Translate

30 października 2023

UWAGA SPOILER czyli gdzie te chłopy, gdzie?

 Witajcie!

        Dzisiaj chciałabym napisać bardzo, ale to bardzo krótko o dwóch filmach i podzielić się z Wami swoimi refleksjami na ich temat. Na pewno nie będą to recenzje, raczej polecajki, ponieważ oba filmy bardzo mi się spodobały, a cieszy mnie to tym bardziej, że są to filmy polskie, zrealizowane na podstawie polskich powieści, remake'i - nowe wersje znanych i lubianych dzieł filmowych. 

        Nowego "Znachora" obejrzałam w dzień jego premiery na platformie Netflix, nie mogłam się tak naprawdę doczekać tej adaptacji powieści pisarza, który miał ambicję wyjścia do zwykłych, prostych ludzi i doskonale sobie z tym poradził. Przedwojenna adaptacja powieści Tadeusza Dołęgi - Mostowicza naprawdę trafiła pod strzechy, była pokazywana na wsiach (cudna scena w nowej adaptacji z objazdowym kinem, to chyba pokłon dla przedwojennej adaptacji) a Autor dostał poważną propozycję z Hollywood, bo był także scenarzystą („Znachor” był najpierw odrzuconym scenariuszem, który Dołęga przerobił na powieść). Niestety, wojna zniszczyła nie tylko jego międzynarodowe plany, ale też życie, które stracił na samym jej początku, gdy starał się pomagać ludziom. Na szczęście jego twórczość przetrwała i ma się dobrze. I mamy kolejną, trzecią adaptację (nota bene te adaptacje pojawiły się +/_ co 40 lat), z których druga (1982), w reżyserii Jerzego Hoffmana z Jerzym Bińczyckim, doskonałym w tytułowej roli, weszła już do zacnej historii polskiej kinematografii. I dobrze, gdyż jest piękna, chwyta za serce, ma cudną ścieżkę muzyczną, a aktorzy stworzyli w niej niezapomniane kreacje. Wszyscy pamiętamy cudne oczy Anny Dymnej, róże rzucone jej pod stopy przez Tomasza Stockingera, nieco zawziętą, ale rewelacyjną w roli Sofii Bożenę Dykiel i szczupłego jak trzcinka Artura Barcisia albo oświadczenie w sądzie w wykonie Piotra Fronczewskiego. Piękny film, który jako dziecko obejrzałam w kinie i do którego potem wracałam wielokrotnie.

        Otóż nowa adaptacja bardzo mi się podoba ze względu na role kobiece, co nie znaczy, że grający Antoniego Kosibę Leszek Lichota, nie poradził sobie z tytułową rolą. Poradził i zrobił to świetnie, jednak w tej adaptacji prym wiodą kobiety, zwłaszcza jedna... 


Zośka, bardzo charakterystyczna, świetnie zagrana, fikcyjna postać cudownej młynarzowej, samotnej kobiety,  - w tej roli rewelacyjna Anna Szymańczyk. Tej aktorzycy wróżę wielką karierę, jest cudna, piękna i bardzo mnie swoją rolą ujęła, bo umiała pokazać, że twarde z pozoru kobiety, tak naprawdę są wrażliwe, delikatne, spragnione miłości i ciepła. 

        Cudna też była Maria Kowalska i zupełnie inna niż Anna Dymna, w roli Marysi oraz Izabela Kuna w roli hrabiny Czyńskiej, matki Leszka. W epizodzie pojawiła się też moja kochana a dawno nigdzie nie oglądana Ewa Szykulska.

        W filmie wystąpił również - jak zawsze wspaniały, ale o kilka lat grubszy - Artur Barciś, tym razem w roli kamerdynera.

        Zmieniają się czasy, zmienia się spojrzenie na dawne dzieła. Wiadomo, że to, co ponadczasowe, obroni się samo, ale ja lubię nowe, inne, nieszablonowe interpretacje, dlatego ten film, któremu nie brakuje wad, ale dzieł bez wad jest naprawdę niewiele - mnie się podobał. Myślę, że nie będę do niego wracać tak często, jak do wersji z Anną Dymną, ale jeszcze raz zapewne go sobie, na spokojnie, obejrzę i Wam też polecam!

