Pewnie, że boli, gdy pękają pąki.
Bo czemuż by wiosna się wahała?
Czemuż by nasza tęsknota gorąca
miała pozostać gorzko-zmarzło-biała?
Łuska chroniła wszak przez całą zimę.
Czym jest to nowe, co prze i rozwiera?
Pewnie, że boli, gdy pękają pąki,
boli to, co rośnie
i to, co zapiera.
Och, nie jest łatwo spadającym kroplom.
Drżące tęsknotą zwisają nabrzmiałe,
uczepione gałązki, pęcznieją i suną -
w dół ciężar je ciągnie, chociaż jeszcze trwają.
Ciężko w niewiedzy, strachu, niepewności
Ciężko, gdy otchłań wciąga i przyzywa,
nadal zwlekać, z drżeniem patrzeć w przepaść -
ciężko chcieć pozostać
i chcieć przepaść.
Naraz, gdy najtrudniej i nie ma ratunku,
pękają z tryumfem drzewa pąki,
naraz, kiedy obawa już nie powstrzymuje,
spadają z gałęzi migoczące krople
niepomne, że bały się tego, co nowe,
niepomne lęku przed drogą w nieznane,
przez chwilę czują błogie ukojenie
otoczone ufnością
tą, co stwarza ziemię.
Karin Boye
przekład Ewy Niewiarowskiej
Dzięki staraniom i ogromnej pracy translatorskiej doktora Ryszarda Mierzejewskiego, kulturoznawcy, poety i tłumacza, mogę się delektować słowami tej niezwykłej kobiety w ojczystym języku.
Chciałabym i Was zachęcić do przeczytania strof Karin Boye niezwykłej szwedzkiej poetki wyklętej, lesbijki, samobójczyni.
Wiele głosów mówi
Wiele głosów mówi.
Twój jest wodą.
Twój jest deszczem,
który pada nocą.
Szumi cicho
nieśmiało opadający
powoli niepewnie
w bólu ożywający.
Trzęsie się jak ziemia
kapie i sączy się
za wszystkimi dźwiękami
na moją skórę,
owija się delikatnie,
jestem w środku zamykana,
moje uszy wypełnia
pamięć szeptana.
Chcę siedzieć cicho
tam, gdzie nie mogę ci przeszkadzać.
Chcę mieszkać i żyć
tam, gdzie mogę cię słuchać.
Wiele głosów mówi. Lecz
przez wszystko, co głosem włada
słyszę tylko twój
jak deszcz, co w nocy pada.
Karin Boye, z tomu „De sju dödssynderna”, 1941
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
Modlitwa do Słońca
Bezlitosne, którego oczy nigdy nie widziały ciemności!
Wyzwolicielu ze złotym młotem kruszący lody!
Ratuj mnie!
Prosto jak cienkie kreski wysysające szypułki kwiatów wysoko:
bliżej ciebie, kiedy kielichy będą dygotać.
Drzewa ciskają siłą jak filary przeciw swemu przepychowi:
najpierw tam w górze
rozpościerają lśniące spragnione ramiona z liści, ofiarowane.
Człowiek dostarczył ci
zagrzebany w ziemi ślepy kamień
dla wędrującej kołyszącej się rośliny z wiatrem nieba na czole.
Twoje są łodyga i pień. Twój jest mój kręgosłup.
Ratuj je.
Nie moje życie. Nie moją skórę.
Żadni bogowie nie panują nad tym zewnętrznym światem.
Ze zgaszonymi oczyma i złamanymi kończynami
oni są twoi, ci co żyli pionowo
i umierali pionowo,
jesteś tam, gdzie ciemność pochłania ciemność.
Grzmot się wznosi. Noc pęcznieje.
Życie mieni się tak głęboko kosztowne.
Ratuj, ratuj, widząc Boże,
to, co podarowałeś.
Karin Boye, z tomu „För trädets skull”, 1935
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
* * *
Jesteś zmartwychwstaniem mojej duszy
niczym w rzeczywistości ekstaza,
tak że powietrze dotyka mnie gorące jak ogień
i wygląda jak morze ze szkła,
i siła moich oczu,
tak że dostrzegają ci odrętwiali
jak wszystkie kolory wypalają się
w pijanym blasku.
Jesteś moją siłą woli,
dajesz mi siłę
aby czekać i działać,
tego nigdy nie doświadczyłam.
Tak moje zmysły głodne,
które mnie pobudzają i tropią,
dlatego będzie to dla ciebie ważne
radość codzienna.
Jesteś moją życiową dojrzałością.
