Translate

11 grudnia 2021

Subiektywnie o dziełach Mistrza czyli moje TOP SZEŚCIU NAJLEPSZYCH FILMÓW PETERA WEIRA

 Peter Weir to dla mnie jeden z najwybitniejszych współczesnych twórców kina, którego filmy towarzyszą mi od wczesnej młodości i jeden z nielicznych twórców, do których dzieł chętnie wracam. 

Urodził się w 1944 roku w stolicy Australii, Sydney i studiował prawo i sztukę na tamtejszym Uniwersytecie. Jako reżyser debiutował w 1971, a w  1975 zyskał międzynarodowy rozgłos. Dzisiaj należy do najbardziej znanych, rozpoznawanych, cenionych i nagradzanych twórców X Muzy. Często gości jako juror na festiwalach filmowych.

Wszystkie filmy Weira, które obejrzałam (a nie widziałam jedynie dwóch jego filmów zrealizowanych w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku), poruszyły mnie i zapadły mi w pamięć, ale jednym tchem wymieniam sześć dzieł reżysera i "Zieloną kartę", komedię romantyczną z francuskim gwiazdorem Gerardem Depardieu i amerykańską modelką oraz aktorką Andy MacDowell.

Zapraszam zatem do poznania mojej prywatnej listy sześciu najlepszych filmów tego wybitnego twórcy.

1. BEZ LĘKU - FEARLESS - USA, 1993

Chyba najbardziej kontrowersyjny i krytykowany film Petera Weira, dla mnie jest jego najlepszym dziełem, zrealizowanym na podstawie powieści Rafaela Yglesiasa, który współpracował również z Romanem Polańskim (o którego filmach też chyba wreszcie napiszę)

Żeby przekonać samą siebie o tym wyborze, wróciłam do niego kilka dni temu i spodobał mi się jeszcze bardziej, niż kiedyś i nie dlatego, że bezobjawowo uwielbiam grającego główną rolę Jeffa Bridgesa, nie dlatego, że jestem alergiczką i całe życie staram się siłą swojej woli i umysłu walczyć z demonami, ale dlatego, że jest to film o dojrzewaniu i przyjaźni, o pokonywaniu własnych słabości, a także o tym, że człowiek, chociaż de facto jest samotną wyspą, to najlepiej funkcjonuje w stadzie.

Dużym plusem filmu, mimo, że od jego premiery, minie niebawem trzydzieści lat, jest fakt, że reżyser podjął tak uniwersalny temat, że wciąż - a może nawet bardziej niż wtedy, jest to na czasie.

Dzieło opowiada o bogatym architekcie - biznesmenie, który wraz ze wspólnikiem wraca z biznesowego spotkania, a samolot, którym wracają, rozbija się na polu kukurydzy. Max, bohater grany przez Bridgesa, już w trakcie awarii, w czasie lotu, zaczyna pomagać współpasażerom, siada obok chłopca, który bardzo się boi, wspiera go i jednocześnie widzi śmierć wspólnika. Potem, przed wybuchem maszyny wyprowadza z niej wielu ludzi ocalałych z tragedii. Później - w szoku - długo zachowuje się i działa na zasadzie jestem bogiem: zjada truskawki, na które ma uczulenie, jeździ jak pirat drogowy,  igra momentami z losem i z jednej strony pomaga ludziom, a z drugiej, zaniedbuje rodzinę, żonę i syna wkraczającego w okres dojrzewania - tutaj ukłon w stronę Isabelli Rossellini, aktorki i modelki, córki Ingrid Bergman, w roli żony.

Film świetnie pokazuje też emocje, postawy ludzkie. Bardzo ciekawa jest postać zachłannego i niezbyt uczciwego adwokata ofiar katastrofy, grana przez niezapomnianego Amadeusza z filmu Milosa Formana- świetnego aktora, głównie teatralnego, Toma Hulce'a. Oscara za udział w filmie, za rolę pogrążonej w żałobie mamy, która straciła w katastrofie dwuletniego synka, zasłużenie otrzymała Rosie Perez. Nieźle zagrał też, młody wówczas Benicio del Toro. Rolę Jeffa Bridgesa, który zresztą zastąpił preferowanego przez Petera Weira Mela Gibsona,  oceniam bezkrytycznie, bo to mój bardzo ulubiony aktor od czasów dzieciństwa, odkąd zobaczyłam go w "King Kongu", a zaraz potem w "Gwiezdnym Przybyszu".