Moja ocena filmu: 7/10


        Kolejne dzieło, które chcę Wam polecić to również trzecia z kolei adaptacja utworu Władysława Stanisława Reymonta, z tym, że pierwszej z 1922 roku, w której wystąpił sam Autor, nie znamy, ponieważ zaginęła w wojennej zawierusze. Znamy i pamiętamy serial i film z 1972 z cudną, ale zbyt dojrzałą Emilią Krakowską w roli Jagny i bezbłędnym Władysławem Hańczą w roli Boryny (czyli mamy remake'i raz na pół wieku).

        Nową adaptację monumentalnej powieści Reymonta zrobili twórcy rewelacyjnego "Twojego Vincenta", filmu, który kilka lat temu oczarował wiele wrażliwych na sztukę osób. 

    Z reguły nie czytam recenzji, ale jeszcze zanim poszłam w środę do kina, dotarło do mnie z odmętów internetu, że najnowsza adaptacja "Chłopów" to badziewna cepelia bez ładu i składu, że role kiepskie, muzyka denna a scenariusz spłycony...


        Tymczasem ja dostrzegłam w tym filmie cudne role kobiece, a Jagna w interpretacji prześlicznej, młodej i zdolnej aktorki, Kamili Urzędowskiej, była tą właśnie dziewczyną, którą wyobrażałam sobie, gdy czytałam powieść jako nastolatka... 

    Ale jeszcze moment o kobietach: boska, jak zawsze, cudowna Dorota Stalińska, inna niż zwykle, jednak naprawdę dobra Ewa Kasprzyk (jakby mniej luksusowa), wspaniała Małgorzata Kożuchowska i świetne dwie Sonie: Bohosiewicz w roli wójtowej i Mietielica w roli Hanki. Plejada rewelacyjnych, zdolnych, pięknych kobiet! Uwielbiam!

    Film oceniam na 7+/10 i szczerze polecam. Jest cudny plastycznie i muzycznie oraz tanecznie, naprawdę. Bezbłędna scena wesela. Zapewne niebawem obejrzę starą wersję, bo oglądałam ją raz, jako nastolatka czyli wieki temu. 

        Nowy miły news: Katie Melua nagrała z Goeffem Fosterem piosenkę końcową w angielskiej wersji z filmu pt. End of Summer. 



        Oba filmy bardzo pięknie wyeksponowały kobiety, więc gdzie te tytułowe chłopy czyli mężczyźni z tych filmów? Są i mają się naprawdę dobrze. 

     I tak, jak już wspomniałam - Leszek Lichota był naprawdę dobrym Kosibą/Wilczurem, bardzo też podobał mi się w "Znachorze" grany przez Mikołaja Grabowskiego hrabia, a młody i zdolny Ignacy Liss był ciekawym Leszkiem, zupełnie innym, niż ten w wykonaniu Tomasza Stockingera. Dobrze też zagrał Mirosław Haniszewski, który ostatnio chyba lubi grać czarne charaktery. Wspomniany wyżej Artur Barciś cieszył oczy, a Krzysztof Dracz w roli karczmarza - wspaniały.

        Mirosław Baka jako Boryna - moim zdaniem - bezbłędny, to już wybitny aktor jest, a świetny był od samego początku (mało kto wie, że omal nie przypłacił życiem roli w "Krótkim filmie o zabijaniu"). Bardzo dobry Robert Gulaczyk w roli Antka i niezły Maciej Musiał w roli Jasia, rewelacyjny Mateusz Rusin jako Mateusz i bardzo wiarygodny Cezary Łukaszewicz w roli Michała. I taka ciekawostka: w roli parobka Kuby wystąpił Andrzej Mastalerz, którego znałam w czasach studenckich i na którego mówiliśmy "nieślubne dziecko Fijewskiego", bo naprawdę był podobny do tego wybitnego aktora. No i chyba twórcy również dostrzegli to podobieństwo, bo zagrał w nowej wersji tę samą rolę, co Tadeusz Fijewski w starej. Tak więc role męskie w obu filmach również są godne uwagi i polecenia. Mnie ucieszył też Mariusz Kiljan w roli Żyda - karczmarza Jankiela.

