Jej wysokość szwaczka
Zmęczona wstaje w środku nocy, gdy dzieci śnią o bananowych
wyspach, a bezrobotny konkubin przewraca się na drugą stronę
erotycznych fantazji o haremie chętnych, roznegliżowanych księżniczek.
Robi stos kanapek z pasztetową: dla dzieci, dla gacha, dla siebie.
Wychodzi z zimnego mieszkania na chłód obojętnego świata.
Oszczędza, nie jeździ autobusem do pracy, choć kręgosłup stęka,
a nogi puchną. Zasłuchana w szum maszyn, marzy o nowej
czerwonej, zwiewnej sukience z wystawy H&M, takiej z cienkiej
tkaniny, co gładzi spracowane ciało, spragnione delikatności
i sponiewierane przez faceta, który uważa je za swoją własność.
Fantazjuje o urlopie w egzotycznych krajach, które zna tylko z reklam
biura podróży. Dobija ją spłacanie kredytu za pralkę, wysokich rat
za tanie meble i rowery dla dzieci, harówka w robocie i w domu.
Tak trudno jej panować nad tym wszystkim: planować,
cerować i łatać dziury w codzienności podszytej ubóstwem.
Ale nie narzeka. Nawet wtedy, gdy sfrustrowany konkubent pieczętuje
jej poszarzałą twarz w szale zbyt agresywnych uniesień.
Dumna królowa wynajętego kąta, dla której purpurowa
kiecka z niedrogiej sieciówki, to zbyteczny luksus.
JoAnna Idzikowska - Kęsik, 28 IV 16
*grafika z netu
Zmęczona wstaje w środku nocy, gdy dzieci śnią o bananowych
wyspach, a bezrobotny konkubin przewraca się na drugą stronę
erotycznych fantazji o haremie chętnych, roznegliżowanych księżniczek.
Robi stos kanapek z pasztetową: dla dzieci, dla gacha, dla siebie.
Wychodzi z zimnego mieszkania na chłód obojętnego świata.
Oszczędza, nie jeździ autobusem do pracy, choć kręgosłup stęka,
a nogi puchną. Zasłuchana w szum maszyn, marzy o nowej
czerwonej, zwiewnej sukience z wystawy H&M, takiej z cienkiej
tkaniny, co gładzi spracowane ciało, spragnione delikatności
i sponiewierane przez faceta, który uważa je za swoją własność.
Fantazjuje o urlopie w egzotycznych krajach, które zna tylko z reklam
biura podróży. Dobija ją spłacanie kredytu za pralkę, wysokich rat
za tanie meble i rowery dla dzieci, harówka w robocie i w domu.
Tak trudno jej panować nad tym wszystkim: planować,
cerować i łatać dziury w codzienności podszytej ubóstwem.
Ale nie narzeka. Nawet wtedy, gdy sfrustrowany konkubent pieczętuje
jej poszarzałą twarz w szale zbyt agresywnych uniesień.
Dumna królowa wynajętego kąta, dla której purpurowa
kiecka z niedrogiej sieciówki, to zbyteczny luksus.
JoAnna Idzikowska - Kęsik, 28 IV 16
*grafika z netu
Jesteś prawdziwą poetką. Podejmujesz każdy temat, podczas gdy mnie, prawdę powiedziawszy, los szwaczek jest obojętny i nawet żadnej nie znam. Gdybym znała, też nie uczyniłabym tematem wiersza. Ja się chyba nie nadaję.
OdpowiedzUsuńTeż nie znam szwaczek, tak to sobie wyobrażam.
UsuńNadajesz się jak najbardziej. Lekkie pióro to Twój atut.
Dobrego!
Piękna poezja i bardzo wymowna wraz z otaczającym dookoła życiem codziennym przeczytałam z wielką uwagą serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, Wando, wszelkiego dobra!
UsuńŻycie nasze nie składa się tylko ze zwykłej CODZIENNOŚCI, lecz także na wiedzy o tym co nas otacza.
OdpowiedzUsuńAby życie miało sens trzeba nauczyć się cieszyć się każdą chwilą,drobnostką.
Napełnić CODZIENNOŚĆ ŻYCIA.
Szklanka na wpół pełna, czy pusta? – by jednak tak mogło się stać, musi być szklana i coś w jej środku. W życiu, NASZĄ CODZIENNOŚĆ musi coś wypełniać. Zastanówmy się nad naszą szklanką – życiem.
To jest temat, niekończących się wywodów, dlatego pochylając się nad tą treścią można zawsze coś odkryć nowego, albo przynajmniej inaczej spojrzeć na różne odkrycia, które są dla nas trampoliną – skokiem w przyszłość z nową siłą i nastawieniem. Gdy patrzymy na życie z dystansu, z perspektywy jakiegoś dłuższego czasu, pewnie wiele razy odkrywamy jakie bogactwo skrywa się w NASZEJ CODZIENNOŚCI.
Czasami trzeba przyjrzeć się swojej szklance.
