Translate

08 grudnia 2024

"Cel życia to nie być zadowolonym, ale być użytecznym, wartościowym i kreatywnym". ***

Witajcie!⊱ 

 To mój pierwszy, nieco spóźniony z braku czasu, grudniowy post! Dziękuję, że jesteście, zaglądacie i komentujecie! Na początek mój stary, ale niestety, wciąż bardzo aktualny wiersz...

 *

Jej Wysokość Szwaczka
 
Zmęczona wstaje w środku nocy, gdy dzieci śnią o bananowych
wyspach, a bezrobotny konkubin przewraca się na drugą stronę
erotycznych fantazji o haremie chętnych, roznegliżowanych księżniczek.
 
Robi stos kanapek z pasztetową: dla dzieci, dla gacha, dla siebie.
Wychodzi z zimnego mieszkania na chłód obojętnego świata.
Oszczędza, nie jeździ autobusem do pracy, choć kręgosłup stęka,
 
a nogi puchną. Zasłuchana w szum maszyn, marzy o nowej
czerwonej, zwiewnej sukience z wystawy H&M, takiej z cienkiej
tkaniny, co gładzi spracowane ciało, spragnione delikatności
 
i sponiewierane przez faceta, który uważa je za swoją własność.
Fantazjuje o urlopie w egzotycznych krajach, które zna tylko z reklam
biura podróży. Dobija ją spłacanie kredytu za pralkę, wysokich rat 
 
za tanie meble i rowery dla dzieci, harówka w robocie i w domu.
Tak trudno jej panować nad tym wszystkim: planować,
cerować i łatać dziury w codzienności podszytej ubóstwem.
 
Ale nie narzeka. Nawet wtedy, gdy sfrustrowany konkubent pieczętuje
jej poszarzałą twarz w szale zbyt agresywnych uniesień.
Dumna królowa wynajętego kąta, dla której purpurowa
 
kiecka z niedrogiej sieciówki, to zbyteczny luksus.
 
