Witajcie Drodzy Czytelnicy!
Jest niedzielne, grudniowe popołudnie. Za oknem jeden stopień na minusie i trochę białego puchu.
Moje samopoczucie, mój feeling, od ponad dwóch tygodni jest jaki jest, ważne, że żyję. Leki łykam grzecznie, z plecami nieco lepiej, ale głowa i zatoki wciąż bolą, zwłaszcza, gdy się pochylam, co utrudnia mi czytanie książek, no i oczywiście oddychanie.Policzki cały czas mam spuchnięte, jednak gorączka ustąpiła. Czuję się kiepsko, słabo, mało we mnie weny i entuzjazmu na razie.
Dlatego dzisiaj nie chcę pisać o książkach ani o wierszach. Chcę napisać o swoich spostrzeżeniach i przedstawić Wam pięć filmów, które ostatnio obejrzałam na Netflixie.
Netflix to naprawdę fajna sprawa, gdy ma się dość długie zwolnienie lekarskie i czuje się człowiek, jak bezsilna szmaciana laleczka. A ja tak się czuję. Znowu mnie trochę przeczołgała ta choroba, ten brak dotlenienia również bo pan lekarz kazał leżeć, a otwieranie okna nie zastąpi przecież długiego spaceru. Siedzę więc grzecznie, chodzę jak Felicjan Dulski wokół stołu a raczej po mieszkaniu i cieszę się, że jest takie duże. Oczywiście czytam, ile mogę, coś tam bazgrolę i oglądam sobie filmy.
Wracam też do filmów, które oglądałam dawno, dawno temu i które zapadły mi głęboko w pamięć, oglądam również nowości.
O starszych filmach na pewno niebawem napiszę, dzisiaj będzie o nowościach, więc jeśli macie ochotę czytać dalej, serdecznie zapraszam!
Brooke Shields była jednym z objawień mojej wczesnej młodości. Cztery lata starsza ode mnie niebieskooka piękność, kierowana przez matkę z niezaspokojonymi ambicjami, robiła karierę w świecie reklamy, mody i filmu od dzieciństwa. Oglądałam jej śliczną buzię w czasopismach, potem w kinie. Później jej kariera nieco przyhamowała i przygasła. Krytycy nie zostawiali na niej suchej nitki, zdobyła trzy Złote Maliny, takie anty Oscary. Aktorka zmieniła się fizycznie, zniknęła na trochę albo grała role drugoplanowe, więc gdy zobaczyłam, że jest na Netflixie nowy film z jej udziałem, po prostu go obejrzałam.
Brooke wciąż piękna i zgrabna, wciela się w rolę znanej amerykańskiej pisarki, która szuka w Europie wytchnienia po tym, jak czytelnicy wylali na nią falę hejtu po uśmierceniu bohatera cyklu powieści. W małym miasteczku znajduje przyjaciół, spokój i coś jeszcze.
Film nie jest ambitny, ale w świątecznym klimacie i z piękną kobietą w roli głównej. Przy intelektualnym niżu więcej nie potrzeba. Ot, komedia romantyczna na zasadzie: obejrzeć, uśmiechnąć się i zapomnieć, ale i takie czasem są potrzebne.
Moja ocena filmu "Świąteczny zamek": 5/10
Kolejny film to już inna bajka. Bo to w sumie jest bajka i enta wariacja o tym panu, który w grudniu rozwozi prezenty, bardziej, że tak powiem, świecka, niż pozostałe i to jest jej atut.
Kolejnym atutem tego filmu jest moja ukochana, ulubiona, cudowna "babcia", jedna z najwybitniejszych aktorek starszego pokolenia, Maggie Smith, znana choćby z "Tajemniczego ogrodu" Agnieszki Holland czy sympatycznego "Holelu Marigold" i "Lawendowego Wzgórza". Dla niej jestem w stanie obejrzeć każdy film, a bajkę z jej udziałem, oglądam z wielką radością.
Wielką radość oglądania powodują też krajobrazy, niesamowite zdjęcia Tatr, Finlandii i mojej ukochanej Pragi, za którą bardzo tęsknię. Są też wróżki, elfy, złe i dobre charaktery i cudny chłopiec o niesamowicie pięknych oczach, bardzo podobnych do oczu Maggie Smith - w tej roli Henry Lawfull, któremu wróżę ciekawą filmową karierę.
