Translate

07 grudnia 2015

"Ojciec – człowiek, który był przedtem". ***

 

nie tylko pomarańcze
-ojcu
 
motto: Uważam, że stan wojenny trwa — dla każdego — przez całe życie.
- Jacek Kaczmarski
 
pamiętasz, tato, tamtą zimę, kiedy przez biedny i smutny kraj
przeszła armia gwiazdorów w modnych ubrankach w kolorze khaki?
gdy całą rodziną staliśmy na siarczystym mrozie w długiej
kolejce po brzydkie, łykowate kubańskie pomarańcze?
 
miałam dwanaście lat i napisałam straszny wiersz
o zwłokach dziecka spoczywających w ciemnym grobowcu,
w drewnianej skrzynce po kubańskich owocach.
tych, których dla nas zabrakło, bo rzucili za mało.
 
pamiętasz tamto ciepłe lato? młodzi chłopcy już nie pocili się
w grubych uniformach, a moja kobiecość rozkwitła jak maki.
kupiłeś dolary u konika, żebym to lepiej zniosła, otulona
pachnącymi, różowymi produktami do higieny intymnej.
 
nie mam traumy z dzieciństwa. nie odczułam złowrogiej energii.
dbałeś o mój komfort psychiczny. rozpieszczałeś i w tajemnicy przed mamą
kupiłeś mi w pewexie parkera dla leworęcznych. naprawdę było dobrze, tato.
wtedy nawet nie zarejestrowałam braku teleranka. zawsze wolałam czytać. 
 
tylko te cholerne, zielone, niedojrzałe kubańskie cytrusy. ich cierpki zapach
wraca do mnie w aurze zbliżających się świątecznych zakupów
i nawet tysiąc drzewek pomarańczowych nie zniweluje stresu.
stan wojenny trwa, kotłuje się i wojuje we mnie od wielu lat.
 
JoAnna Idzikowska - Kęsik, 7 XII 15

***cytat w tytule notki,Sławomir Mrożek
*zdjęcia z netu

14 komentarzy:

  1. Piękny wpis to wszystko pamiętam ale ludzie byli więcej życzliwi i uśmiechnięci pomimo powagi sytuacji w której mi bylo żyć serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były inne czasy.
      Ludzie umieli wówczas ze sobą rozmwiac, być,
      Teraz wolą komórki i net.

      Pozdrówki, Różyczko!

      Usuń
  2. Racja. Umieliśmy ze sobą rozmawiać! Sądzę, że mimo niewygodnego ustroju i nieciekawej sytuacji, byliśmy wszyscy w stosunku do siebie bardziej życzliwi. Tamten czas zrównywał ludzi. Pamiętam jak szłam do pracy a śnieg zgarnięty na boki chodnika, przez pracowników zakładu do którego szłam, sięgał wyżej mojej głowy. Uważam, że takie sytuacje polityczne jednoczą Polaków. W każdym razie JEDNOCZYŁY!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A za dolary, kupowałam w PEWEKSie "Soir de Paris".

      Usuń
    2. Każdy ma jakieś wspomnienia, wszystkie są ciekawe.
      Moja mama też używała perfum z peweksu, ale nie pamiętam ich nazwy.
      Nam (bratu i mnie) kupowała pastę do zębów "Pepsodent", bo nie chcieliśmy myc wszędobylską, ohydną "Nivea".
      Tak, zima była wtedy zimna... I ludzie... chyba fajniejsi, skupieni nie tylko na sobie.

      Pozdrawiam ciepło, j.

      Usuń
  3. Zgubiłam Cię - i nareszcie odnalazłam! Matko, nawet nie wiesz, jak się cieszę! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A co do postu... Moje dzieciństwo w PRL-u było sielanką, mam wyłącznie dobre wspomnienia. Pomarańcze pachniały i wcale nie były zielone...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się bardzo cieszę. :)))

      Moje dzieciństwo tez było naprawdę fajne, ale jakoś mocno zapamiętałam ten dzień, bo moja mama prawie się popłakała z żalu, a ja tak zmarzłam, że się rozchorowałam. I dlatego zapamiętałam te zielone pomarańcze, które pani sąsiadka nam przyniosła, jak się dowiedziała, że nie wystaliśmy.:))

      Powiem Ci jednak w sekrecie, że jako dziecko komuny mam niejaki kompleks materiałów piśmienniczych (mimo, iż pisałam Parkerem) i wciąż sobie kupuję masę żelowych, kolorowych długopisów, takich w żarówiastych kolorkach, których nie miałam w swoich czasach. ;-))

      Serdeczności!