        Ale w obu filmach prym wiodły kobiety! I bardzo dobrze, że oba te obrazy powstały i tak jeszcze nie pobiły ilości remake'ów znanej i powszechnie uwielbianej opowieści o "Narodzinach Gwiazdy"!

            Oglądaliście? Podobały się Wam te filmy? Podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami. Teraz czekam do stycznia na kolejny remake - "Akademię Pana Kleksa". Do miłego, dobrego dla Was!

22 komentarze:

  1. " Gdy rozpocznie się kolejna powtórka po najbliższym trzęsieniu czasu,
    pamiętajcie: przedstawienie musi trwać "
    // Kurt Vonnegut //

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam swój zachwyt jak czytałam "Chłopów". Ekranizację włączyłam z nastawieniem na coś dobrego, ale tak mnie znudziła, że wyłączyłam. Nawet do połowy nie byłam w stanie dotrwać. Do tego główna bohaterka brzydka. -_-'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo lubię tę powieść, choć przyznam szczerze, że nie wracałam do niej od czasów liceum. Mówisz raczej o starej ekranizacji z Emilią Krakowską, która grała osiemnastoletnią Agnieszkę mając lat 31. W nowej wersji Jagna jest śliczna.

      Usuń
    2. Istotniejsza jednak jest fabuła, tamtego nie dało się oglądać. Innych ekranizacji nie sprawdzałam. Jeszcze.

      Usuń
    3. Oj, jak tak mówisz, to muszę koniecznie go obejrzeć, bo szczerze mówiąc nie pamiętam, pamiętam tylko jak przez mgłę scenę z parobkiem granym przez Fijewskiego i to było bardzo dobre aktorstwo.

      Usuń
  3. ,,Znachor" jak dla mnie tylko w wersji poprzedniej. Nie mniej jak będę miał okazję to porównam. Na pewno jest to dobra droga, żeby dość klasyczne dzieła literatury przybliżyć np. młodzieży.

    Gdyni nie znam. Za to pamiętam różnie miejscowości w górach czy na Mazurach, gdzie odległość od Warszawy wcale mi nie przeszkadzała (chociaż zawsze wracałem z pewną dozą nostalgii do domu :D). Na pewno tutaj mam więcej zieleni niż w poprzednim miejscu, gdzie park za oknem wydawał mi się super zielony.

    :) Dzięki za uznanie dla mojego wiersza. W sumie to impresja po obejrzeniu jakiegoś obrazu, gdzie bohater zbierał gwiazdy do kubka (czy jakoś podobnie).

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W poniedziałek obejrzałam sobie poprzednią wersję "Znachora" i wiem, czego brakowało mi w nowej: "Gołąbeczko" - słowa, ktore z taką czułością wypowiadał Jerzy Bińczycki do Anny Dymnej. :)
      Gdynia jest cudna - nigdy nie jest za późno na poznanie jej. Jak lata temu jeździłam do Gdańska, to łaziłam głownie po Gdańsku i Sopocie, a gdy lepiej poznałam Gdynię, po prostu się zakochałam. Polecam!
      Poezja to moje życie - uwielbiam i będę zaglądać. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Nowy Znachor pozytywnie mnie zaskoczył, a młynarzowa niesamowita, ale najmniej podobały mi się postaci młodych bohaterów!
    Chłopów jeszcze nie widziałam...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młynarzowa wymiata! Ale film jest naprawdę dobry, chociaż końcówka trochę zbyt spłycona, przyspieszona. Uściski Jotko!

      Usuń
  5. Uwielbiam "Chłopów", ale w wersji książkowej.
    Jak to ja :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię, bo czytałam raz. I wiesz, że kocham czytać, chociaż nie zawsze mam czas, żeby pisać o książkach czy pisać w ogóle. Jak to Ty - i dobrze, że Ty. Uściski!