Moja ocena filmu "Chłopiec zwany Gwiazdką": 7/10
Lubię francuskie kino i komedie, które potem Amerykanie przenoszą w swoje realia. Francuskie aktorki są śliczne, a na aktorach można zawiesić oko.
Ten film jest bardzo lekki i ma łatwy do przewidzenia scenariusz, ale jest dobrze zagrany i prezentuje piękne widoki w tle.
Bardzo bogaty biznesmen polskiego pochodzenia ma dorosłych troje dzieci, które z jednej strony strasznie rozpieszcza po stracie żony, a z drugiej - nie ma dla nich czasu... Dwóch synów i córka od lat trwonią beztrosko majątek, a ojciec traci nadzieję, że zmądrzeją, więc knuje plan usamodzielnienia latorośli...
Moja ocena filmu "Rozpieszczone bachory": 6/10
Trzeci film już do lekkich, łatwych i przyjemnych nie należy. To mocne kino świetnej reżyserki ze świetnymi aktorami w rolach głównych.
Jane Campion, nowozelandzka reżyserka, znana z takiego dzieła jak "Fortepian" (1993) i z "Portretu damy" (1996), sięgnęła po powieść Thomasa Savage'a o tym samym angielskim tytule z 1967 roku - The Power of the Dog czyli Siła Psa. Musiała ją ta powieść, której nie znam, zachwycić, co widać w filmie, w prowadzeniu aktorów.
A aktorzy są wielkim atutem tego obrazu. Epickiego obrazu, rozgrywającego się na początku ubiegłego wieku, filmu o bogatych braciach, z których jeden poślubia z pozoru miłą i pracowitą wdowę z dorastającym synem.
Braci rewelacyjnie grają Benedict Cumberbatch i Jesse Plemons, w postać wdowy wcieliła się Kirsten Dunst, a jej nieco demonicznego synka rewelacyjnie zagrał młody aktor Kodi Smit-McPhee.
Film robi wrażenie, mimo pozornego braku akcji. Pozory też mylą w tym obrazie. Nie chcę spamować, więc powiem tylko tyle, że dawno żaden film nie zrobił na mnie tak wielkiego wrażenia, żaden nie spowodował, że na koniec powiedziałam: WOW.
Największym dla mnie osobiście plusem tego filmu, świadczącym również o dobrym oku i wielkim talencie reżyserki, jest jeden z moich bardzo ulubionych aktorów, Benedict Cumberbatch, który często grywa jakieś ciamajdy i robi to cudnie, za to go kochamy. W "Psich Pazurach" (nazwa wzgórza) aktor przechodzi samego siebie, jest znakomity, nie do pobicia w roli szorstkiego, cynicznego, bezczelnego, niedomytego, patriarchalnie męskiego cowboya. Samotnika z wyższym wykształceniem, który pracuje jako farmer, ale jednocześnie grywa na gitarze i potrafi marzyć, gdy myśli, że nikt go nie widzi. Cumberbatch jest prawdziwy, świetny, inny niż zwykle, dobry w każdej scenie. No i kosmicznie dobrze wygląda z brodą i jest w tym filmie bardzo metaforyczna scena, w której golą mu tę brodę i wtedy widać jego wcześniejsze role, wtedy jest bezbronny i delikatny, a gra pozorów trwa i wręcz przybiera na sile...
Moja ocena filmu "Psie pazury": 9/10.
Ostatni film, o którym chcę Wam napisać, to film polski. Różnie mam z odbiorem polskich filmów, jest mnóstwo obrazów, które mnie po prostu irytują. Ale zdarzają się polskim twórcom prawdziwe perełki i ten film jest właśnie taką perełką, a znalazłam go przypadkiem, bo szukałam filmu pod tym samym tytułem z Colinem Firthem i Stanleyem Tuccim, opowiadającym o miłości. Trafiłam na dramat kryminalny z mało znanymi polskimi aktorami, debiutującego reżysera. No i jeśli to był debiut, to gratuluję talentu Bartoszowi Kruhlikowi.
