Translate

10 stycznia 2024

Kilka słów szczerości i prywaty

                                                     Witajcie!  

                11 stycznia przypada Dzień Wegetarian. Święto obchodzone corocznie, ustanowione 22 listopada roku 1977 przez Międzynarodową Unię Wegetarian. Święto obchodzą osoby na całym świecie, które z własnego jadłospisu odrzuciły mięso.


                I już na wstępie tego postu pragnę poinformować o czterech bardzo ważnych sprawach:

    * po pierwsze - w internecie i generalnie wśród ludzi krąży opinia, że wegetarianie czują się lepsi od reszty społeczeństwa;

    * po drugie - NIE CZUJĘ się od nikogo lepsza ani gorsza, czuję, że jestem sobą i żyję ze sobą w zgodzie;

    * po trzecie każdy ma wolną wolę i może robić w życiu co chce i jeśli dokonuje jakiegoś wyboru, to jest to jego sprawa i nic mi do tego;

    * po czwarte - ten post uwolni moje traumy, ale OK, może je wreszcie przepracuję, bo wbrew pozorom przez te lata, od kiedy nie jem mięsa, często dawano mi odczuć, że jestem - delikatnie mówiąc - inna?

                Zostałam poproszona przez jedną z moich ulubionych Osobowości Blogujących, żebym napisała dlaczego jestem wegetarianką. Usiadłam i pomyślałam. Chciałam napisać wiersz, ale okazał się stertą banałów, więc go wywaliłam. Jednak jeśli już mam pisać o sobie, to muszę zacząć, jak to zwykle bywa, od domu rodzinnego i dzieciństwa. Dzieciństwa, które dla mało kogo jest sielankowe i łatwe z różnych względów.

                W moim domu, w diecie serwowanej przez moich rodziców, królowało mięso. Rodzice urodzili się w czasie wojny, ojciec w ogóle rewelacyjną datę sobie wybrał na pojawienie się na tej planecie - urodził się 1 września 1939 roku, mama niemal dokładnie trzy lata później, 29 sierpnia 1942. Oboje więc byli dziećmi wojny, które zaznały niedoborów pożywienia i dla których mięso było czymś w rodzaju luksusu? Nie wiem. Wiem natomiast, że zarówno mnie, jak i mojemu niespełna dwa lata młodszemu bratu, po prostu się ulewało. Bo mimo kryzysu, mimo stanu wojennego i reglamentacji jedzenia (sławne kartki w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku), u nas w domu niczego nie brakowało z różnych względów, chyba przede wszystkim dlatego, że moi rodzice byli lubiani i mieli znajomych na wsi, a mięsa było zdecydowanie za dużo. 

                No i byłam nie tyle karmiona, co przekarmiana i tuczona. Głównym argumentem mojej rodzicielki był jej autorski, powtarzany jak mantra tekst: Nie zjesz - nie dostaniesz, nie zjesz - nie pójdziesz, nie pojedziesz (do kina, teatru, na zajęcia itp.), nie zjesz - nie spotkasz się z koleżankami... A to jedzenie to głównie było takie: jajecznica na kiełbasie, schabowe, rosół, roladki, pulpety, mielone, kurczak, bigos, kiełbasa na gorąco i temu podobne delicje. 

                Gdy jako mała dziewczynka wciąż pytałam skąd jest mięso, ojciec odpowiadał: Od zwierząt. Gdy drążyłam temat, czy np. zwierzęta robią dla nas mięso, rodzice pomijali to milczeniem... 

            Aż pewnego letniego dnia, przyjechał po mnie przyjaciel taty, wujek Jurek i zabrał mnie do siebie na wakacje (nie mieli z ciocią Jasią dzieci i bardzo mnie kochali, traktowali jak córkę, rozpieszczali). Jechaliśmy jego nową Warszawą czy Syrenką (nie pamiętam już dokładnie) i kaczka weszła na ulicę. Jurek zatrzymał się i wrzucił coś na tylne siedzenie samochodu. Jak dojechaliśmy do Wrocławia, do jego domu i zabrał to z tylnego siedzenia, zobaczyłam, że jest to przejechana kaczka. Wujek powiedział, że będzie pyszny obiad... Miałam wtedy pięć lat (mam z ciocią i wujkiem zdjęcia z tych i kolejnych wakacji) i pierwszy raz widziałam nieżywe zwierzę i coś we mnie pękło. Obiadu oczywiście nie zjadłam, ale u cioci i wujka mogłam, dostałam coś innego, w domu niestety nie.