Film jest bardzo dobry, bo, jak już wspomniałam, jego temat jest uniwersalny, podobna historia mogła się zdarzyć niemal każdemu z nas. Szok, trauma po wypadku, uczucie osamotnienia, odmienności, różnie się z nami rozprawia. Bywa, że zapadamy się w siebie, w depresję, a czasem stajemy się nieustraszonymi super bohaterami...

Bardzo wymowny cytat z filmu: "Przy tobie miałam być bezpieczna i jestem, bo już umarliśmy".

Najlepsza scena: Kiedy Max kolejny raz sięga po truskawkę i krztusi się, żona robi mu sztuczne oddychanie, a adwokat sprawia wrażenie, jakby czekał na zgon bohatera. Świetnie zagrane!


Moja ocena filmu: 9/10
 

**********

2. PIKNIK POD WISZĄCĄ SKAŁĄ - PICNIK AT HANGING ROCK - AUSTRALIA, 1975


 Film, dzięki któremu australijski reżyser został znany na całym świecie. Dzieło magiczne, artystyczne, które nic nie traci, mimo upływu lat. Film kostiumowy, kameralny, powolny, poetycki i zagadkowy... I chyba w tym właśnie tkwi jego siła i w ścieżce muzycznej również.

Dzieło - a może już nawet arcydzieło - opowiada o wycieczce odbytej przez uczennice prywatnej pensji - college'u w Dzień Świętego Walentego 1900 roku, zrealizowane jest na podstawie powieści Joan Lindsay z 1967 roku i jest jednym z tych filmów, które podobają mi się bardziej, niż powieść, na kanwie której powstały.

Bardzo dobre, dojrzałe aktorstwo, przepiękne plenery, urocze stroje z epoki i muzyka - zarówno klasyczna (Mozart, Beethowen), jak i współczesna, napisana na potrzeby filmu, sprawiają, że film ogląda się z zapartym tchem i do końca czeka się na rozwiązanie zagadki: tajemniczego zniknięcia bardzo racjonalnej nauczycielki i trzech egzaltowanych uczennic.  

Nie będę spamować i opowiadać treści, mam wrażenie, że to film z tych, które każdy powinien znać.

Najlepsza scena: cały film.

Moja ocena filmu: 9/10

**********

3. THE TRUMAN SHOW - USA, 1998

Kolejnym dziełem Weira, o którym sobie kilka dni temu przypomniałam jako o filmie pasującym do dzisiejszej globalnej sytuacji,  jest film o Wielkim Bracie, o sztucznym świecie i o tym, jak łatwo jest manipulować bezrefleksyjną jednostką.

Jest więc sobie wesoły, trzydziestoletni duży chłopczyk z cechami Piotrusia Pana, agent ubezpieczeniowy, członek małej społeczności, który nawet nie marzy o innym miejscu na ziemi i codziennie powtarza te same czynności: w drodze do biura kupuje gazety dla siebie i żony, spotyka się z braćmi bliźniakami, kolegą ze szkoły i wydaje się być szczęśliwy...

Życie jest sceną, świat teatrem, ludzie odgrywają role - to znamy od starożytności, również od Shakespeare'a i wielu innych. Tutaj, w filmie Weira się okazuje, że nawet pogodę można zmienić w jednej chwili, że żona w sekundę może odejść po wielu latach małżeństwa, a mnie przypomina się wtedy "Koneser", późniejsze dzieło świetnego włoskiego reżysera Giuseppe Tornatore, w którym jeden z bohaterów wypowiada znamienne słowa: "Uczucia są jak dzieła sztuki. Można je sfałszować. Będą wyglądały jak oryginał, ale to falsyfikat. Wszystko można podrobić, nawet miłość".