      Usuń
  5. Nigdy nie lubiłam pomarańczy, nawet na przerwach prosiłam uczniów, aby ich nie obierali w mojej obecności. W czasie stanu wojennego nasz syn, wtedy 4-letni, koniecznie chciał, abym przejeżdżała obok patrolu żołnierzy. Kiedyś nawet się zatrzymałam samochodem i poprosiłam, aby mnie skontrolowali;). Oj, syn miał wtedy frajdę.
    Serdecznie pozdrawiam i przykro mi, że masz takie niemiłe wspomnienia z grudnia 1981 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Aniu,
      lubię cytrusy, najbardziej pomelo, które wcinam ostatnio namiętnie, ale pomarańcze też.

      Mój brat też przejawiał zainteresowanie patrolami. :))

      To jedno wspomnienie utkwiło mi w pamięci z tzw. prozy życia. Mam inne, gorsze: internowanie połowy rodziny do Wołowa, wizyta ZOMO czy innych gadów w domu wujka w celu zarekwirowania obrazu mojego kuzyna pt. Siedmiu górników... Ulotki, wystawy, czytanie wierszy w kościele przy Sudeckiej we Wrocławiu... Konspiracja i drugi obieg literacki...

      A z grudnia'81, jak wracaliśmy z bratem od jego chrzestnego po zmroku i nagle spadł na nas grad czekolad: kierowca TiRa w nas rzucił mnóstwem słodyczy. :))) Miłe, choć w pierwszym momencie się przestraszyliśmy.
      Ale generała bałam się w ten dzień bez Teleranka i jeszcze dość długo po nim.


      Serdeczności i pozdrówki!

      Usuń
  6. Nie mam żadnych złych czy smutnych wspomnień z tamtego okresu. To były dobre czasy. Mieliśmy mało, ale KAŻDY miał mało - nie tak, jak dzisiaj. Za to każdy sobie bezinteresownie pomagał i było więcej życzliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, było, jak było, ja osobiście się cieszę, że przyszło mi żyć w takich ciekawych czasach.
      Serdeczności!

      Usuń
  7. Jacek Kaczmarski, bard „Solidarności”, wypowiedział kiedyś następujące słowa:
    „Uważam, że stan wojenny trwa - dla każdego - przez całe życie, od narodzin do śmierci.
    Zawsze istnieją nowe wyzwania, zawsze jest konieczność wyboru: pomiędzy aktywnością i biernością, buntem i posłuszeństwem, myśleniem i jedzeniem.
    I dlatego kiedyś śpiewaliśmy o niewoli, teraz - o tym, co zrobić z wolnością”.
    Obyśmy, dzięki łasce Bożej, nauczyli się obchodzić z darem wolności, okupionej tak wieloma ofiarami, i nigdy nie stracili naszej pamięci historycznej.

    45 lat temu władze komunistyczne krwawo stłumiły robotnicze protesty na Wybrzeżu.
    14 grudnia 1970 r. w Stoczni Gdańskiej wybuchł strajk wywołany ogłoszonymi podwyżkami cen, zwłaszcza na żywność.
    Rozpoczął on falę protestów, które objęły większość Wybrzeża.
    Najtragiczniejsze zdarzenia miały miejsce w Gdyni, gdzie 17 grudnia wojsko otworzyło ogień do robotników.
    W rejon Gdańska I Gdyni gdzie nasilały się walki uliczne, zaczęto ściągać jednostki pancerne i zmotoryzowane.
    O godz. 15 w stoczni zaczął się strajk okupacyjny. Władze wprowadziły godzinę milicyjną od godz. 18 do 6 rano.
    W Gdyni aresztowano komitet strajkowy, z którym porozumienie zawarły wcześniej władze miejskie.
    17 grudnia doszło do masakry w Gdyni.
    Dzień wcześniej w telewizyjnym wystąpieniu wicepremier Kociołek nawoływał stoczniowców do powrotu do pracy.
    Około godz. 6 rano wojsko otworzyło ogień w stronę robotników idących z dworca do zablokowanej stoczni. Padli zabici i ranni. Do wieczora trwały starcia.
    Do demonstrantów strzelano z ziemi i powietrza.
    Milicja i służby więzienne z niezwykłą brutalnością traktowały zatrzymanych.
    Krwawa pacyfikacja robotniczego protestu na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. spowodowała wg oficjalnych danych śmierć 45 osób.
    1 165 osób odniosło rany, około 3 tys. zostało najpierw bestialsko pobitych, a następnie aresztowanych.
    Na samym tylko Wybrzeżu do akcji wprowadzono około 27 tys. żołnierzy, 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych i około 100 śmigłowców i samolotów.

    Lecę do następnego wpisu :-)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz, zawsze odpiszę i zajrzę do Ciebie w miarę czasowych możliwości: czasem szybko, niekiedy później, ale zajrzę na Twój blog. Pozdrawiam. :)