                Potem często chorowałam. Infekcje dróg oddechowych, tchawica, dwa razy miałam zapalenie płuc. Wtedy mój ojciec się dowiedział, że najlepszy jest rosół z gołębi i gdzieś je od kogoś kupował i aplikowali mi ten nieszczęsny rosół z tych istot (do dziś mnie mdli na wspomnienie, a tym bardziej na  zapach rosołu)... 

                Przetrwałam ten czas, tę dietę, te rosoły, jakoś udawało mi się, gdy byłam starsza, oszukiwać matkę, oddawać kotlety bratu, wyrzucać kanapki z jajecznicą, z szynką lub zamieniać się z koleżankami na kanapki z serem. Aż wreszcie zdałam maturę i poszłam na studia - 1988 rok - rok mojego wyzwolenia. 

            Kiedy poszłam na studia od razu, z dnia na dzień, przestałam jeść mięso, przeszłam na dietę, w której były jajka, sery, mnóstwo warzyw i owoców, ale nie było mięsa ani ryb. Schudłam ponad 20 kilogramów, miałam 51 cm w talii, mąż obejmował mnie w pasie dłońmi, bo bardzo szybko wyszłam za mąż ku rozpaczy rodziców, ale zgodnie ze swoją wolą i sercem. 

            Matka rozpaczała: Nie dość, że mańkut to jeszcze wegetarianka - co za okropny odmieniec! 

             Ojciec komentował: Taka chuda, że tylko nos jej sterczy, jeszcze trochę i wpadnie w anemię! 

            Ciotki dopytywały: Wy (bo mąż również) naprawdę jesteście tacy całkiem wege? Rybek też nie jecie? To dlatego nie możecie mieć dzieci?! 

            Przyjaciółki dopingowały: Super, DżoAna, może ja też przejdę na wege?

            Gdy po skończeniu studiów i czterech latach małżeństwa spodziewałam się dziecka, lekarze radzili: Trzeba jeść chociaż trochę mięsa, bo wypadną pani zęby, a dziecko będzie miało słabe włosy i kości.

            Córka urodziła się śliczna, zdrowa, ma gęste włosy, długie rzęsy, wysokie IQ i EQ i jest moją dumą. Nie katowałam jej wege dietą, jadła, co chciała, ale teraz też nie je mięsa.

            Ja już nie mam talii osy, ale do dziś mam ładne zęby i dobre wyniki w różnych testach i w tych medycznych, sprawdzających zdrowie, też. 

            Dlaczego jestem wegetarianką? Mogę to porównać do wyboru koloru włosów (też na studiach ścięłam je ku rozpaczy ojca, który się do mnie nie odzywał chyba z rok i zafarbowałam na blond) - bo tak wybrałam.

             W życiu dokonujemy wielu wyborów - lepszych, gorszych. Ten był dobry, ponieważ był zgodny z tym, co naprawdę czuję i był mój, a nie narzucony mi przez konwenanse, rodziców, społeczeństwo. 

                I tyle. Mam nadzieję, że nie będę żałować, że napisałam ten post.

                 Sławni wegetarianie, których lubię i cenię? Proszę bardzo!

            Leonardo da Vinci - geniusz. Wegetarianinem był od wczesnej młodości. Umysł i talent miał drapieżny i niekonwencjonalny.


                        Nicola Tesla - genialny wynalazca, inżynier, myśliciel.

             
            Desmond Thomas Doss - bohater wojenny, który odmówił dotykania broni a mimo to uratował wielu kompanów. Jego heroizm uwiecznił Mel Gibson w filmie pt. Przełęcz Ocalonych - polecam. Jest również wielokrotnie nagradzany film dokumentalny pt. Szeregowiec Doss (był on pierwszym pacyfistą w historii nagrodzonym Medalem Honoru).

            Joaquin Phoenix - dla mnie najlepszy aktor średniego pokolenia w kinie światowym.

                     Natalie Portman - śliczna aktorka, która dużo czyta, także powieści Olgi Tokarczuk, która również od wielu lat jest wegetarianką, ale o niej napiszę przy okazji znaku Wodnika.