Możemy zastanawiać się nad tym, jak bardzo pojemne jest nasze życie. Może ciekawią nas różne rzeczy i coraz bardziej poszerzamy krąg swoich zainteresowań. Zaspokajamy swój apetyt ciekawości, różnymi doświadczeniami i próbami nowych doznań w różnych sferach naszego życia. Możemy skupić się za bardzo na możliwościach naszego życia, albo do przesady przyglądać się treści naszego życia, ale jeśli nie będziemy potrafili zadbać o odpowiednie proporcje, być może stracimy wszystko. Czy patrząc na swoje życie dostrzegasz w nim coś wyraźnego, wartościowego i charakterystycznego?
Czy też masz tak, że otwierając szafę, przestawiasz kubki, szklanki w poszukiwaniu tego jedynego – twojego kubka, który być może już poobijany, podrapany, dotknięty różnymi historiami jest tym, który choć nie jest może ulubiony, ale po prostu z niego pijesz najczęściej? To ty kształtujesz swoje życie; ty w pełni odpowiadasz za swoje decyzje, wybory, a więc w symbolicznym znaczeniu masz swoją szklankę, której nie powinieneś co chwilę zmieniać, ale którą w odpowiedni sposób powinieneś zacząć szanować. Zanim napełnisz czymś swoje życie, najpierw musisz mieć co napełniać. Zorganizuj najpierw swoją szklankę, a później zastanawiaj się nad tym, czym chcesz ją napełnić i w jakich proporcjach.
Przypomina mi się historyjka (niestety nie pamiętam autora) o pięknej filiżance, która miała o sobie wielkie mniemanie. Na każdym kroku przypominała o swoim pięknie, wywyższając się ponad wszystkie inne przedmioty domowego użytku. Niestety, pewnego dnia, w niefortunny sposób, ta wspaniała filiżanka straciła uszko. Z tego względu została postawiona na uboczu, wyśmiewana przez innych, całkowicie straciła sens swojego istnienia. Załamana, ukrywała się przed innymi. Pewnego razu, człowiek wziął ją, nasypał do niej trochę ziemi, wsadził ziarnko i zwilżył wodą. Filiżanka osłupiała, bo nie była pewna do czego ma obecnie służyć. Po dłuższym czasie z jej wnętrza wyrósł piękny kwiat. Wszyscy się nim zachwycali, a przy okazji znów zwracali uwagę na filiżankę. Jednak ona już zrozumiała. Jej przeznaczeniem jest służyć człowiekowi, oraz rzeczom.
-MORAŁ-Moje życie ma znaczenie. Mogę być daleki od zrozumienia faktycznego sensu mojego istnienia, ale gdy właściwie zrozumiem SWOJĄ CODZIENNOŚĆ, wówczas zrozumiem czym mam wypełnić moje życie. Najważniejsze nie jest to ile zawiera moja szklanka, ale co jest w jej wnętrzu.
CODZIENNOŚĆ dostarcza różne doświadczenia, które stanowią o treści naszej szklanki. Możemy oczywiście odpowiednio dokonywać wyboru tego, co znajdzie się we wnętrzu naszej szklanki i co stanie się dla nas najbardziej charakterystyczne. Bez tego świadomego działania, możemy zapełnić szklankę bylejakością. Nie dbając o właściwą treść życia, możemy wpaść w pułapkę narzekania na stan życia, na inne osoby i rzeczy.
Zastanów się czym chcesz wypełnić SWOJĄ CODZIENNOŚĆ – co powinno stać się treścią twojego życia, co wypełni twoją szklankę w odpowiednich proporcjach.
Czarno-białe foto mają swój klimat jednakże
kolor pokazuje mi oczy,usta,włosy...
Serdecznie pozdrawiam.
Miłego,pogodnego czasu.
Wow!
UsuńNo.
Cóż ja mogę jeszcze dodać?
Powiem o pogodzie: deszczowej, ale ciepłej, przez która nie pojechałam do Karpacza... Może jutro lub we wtorek mi się uda?
Najlepszego, RA!
PS.
UsuńŚwietne zdjęcie :-)
Miłego,spokojnego czasu.
Dziękuję, chora byłam... :))
UsuńTaki bywa los zwykłych polskich kobiet, niewykształconych szwaczek, praczek, sprzątaczek, kucharek a jednocześnie matek, żon konkubin... Ciężko pracują, nie mają czasu dla siebie, nie potrafią być same, więc utrzymują konkubentów, którzy za ich pieniądze piją i stawiają te stemple na ich twarzach. Czy tak musi być? Poniekąd to, co mamy, mamy na własne życzenie. Czy one muszą utrzymywać trutni i dawać sobie robić kolejne dzieci? Czy muszą na własne życzenie iść w ślepą uliczkę? Znam sprzątaczki, które mają pasje, które o siebie dbają, wygnały trutni ze swoich domów, wychowały i wykształciły dzieci i są zadowolone z życia. Znam też wykształcone kobiety, które mają dobrą pracę i zarobki, ale pozwalają sobą pomiatać, mają mężów hazardzistów lub alkoholików, nigdy nie mają na nic czasu ani pieniędzy. Nasze życie zależy do nas, a jego komfort w dużej mierze zależy od nas. Wszystko zależy od hierarchii naszych celów i priorytetów, naszej determinacji i odporności na niepowodzenia oraz asertywności. Nikt za nas życia nie przeżyje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czesław Miłosz włożył w usta Antygony bardzo piękne słowa:
UsuńPrzyjmować wszystko, tak, jak się przyjmuje
Po wiośnie lato, zimę po jesieni,
Na sprawy ludzkie patrzeć obojętnie
Jak na kolejność bezmyślnej przyrody?