Świat Trumana to sztuczny twór, w którym aktorzy odgrywają swoje role i lokują produkty, żeby uzbierać z reklam na produkcję kolejnych odcinków, a sam Truman od urodzenia gra w mydlanej, całodobowej operze, którą z zapartym tchem podziwia miliony ludzi na całym świecie... Jednak każde kłamstwo w końcu wychodzi na jaw i Truman, pokonując aquafobię spowodowaną rzekomą śmiercią rzekomego ojca, ucieka z tego sztucznego świata. Ucieka, bo odkrywa prawdę, bo chce ją poznać do końca.

Za Jimem Carry'eyem nigdy nie przepadałam, jednak w tym filmie jako Truman Burbank wypadł świetnie. Zafascynowała mnie postać Christofa (nota bene wymowna ksywka) granego przez genialnego jak zawsze Eda Harrisa. Christofa - wszechmocnego reżysera, boga planu i pleneru, który poprzez biuro podróży między innymi głosi wymowne hasła, takie jak na przykład... "ZOSTAŃ W DOMU".

I już. Pewnie wszyscy widzieliście ten film, a jeśli nie - najwyższa pora zapoznać się z tym dziełem.

Najlepsza scena: Wywiad Christofa udzielony telewizji.

Moja ocena filmu: 8/10

*********

4. STOWARZYSZENIE UMARŁYCH POETÓW - DEAD POETS SOCIETY - USA, 1989

 
Czy jest tu ktoś, kto nie zna tego filmu? Tego wspaniałego, klimatycznego filmu o starciu tradycji z nowoczesnością? O spotkaniu młodości z wiekiem średnim i starszym, o konflikcie interesów i pokoleń, o iskrze, jaką dobry nauczyciel może obdarzyć otwarte umysły młodzieży?
Koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku i męskie, prestiżowe, płatne liceum z wieloletnią tradycją. Liceum produkujące przyszłych prawników, bankierów, lekarzy w stary, pruski, ławeczkowo - kujonkowy sposób ,(który, niestety, pokutuje do dziś)...
I nieodżałowany, wspaniały Robin Williams w roli ekscentrycznego nauczyciela literatury, stawiającego na samodzielne, niezależne myślenie i "Kapitanie, mój kapitanie". Uwielbiam scenę, w której grany przez Williamsa Keating, każe wyrwać uczniom wstęp z podręcznika! Perełka.
Cudny film (który, mino wad, ogląda się sercem) o sile motywacji, przyjaźni, o szacunku, o duchu poezji, o zrywaniu z konwenansami, o dojrzewaniu do tego, aby mieć własne zdanie, bronić siebie i swojego zdania. Zawsze chętnie do niego wracam, zawsze odkrywam coś nowego.
 Na podstawie scenariusza do tego filmu, amerykańska pisarka Nancy H. Kleinbaum, napisała powieść pod tym samym tytułem, ale ja wolę film.
Chwytajmy dzień, żyjmy chwilą, bo nie wiemy nigdy, ile dni jeszcze przed nami!
 

Najlepsza scena: hołd oddany przez część klasy wyrzuconemu z pracy,  odchodzącemu Keatingowi i tutaj doskonały Ethan Hawke.

Moja ocena filmu: 8/10

*********

5. NIEPOKONANI - THE WAY BACK - USA, POLSKA, 2010

Jeden z najtrudniejszych dla mnie w odbiorze filmów Weira i jednocześnie jeden z najciekawszych, podobno oparty na faktach. Trudny, bo nie mam siły na przemoc w jakiejkolwiek postaci, na wojnę, nawet na ekranie, ale czasem trzeba i warto obejrzeć taki film, żeby sobie uświadomić, jak mamy dobrze i jak bardzo tego nie doceniamy.

Film ważny, warty obejrzenia choćby ze względu na kreacje aktorskie. W kinie płakałam, teraz już nie, ale fascynacja Edem Harrisem jest już we mnie wgrana od lat - to jeden z tych aktorów, który chyba nie ma na swoim koncie złej roli. Zaskakuje Colin Farrell, świetnie gra Jim Sturgess, pięknie i bardzo wiarygodnie prezentuje się  Saoirse Ronan, dobra już wtedy młodziutka aktorka, teraz na światowym poziomie.