             Bryan Adams - od wielu lat mój ukochany wokalista, kompozytor, fotografik, autor tekstów.


 
            Lillian Müller - norweska modelka i aktorka, która od wielu lat jest wegetarianką i propaguje tę dietę. Kobieta ma 72 lata, a figury mogłaby jej pozazdrościć niejedna nastolatka.

62 komentarze:

  1. Gdyby rzeźnie miały szklane ściany,
    każdy byłby wegetarianinem.
    // Paul McCartney //

    OdpowiedzUsuń
  2. Amiga, no soy vegetariana pero como poco carne me gusta mas el pescado, eso si, como toda clase de verduras.
    Y algún fin de semana me permito un asado.
    Cariños y besos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Querida mía, lo más importante es ser tú misma. No todo el mundo tiene que ser vegano, lo importante es que sea una buena persona. Saludos y besos.

      Usuń
  3. Mimo iż sama nie jestem wegetarianką, to aż mnie serce zabolało, czytając, co musiałaś przejść z rodzicami i nawet o zgrozo z lekarzem. Dieta bez mięsa jest jak najbardziej dla ludzi i jeśli tylko poczułaś, że jest dla ciebie, miałaś do niej pełne prawo. Niestety niektórzy nie rozumieją. Z drugiej strony można wybaczyć rodzicom, to wszystko było z troski, bo nie wiedzieli, nie rozumieli, choć zapewne mocno Cię tymi wszystkimi słowami i zmuszaniem do jedzenia mięsa kiedy już czułaś, że to nie dla Ciebie krzywdzili... Ale jesteś silna, trwasz przy swoim i naprawdę podziwiam, szanuję i przytulam mocno :). Bądź sobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja mam od lat jedno wrażenie: dieta jest jak linie papilarne czy kosmogram urodzeniowy - dla każdego inna. Dlatego śmieszą mnie diety "jedyne dobre" bo one nie istnieją. Trzeba słuchać siebie i swojego organizmu. Jak masz ochotę na stek - jesz go.
      Miałam okres ponad siedmiu lat, gdy byłam wegetarianką na bezglutenowej diecie - miałam nabytą celiakię, wtedy dopiero się nasłuchałam. Dlatego teraz jem to, czego dopomina się mój organizm.
      Uściski i serdeczności, dziękuję za ten komentarz. <3

      Usuń
  4. Podziwiam Twoją decyzję przejścia na dietę wegetariańską. Od lat staram się zdrowiej odżywiać, ale średnio mi to wychodzi. Znam plusy tej diety i jej prozdrowotne, dobroczynne działanie. W jaki sposób Ty zbalansowałaś swój jadłospis? Czy zdarza Ci się czasem zjeść coś, czego nie planowałaś, a zawiera produkty odzwierzęce np. mleko, jaja? Czy gotujesz dla całej rodziny i oni jedzą to samo?
    Pozdrawiam i dziękuję. 😀 💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchaj siebie, naucz się odczytywać mowę własnego ciała, bo ono najlepiej wie, co jest dla niego dobre, czego w danym momencie potrzebuje. Ja jak trzy dni myślę o frytkach (zwykłych lub z batatów albo warzywnych) to czwartego dnia je wcinam i już. Z jajek nigdy nie potrafiłam zrezygnować, za bardzo je lubię. Próbowałam diety stricte wegańskiej, ale chyba nie w tym klimacie, może byłoby mi łatwiej, gdybym mieszkała w Australii albo na Bali.
      Gotuję nie tylko dla rodziny i znajomych. Maja córka ma wielu kolegów, przyjaciół i oni przychodzą i pytają: Pani DżoAno, ma Pani może tę swoją pyszną wege zupkę? I nawet jak nie mam, to im gotuję. :)
      Jestem kosmicznie padnięta po tygodniu pracy. Uściski i serdeczności!

      Usuń
  5. I am also a vegetarian and have been for a long time. I also follow a dairy-free diet as I am lactose intolerant and decided to cut out dairy completely. I do take honey for health reasons and sometimes eat eggs.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hello Ananka. I also sometimes reach for honey, eggs, and sometimes cheese. But I never eat meat or fish. Warm regards and thanks for your comment. Hugs!