 
JoAnna Idzikowska - Kęsik, 28 IV 16 
 
*
        Ponieważ wciąż trwa międzynarodowa kampania przeciwko przemocy wobec kobiet i dziewcząt, przywitałam Was moim kolejnym wierszem w tym temacie. Zresztą, gdy ostatnio przeglądałam blog, żeby skopiować wiersze w razie kolejnej blokady jakiegoś mojego postu, zorientowałam się, że wierszy przeciwko przemocy w każdej postaci mam sporo, gdyż często rozmawiam z kobietami, wspieram je i jestem na ich krzywdę bardzo wyczulona. Jednak nie tylko na krzywdę kobiet, dzieci, zwierząt - na każdą, bo przemoc naprawdę jest chora, bezsensowna, straszna.
        Ale dzisiaj nie o tym już chcę się rozpisywać. Dzisiaj chcę Wam z całego serducha podziękować za wsparcie, za ten feedback, który od Was dostałam po poprzednim poście i który mnie bardzo podbudował. Sprawił, że postanowiłam nie kasować tego skrawka w Sieci, który od wielu już lat prowadzę i w styczniu będą kolejne urodziny mojej tu pisaniny... Będę teraz - tak jak mi radziliście - robić częściej kopie zapasowe, żeby moje posty nie znikały.
        Kolejna sprawa jest prozaiczna - jestem zmęczona, tak po ludzku i naprawdę brakuje mi energii. Naprawdę trudno mi funkcjonować w tych ciemnościach, tej szarudze i słocie, w tym notorycznym chłodzie i zimnym deszczu (bo ciepły, letni deszcz po prostu uwielbiam)... Czuję się chwilami stara, wypalona i nie mam siły na nic... Pracy też mam tyle, że nie wiem w co włożyć ręce. Nawet nie byłam w tym tygodniu w kinie, bo nie miałam siły ani czasu.
        Jak mój psiaczek trochę wyzdrowiał (jeszcze co dwa dni daję mu leki do jedzenia), to zachorowała kociczka Balbina i to tak, że jeszcze w środę miałam wrażenie, że umrze, czułam się strasznie bezsilna, a to jest chyba najgorsze z możliwych uczuć. W nocy ze środy na czwartek prawie nie spałam, bo czuwałam nad nią i płakałam... Chowała się pod łóżka, w jakieś kąty, z których trudno było ją wyciągnąć. U weta okazało się, że ma wirusowe zapalenie jelit... Dostała kroplówkę i zastrzyki, teraz daję jej sama tabletki, co w przypadku kota wcale nie jest takie proste - ugryzła mnie i podrapała parę razy, choć generalnie jest bardzo łagodnym kotem, ale dla mnie ważne jest, że ona lepiej się czuje, że już chodzi po domu i troszkę je. Ludzie w pracy od razu zauważyli po moim wyglądzie, że coś się dzieje, bo wyglądałam jak z krzyża zdjęta. Jak chorują moi bliscy - jest mi po prostu bardzo źle na duszy, sercu i na ciele i ciężko mi to ukryć.
        I tak to się wszystko kręci. I z tego wszystkiego zaczęłam marzyć o Paryżu, ale na razie nie mam jak tam polecieć, choć bardzo bym chciała, bo dawno nie byłam...  Miałam lecieć z bratem na święta do Lizbony, ale też nie mogę z powodów rodzinnych. Wiem jednak, że "co się odwlecze, to nie uciecze".
        W pracy też miałam kołowrotek (pisanie ocen wielospecjalistycznych, zespoły wychowawcze, imprezy szkolne, które organizowałam), dwa kolejne tygodnie do świąt, wcale nie będą lżejsze, wręcz przeciwnie... A ponieważ moja córeczka leci na święta w ciepłe kraje, żeby zasłużenie odpocząć, ja nie mogę nawet pojechać do Gdańska, bo oprócz swoich zwierzaczków, będę mieć jeszcze jej kota Bazyla, wielkiego, puszystego i żarłocznego, który tupie jak jeż, a nie jak kot, wciąż domaga się pieszczot i czesania i wciąż chce się bawić z Nikusiem i Balbiną, bo jeszcze jest młody, a moje staruszki chcą już tylko leżeć, spać i chrapać sobie na podusiach.
        Tak więc: zostaję na Bloggerze, czekam na święta jak na zbawienie, czekam na wolne chwile, czekam na jakieś natchnienie, na nowy wiersz, bo czuję się przepracowana i przytłoczona i czekam na... zimę, na white winter, która rozjaśni te mroki, ten brak słońca i światła, który mnie dobija i zabiera moc.
         Posłuchajcie proszę piosenki - nowej wersji "Wielkiej wody" - mojego ulubionego, jednego z najukochańszych tekstów Agnieszki Osieckiej z muzyką równie wspaniałej kompozytorki Katarzyny Gärtner. Piosenkę tę odkryłam kilka dni temu, wersja jest super! Brawa dla Artystów! Dawid Kwiatkowski, który niebawem, bo 1 stycznia, skończy 29 lat - czapki z głów za tę wersję! Zawsze kochałam tę piosenkę ze względu na tekst, ale ten duet wielkiej artystki z młodym, zdolnym chłopakiem - prima sort! Niektóre teksty są uniwersalne, wciąż aktualne, cudowne!
 
Pani Maryla Rodowicz kończy dzisiaj 79 lat!!! Wszystkiego najpiękniej  spełnionego dla tej Wielkiej Artystki! Kolejnych kreatywnych, twórczych, ciekawych lat bez jarzma tzw. życiowej mądrości z wielką wodą w tle, Pani Marylo!

*
Wielka Woda
 
Trzeba mi wielkiej wody,
tej dobrej i tej złej,
na wszystkie moje pogody,
niepogody duszy mej,
trzeba mi wielkiej drogi
wśród wiecznie młodych bzów,
na wszystkie moje złe bogi
niebogi z moich snów.

Oceanów mrukliwych
i strumieni życzliwych,
piachów siebie niepewnych
i opowieści rzewnych,
drogi biało-srebrzystej,
dróżki nieuroczystej,
czarnych głębin niepewnych
i ptasich rozmów śpiewnych.

I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
i gdzie muzyka gra, muzyka gra,
nie daj mi, Boże, broń Boże skosztować
tak zwanej życiowej mądrości,
dopóki życie trwa, póki życie trwa.

