Zachowaj w pamięci nasze cudowne wspomnienia, ale proszę, nie bój się tworzyć nowych.
Cecelia Ahern, PS Kocham Cię
Cecelia Ahern, PS Kocham Cię
Tak jakoś dziwnie i melancholijnie wzięło mnie dzisiaj na wspomnienia, pewnie dlatego, że mamy już legalną: astronomiczną i kalendarzową jesień, a ja jestem ciepłolubna i kocham wiosnę i lato (ostatecznie urodziłam się latem). A jak już "mimozami jesień się zaczyna", to nawet Tuwima zmuszała wena do wspomnień. :)
Tegoroczna wiosna nie była dla mnie dobrym okresem, przede wszystkim ze względu na strajk nauczycieli, w którym - z ogromnie rozdartym sercem (bo intuicja i przeczucie, jak zwykle mnie nie zawiodły) - uczestniczyłam od początku do końca. Uczestniczyłam i to mnie po prostu wypaliło i zestresowało tak mocno, że do tej pory składam puzzle samej siebie.
Żeby się zresetować i nabrać sił do kolejnego roku szkolnego, już 24 czerwca wyjechałam nad ukochane morze, do ukochanego Trójmiasta. Odpuściłam wszystko: pisanie wierszy, bloga, malowanie paznokci, farbowanie włosów, przejmowanie się. Wszystko!
I co? I to była pierwsza w moim życiu wiosna z latem, kiedy... przytyłam!
I co? I to była pierwsza w moim życiu wiosna z latem, kiedy... przytyłam!
Zwykle jest tak, że w - nazwijmy to - ciepłym, przyjaznym dla mojego ciała okresie - chudnę, bo dużo spaceruję, jem właściwie same owoce i warzywa. Tym razem z premedytacją i zupełnie świadomie pozwoliłam sobie na totalne nicnierobienie. Na długie spanie, na leżenie, także na plaży oraz spożywanie pizzy, orzeszków i innych przysmaków. Było mi to potrzebne, bo, jak już wcześniej wspomniałam, stresy mnie wykończyły.
Kiedy wróciłam do domu po trzech tygodniach w Trójmieście, również nic nie robiłam i praktycznie poruszałam się tylko samochodem.
Otrzeźwienie nastąpiło pod koniec lipca, gdy pakowałam się do kolejnego wyjazdu.
Otrzeźwienie nastąpiło pod koniec lipca, gdy pakowałam się do kolejnego wyjazdu.
Otóż w styczniu kupiłam sobie w Reserved dżinsy w kropki, które najpierw wypatrzyłam a potem bardzo polubiłam, tzw. boyfriendki, czyli podkreślające talię, z podwyższonym stanem w rozmiarze 38. No i bęc! Pomyślałam, że nad morzem pogoda zmienna, że oprócz kiecek warto wziąć ze sobą jakieś solidniejsze spodnie... I wkładam te dżinsy (jeansy), które w styczniu były luźne i nie mogę się dopiąć za żadne skarby, brakuje dobrych kilku centymetrów! Więc postanawiam już się nie byczyć na tych plażach, tylko łazić i zwiedzać i jadę znowu, na kolejne trzy tygodnie.
W Trójmieście mam wspaniałych, wypróbowanych przyjaciół, mam się z kim spotykać. I mam w Gdańsku bardzo komfortowy i niedrogi hotel. Spotykam ludzi ciekawych, mądrych, nieszablonowych. Bo mam autentyczne szczęście właśnie do ludzi, którzy pojawiają się w moim życiu.
Drugi mój pobyt to już wędrówki po Gdańsku, Gdyni i Sopocie z Grażynką, Beatką, Małgosią i Jurkiem. Już nie pozwalam sobie na leżenie do góry tyłkiem. :) Chodzimy też do kina, na spotkanie poetyckie w Domku Żeromskiego w Orłowie, ze wspaniałą i niezwykle mądrą poetką, Sylwią Gibaszek (tutaj też wspomnę, że po wielu latach internetowej znajomości, wreszcie poznałam osobiście Jarka Jabrzemskiego, poetę z Warszawy i jego absolutnie wspaniałą żonę, Grażynkę). Jest moc, ale wakacje mają swój kres i trzeba wracać do rzeczywistości.
