Translate

06 sierpnia 2014

UWAGA POEZJA czyli kilka wierszy Jarosława Dłużniaka

Jak wiecie, różne wiersze śmigają po necie i wielu poetów robi, co może, byleby tylko cokolwiek stworzyć. Ja sobie czytam i czasem piszę, niekiedy także coś tam wyczaję, dlatego dzisiaj, wartą czytania, poezję Jarka Wam zapodaję!



…tylko tort

jezioro wymaga
co kilka sezonów
większego dzbana wody
zwłaszcza latem kiedy króluje posucha

senny pływ strumienia
nie zapewnia tlenu
ani mineralnych składników
dla wodnych żyjątek
dla rozkwitu ryb roślin i ptaków

brzegi porastają sitowiem
niewiele brakuje aby akwen
stał się wodnym oczkiem
mokradłem
bagnem nieprzychylnym człekokształtnym
czerpiącym z wody strawę

proście zatem poeci
bogów na olimpie
o burzowy rok
o nawałnice
wspierające wasze wysychające źródła
leżące wysoko
może nazbyt wysoko
za blisko nieba
wyidealizowanych intelektualnie
od natury oderwanych
uniesień

leniwy nurt
jest początkiem końca
poezji
pojutrze w miejscu jeziorka
może pozostać tylko torf
ogrzewający nieczułych
na piękno
i na waszą prawdę


Jarosław Dłużniak, 2014


O(m)brazili

o(m)brazili moje uczucia religijne,
ludzkie, nieludzkie ? napiszę człowiecze albo
winienem napisać moje uczucia świeckie ?

o(m)brazili – na zbity wstyd wyrzucili ze
swoich szeregów duszpasterza. okazał się
(był on) nie dusz, a ciał przewodnikiem głodnym.
pożądał na własność - cudzego, lubieżnego…
do limuzyny zapraszał młodych pacjentów
i na komnaty – na badania, operacje…

o(m)brazili emocje świeckie. wykluczyli
z klanu duchow(n)ego cielesnego juhasa.
a może ująć to inaczej ? wykluczyli
z klanu cielesnego duchow(n)ego juhasa ?
pozbawili raju hierarchę. uczynili
go równym laikatu – cywilom nie noszącym
specjalnego odzienia z trzydziestoma trzema
symbolami. zrównali dusz juhasa ze mną !
jest taki sam jak ja, jak ona, on – a oni ?
w papiestwie, biskupstwie, probostwie, rajskiej wyspie
są czyści, wymyci z grzechów odpuszczeni
przed bogiem swoim, moim, twoim – przed obliczem
ludzi niewierzących. wypchnęli kreaturę
w niebyt – do świata owiec nie teologicznych.
nie umieli znaleźć trzeciej drogi bacowie.
zamiast boskiego wybrali prawo kaduka.

o(m)brazili mnie ludzie pyszni zaniedbaniem,
myślą, mową, uczynkiem niesakramentalnym,
a raczej sakramenckim. nadszarpnęli moją,
twoją i innych jeszcze wiarę w instytucję
i w sens musu zakupu usługi posługi
od wymytych z przyzwoitości ciał pastuchów.
klan nie boi się ani piekła ani nieba.
Jarosław Dłużniak, 2014

Dalekie kraje o których śniłem
gdy byłem dzieckiem
są równie dalekie dzisiaj
gdy stałem się dorosły


Tadeusz Żurawek


wczoraj widziałem motyla
oglądającego telewizję
panie profesorze
czy mam rzygać


Tadeusz Żurawek


Ktoś za mną krzyknął
- Jebani hipisi !
Powiew młodości


Tadeusz Żurawek


…wyżej… piętro wyżej

miało być trzęsienie mózgu. stół poetycki
jak weselny, gościnny – wielkie świętowanie,
a tymczasem musiałem zrywać pajęczynę.
zaproszona trójca pajęczaków snuła nić
z manowców własnych wyobraźni. uwięziła
publikę poetów nie poetów. pierwszy
bredził o trzech naczelnych – bóg, honor, ojczyzna
chociaż wpierw gaworzył o wyspie na której nie
zdołał osiedlić się na stałe. ot – patriota !
drugi pajęczak zapamiętał film o wojnie
w pijanym widzie. stwierdził, iż żydzi ze strachu
przed śmiercią kopulowali niczym króliki.
beznamiętnie przekabacił kontrowersję
w awangardowe odchody. ot – kaligula !
trzeciego nie doczekałem. zerwałem sieci,
by nie rzygać. trafiłem wyżej… piętro wyżej.