Dajesz mi wszystko.
Z mojej przeszłości zbierają się
najmniejsze części i każde włókno.
Po stu różnych drogach
wędrowałam po omacku.
Teraz one się spotykają. W twoją stronę
żyłam.
Karin Boye,z tomu „De sju dödssynderna”, 1941
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
Te mroczne anioły w błękitnych płomieniach
jak ogniste kwiaty w swych czarnych włosach,
na dziwne bluźnierstwa biegli w odpowiedziach
i być może też wiedzący dobrze o kładkach
do przechodzenia z otchłani nocy do światła dnia -
i być może o portach jedności wszystko wiedzących -
i być może przebywających w domu Ojca
jasnych przestrzeniach, ich imiona noszących.
Blondynka rano
Blondynka rano, kładzie swoje miękkie włosy
na moim policzku i nieporuszona oddycha
w milczeniu.
Ziemia otwiera szeroko i jeszcze szerzej swój
olbrzymi kielich,
urodzona na nowo w zamkniętej ciemności.
Na jasnych skrzydłach
Cud dolin jak ogromny owad
po to, by musnąć lekko
prostoduszne czuwające słupki.
Rano siódmego dnia...
Karin Boye, tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
* * *
Blondynka rano, kładzie swoje miękkie włosy
na moim policzku i nieporuszona oddycha
w milczeniu.
Ziemia otwiera szeroko i jeszcze szerzej swój
olbrzymi kielich,
urodzona na nowo w zamkniętej ciemności.
Na jasnych skrzydłach
Cud dolin jak ogromny owad
po to, by musnąć lekko
prostoduszne czuwające słupki.
Rano siódmego dnia...
Karin Boye, tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
* * *
Jak mogę mówić, czy twój głos jest piękny.
Wiem tylko, że mnie przeszywa na wskroś
i powoduje, że zaczynam drżeć jak liść,
i rozdziera mnie na strzępy i kruszy.
Cóż wiem o twojej skórze i członkach.
Tyle tylko, że mną potrząsają i są twoje,
więc dla mnie nie ma snu i odpoczynku,
dopóki one nie są moje.
Karin Boye, z tomu „De sju dödssynderna”, 1941
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
* * *
Jesteś nasieniem, a ja twoją glebą.
Leżysz we mnie i rośniesz pędem.
Jesteś oczekiwanym dzieckiem.
Ja twoją matką jestem.
Ziemio, daj swoje ciepło!
Krwi, daj swojego soku!
Dzisiaj potrzebuję nieznanej mocy,
całe życie posiadłam w amoku.
Rwąca gorąca fala
żadnej zapory nie czuje,
wyrywa się wciąż przed siebie,
niczego nie toleruje.
Dlatego to tak boli żyjących,
teraz i mnie w środku, gdy
ktoś we mnie rośnie i rozrywa -
Najdroższy, Ty!
Karin Boye, z tomu „För trädets skull”, 1935
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
Kwiat goryczy
Kwiecie kwiecie Goryczy,
jaki jesteś teraz pełny
złotego dojrzałego miodu
dla całej swej zgryzoty.
Jakże uginasz się od darów
niczym skalnicy polny kwiat,
który nigdy nie mógł dźwigać
dla siebie subtelny okwiat.
Męka i błogosławieństwo -
każdy ma je swoje.
Nie znam miary życia,
lecz wiem, że zostałeś tym, co moje.
Twój kielich był jak ogień.
Twój sok miał żółci smak.
Ofiarowałeś siedem zmartwień,
piłam je wszystkie jednak.
Kwiecie kwiecie Goryczy,
w końcu jaki wyrosłeś bogaty
na gorącym złotym miodzie,
który jest światłu słońca podobny.
Tutaj stoję, matowa, bez słodyczy,
twój czysty dar celebruję.
Z Adamem będę się cieszyć
pracą, to obiecuję.
Karin Boye, z tomu „De sju dödssynderna”, 1941
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
* * *
Wszystko w sobie mieścisz, więcej niż może znieść śmiertelny.
Jesteś światłem i ciemnością, co zawiera kielich podwójny.
Jak ten, który lśni ciałem nagim i chłodnym.
Przewiew macicy perłowej nad wodą w opalu bladym.
Wypatrywany, mile widziany,
na dzień przygotowany.
Świty swoje muszle otwierają ruchem powolnym.
Ale ten drugi wylęga się, kiedy ciszy i ciemności pora,
też muszla, choć głęboko, gdzie głuche są wody jeziora.
Bez uszkodzenia
od czasu zakończenia tworzenia,
to matki tajnej sypialni ochrona.
