Translate

14 maja 2016

"Patrzy na mnie z „tamtego świata” z tamtej strony w którą ja nie wierzę." ***


(nie)pamięć


objęłam drzewo - wezbrało liśćmi
przepływ energii ożywił myśli
o tobie

bywało różnie jak to w miłości
i nie wiem nawet dlaczego tak
rzadko mówiłam ci jak bardzo
lubię patrzeć w twoje mądre oczy

wspomnienia bledną owszem
ale tylko te złe - to się nazywa 
wyparcie

objęłam drzewo tak mocno
 jak chciałabym objąć ciebie
gdybyś tylko tu była

a może jesteś 

może zmieniłaś się w obłok
 i spadłaś deszczem
w przyjazne objęcia traw
w moje rozpostarte ramiona
w nieskończoną przestrzeń życia

na chwilę zapomniałam
że nie istniejesz
Mamo


JoAnna Idzikowska - Kęsik, 14 V 16



To,co w naszym domu było najdroższe i najpiękniejsze, to Mama.

Tadeusz Różewicz, Matka odchodzi

* obrazki z netu; cytat w tytule notki pochodzi z zacytowanego powyżej utworu T.Różewicza

46 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Qrczę - wzruszyłam się.

      Jestem teraz rozdarta.
      25 maja minie 10 lat odkąd Jej nie ma...

      Serdeczności, Be, dziękuje za Twój wiersz, BARDZO!

      Usuń
    2. Zauważyłaś, że nawet tytuły są prawie zbieżne?
      Mnie zawsze Ich brakuje, choć poumierali w różnym czasie...

      Usuń
    3. Chyba wcześnie umarła Twoja Mama, bardzo wcześnie.

      Usuń
    4. Zauważyłam.:)

      Nie znałam moich dziadków, jedynie z opowiadań i fotografii, ale babcie miałam wspaniałe.

      Mama odeszła po bardzo długiej chorobie degradującej ciało i umysł. Ojciec, który bardzo ją kochał, załamał się i zachorował na raka. Siłą woli dożył siedemdziesiątki, chciał, bo urodził się w dzień wybuchu II w.św.

      Moi rodzice, jak na tamte czasy, mieli mnie dość późno, mamie zależało na tym, aby kończyć w terminie studia, tato zaocznie studium; urodziłam się, gdy mieli 27 i 30 lat, ale i tak za wcześnie odeszli. :((
      Jak umierają nasi bliscy to tak, jakby odchodziła jakaś cząstka nas - zostają wspomnienia, które, moim zdaniem, pięknieją z wiekiem. :)

      Usuń
    5. Do pewnego momentu tak mnie zżerała tęsknota za nimi wszystkimi, że nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. W końcu wpadłam na pomysł. Spisałam wspomnienia, poskanowałam stare zdjęcia i zrobiłam dwie fotoksiążki, którymi obdarowałam również moich rodziców oraz ciocię i wujka. Wujek to brat taty. Na drugi dzień mówił, że czytał przez całą noc, a nad ranem, pod koniec, się popłakał.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Bardzo ciekawy pomysł. :)
      I wiersz.

      Mnie tęsknota nie zżera, ona po prostu jest i uaktywnia się raz mocniej, czasem się tylko tli.

      Czytam wiersze mojego ojca (pisane kaligraficznym pismem) i na nowo odkrywam jego osobowość.
      Oglądam notatki mamy - czuję pokrewieństwo dusz...

      Wczoraj dostałam list od cioci, że ma dla mnie portret mojego ojca i trochę rodzinnych fotek.

      Cholerka - im jestem starsza, tym bardziej sentymentalna się robię.

      :)

      PS

      Na grób Beaty, mojej koleżanki z podstawówki, która umarła w wakacje po ósmej klasie, po nieudanej operacji wyrostka, chodzę zawsze, gdy jestem "w wesołym miasteczku z cichymi sąsiadami" (tak mój ojciec nazywał cmentarze).

      Usuń
    8. Cierpię na tę samą przypadłość - sentymentalizm pogłębiający się z wiekiem. Stąd te stare zdjęcia, wspomnienia, na koniec fotoksiążki. No i drzewo genealogiczne, nad którym pracujemy z dwiema ciotkami. Jedna gałąź została już doprowadzona do XV wieku. To jest pasjonujące odkrywanie!

      Usuń
    9. A swoją drogą... Bardzo lubię cmentarze.

      Usuń
    10. Kocham cmentarze.
      Nie zacytuję tu wierszyków, które produkowałam jako dwunastolatka, bo "Wywiad z Wampirem" to przy nich pikuś - mama chciała mnie zatargać do psychiatry, a ja czytałam i oglądałam "Carmillę" i gdziekolwiek byłam, najpierw szłam na cmentarz.