obrazy niedokończonych mistrzów – artystów
z krwi i kości ubierały ceglane ściany.
inne płótna czekały na sztalugach w akcie
fechtunku stwarzania. przylgnąłem do malarzy.
pewnie ochłonąłbym wyżej… piętro wyżej.
tam myśl spłynęła w zamaszystych ruchach pędzla.
warstwy piękna układały się na płaszczyznach
tabula rasa, aż do przyjścia - ostatniego.
stołeczny guru wspiął się na piętro, na drinka.
zajął się podszczypywaniem wrażliwszych panien.
mową tylko – obawiał się o owłosienie.
gdyby usłyszał – jebany hipisie – pewnie
uśmiech rozwarłby mu usta z wielkiej uciechy !
życie wypełniłoby rolę mistrza jedi.
nikt nie miał ochoty nakrzyczeć na harcmistrza.
niemniej zakończyłem swój flirt z przebierańcami.
dobrze, że ciebie nie było tutaj – strażniku,
hipisie, poeto prawdziwy z sowiej góry.
żyjesz pośród poezji – wyżej… piętro wyżej.
do stolicy pielgrzymują… twórcy pajęczyn.


 Jarosław Dłużniak, 2014


Ganges

czas jesienny parafiny stapiania
girlandami kwiatów przybrany
z ogniem tańczący i dźwiękiem wazonu
nieuważnym ruchem trąconym


lubię w nim pływać pośród korowodu
w porannym nurcie żywej rzeki
sensu doglądać w fotografiach starych
w płytach kamienia zasklepionych


lubię medytować osamotniony
w popołudniowe święta godziny
aby garść wrażeń ołowianej wagi
wyrzucić z kieszeni skojarzeń


lubię wieczorową święta porę
gdy blask w oczach klaruję duszę
częstokroć własną odbitą czasami
w widmie zabawy światłocienia


lubię kiedy ogień rozszczepia 
przestrzeń
bratając żywych i umarłych
budząc w umyśle poczucie spokoju
zgodę na nieuchronność drogi


 Jarosław Dłużniak, 2014

upływ czasu

czas twórca kolejności zdarzeń
odmierza żywotność istnieniu
nawet najtwardszemu z ludzi
dla kamienia zdaje się nie istnieć
zdaje się być ludzkim gadaniem
względnym pojęciem rozumu
mało ważnym i nie istotnym
tak jakby nie było go wcale
wymiaru szyjącego wszechświat


kamień zanurzony w atmosferę
skończoność popędza zmiękczeniem
toczy go wprawdzie powoli
ale wciąż i wciąż nieustannie
wietrzeniem prowadzi wojnę
z granitową twardą fakturą
aż ukazują się rysy i pory
aż skalistemu wagi ubywa
aż w finale w pył się zamienia


oj jakże wiele względem czasu
kamień ma z człowieka
a człowiek z kamienia
obydwu nie oszczędza czwarta
współrzędna czasoprzestrzeni
względna bezwzględna a jednak


 Jarosław Dłużniak, 2014
                 
              piszę szeptem ludzkiej…

piszę krzykiem. piszę złością. piszę szeptem ludzkiej
rozpaczy. nikt nie pamięta jak było przed czasem.
ciemności zgasił reflektor narodzin pamięci.

piszę do po prenatalnego kandydata do
kary śmierci. masz błysnąć jak meteor i spłonąć
w światłości. rolę wyznaczył wybryk natury i ludzko
nieludzki doktor piłat opętany sznurem trwogi.
masz się na świat wychylić, aby lekarz nie lekarz
mógł ciebie klepnąć w cztery litery ludzką ponoć
dłonią odwzorowaną z boskiej dłoni. obcą jest
prawda ewolucji wykształconym akuszerom.
żałuję, że nigdy nie będziesz wiedział, iż wyraz
dupa jest grzesznym wierzącym i ujmą kulturze.