      Usuń
  6. To wszystko prawda, u mnie tez podobnie, bez mięsa nie było obiadu, a pulchny człowiek, to zdrowie!
    Nie jestem wegetarianka, bo lubię różnorodność i zbyt leniwa jestem w kuchni, by ciągle kombinować , jak zrobić pożywny posiłek bez mięsa.
    Gdyby jednak wszyscy jadali tyle, co u mnie w domu, to przemysł mięsny umarły śmiercią naturalną.
    Lubimy także ryby,
    No i mężczyzna pracujący fizycznie, na samych warzywach długo nie da rady...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko, najważniejsze, że jecie to, czego potrzebują Wasze ciała, organizmy. I najważniejsze, ze się dobrze czujecie, czego Wam szczerze życzę. Uściski, Kochana!

      Usuń
  7. I have been vegetarian myself for twenty years or so. We were also fed unhealthy in my house as children like in most Slavic countries where everything is based on meat, flour and pig's fat. I had about 100kg in primary school. Went vegetarian after college and would never go back. For ethic reasons and health reasons.
    Back in March last year I also went gluten free and sugar free and have lost 15kg since, plus got energy I never thought I had. It is unbelievable how much health problems you solve by ditching flour. Now I use oats, buckwheat and corn flour, millet and lentil flour etc. And I don't eat anything bought from stores, so nothing refined and industrial, plus no sugar at all.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. It's warmer in your country, in my country it's warm from April to September. Sometimes in winter I eat butter and eggs. I never liked sugar because I had very nice, white teeth and my dentist told me that sugar would destroy them. I was on a gluten-free diet for seven years, I felt very good, I had a lot of inspiration and energy to write. Now I sometimes eat flour, but I bake it myself. I once read a statement by a former Auschwitz prisoner that as long as there are wars, people will kill animals - I also chose this diet for ethical reasons, but I no longer have the strength to talk about it.

      Usuń
  8. Nie żałuj, że powstał ten post. Jest tak, jak napisałaś wyżej... każdy dokonuje własnych wyborów i innym nic do tego. Choć ja nie jestem wegetarianką, mam w swoim otoczeniu takie osoby, nawet mi bardzo bliskie i nigdy nie ośmieliłabym się potraktować je z tego powodu jakoś inaczej... Wprost przeciwnie, szanuję za determinację i konsekwencję i... tyle mam do powiedzenia :) Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Iwonko, najgorzej właśnie jest wtedy, gdy najbliżsi traktują Cię jak zakałę, czarną owcę rodziny... Ja rzadko wracam do przeszłości, ale czasem jeszcze zdarza mi się płakać. Buziaki i uściski!

      Usuń
  9. Przez kilka lat w ogóle nie jadłam mięsa, teraz czasem zdarzy mi się zjeść filet z kurczaka (średnio raz w miesiącu), ale bazuję głównie na warzywach, dobrych węglowodanach, serach, owocach i na moich ukochanych słodyczach (niestety). W każdym razie też często słyszałam ględzenie, że nie chcę jeść mięsa i że będę chora, ale to właśnie zjadanie roślinek najbardziej mi służy. Swoją drogą, zastanawia mnie to, dlaczego ludzi zawsze tak bulwersuje to, że ktoś nie je mięsa, ja przecież nikomu nic nie narzucam, a wystarczy jakaś impreza rodzinna i się zaczyna;)
    Świetny wpis:) Wszystkiego dobrego w nowym roku!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz całkowitą rację. Najgorsze było to, że dla wszystkich było oczywiste, że ja, wegetariankę, zrobię im np. pieczoną kurę, a jak gościli mnie, to mieli gdzieś zrobić coś specjalnie dla mnie, bo przecież ciasto też jest wege... Eh. Ważne, aby być sobą. Uściski!

      Usuń
  10. Rispetto la tua scelta perché credo che ogniuno debba essere libero di gestire la sua alimentazione come meglio crede.
    Io non sono vegetariana ma non mangio spesso né carne né pesce ... Io adoro la pasta , fosse per me mangerei solo quella 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, anche a me piace molto la pasta, davvero. Soprattutto con broccoli e formaggio giallo: delizioso! Grazie per questo commento, un caro saluto, un abbraccio, Stefania!

      Usuń
  11. Hay que respetar tus creencias y como vives. A mi me gustan los vegetales y tato de no consumir carne más que una vez a la semana. Te mando un beso.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sí, exactamente, primero tienes que estar en armonía contigo mismo, eso es lo más importante. Besos, Judith!