Film opowiada o ucieczce grupy ludzi z sowieckiego gułagu, o sile ludzkiego ducha, o przyjaźni. 

Cudowne plenery, piękne zdjęcia to dodatkowe atuty filmu, a także oczytanie australijskiego reżysera, bo czuje się w nim duchy powieści Sołżenicyna, Appleubaum - Sikorskiej i Herlinga - Grudzińskiego.

Najlepsza scena i wzruszająca: śmierć Ireny.

Moja ocena filmu: 7/10

********

6. ŚWIADEK - WITNESS - USA, 1985

Pierwszy amerykański film Petera Weira z ulubieńcem kobiet - i nie ukrywam, że moim również, bo jak Princess Lea wolę niegrzecznych - Harrisonem Fordem. Kryminał z lekką nutką romansu, nieco sztampowa opowieść o dobrym glinie, który ma skorumpowanego, wrednego szefa, ale ciekawie osadzona.

Mały amisz jedzie z matką w odwiedziny do ciotki i staje się świadkiem brutalnego morderstwa w toalecie na dworcu kolejowym. Dobry glina orientuje się dzięki chłopcu, że morderstwa dokonał zły glina i postanawia pomóc rodzinie, której grozi niebezpieczeństwo ze złej strony. 

Zderzenie kilku światów, przenikanie światów, świetne aktorstwo i nieco egzotyczna dla współczesnego widza kultura amiszów sprawiają, że film dobrze się ogląda.

Piękna Kelly McGillis, gwiazda lat osiemdziesiątych, bardzo dobrze wypada w roli młodej wdowy, matki, amiszki (podobno żeby poznać obyczaje amiszów, mieszkała z nimi jakiś czas przed rozpoczęciem zdjęć do filmu). W filmie występuje również młody wtedy, a teraz bardzo znany aktor i poeta, Viggo Morstensen. 

Nie jest to arcydzieło, ale solidny film na zimowy wieczór.

Najlepsza scena: kąpiel Kelly McGillis i skrępowanie pomieszane z podziwem w wykonaniu Forda.


Moja ocena filmu: 7/10

******** 

to wszystko na dzisiaj, mam nadzieję, że zachęciłam Was do oglądania filmów Petera Weira, że podzielicie się ze mną swoimi spostrzeżeniami, opowiecie o swoich ulubionych filmach tego wybitnego twórcy.

Moc serdeczności posyłam!

6 komentarzy:

  1. Witaj Joasiu.
    Bardzo ciekawie napisłaś. Oglądałem większość tych filmów i byłem pod wrażeniem. Mam i czytałem parę razy "Stowarzyszenie umarłych poetów".
    Jestem po wrażeniem Twojego wposu.
    Pozdrawiam i zapraszam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Michale,
      bardzo Ci dziękuję za komentarz.
      Mnie się powieść SUP nie bardzo podobała,
      pewnie dlatego, że film był pierwszy.
      Pozdrawiam i lecę na Twój blog.

      Usuń
  2. Większość z wymienionych obejrzałam, świetny wybór!
    My ostatnio obejrzeliśmy dwa mocne, każdy innego rodzaju, na netflixie oczywiście.
    Niewybaczalne oraz Invisible man, polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu!
      Nie mam Cię na Facebooku, ale dwa dni temu napisałam:

      Grono odbiorców: Twoi znajomi i znajomi użytkownika Joanna


      Chyba polubię tę panią, wreszcie nie udaje miss, za to dobrze gra.
      Polecam film pt. "Niewybaczalne" na Netflixie.

      *
      Ryczałam na Sandrze, tego drugiego jeszcze nie widziałam, ale obejrzę!
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. O widzisz, to super!

      Usuń
    3. Dzisiaj obejrzę Invisible.
      Miałam bardzo pracowity tydzień.

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz, zawsze odpiszę i zajrzę do Ciebie w miarę czasowych możliwości: czasem szybko, niekiedy później, ale zajrzę na Twój blog. Pozdrawiam. :)