Wszystkim jesteś, całym moim celem istotnym.
Jesteś dniem i nocą w kielichu podwójnym.
Karin Boye,z tomu „De sju dödsynderna”, 1941
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
* * *
Teraz jest czas wielkiego oczekiwania
przed ożywieniem liści,
teraz drzewa drżą w swej nieposłusznej glorii,
brzozy w purpurze, topole w zieleni
i w czerwono-złotych strumieniach wierzby -
niewidzialne siły czasu,
kiedy wszystko to tylko łona karmiące -
dusze wędrują sapiąc ciężko,
a zmrok podjudza i męczy
jak nienasycone schadzki miłosne.
Teraz tworzenie przykuca do stęsknionego skoku -
zanim rozczarowanie pojawia się,
gdy las jest tak zielony jak to możliwe
i świat jest tak kompletny jak to możliwe,
a drzewa i ludzie mamroczą jak we śnie:
„Chcemy więcej”.
Karin Boye,z tomu „De sju dödssynderna”, 1941
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
Na dnie spraw
Przeczytałam w gazecie, że ktoś zmarł, ktoś kogo znałam z nazwiska.
Ona żyła jak ja, pisała książki jak ja, zestarzała się, a teraz nie żyje.
Pomyśl, jak to jest, kiedy się umiera i zostawia za sobą wszystko,
niepokój, przerażenie i samotność, i niespłacony dług.
Ale wielka sprawiedliwość leży ukryta na dnie spraw.
Wszyscy mamy prawo oczekiwać - prezentu, którego nikt nie ukradnie.
Karin Boye,z tomu „De sju dödssynderna”, 1941
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
*
*obrazki z netu
PS
Dziś mija 35 lat od samobójczej śmierci innego poety, Edwarda Stachury, Steda - pamiętam, jednak po prostu musiałam napisać o Karin.
* * *
Jesteś nasieniem, a ja twoją glebą.
Leżysz we mnie i rośniesz pędem.
Jesteś oczekiwanym dzieckiem.
Ja twoją matką jestem.
Ziemio, daj swoje ciepło!
Krwi, daj swojego soku!
Dzisiaj potrzebuję nieznanej mocy,
całe życie posiadłam w amoku.
Rwąca gorąca fala
żadnej zapory nie czuje,
wyrywa się wciąż przed siebie,
niczego nie toleruje.
Dlatego to tak boli żyjących,
teraz i mnie w środku, gdy
ktoś we mnie rośnie i rozrywa -
Najdroższy, Ty!
Karin Boye, z tomu „För trädets skull”, 1935
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
Kwiat goryczy
Kwiecie kwiecie Goryczy,
jaki jesteś teraz pełny
złotego dojrzałego miodu
dla całej swej zgryzoty.
Jakże uginasz się od darów
niczym skalnicy polny kwiat,
który nigdy nie mógł dźwigać
dla siebie subtelny okwiat.
Męka i błogosławieństwo -
każdy ma je swoje.
Nie znam miary życia,
lecz wiem, że zostałeś tym, co moje.
Twój kielich był jak ogień.
Twój sok miał żółci smak.
Ofiarowałeś siedem zmartwień,
piłam je wszystkie jednak.
Kwiecie kwiecie Goryczy,
w końcu jaki wyrosłeś bogaty
na gorącym złotym miodzie,
który jest światłu słońca podobny.
Tutaj stoję, matowa, bez słodyczy,
twój czysty dar celebruję.
Z Adamem będę się cieszyć
pracą, to obiecuję.
Karin Boye, z tomu „De sju dödssynderna”, 1941
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
* * *
Wszystko w sobie mieścisz, więcej niż może znieść śmiertelny.
Jesteś światłem i ciemnością, co zawiera kielich podwójny.
Jak ten, który lśni ciałem nagim i chłodnym.
Przewiew macicy perłowej nad wodą w opalu bladym.
Wypatrywany, mile widziany,
na dzień przygotowany.
Świty swoje muszle otwierają ruchem powolnym.
Ale ten drugi wylęga się, kiedy ciszy i ciemności pora,
też muszla, choć głęboko, gdzie głuche są wody jeziora.
Bez uszkodzenia
od czasu zakończenia tworzenia,
to matki tajnej sypialni ochrona.
Wszystkim jesteś, całym moim celem istotnym.
Jesteś dniem i nocą w kielichu podwójnym.