      Usuń
  12. Cada uno es libre de lo que come y como se cuida. Yo tato de consumir carne muy seguido pero aun lo hago. Te mando un beso.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sólo haz lo que necesites, lo que te diga tu corazón.

      Usuń
  13. Znam mnóstwo wegetarian, sama przez pół roku byłam weganką, czyli eliminacja jeszcze innych grup żywieniowych.
    Każdy żre tak, jak uważa.

    Też słuchałam w dzieciństwie często, że jak nie zjem to coś tam. Albo, że mięso muszę zjeść, a resztę mogę zostawić. ;)

    Lekarz, który mówi, że od niejedzenia mięsa wypadają zęby - ach to były czasy...
    Dziś już się można pośmiać. ;)
    Mnie do tej pory mówią, że przez to, że nie jem nabiału, będą mi się łamać kości.

    Czyli jesteś wegetarianką z powodu traumy z dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem wegetarianką z tych samych powodów, co Lem był ateistą: moralnych. Ale już nie mam siły ani chęci się z tego tłumaczyć. Sama wiesz, jak to jest. I że nabiał w sumie nie ma wpływu na nasze kości, za to ma duży na nasze alergie i nadmiar śluzu w organizmie.

      Usuń
    2. Tak, ludzie chcą żeby się człowiek non stop z czegoś tłumaczył, a najlepiej zaraz po tym, zmieniał się dla nich. ;)
      Nabiału nie jest ze względu na wysoką zawartość kazeiny, która nie jest dobra dla człowieka.

      Usuń
    3. Czytałam o kazeinie. Muszę jeszcze doczytać.

      Usuń
  14. Joanno Joasiu wiem od lat i niezmiennie podziwiam. Jestem też pod wrażeniem Twojego taktu. Ale Ty to wszystko wiesz.

    OdpowiedzUsuń
  15. My daughter has been a vegetarian since she was 11 years old. She has not eaten meat or fish for 10 years. But he eats milk and eggs.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I also eat eggs and butter, sometimes cheese. Especially in winter, when there is not much fruit and sun.
      Best regards to you and your daughter.

      Usuń
  16. great post about vegetarian.... some are new knowledge for me....
    Thank you for sharing

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you for reading and thank you for your comment. Regards@!

      Usuń
  17. Nie jestem wegetarianką, ale bardzo ograniczyłam spożycie mięsa.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gracias por leer y gracias por tu comentario. Cada uno come lo que le gusta, así debe ser. Saludos@!

      Usuń
  18. Nie jesteśmy jaroszami, ale mięso i wędliny jemy raczej rzadko. Nie są mi potrzebne do życia. Ale mąż od czasu do czasu ma ochotę na taki obiad. Ja preferuję ryby i warzywa. Każdy dokonuje wyboru i trzeba to uszanować. Pozdrawiam serdecznie!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to zauważyłam, że u nas w kraju, kobietom łatwiej jest nie jeść mięsa. Może też jest to kwestia klimatu, mało u nas słonka, świeżyć krajowych owoców w ciągu roku. Pozdrawiam i dziękuję za wizytę i komentarz!

      Usuń
  19. Ładnie to opisałaś!
    Myślę, że teraz możemy cieszyć się większą wolnością i w ogóle swobodą wyboru.
    Ja w dzieciństwie jadłam dużo potraw mlecznych i mącznych. Bardzo popularne były podroby: płucka, cynaderki czy mózg, brrr, których nawet do ust nie brałam.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, pamiętasz propagandę pt. jak bardzo zdrowe są podroby? Jakoś teraz mało kto o tyn pisze. Niedawno było, że będziemy jeść szarańczę i już ucichło. A dieta jest dobra, jeśli jest dobra dla kogoś, więc jak ktoś lubi frytki, to niech je frytki (ja czasem lubię). Uściski i serdeczności!

      Usuń
  20. Non sono vegetariana, non ho abbastanza forza di volontà. Mangio la carne (poca e non tutta), ma niente pesce per motivi di salute. Però ammiro chi ha fatto questa scelta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grazie mille per questo commento, Fra, la cosa più importante è che tu mangi quello che ti piace. Baci e abbracci!