      Parę lat temu robię sobie foty w konwaliach (w morzu konwalii), mąż nade mną lata i nagle bach, o coś się potyka... Wstajemy, przyglądamy się resztkom kamieni pod konwaliami... Stary, dziewiętnastowieczny, niemiecki cmentarz w lesie... Od tej pory jeżdżę tam ze zniczami w porze konwalii, już nie "na foty", tylko "na wyciszenie".

      Mój kuzyn (? - syn brata ojca), sporo ode mnie starszy, jako zawodowy wojskowy miał dostęp do wielu dziwnych źródeł - doprowadził rodzinne drzewko do czasów głębokiego średniowiecza i też był tym zafascynowany! Chyba z nim pogadam i w końcu to zobaczę.

      Ja zawsze lubiłam opowieści babć, cioć, wujków, rodziców...
      Życie w wielu odsłonach jest zawsze fascynujące i piękne.

      Usuń
  2. Piękny, wzruszający wiersz.Tęsknota, miłość i to co zostanie na zawsze, kiedy już nie będzie - nie ma tych, którzy odeszli- wspomnienie.Pozdrawiam serdecznie Joasiu. J.F. U mnie minie w listopadzie 10 lat kiedy odeszła moja Mama. Tęskno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Jagodo, za komentarz na blogu. Bardzo.
      Ja mam teraz 10 rocznicę, 25 maja. Było to dla mnie bardzo smutne, bo to jest tak, że nawet jeśli choroba jest nieuleczalna, wciąż ma się nadzieję na kolejny oddech, godzinę, dzień...

      A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że przecież fakt umierania jest jedynym oczywistym w naszym życiu... A boli najmocniej.

      Dobrego, pięknego dnia, u mnie dziś zimno - Zośka i jej kompani robią swoje. ;-))

      Usuń

  3. [Umrzemy wszyscy]

    Umrzemy wszyscy,
    ktokolwiek przyjrzał się sobie, otwarcie lub z ukosa,
    ktokolwiek stykał się, rozmawiał z innymi czy zapomniał o tym.
    Umrzemy jedno po drugim, oczywiście,
    na to wielkie niepodobieństwo jakim jest śmierć.
    Tak samo umrze czarny kolor sierści mego psa,
    biała barwa twojego głosu,
    barwa pustki dzisiejszego dnia.
    A tymczasem
    zrobimy jeszcze to i owo,
    co nie jest oczywiste,
    ale czy to ważne?
    Może nawet nie jest ważne,
    czy mój pies miał sierść białą,
    czy twój głos był czarny,
    czy ten dzień zabarwił nas boskością.
    A może jednak wszystko to jest ważne
    i tu właśnie zaczyna się problem.


    Roberto Juarroz, przekład Krystyna Rodowska

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamięć to pamiętnik, który stale nosimy ze sobą.
    -Oscar Wilde-

    Z mamą byłem mocniej zżyty emocjonalnie niż z tatą.
    Tata zginął gdy miałem 12 lat a mama gdy miałem 25.
    Nauczyłem się na nowo żyć,bez wsparcia.
    Czasem mam wyrzuty sumienia że odwracałem się od niej,
    że nie słuchałem,że nie widziałem,że nie słyszałem...



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem ma się różne dziwne myśli, ważna jest pamięć, bo... no, wiadomo, że oni trwają dopóty, dopóki o nich pamiętamy i z nami będzie tak samo...

      Zimno u mnie, a chciałoby się położyć w makach i gapić na chmury.

      Dobrego, Ra!

      Usuń
    2. Rozmarzyłaś się :-)"a chciałoby się położyć w makach i gapić na chmury"
      Faktycznie,Zosi czas był paskudny ale tak jest co roku.
      Jest już coraz cieplej,kwitną bzy,mam młode w budce lęgowej(sikorki)
      Będzie dobrze.
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    3. Rozmarzyłam się i dziś sobie poleżałam i pochodziłam boso po trawie - cudowne uczucie. Bezcenne.
      Wlazłam też w rzepak i czuję się świetnie. :)
      Zrobiło się cieplej, jeszcze się chmurzy, co parę godzin kropi, ale jest przyjemnie.

      Pozdrów ode mnie śliczne sikorki, ja obserwuję sześć (!) łabędzich jajek, myślę, że na dniach będą już młode brzydkie kaczątka. :))

      Pozdrawiam!

      Usuń
    4. Boso po trawie-dawno tego nie robiłem :-)
      Leżakowanie na trawie-to tak,mam takie miejsca.

