"Summer of '69"
kiedy jej ulubiony Bryan Adams wydaje dźwięki, miewa
upojne dreszcze. a gdy śpiewa "Summer of '69" ma wrażenie,
że śpiewa o niej, choć doskonale rozumie tekst i wie,
że to nieprawda. irracjonalne to wszystko. względne.
płynne, jak potok wspomnień...
koniec sierpnia ' 69 i mama dostaje skurczy. tato szaleje
z radości, że wreszcie będzie miał syna. pojawiają się
komplikacje, dziecko nie śpieszy się , jakby wiedziało,
że różane poletka i różowe okulary to bajki dla naiwnych,
a świat może sobie poczekać.
rozczarowanie: po długich dwóch dniach rodzi się
mała dziewczynka. ma blond loczki i niebieskie oczy.
nie będzie z kim kopać piłki, łowić ryb, grać w szachy,
biegać po lesie, wbijać gwoździ - myśli tato.
trzymając dziewczynkę w ramionach przypomina sobie
słowa babci: pamiętaj, chłopcze, prawdziwy dżentelmen
zawsze i wszędzie daje pierwszeństwo kobietom.
lato sześćdziesiątego dziewiątego roku jest piękne.
dziewczyny chodzą w długich bananowych spódnicach,
a oczy stroją wachlarzykami sztucznych rzęs.
tato zakochuje się w swojej bezbronnej kruszynce
z długimi rzęsami, która miała być synkiem i po latach
powtarza jak mantrę: córciu, latem sześćdziesiątego dziewiątego,
przeżyłem najlepsze, najpiękniejsze dni mojego życia;
prezenty od losu są przecież bezcenne.
JoAnna Idzikowska - Kęsik, 19/20 II 16
*** Bryan Adams, Summer of '69
* grafika z netu
Joanno, moi rodzice mieli trzy córki i wcale nie narzekali na brak syna, choć ambicją większości ojców jest posiadanie chłopaka. Jako młoda osoba miałam wiele cech męskich i imałam się też takich prac, niestraszne mi było wbijanie gwoździ czy rąbanie drewna, gdy trzeba było, to kopałam piłkę jak chłopak. Więc marzenia o synu są mocno przesadzone;)
OdpowiedzUsuńSerdeczności na przedwiośniu.
Aniu, to tylko wiersz, a to, że podmiot liryczny w pierwszej osobie, nic nie znaczy.
UsuńMiałam podobnie, bo mam brata i dużo czasu spędzałam z nim i jego kolegami.
Sama chciałam i mam córkę, :))
Pozdrawiam, dobrego wieczoru.
Witaj Joasiu.
OdpowiedzUsuńJa potrafię gotować, szyć i od biedy posprzątać, jeno z zakupami cieniutko.
Moja slubna też gwoździa wbije i okno pomaluje.
Była wychowana z siostrami.
Pozdrawiam serdecznie i do siebie zapraszam.
Michał
UsuńWitaj, Michale.
Ja lubię tapetować, malować, nie lubię myć garów.
Przylecę na pewno, jak zawsze, pa.
Wszelkiego dobra.
Z moimi - mocno zimowymi! - narodzinami wiąże się inna piosenka. Otóż osiem miesięcy wcześniej od opisanych przez Ciebie wydarzeń, nocą, o godzinie 1.00, przyszłam na świat jako niebieskooka, duża, czterokilogramowa i zapewne różowa dziewczynka. Mama przez dwa dni męczyła się, nie mogąc urodzić, a lekarze, jak zwykle, czekali nie wiadomo na co. Po dwóch dobach, na mocy cesarskiego cięcia, zaszczyciłam wszechświat swoją obecnością. Mama nie mogła zdecydować się, jak mnie nazwać po tym, jak dziadek ofuknął ją, że Tamara i Tatiana to obce, "ruskie" imiona. Proponował ponoć Lucynę i Urszulę, ale – ku mojej dzisiejszej uldze – nie spodobało się. Z pomocą mamie przyszło radio, które dzień w dzień rozbrzmiewało przebojem Trubadurów „Wysokie płoty”. I od tamtego czasu ta piosenka jest moja, osobista :)
OdpowiedzUsuńMasz ładne imię (uczę się od Ciebie starych piosenek, serio), choć Tamara i Tatiana mnie osobiście bardzo się podobają.
UsuńJa miałam być Lidią, tak chciała mama, na szczęście ojciec miał inne zdanie.
Zimowe narodziny? Czyżby Wodnik?
Pozdrawiam ospale, jakaś jestem dziś... ociężała umysłowo (a może nie tylko dziś?).
Koziorożec! Z pierwszego dnia znaku :)
UsuńOch, prawie jak moja ukochana Pacułka (cztery kółka i Pacułka, mawiali ponoć kolesie w PRL-u).
UsuńZiemski znak, jak mój. Jeszcze Byki lubię, tzn. z wieloma się świetnie dogaduję. :)))
Fajnie!@
Mnie też po drodze z Bykami :) Podobno.
Usuń
OdpowiedzUsuńBryan Adams - Summer of '69
"Ale teraz czasy się zmieniają
Popatrz na wszystko co jest za nami
Czasami, gdy gram na tej starej gitarze
Myślę o tobie i zastanawiam się, co poszło źle"
Moja córcia była wyczekiwana,nie myślałem o synu.
Uwielbiałem,usypiałem,przewijałem,karmiłem,bawiłem...
Teściowa mawiała że tak nie można,że to taka małpia miłość.
Potem nastąpiło trzęsienie ziemi i wszystko legło w gruzach.
Długo się leczyłem po kataklizmie.
Teraz jestem zepsuty ale uwielbiam dzieciaki kuzynek.
A one przepadają za wujaszkiem bo
on ma czas,ochotę,cierpliwość,wyrozumiałość,
nie dramatyzuje,nie krzyczy...
Dla tych wszystkich dzieciaczków byłem i jestem wciąż kimś ważnym.
Znalazłem się w takim miejscu bo jeden tata zarabia na życie za granicą
a drugi od świtu do nocy.
Taki świat,takie życie.
Latem-'69 zginął tragicznie nasz tata.
Moja córcia też miała być córcią i tak jest. :)
UsuńDzieciaki uwielbiam, to dary dla świata.
I nie wiem, co jeszcze powiedzieć, Jerzy, bo czasem to nawet nie wypada gadać...
Nie wiesz,co jeszcze powiedzieć ?
OdpowiedzUsuńPowiedz,zmieniłam zdjęcie tuż obok :-))
Mówię... choć czasem wolę milczeć.
UsuńPiękny prezent dałaś tego lata :)
OdpowiedzUsuńAlbo go dostałam: życie. :)))
Usuń