piszę słowo przepraszam. przepraszam za istnienie
bytów, które ziemi nie czynią przychylnej jak chciał
odkupiciel. żarzą się stosy jak w średniowieczu
dla wolnej woli, dla nauki. kobiety winne.
kuszą do gwałtu. nie chcą nosić ciąż grożących
utratą ziemskiej powłoki. nie chcą blasku nieba.
sodoma, gomora i… piekło nienarodzonym.

piszę przepraszam za wybieg węża eskulapa,
który poza rajem zwodzi nieszczęśliwe ewy.
przepraszam, że jeszcze współrządzi znachor i szachraj.
doszli zbyt daleko po zejściu z drzewa w konszachtach
z nurtem pogrobowego istnienia w nieistnieniu.

masz cierpieć. cierpienia żąda mały bóg i mniejszy,
najmniejszy z maciupeńko żyjących człowiek.
piszę krzykiem. piszę złością. piszę szeptem ludzkiej…

Jarosław Dłużniak 
Gran Guerra Patria

po modlitwie
pielgrzymim instynktem
trafiłem na wieżę

na dole tłum wiernych
rozdeptywał częstochowskie wzgórze
z tysięcy gardeł płynął śpiew
na potylicy maszerował oddział mrówek
nagle… przyszło zlodowacenie
zamieniłem się w słup soli
z dołu dobiegły głosy
,, ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie ‘’

wokół miasto
śpieszący gdzieś biedniejsi i bogatsi
szczęśliwi mniej szczęśliwi
uśmiechnięci i ci z marsowym obliczem
jest jak wszędzie
jest jak zawsze

poczułem się chory nie na żarty
skleroza ? amnezja ? czegoś nie wiem ?
wokół nie widać żadnego wojska
eureka… dotarła znienacka
poraziła jak tylko oślepić może błysk ognia
kiedy grom uderzy dość blisko
na dole falowały dziesiątki chorągwi
z bielą z żółcią i z niebieskim
nie jestem daltonistą – biało czerwonych
oszukując pesymizm naliczyłem sześć ?

na dole pielgrzymi
błagali o średniowiecze
rozum zniewolony przez mężczyzn
którzy nie noszą spodni
zaborcy po śmierci łamią własne kości
wtórnie umierają
tarzając się ze śmiechu


 Jarosław Dłużniak, 2014


Wkrótce ukaże się tomik wierszy Jarosława Wita Dłużniaka pt. Studnia, recenzja TUTAJ.    
Wiersze zamieściłam za zgodą ich Autora, dziękuję, Jarku!    
Obrazki z netu.

6 komentarzy:

  1. Witaj Joasiu!
    Fajne wiersze. Szkoda, że nie znam tego poety.
    Pozdrawiam serdecznie i do siebie zapraszam.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Michale, cieszę się, że podobają Ci się wiersze Jarka.
      Oczywiście, że zajrzę, tylko się ogarnę (wiem, która godzina, wiem).

      Pozdrówki! ;-)))

      Usuń
  2. piękne spotkanie z poezją w wielkim stylu ..najbliższy memu sercu to "Ganges"
    pozdrawiam Cię gorąco z zapytaniem jak tam remont?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Basiu, miło Cię znowu widzieć.
      Mnie chyba najbardziej podoba się torfowaty tort, ale generalnie lubię wiersze Jarka.

      Oj, Basiu...

      Wiesz, tak jestem dziwnie zmęczona, że idzie mi wszystko, jak po sznurku... Nie poleciałam nawet z mężem i córką do Londynu... Brakuje mi energii.
      Trudno to opisać, bo zawsze o tej porze w wakacje już mnie nosiło i chciałam wracać do pracy. teraz nie.

      Efekt moich ściennych wyklejanek jest bardzo ładny, ale robię to i robię i końca nie widać.

      Pozdrówki i serdeczności!

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz, zawsze odpiszę i zajrzę do Ciebie w miarę czasowych możliwości: czasem szybko, niekiedy później, ale zajrzę na Twój blog. Pozdrawiam. :)