Oglądam początek i myślę: "Ale patola, chyba nie chce mi się na to gapić", ale potem... Dramat trzymający w napięciu i obnażający polską rzeczywistość. Dobre role, świetnie zagrane sceny, dobrze przedstawione emocje, motywy ludzkich działań. Naprawdę warto zobaczyć ten film.
Moja ocena filmu "Supernova": 8/10.
*
I to wszystko na dzisiaj.
Mam nadzieję, ze zachęciłam Was do obejrzenia chociaż jednego z filmów, które przedstawiłam.
Moc serdeczności, bądźcie zdrowi! Choroba to nie jest nic miłego. Najgorszy jest brak sił.
Na koniec trochę lata na pocieszenie, bo takie przecudne zdjęcia wysyłają mi moje ludzkie anioły, cobym wyzdrowiała i było mi lepiej. I na pewno będzie.
Dziękujemy za wskazania. Buziaki.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę, Jarku. Buziaki dla Was. :)
UsuńŚwiąteczny zamek i Rozpieszczone bachory obejrzeliśmy, jako odskocznię od tematów trudnych i ciężkich, szukamy ratunku w domowym kinie właśnie i spacerach:-)
OdpowiedzUsuńZdrówka , kochana!
No właśnie, czasem trzeba sobie zrobić przerwę na coś lekkiego, oderwać się od rzeczywistego świata.
UsuńZdrowieję, powoli ale jednak.
🌹🍀💚
Witaj Joasiu.
OdpowiedzUsuńWarto nieraz zmieniż temat i deczko odlecieć.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Witaj Michale, pewnie, że warto, zwłaszcza, gdy na świecie nieciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
My właśnie w planach mamy Rozpieszczone bachory. Jestem ciekawa jak nam się spodoba. Ostatnio najczęciej nie mamy czasu na dłuższe filmy i oglądamy o odcinku erialu. Teraz padło na Supermarket :) Fajny, lekki film! Życże Ci dużo zdrówka :)
OdpowiedzUsuńSpodoba się, bo film jest lekki, ale nie tak płaski, jak niektóre amerykańskie komedie z bekaniem i innymi odgłosami.
UsuńSerialu nie widziałam. Ostatnio zachwyciły mnie dwa: Merlin i Sprzątaczka.
Dziękuję za polecenie i odwiedziny, ze zdrówkiem jakoś wciąż słabo, mam jakiś spory spadek energetyczny, ale dam radę.
Moc pozdrowień!
Dobry wieczór Pani Joasiu
OdpowiedzUsuńJestem po seansie "Psich pazurów" i jestem pod wrażeniem zakończenia. Po prostu nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji.I miałam wrażenie, że film jest przydługi, jednak jego zakończenie było warte obejrzenia.
Pozdrawiam i zdrowia życzę.Agata.w
Dobry wieczór, to prawda. Zakończenie jest spektakularne, chociaż podejrzewałam, że tak będzie, ale całkiem mnie to golenie rozkleiło... Było naprawdę metaforyczne, prawda?
UsuńPozdrawiam ciepło i dziękuję za zaglądanie do mnie.
Witaj Joasiu ! Ciekawa polecajka ! Ja od jakiegoś czasu polubiłam kino francuskie i jak mam okazję to oglądam. Nie lubię humoru amerykańskiego, ale rozbraja mnie humor angielski :)) Chętnie obejrzałabym "Supernovą", bo już wcześniej słyszałam o tym filmie i zdaje mi się, że widziałam zwiastun.
OdpowiedzUsuńJednoczę się z Tobą w chorobie, bo właśnie mi też zatoki dokuczają i czuję się... do niczego. Ściskam i pozdrawiam :))
Witaj, Urszulko, też uwielbiam angielski humor.
UsuńCzuję się już trochę lepiej, ale jestem bardzo słaba po antybiotykach.
Na zatoki wiąż biorę leki i ciągle nie jest na 100% dobrze, ale mam już dość siedzenia w domu i idę w poniedziałek do pracy z nadzieją, że dam radę.
Moc pozdrowień i serdeczności dla Ciebie.