Trzeba mi wielkiej wody,
tej dobrej i tej złej,
na wszystkie moje pogody,
niepogody duszy mej -
trzeba mi wielkiej psoty,
trzeba mi psoty, hej!
na wszystkie moje tęsknoty,
ochoty duszy mej,
wielkich wypraw pod Kraków,
nocnych rozmów rodaków,
wysokonogich lasów
i bardzo dużo czasu.

I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
i gdzie muzyka gra, muzyka gra,
nie daj mi, Boże, broń Boże skosztować
tak zwanej życiowej mądrości,
dopóki życie trwa, póki życie trwa.

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,agnieszka_osiecka,wielka_woda.html
Trzeba mi wielkiej wody,
tej dobrej i tej złej,
na wszystkie moje pogody,
niepogody duszy mej,
trzeba mi wielkiej drogi
wśród wiecznie młodych bzów,
na wszystkie moje złe bogi
niebogi z moich snów.

Oceanów mrukliwych
i strumieni życzliwych,
piachów siebie niepewnych
i opowieści rzewnych,
drogi biało-srebrzystej,
dróżki nieuroczystej,
czarnych głębin niepewnych
i ptasich rozmów śpiewnych.

I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
i gdzie muzyka gra, muzyka gra,
nie daj mi, Boże, broń Boże skosztować
tak zwanej życiowej mądrości,
dopóki życie trwa, póki życie trwa.

Trzeba mi wielkiej wody,
tej dobrej i tej złej,
na wszystkie moje pogody,
niepogody duszy mej -
trzeba mi wielkiej psoty,
trzeba mi psoty, hej!
na wszystkie moje tęsknoty,
ochoty duszy mej,
wielkich wypraw pod Kraków,
nocnych rozmów rodaków,
wysokonogich lasów
i bardzo dużo czasu.

I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
i gdzie muzyka gra, muzyka gra,
nie daj mi, Boże, broń Boże skosztować
tak zwanej życiowej mądrości,
dopóki życie trwa, póki życie trwa.

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,agnieszka_osiecka,wielka_woda.html
Trzeba mi wielkiej wody,
tej dobrej i tej złej,
na wszystkie moje pogody,
niepogody duszy mej,
trzeba mi wielkiej drogi
wśród wiecznie młodych bzów,
na wszystkie moje złe bogi
niebogi z moich snów.

Oceanów mrukliwych
i strumieni życzliwych,
piachów siebie niepewnych
i opowieści rzewnych,
drogi biało-srebrzystej,
dróżki nieuroczystej,
czarnych głębin niepewnych
i ptasich rozmów śpiewnych.

I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
i gdzie muzyka gra, muzyka gra,
nie daj mi, Boże, broń Boże skosztować
tak zwanej życiowej mądrości,
dopóki życie trwa, póki życie trwa.

Trzeba mi wielkiej wody,
tej dobrej i tej złej,
na wszystkie moje pogody,
niepogody duszy mej -
trzeba mi wielkiej psoty,
trzeba mi psoty, hej!
na wszystkie moje tęsknoty,
ochoty duszy mej,
wielkich wypraw pod Kraków,
nocnych rozmów rodaków,
wysokonogich lasów
i bardzo dużo czasu.

I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
i gdzie muzyka gra, muzyka gra,
nie daj mi, Boże, broń Boże skosztować
tak zwanej życiowej mądrości,
dopóki życie trwa, póki życie trwa.
 
Agnieszka Osiecka 
 
 *

 Do miłego kolejnego postu, trzymajcie się zdrowo i ciepło! Życzę Wam wspaniałego, udanego nowego tygodnia, niech Wam się pięknie układa i darzy. Zostawiam Wam również cytat na nadchodzący tydzień, myślę, że mądry i ważny:

"Nauczyłam się ważnej rzeczy. Jeśli nie masz nic życzliwego do powiedzenia, to lepiej nie mów wcale. Jeśli nie potrafisz kogoś wesprzeć, przynajmniej nie podcinaj mu skrzydeł".
 
~ Martyna Wojciechowska ~
 
***Cytat w tytule postu Thomas Stearns Eliot
*Obrazy z Internetu - niestety - nie znam Autorów