      Po zdjęciach które zamieszczasz to wiem gdzie bywasz :-)
      Idealnie wkomponowana w naturę :-)

      Pozdrowiłem sikoreczki które nadają od wczesnego ranka-naprawdę :-))
      "Sikoreczki !!!!JoAnna śle wam pozdrowienia !!!"
      Zrobiłem to momencie gdy wprowadziłem na balkon kociaka,
      który jest ich stałym towarzyszem-obserwatorem.
      Ptaki przywykły już do jego obecności.

      Dzisiaj u mnie 23 stopnie ale pochmurno.
      Siedzę sobie na balkonie,popijam kawę-pełny relaks :-)

      PA.

      Usuń
    5. Mnie pies obudził w środku nocy, czyli o siódmej, a planowałam spać do południa. :D
      Pies jest cudnościowy: najpierw wkłada mi pyszczek pod rękę i się tuli. Jak nie reaguję (a nie reaguję celowo), drapie mnie łapkami. Jeśli to nie skutkuje, warczy ze trzy, cztery razy... udaję, że śpię - pies zaczyna szczekać. Wtedy go biorę za fraki i tulę, miziam, całuję - no i śpi jeszcze do dziewiątej a czasem nawet dłużej, aż mi się zechce wstać. Koty mają wywalone i robią, co chcą, nie zwracając na nic uwagi - kocica uwielbia kłaść mi się na głowie i mruczeć jak mały traktorek, kocur wiecznie liże mnie po rękach, do bólu, bo język ma szorstki i niefajny w pewnym momencie.

      Wgłębiam się w eseje i poezję Zbigniewa Herberta. Nie tylko na prośbę dziecięcia - po prostu lubię, a dawno nie czytałam od deski do deski.
      Piję kawę z sojowym mlekiem i myślę, że pojadę dziś sobie do konwaliowego lasku, bo pogoda piękna, więc warto wynurzyć się z wyra. :))

      Pozdrawiam, dobrego dnia!

      Usuń
    6. Miłego,
      pogodnego czasu :-)

      Usuń
  5. Wzruszający wpis.Zapewne każdy, związany z tym tematem takim powinien być.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Eljocie, masz rację - szczerze pozdrawiam!

      Usuń
  6. Czytając Twój wzruszający wiersz, przypomniały mi się moje obydwie Babcie- obydwie zmarły nagle, dawno niewidziane, z daleka ode mnie. Długo płakałam nad swoją głupotą i odkładaniem odwiedzin z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. Bo praca, bo dom, zmęczenie. Spotkałam je już tylko na pogrzebie. Do ostatniej Babci napisałam nawet list po śmierci. Oto fragment:
    "Teraz nam tutaj przyszło żyć bez Ciebie, ale z rozmowami o Tobie w gronie bliskich. Wiesz Babciu, czekam na wiosnę, jest już tak blisko, to nowe życie. Co roku. Czekam na budzącą się powoli do życia przyrodę. Uruchamiam wyobraźnie i wspominam to, co narodziło się, było i minęło w zeszłym roku i cały ten proces niedługo znów się powtórzy...
    Usłyszę od rana słodki świergot ptaków różnych. Żaby w stawie też będą dawać czadu od czasu do czasu. W oddali usłyszę kosiarkę, ciche rozmowy sąsiadów, muzykę. Jak cudownie, że znów poczuję zapach świeżo skoszonej trawy, kwitnącej wiśni, gruszy. Będę mogła upajać się swoim ulubionym zielonym kolorem do woli. Tak będzie nim przesycone wszystko. Nawet stopy będę miała zielone, gdy przejdę się jak zwykle boso po świeżo skoszonej trawie. Będzie tak cudownie ciepło, bezwietrznie, cicho.
    A po pracy usiądę na tarasie z kubkiem kawy w ręku, popatrzę w niebo. Mam nadzieję, że napijesz się jej znowu ze mną, Babciu kochana...
    Wszyscy jesteśmy jedną, wielką, ulotną motylarnią... wszystkiego dobrego Ci życzę, tam w niebie..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny list, Aneto!
      Wzruszyłam się bardzo.
      Ja dostałam wczoraj list od cioci Martyny, siostry mojego taty, jadę w sobotę d Wrocławia... M.in. dlatego, żeby ją zobaczyć... No bo ma już 80 lat. Widziałyśmy się niedawno na pogrzebie wujka, ale mamy potrzebę porozmawiania na spokojnie, poczytania wierszy, powspominania - to ważne chwile, a prawda jest taka, że w soboty, po tygodniu w pracy, czasem mam ochotę leżeć w wyrku i czytać...

      Wszystkiego dobrego!