Dopóki żyję, będę wołać: nie. (...)
A ja będę pisać o tym, z czym się nie zgadzam, co mnie boli, razi, co jest przedmiotem rozmyślań.
Zgadzam się z Tobą, Czarownico, bo trudno nie przyznać Ci racji...
Znam kobiety - piękne i mądre z tak niskim poczuciem własnej wartości, że głowa mała.
Życie ma różne oblicza. My mamy wpływ tylko na siebie.
Pozdrawiam.
Witaj Joasiu.
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, że jesteśmy kowalami swojego losu...
A może jest inaczej. Licho wie.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Mnie też się tak wydaje, Michale.
UsuńWydaje mi się również, że kwestia wychowania wielu dziewczynek "na dobrą żonę, służącą mężowi" wciąż jest aktualna i zbiera swoje parszywe żniwo.
Jestem wdzięczna moim rodzicom za wychowanie, bo nigdy nie pozwoliłabym sobie na taki układ, ale znam kobiety, które tkwią w tym bagnie po same uszy.
Dobrej, ciepłej majówki, u mnie się przejaśnia, ale już za późno na wyjazd...
JoAnno, smutny, ale też prawdziwy jest Twój wiersz. W większości taki los jest winą samej kobiety, która nie potrafi żyć bez "chłopa". Takiego darmozjada powinno się kopnąć tam, gdzie kończą się plecy, ale niektóre kobiety lubią być ofiarami.
OdpowiedzUsuńZnałam takie kobiety, które były matkami moich uczniów i gdy tylko była okazja, uświadamiałam im, że jest lepsze i piękniejsze życie dla nich i ich dzieci. Niestety, moje słowa rzadko odnosiły skutek.
Miłej majówki.
Oj, Anno - wiem doskonale, o czym piszesz. Można uświadamiać, ale rzadko odnosi się właściwy skutek, częściej staje się wrogiem nr 1. :(
UsuńOfiary ofiar - powtarzające często schemat własnych doświadczeń z dzieciństwa...
Dobrej, pogodnej majówki - wreszcie mamy maj, Aniu! :))
Miłej majówki przy pięknej pogodzie! Koniecznie odczulaj się jesienią, abyś potem nie miała problemów na wiosnę. Mam syna alergika, więc coś wiem na ten temat. Przecież nie możesz siedzieć w mieszkaniu przy zamkniętych oknach!
UsuńSerdeczności.
Chyba będę musiała, Aniu...
UsuńNie było mnie, bo byłam chora. Nie brałam zwolnienia, bo ileż można, ale dostawałam odczulające kroplówki (nadal mam w nosie krwisty strup, oczy mi łzawią, ropieją, wyrwałam sobie połowę rzęs).
Nie siedzę w domu, jestem, kocham świat i robię sobie foty między bzami, a potem cierpię. :)))
Dobrego!
Rany, jakie to smutne i jakie rzeczywiste...
OdpowiedzUsuńTakie życie, Karo...
UsuńSmutny los, smutny, ale każdy rządzi własnym życiem i powinien robić wszystko, aby być szczęśliwym. A miłość za wszelką cenę to nie miłość. Pozdrawiam majowo :)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, Zbyszku, dobrego!
UsuńWydaje mi się, że opisany problem to największy lęk młodych dziewcząt aby nie stać się taką"szwaczką", której już brak sił na ambicje, zadbanie o siebie, dla której luksusem staje się coś co dla wielu jest zwyczajnością. Te kobiety często są zbyt dobre by odejść, by uciec, rzucić wszystko wiadomo w co, a człowiek czyta i wie, że na od groma jest takich istot i usiłuje zrozumieć czemu świat musi być taki podły...
OdpowiedzUsuńTo prawda, Karolino, pytanie: czy są zbyt dobre czy może naiwne, a może jest im już wszystko jedno?
UsuńDziękuję za komentarz i szczerze pozdrawiam, j.
Twoja poezja Joasiu zawsze mnie zachwyca! :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko! :)
Schlebiasz mi, Ago, dziękuję i serdeczności Wam przesyłam!
UsuńGłupie są kobiety, które tak żyją, ale wiesz... nie żal mi ich. Widziały gały, co brały -prawda? Wiele z pań trwa w takiej naiwnej wierze "Jak się ożeni, to się odmieni"... a potem grają do końca życia role tych biednych cierpiętnic. No żesz... głupie są i tyle!
OdpowiedzUsuńTo pisałam ja ;)
No, niestety, napisałaś prawdę.
UsuńAle mnie zawsze będzie ich żal...