótko i rok w przedszkolu. Teraz, mimo, że pod koniec sierpnia skończę 55 lat, w ogóle nie myślę o emeryturze, a jeśli myślę, to pod kątem miejsca zamieszkania, bo chciałabym zamieszkać w Trójmieście.
UsuńMój brat jest przewodnikiem turystycznym z doskoku, ale ma takie studium skończone, gdyż chciał uniknąć wojska. Na co dzień uczy angielskiego. :) Serdeczności!
Enjoyed your post! Lovely pottery and pretty rings and of how you went about your day.
OdpowiedzUsuńThank you, Christine, best regards!
UsuńBardzo fajny i ciekawy wpis :)
OdpowiedzUsuńMam 4 koty i od miesiąca szczeniaka. Oj poprzestawiał nasze życie i pozmieniał rytuały, ale wszystkie zwierzaczki są kochane!
Ciekawy wpis.
OdpowiedzUsuńMam 4 koty i od miesiąca szczeniaczka. Trochę narozrabiał w naszym uporządkowanym życiu :)
Ciekawy wpis.
OdpowiedzUsuńMam 4 koty i od miesiąca szczeniaczka. Trochę narozrabiał w naszym uporządkowanym życiu :)
Koty są cudne, niesamowite, ale nie zawsze tolerują siebie nawzajem. Psiaki są przekochane, ja już nie wyobrażam sobie domu bez kota i psa. Chociaż wiadomo, pies to większy obowiązek niż kociak. Dobrego!
UsuńPrzyjemny, domowy, nieco leniwy post. I chcąc odnieś się do kilku wątków, nie wiem od czego zacząć :) Ok, zacznę od klimatu domowego, który przez książki, piękne filiżanki i kochane zwierzaki jest c u d o w n y! Filiżankami i innymi bolesławieckimi cudownościami pięknie promujesz swoje miasto :)
OdpowiedzUsuńPotem poezja, którą uwielbiam, która mnie uskrzydla i wznosi... Wiersz W. Szymborskiej jest przepiękny, znam jej twórczość... Biżuteria, też jestem "sroczką" i lubię gromadzić ładne błyskotki. Słowem: Pięknie, ciepło i wysoko duchowo.
I jeszcze jedno- z zapominaniem wymyślonych wierszy mam identycznie. A myśli się już nie odtworzy, tak szybko ulatują w kosmos. Pozdrawiam...
Ależ piękna kolekcja! Ale skoro masz blisko, to grzech nie posiadać :) U nas też czekamy na zimę, póki co, tylko mróz się zapowiedział.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi takiego dnia tylko dla mnie. Ale jak to mówią "dzieci szybko rosną", wiec może jeszcze kiedyś zatęsknię za tym, codziennym zamieszaiem
OdpowiedzUsuńMnie też długo brakowało, miałam przez 10 lat małe dziecko i matkę chorą na alzheimera. A potem, jak odeszła mama i córka wydoroślała, czułam coś w rodzaju syndromu opuszczonego gniazda, zwłaszcza, gdy poszła na studia do innego miasta. Teraz bardzo sobie cenię mój czas z JoAnną - lubię z nią być. :) Wcześniej byłam wciąż dla kogoś, potem za tym tęskniłam, teraz jest OK. Koleje życia.
UsuńTienes lindas mascotas. Y un café siempre es bien recibido. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńMe gusta el café, me encantan los animales. ¡Abrazos, Judith! Besos. :)
UsuńA sua coleção de porcelanas é belíssima, quase todas as peças são de um bom gosto notável.
OdpowiedzUsuńTambém gostei de ver os seus animais de estimação.
O frio e a neve (apesar de de esta ser bonita de ver) são horríveis. Se eu pudesse, iria viver para a ilha da Madeira, onde a temperatura raramente está abaixo dos 20ºC e nunca acima dos 30ºc.
Boa semana, minha querida amiga Joanna.
Beijos.
Também adoro verão e calor, porque nasci num dia quente de verão e podia viver em Malta ou na Austrália, gosto de temperaturas elevadas, mas o inverno também tem o seu charme. Com os melhores cumprimentos, Jaime.
UsuńUwielbiam ceramikę z Bolesławca. :)
OdpowiedzUsuńJa też i wciąż nie mogę przestać kupować. :)
UsuńJoAsiu!
OdpowiedzUsuńW sobotę przy porannej kawie w telefonie czytałam ten post. Rozpływałam się nad piękna belesławską ceramiką. Masz sporą kolekcję ale nie jestem zaskoczona ponieważ na każdym kroku masz ją na wyciągnięcie ręki. Mieszkasz w mieście, w którym jest produkowana. Po deszczowej a właściwie ulewnej sobocie, wczoraj i dzisiaj bardzo mroźno. Teraz za oknem - 14 st.C. rolety opuszczone aby zimno nie przenikało do domu.
Przesyłam moc uścisków i serdecznych pozdrowień:)
Ta nasza ceramika po prostu uzależnia. :) U mnie też mróz, szkoda, że nie ma śniegu. Też opuszczam rolety, bo moje anturium nie lubi chłodu a ja jestem totalnie ciepłolubna i wczoraj rozpaliłam w kominku. Serdeczności i ciepłe pozdrowienia Łucjo!
UsuńJaka śliczna ta twoja Balbina. Moje ogony kilka razy w nocy wędrowały. Na ogół śpią spokojnie. Młodszy kocur przytula się do najmłodszej córki. Na blogu Kasine bziki jest post o moich kocich gwiazdorach - wydaje mi się, że jeden z pierwszych. Na blogu Kasiny świat jest więcej i nawet opowiadanie górskie, które ma aż 25 rozdziałów albo 29 już nie pamiętam
OdpowiedzUsuńkurka. Zapraszam serdecznie jak będziesz miała już wolne.
Buziaki Asiu
Kocham kociaki, mam je od dziecka, na pewno zajrzę.
UsuńZapomniałam napisać, że zachwyciły mnie twoje kubeczki Asiuniu. Muszę jutro w Zakopanem obczaić :) może będą jakieś fajne kubeczki w normalnej cenie.
OdpowiedzUsuńCeramika zawsze była droga, a teraz jest już bardzo droga. Bardzo.
Usuń