      Usuń
  6. "Chłopi" bardzo mnie interesują pod względem wizualnym. Wydaje mi się, że ten malowany film to strzał w dziesiątkę! Cała historia, tak dobrze wszystkim znana, ale w zupełnie w nowej odsłonie, to zapewne ukłon wobec młodej widowni.
    Jeżeli chodzi o "Znachora", to mój typ, jeśli chodzi o aktorstwo, to z całą pewnością: Wilczur i Zośka, zdecydowanie! Czuć było ogień. 💕
    Pozdrawiam, dziękuję za recenzje. Uwielbiam ten cykl u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wizualnie piękny film, choć zarzucają mu rózne wady. Mnie się podobał i poznałam kilka znanych obrazów. Młoda widownia chyba polubi ten obraz. Mam taką nadzieję. Mojej córce bardzo się podobał ten film.
      Leszka Lichotę lubię od dawna. Świetny ma głos, a to jest dla mnie wielki atut u aktora. świetnie też zagrał Stanisława Dygata w filmie o Kalinie Jędrusik, a Dygatowi i jego "Disnaylandowi" moja córka zawdzięcza swoje imię. :)
      Dziękuję, że zajrzałaś i za dobre słowo też bardzo dziękuję, uściski!

      Usuń
  7. Do nowego Znachora nie mogę się przekonać, natomiast Chłopów planuję zobaczyć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze. Każdy ma własne zdanie, byłoby nudno, gdyby wszystkim wszystko się podobało. Różnorodność to życie. Uściski!

      Usuń
  8. "Znachor" nie, "Chłopi" tak. Pozdrawiam Joasiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, dla mężczyzn ten film jest zbyt sentymentalny. :)))

      Usuń
  9. Jakiś tydzień temu mogłam obejrzeć Znachora i też jestem pod wielkim wrażeniem, poprzednią wersję też bardzo lubiłam.
    Mam też podobne typy co do ról, tę Doktora Wilczura Lichota zagrał równie przekonująco, jak w poprzedniej Bińczycki. Oświadczenie Fronczewskiego też do dziś pamiętam :))).
    A w najnowszej wersji rolę Młynarzowej - wspaniała! Młodzi aktorzy też zagrali przekonująco.
    Na Chłopów poczekam, aż będą dostępni na Netflixie, bo do kina mam trochę za daleko, a do Polski jeżdżę głównie załatwiać sprawy :).
    Dziękuję za recenzję, tym chętniej teraz obejrzę Chłopów!

    P.S. w obu filmach statystowała (ale zaledwie mignęła, ja nawet nie wyłapałam za pierwszym razem) moja Mama.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie wersje, obu filmów - moim zdaniem - mają swój urok. Mama cudna, widziałam u Ciebie na zdjęciu. Uściski dla Niej. Jak studiowałam, też dorabiałam statystowaniem, zresztą brali nas dosyć często z animacji teatralnej. Najbardziej zapamiętałam film "Kobieta na wojnie", gdy Dzień Zwycięstwa kręcony był we Wrocławiu, w listopadzie... Strasznie wtedy zmarłam, bo ciuchy letnie, ale dużo zarobiłam, bo film zagraniczny. :)
      Moc serdeczności dla Ciebie!

      Usuń
  10. Joasiu Kochana bardzo fajnie opisałaś ona filmy, wiec tak dla mnie trochę lepszy film to Chłopi, bo książka jest nudna dla wielu osób zwłaszcza młodzieży.
    , znachora nie czytałam a przy chłopach strasznie się męczyłam i nudziłam i moja siostra tez. Film jest piękny i ja dałam 8/10.Co do Zbachora to jakos mi nie pasowali ci młodzi i Kuna tez mi nie podawała bo tamta hrabina była hrabiną a Kuna ja tylko zagrała . Buziaki kochana i trzymaj się w listopadzie Joasiu bo wiem.. . I nie wpadaj w czarne myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tamta hrabina, matka Czyńskiego, zagrana przez cudowną Marię Homerską rzeczywiście była nie do podrobienia. Ona nie grała hrabiny tylko nią była, jednak - moim zdaniem - Izabela Kuna poradziła sobie z tą rolą, była inna i bardzo dobrze.
      Też się wahałam czy dać 8 "Chłopom", a trzymać się będę, tylko już zemdlałam (pleśnie, gnicie) i kiepsko się czuję, a 11 wypada w weekend i nawet nie mogę pojechać nad morze. :(( Ale dam radę. Muszę. Uściski, buziaki i serdeczności!

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz, zawsze odpiszę i zajrzę do Ciebie w miarę czasowych możliwości: czasem szybko, niekiedy później, ale zajrzę na Twój blog. Pozdrawiam. :)