      Usuń

  7. Witaj JoAsiu!nie jesteśmy w stanie zrozumieć ile człowiek możne znieść, Bóg zsyła krzyż na każdego człowieka ale taki jaki jesteśmy w stanie unieść to słowa mojej mamy i to prawda.
    Zbliża się Dzień Matki i to wyjątkowy dzień zaniose kwiaty i znicz (porozmawiam z mamą nigdy nie mówię w czasie przeszłym o MOICH RODZICACH bo czuję że są ze mną)Twoje wiersze sa cudowne a ja posłużę sie tym wierszem ktory otrzymałam w swoim komentarzu pozdrawiam bardzo serdecznie


    Dzisiaj cisza...

    Cisza cierń w serce wbija
    krwawi różą
    szuka przeszłości cieni
    w lustrach twych martwych oczu
    na wargach czuję krople
    łez wina gorycz żółci
    choć wczoraj
    spijały słów twoich potok
    dzisiaj
    zamilkły zachłanne usta
    zgasł błędny ognik twoich oczu
    rozpanoszyła się
    grobowa cisza
    i ciernie swe wbijające w serce
    róże
    i łzy tęsknoty z moich oczu...

    /Bogumiła Dmochowska/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Wandeczko!
      Piękny, wzruszający komentarz i wiersz.

      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  8. I jeszcze to znalazłam...

    Pusty pokój

    Nigdy nie zasłaniała okien
    nie zamykała drzwi

    Na stole niedokończona robótka
    w kącie
    na podłodze
    torebka

    Zaraz wróci

    Otwarta gazeta
    spódnica na oparciu krzesła

    Zaraz wróci

    Nie mogła przecież
    tak po prostu
    odejść

    lipiec 2002 r.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To o mojej Najlepszej Przyjaciółce - Teściowej...

      Usuń
    2. Moja Alina zawsze w moim sercu.
      Moja teściowa.
      Też już w zaświatach...

      Usuń
  9. Bardzo często brakuje tych, co odeszli. Czasami sen zamienia się w rzeczywistość. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brakuje, Lotko,

      zapalam świeczuszki za wszystkich.

      Serdeczności i pozdrowienia.

      Usuń
  10. Wysyp pięknych i wzruszających wierszy nastąpił...
    Ja też jestem trochę taką późną mamą - oboje z mężem mieliśmy zeszłego roku po 29 lat, kiedy urodziła sie Laurka. Nie było to jednak zamierzone. Chcieliśmy wcześniej, ale los zdecydował inaczej. A może nie los, tylko Ten na Górze...?
    Pozdrawiam serdecznie Joasiu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rak musiało być.
      Ja miałam 27.
      I wierzę mocno, że wszystko, co nas w życiu spotyka, przychodzi do nas w odpowiednim - najlepszym dla nas czasie.
      Nawet śmierć przychodzi wtedy, gdy jesteśmy w stanie popatrzeć jej w oczy.

      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję. :)

      Usuń
    2. A to ja pośrodku - miałam 28 :) Wcale nie uważam tego za późne macierzyństwo - nie ma się do czego spieszyć.

      Usuń
    3. O - tu się z Tobą zgadzam!
      Już o tym pisałam i moje dziecię to wie - urodziłaby się jakieś 3, 4 lata później, ale: "Chcesz mieć dzieci jak brylanty, stosuj polskie środki anty!" ;-))))

      Usuń
  11. JoAnno, moja młodsza siostra, gdy już była bardzo chora, często chodziła z mężem do lasu i przytulała się do drzew. Siostry już nie ma, a drzewa nadal rosną. Ech, życie.
    Życzę daru pozytywnej niepamięci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Aniu,
      drzewa dodają energii.
      Życie jest, jakie jest - grunt, że jest: "Hopla, żyjemy!" - jak śpiewał Michał Bajor.

      Posyłam Ci moc serdecznych pozdrowień!

      Usuń
    2. JoAnno, nigdy nie przytulałam się do drzew, choć siostra mnie do tego namawiała.
      Serdeczności.

      Usuń
    3. Cudowne uczucie, zwłaszcza kocham przytulać brzozy, młode, jasnozielone. :)

      Dobrego, Anno, serdeczności!

      Usuń
  12. Witaj Joasiu.
    Tak bywa w życiu, ze im dłużej żyjemy, tym częściej kogoś żegnamy.
    Bo Człowiek jest spotkaniem i... pożegnaniem. Niestety.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Bo Człowiek jest spotkaniem i... pożegnaniem." - pięknie to napisałeś, Michale, zapamiętam!

      Serdecznie pozdrawiam, j.

      Usuń
  13. Staram się odsuwać od siebie myśl, że i mnie przyjdzie kiedyś zmierzyć się z taką nieobecnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj minęła dekada - nie umiem nadal - bo nadal dla mnie gdzieś jest...

      Usuń
  14. Piękne... smutne, ale piękne...

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz, zawsze odpiszę i zajrzę do Ciebie w miarę czasowych możliwości: czasem szybko, niekiedy później, ale zajrzę na Twój blog. Pozdrawiam. :)