No i wracam 23 sierpnia do domu. A od 26 sierpnia, od dnia swoich pięćdziesiątych urodzin (kurczę, dzisiaj mija miesiąc, odkąd powiększyłam grono pięćdziesięciolatków!), wpadam w wir pracy, bo przenosimy się jako szkoła do nowego, długo wyczekiwanego, wyremontowanego budynku. Dostaję też nową klasę i od października idę na kolejne studia podyplomowe, a w spodnie już spokojnie wchodzę, nie są jeszcze luźne, ale już się dopinają i nie cisną. Nie ma to jak bieganie do pracy!:)
Na koniec jeszcze chcę polecić film, który obejrzałam w lipcu z moimi kochanymi dziewczynami - poetkami w Gdyni. Film, który nami wstrząsnął i o którym dyskutowałyśmy godzinami. Myślę, że to film z takich, który podobałby się Bergmanowi,Weirowi, Polańskiemu. Świetne aktorstwo, ciekawy temat, zaskakujące zwroty akcji, niesamowite zdjęcia. Tematyka również. Mnóstwo odniesień do tradycji, do przekonań, wierzeń, do popkultury. "Minsommar. W biały dzień" Ari Astera. Oryginalny, nieszablonowy, niestandardowy, świetny!
Tegoroczne lato to dla mnie lato bursztynowe, bo zakochałam się w bursztynach i teraz się z nimi nie rozstaję. Mam wrażenie, że dodają mi siły i energii. Przybyło mi sporo bursztynowej biżuterii.
Lato minęło szybko, ale ja z nadzieją patrzę na swój kolejny rok życia i pracy, bo dla mnie rok trwa od urodzin do urodzin i łączy się z rokiem szkolnym.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy do mnie zaglądają - jestem Wam za to niezmiernie wdzięczna!
PS - zapomniałam napisać o czymś, co ciągnęło się za mną od lat. Na zdjęciu powyżej mój - bo zaprojektowany przeze mnie - makowy tatuaż dwa dni po wykonaniu. Tatuaż zrobiłam sobie 31 maja, co nie było łatwym doświadczeniem. I nie chodzi o ból, bo nie oszukujmy się, ale taka ingerencja w ciało nie łaskocze. Miałam niesamowitą wizję, jak Witkacy po peyotlu, którą zapamiętam do końca życia, bo chyba była bardziej realna, niż życie: byłam gdzieś w Edenie z boginią Lilith, piękną,zgrabną, bardzo kobiecą, rudowłosą i nagą. Rozmawiałyśmy o wolności, o niezależności kobiet, o matriarchacie. Wokół pełzało mnóstwo niezwykle pięknych, błyszczących, kolorowych i przyjaznych węży, miliony czerwonych maków kołysało się na ciepłym, lekkim wietrze, szumiało morze, nad którym pojawiały się i znikały intensywnie kolorowe tęcze, a ptaki śpiewały jakieś niebiańskie melodie... I tak mi tam było miło, cudnie i dobrze, że jak usłyszałam:
PS - zapomniałam napisać o czymś, co ciągnęło się za mną od lat. Na zdjęciu powyżej mój - bo zaprojektowany przeze mnie - makowy tatuaż dwa dni po wykonaniu. Tatuaż zrobiłam sobie 31 maja, co nie było łatwym doświadczeniem. I nie chodzi o ból, bo nie oszukujmy się, ale taka ingerencja w ciało nie łaskocze. Miałam niesamowitą wizję, jak Witkacy po peyotlu, którą zapamiętam do końca życia, bo chyba była bardziej realna, niż życie: byłam gdzieś w Edenie z boginią Lilith, piękną,zgrabną, bardzo kobiecą, rudowłosą i nagą. Rozmawiałyśmy o wolności, o niezależności kobiet, o matriarchacie. Wokół pełzało mnóstwo niezwykle pięknych, błyszczących, kolorowych i przyjaznych węży, miliony czerwonych maków kołysało się na ciepłym, lekkim wietrze, szumiało morze, nad którym pojawiały się i znikały intensywnie kolorowe tęcze, a ptaki śpiewały jakieś niebiańskie melodie... I tak mi tam było miło, cudnie i dobrze, że jak usłyszałam:
- Pani Asiu, wszystko dobrze?
-Tak, dlaczego?
-Straciła pani przytomność... - zrobiło mi się niedobrze. Normalnie poczułam, że tam było mi lepiej. Wytrwałam jednak prawie do końca i tatuaż, nie dość, że zakrył szpecące blizny po oparzeniu, to jeszcze bardzo szybko mi się wygoił.
Teraz czekam na dogodny moment, żeby go skończyć: dorysować listek na dole, bo jeszcze widać jedną małą bliznę, pączek (bo po to są dwie łodyżki) i spadające z niego trzy kropelki krwi, łodyżka na dole zmieni się w krzyż życia ankh, a jako trawka pojawi się napis ARh+ czyli moja grupa krwi.