      Usuń
  21. Ciekawy wpis. Super, że jesteś sobą i że zielony wybór Ci służy. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Kochana doskonale Cię rozumiem. U mnie nie było inaczej "Masz to zjeść i koniec, mięso jest ważne dla organizmu, nie będziesz jeść to zachorujesz. Trzeba mieć szacunek do jedzenia". U każdej babci to samo czyli kiełbaski, pulpety kotleciki i inne. Rodzina męża ma te same poglądy. Ciocia pojechała do Angli i zaraz stała się wegetarianką. Mam koleżankę, która ma poważną chorobę jelit i też ma specjalną dietę bezmięsną i bezglutenową. Jak tylko zje coś innego to zaraz ma rewolucję. Ale to również jej decyzja że nie je mięsa. Ja nie zmuszam swoich dzieci do jedzenia mięsa czy szynki. Jedzą to co chcą. Lubią rybę i warzywa, mięso rzadko króluje na talerzu. Dobrze że to napisałaś Asiu. Jeśli Ci to pomogło i mój komentarz też to bardzo się cieszę. Każdy ma wybór i je to co chce. Ja kiedyś jako dziecko gościłam na wsi i widziałam jak zarzynali koguta na rosół. Do dziś mam awers do obierania surowego mięsa. Straszna ta przygoda z.przejechaną kaczką. Też bym jej nie chciała na obiad.

    Pięknego weekendu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz dostałam po buzi, jak zdenerwowana ciągłymi uwagami, odpyskowałam matce, że nie będę jeść zwłok.
      Też miałam problemy z jelitami, miałam celiakię, 7 lat byłam na bezglutenowej, oj, wtedy to dopiero byłam inna - nie dość, że wege, to jeszcze gluten free... Przeżyłam, jestem silniejsza. Wiesz... Dopiero dziś odpisuję w tym poście, bo trochę ten post przeżywam, wracają wspomnienia, obrazy... Bo ja - odmieniec, nie dość, że nie poszłam na studia, na które wysyłali mnie rodzice, to jeszcze wiecznie robiłam inaczej, niż mi narzucali. Ale - żeby było śmiesznie - je ne regrette rien. :)
      Dobrego i jeszcze lepszego, Kasiu!

      Usuń
  23. Odpowiedzi
    1. It's OK! That's a good thing. Everyone has their own food preferences.

      Usuń
  24. Jak ja podziwiam takich ludzi jak Ty. Silnych z zasadami. Chętnie zjadam kawałeczek mięsa czy szynki. Lubię zupy "na gwoździu", tz. bez mięsa, tylko warzywa podsmażone na oliwce. Jednak raz w miesiącu lub co drugi miesiąc gotuję rosół. Mój Eryk go uwielbia. Zupa musi być bez oczek(z ogromną ilością warzyw). Uwielbia gotowane mięso więc rosół gotuję najczęściej z kawałka udźca wołowego i fileta z kurczaka.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie zawsze jest fajne, Łucjo. Prawda była taka, że mimo, iż moje dziecko w przedszkolu jadało wszystko z innymi dziećmi, kupowałam jej co chciała (parówki, kabanosy), to rodzinna anegdota jest taka, że gdy odszedł mój wujek, moja dziesięcioletnia Jowitka zjadła chyba z pięć talerzy rosołu, wprawiając w osłupienie moje kuzynki i ciocie: Nie gotujesz dziecku rosołku???? Naprawdę nie byłam w stanie... Ale mam dobrych ludzi wokół. Gdy był rosół w szkolnej stołówce, pani uprzedzała mnie wcześniej i dawałam córce pieniądze, żeby go sobie zjadła, a brat i sąsiedzi, gdy go gotowali, też podkarmiali Jowitę. To jest taka uraza psychiczna u mnie, że nie jestem w stanie ugotowac tej zupy. Wszystko inne tak...
      Uściski i serdeczności!

      Usuń
  25. A ja od niejedzenia mięsa nie schudłam i nie chudnę, nikt nie zazdrości mi sylwetki - jak już, to raczej współczują. W ogóle zjawisko schudnięcia nie zachodzi w moim życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się już nie chce odchudzać i non stop dbać o to, zeby nie poszło mi w boczki. Wali mnie to i mam wywalone. 🤗 Ważne, że jem co lubię i chcę. 🥰😘JoAnna

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz, zawsze odpiszę i zajrzę do Ciebie w miarę czasowych możliwości: czasem szybko, niekiedy później, ale zajrzę na Twój blog. Pozdrawiam. :)