A najśmieszniejsze dzisiaj było coś takiego: oglądam na YT filmik o numerologicznej piątce, ktorą jestem, o czym już kiedyś pisałam, i dowiaduję się, że archetypowym kwiatem piątki jest mak.
Alleluya!
:)
Gdy szukam wspomnień, które trwały ślad
pozostawiły we mnie, kiedy podsumowuję godziny, które miały dla mnie
znaczenie, odnajduję nieomylnie to, czego żadne bogactwo nie zdołałoby
mi zapewnić: nie można kupić przyjaźni człowieka związanego z nami na
zawsze doświadczeniami życia.
Antoine de Saint-Exupéry
Antoine de Saint-Exupéry
*fotografie z wakacji :)
Zachowaj tylko te wspomnienia,które są już już w Tobie i dają Ci,do tej pory,radość :-)
OdpowiedzUsuńNa pewno tak będzie, Jerzy.
UsuńZwłaszcza, że niektóre rzeczy
też mnie do nich skłaniają. :)
Dziękuję!
A tatuaż,mak :-) to tak jakbyś powiedziała "Kocham Cię tak bardzo,że mam Cię na swojej skórze."
UsuńNo, dopisałam o maku, bo to było ważne wydarzenie.
UsuńI dobrze się z nim czuję, bo jest taki mój.
nO I NIE WIDAĆ BLIZN.
No popatrz, a ja mam urodziny 23 sierpnia!
OdpowiedzUsuńOd tego są wakacje, by używać wszelkich przyjemności, cóż znaczą kilogramy w porównaniu z lekkością duszy...kilogramy łatwo zgubić, duszę uleczyć trudno.
Niecha grzeją Cię te wspomnienia cały rok!
A dasz adres tego hotelu w Gdańsku?
No widzisz,
Usuńgdybym się urodziła w terminie,
byłabym z 20 VIII, ale mi się nie spieszyło.
Wspomnienia naprawdę potrafią dodawać skrzydeł,
zwłaszcza w trudnych momentach.
"kilogramy łatwo zgubić, duszę uleczyć trudno" - trudno o trafniejszą myśl (choć w moim wypadku zjawisko utraty kilogramów nie istnieje).
UsuńMyśl piękna.
UsuńJeszcze lubię taką i w nią akurat wierzę:
Nasze dusze znały się na długo przedtem, zanim spotkały się nasze ciała.
Może Ty mi wytłumaczysz, bo wszędzie to widzę i nie rozumiem - dlaczego jesień kojarzy się z nostalgią, refleksją i przemyśleniami? Bo mnie zupełnie odwrotnie, ja wtedy odżywam, więcej wędruję, wychodzę na spacery itd. Urodziłam się w lipcu, ale zdecydowanie wolę chłodniejsze miesiące.
OdpowiedzUsuńKażdy czasem potrzebuję sformatowania siebie i porządnego postawienia swojego prywatnego systemu osobowości od nowa. Nie miej sobie za złe jakiegoś tam przytycia. (A, czytam dalej i widzę, że już po sprawie.)
Też mam szczęście do ludzi spotykanych w podróży. Ale w Trójmieście nikogo nie znam. To miejsce rzadko znajduje się na moim szlaku, ale wydawnictwo jest w Gdyni, więc miałam okazję zrobić sobie jednodniową wycieczkę po trzech miastach. Może i mało, ale ja lubię tak intensywnie zwiedzać i wróciłam do domu jak nowo narodzona.
Jak kiedyś wierzyłam w naturalne siły kamieni i w zodiak, to nosiłam często bursztyny, bo ponoć są kompatybilne ze mną. Przestałam i jakoś nie poczułam zmian. ;) Po prostu duchowo poszłam w innym kierunku.
Ten tytuł filmu sobie zapiszę, bo mnie zachęciłaś.
Nie wiem, jak to jest, ale wiem, że w wielu tradycjach, wierzeniach, jesień była czasem zastoju, refleksji, oczekiwania na zimę, a gdy w lutym kończyły się zapasy, umierało najwięcej ludzi, kościół zaś wymyślił post.
UsuńPoezja też pewnie zrobiła swoje.
Ja od dziecka lubiłam lato i wiosnę i chociaż uwielbiałam i lubię do dziś, chodzić po cmentarzach, listopad był dla mnie najgorszym miesiącem.
Najbardziej dobijają mnie nie niskie temperatury, mgły, szrony, szadzie czy deszcze, ale brak światła, krótkie dni. Cieszę się na okres bożonarodzeniowy nie dlatego, że lubię ten kicz, ale dlatego, że przez te wszystkie świecidełka robi się jaśniej. Po prostu jaśniej.
Jestem światłolubna, jesienią i zimą nie umiem oszczędzać, włączam światło w całym domu, bo nie lubię ciemności. Kominek też mam głownie dlatego, że oprócz ciepła, daje trochę dodatkowego światła.
Gdynię z Trójmiasta lubię szczególnie, bo Jurek i Beata pokazują mi różne piękne miejsca w tym właśnie mieście. :) Łazikować też bardzo lubię i takie wędrówki z klifu w Orłowie do Gdyni Głównej to niezłe spacerki. A z Sopotu do Gdyni to już w ogóle niezła wędrówka.
Czy wierzę w siłę kamieni, numerologię i takie tam?
Nie do końca.
Miałam długo bardzo stary pierścionek z bursztynem od mojej babci i go zgubiłam jakieś 20 lat temu. I się obraziłam na bursztyny.
Teraz dostałam piękną rzecz z bursztynem, a ponieważ generalnie lubię ładną biżuterię, dokupiłam sobie inne rzeczy.
Lubię czytać różne ciekawostki, oglądać dziwne rzeczy po to, żeby i tak zrobić swoje.
A film jest naprawdę dobry, podobnie jak pierwszy film tego młodego reżysera z Toni Collette pt.Dziedzictwo.Hereditary.
Przesyłam serdeczności!
Witaj Joasiu.
OdpowiedzUsuńLubię wspomnienia. Bo wspomnienia są bez wad.
Złe wspomnienia wypieramy.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Bon jour!
UsuńMasz rację, Michale - wypieramy złe wspomnienia.
Lem powiedział:
Bądź dobrej myśli, bo po co być złej?
Serdecznie pozdrawiam!
Ja jestem chyba jakąś totalną odwrotnością Ciebie.
OdpowiedzUsuńOdwrotnie niż Ciebie, wypaliła mnie (już dawno) praca. Strajk wspominam jako jedyne przyjemnie dni robocze w ciągu ostatniej dekady!
Odwrotnie niż Ty, nigdy w życiu nie schudłam, a zjawisko tycia jest dla mnie normą od pierwszego krzyku.
Odwrotnie niż Ty, nigdzie nie wyjechałam.
Odwrotnie niż Ty, nie poznałam ani nowych ludzi, ani przebywałam w otoczeniu przyjaciół.
Odwrotnie niż Ty, nie lubię bursztynów.
Odwrotnie niż Ty, urodziłam się w zimie.
A, no i odwrotnie niż Ty, nie mam żadnego tatuażu i z pewnością nigdy sobie nie zrobię, bo jest to coś, co wybitnie mi się nie podoba.
UsuńReasumując - sól i pieprz jesteśmy...
I tak Cię kocham intuicyjnie i uważam za siostrę i nie ma dyskusji. :)))
UsuńA wolę mieć tatuaż, niż blizny, na które większość reagowała tekstem: chlastałaś się?!
A mnie po prostu buchnęła na tego mańkuta para, jak czyściłam tapicerkę.
Bo po co czyściłaś? :)))))
UsuńMogę być siostrą, przecież i bliźniacy bywają skrajnie różni... Często zdarza się i tak, że są gorsze i lepsze dzieci, gorsze i lepsze siostry.
No widzisz, czasem, jak mnie olśniewa, że jednak jestem westalką domowego ogniska, kupuję dziwne sprzęty i zapierniczam że szmatą.😁😂
UsuńSerio, chociaż bardzo blisko byłam z bratem i kochaliśmy się w sposób szczególny, tak, że jedno za drugim poszłoby w ogień, zawsze brakowało mi szwesty.
🌺🌻
Witam Ciebie Asiu bardzo miluttko i ciesze się że znowu jesteś. Bardzo dobrze zrobiłaś, że odpoczełaś należało Ci się. Ja też na urlopie byłam daleko w Kambodży i bardzo się wyluzowałam i tez mam co wspominać na wiele lat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i cieplutko bo Ty nie lubisz jesieni i zimy:)))))
Cześć, Pralinko.
UsuńBardzo się cieszę, że tutaj zaglądasz.🌺
Zawsze zapraszam i czekam.🍁🍁🍁🍁🍂🌻
Serdecznie pozdrawiam 😍
PS
UsuńByłam w Tajlandii.
Miałam być w Chinach,
ale się rozchorowałam.
I chyba Azja musi poczekać. ☀️
Ale na pewno masz co wspominać,
to pewne!🌺
20 yrs old Software Consultant Travus Nye, hailing from Val Caron enjoys watching movies like Death at a Funeral and Photography. Took a trip to Teide National Park and drives a Ferrari 250 GT California LWB Prototype Spyder. moja odpowiedz
OdpowiedzUsuń