Karin Boye,z tomu „De sju dödsynderna”, 1941
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
* * *
Teraz jest czas wielkiego oczekiwania
przed ożywieniem liści,
teraz drzewa drżą w swej nieposłusznej glorii,
brzozy w purpurze, topole w zieleni
i w czerwono-złotych strumieniach wierzby -
niewidzialne siły czasu,
kiedy wszystko to tylko łona karmiące -
dusze wędrują sapiąc ciężko,
a zmrok podjudza i męczy
jak nienasycone schadzki miłosne.
Teraz tworzenie przykuca do stęsknionego skoku -
zanim rozczarowanie pojawia się,
gdy las jest tak zielony jak to możliwe
i świat jest tak kompletny jak to możliwe,
a drzewa i ludzie mamroczą jak we śnie:
„Chcemy więcej”.
Karin Boye,z tomu „De sju dödssynderna”, 1941
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
Na dnie spraw
Przeczytałam w gazecie, że ktoś zmarł, ktoś kogo znałam z nazwiska.
Ona żyła jak ja, pisała książki jak ja, zestarzała się, a teraz nie żyje.
Pomyśl, jak to jest, kiedy się umiera i zostawia za sobą wszystko,
niepokój, przerażenie i samotność, i niespłacony dług.
Ale wielka sprawiedliwość leży ukryta na dnie spraw.
Wszyscy mamy prawo oczekiwać - prezentu, którego nikt nie ukradnie.
Karin Boye,z tomu „De sju dödssynderna”, 1941
tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski
Więcej wierszy tej niezwykłej poetki, przetłumaczonych przez Ryszarda Mierzejewskiego, znajdziecie TUTAJ.
*obrazki z netu
PS
Dziś mija 35 lat od samobójczej śmierci innego poety, Edwarda Stachury, Steda - pamiętam, jednak po prostu musiałam napisać o Karin.
Witam już będę teraz z wami częściej tutaj.Koniec wyjazdów już.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCześć, Agata,fajnie Cię widzieć, buziaki!
UsuńPani Joanno, piękne wiersze, dziękuję, bo nie znałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Filmwebu! (nn)
O, jak fajnie, że ktoś z mojego ulubionego portalu tu zagląda, szkoda, że anonimowo. ;-)
UsuńNiemniej bardzo się cieszę, że wiersz Karin się podobają!
Pozdrawiam serdecznie - na FW - VP.
Czas wielkiej ekscytacji poezją (różnoraką) miałam jakieś 20 lat temu. Teraz wolę cieszyć się każdym dniem, żyć, działać... Nie przemawiają do mnie takie wiersze, zbyt wiele w nich egzaltacji, dziwności jakiejś... swego rodzaju niedojrzałości. Takie to trochę werterowskie dla mnie - powzdycham sobie, popiszę pięknie... nie, to zdecydowanie nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuńCześć Anno,
Usuńkażdy ma jakiś "czas".
Mój czas excytacji poezją wszelką trwa całe życie i już pewnie nie minie.Egzaltacja i dziwność - za to m.in. lubię poezję, że bywa odzwierciedleniem swoich czasów i - nierzadko - stanu umysłu piszących. To jest właśnie fascynujące.
Poza tym, ja zawsze intuicyjnie - poza tymi aniołami - wyczuwam drugie dno, nie tyle niedojrzałość, co nadwrażliwość, ciekawą, niebanalną osobowość...
Pozdrawiam!
Witaj Joasiu!
OdpowiedzUsuńNie znam tej poetki, wicę trzeba się będzie jej wierszami zainteresować.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
W Polsce jej kilka (mało, ale nie chcę kłamac, bo nie pamiętam) wierszy ukazało się w jakiejś antologii, w bardzo starej "Literaturze na Świecie"...
UsuńJa ją "odkryłam", tak jak napisałam, na stronie anglojęzycznej i bardzo mi się spodobała.
Teraz, dzięki Rysiowi, którego bardzo lubię i cenię, mogę ją czytać po polsku i chciałam się tym podzielić z Wami, zaglądającymi w moje skromne progi.oczywiście za zgodą i błogosławieństwem Ryszarda.
Miłego dnia, Michale, u mnie nadal pochmurno, ale może być!
Znam twórczość Bursy i Stachury (tego pierwszego bardziej), jednak nigdy nie słyszałam o Karin Boye.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam w kolejny upalny dzień.
No to chociaż parę wierszy już znasz, Anno, serdeczności popołudniowe. ;-)
UsuńPiękne wiersze.. W takim razie, jeśli dobrze rozumiem - obydwoje to poeci dekadenccy? Zarówno Boye jak i Stachura?
OdpowiedzUsuńNo, ja bym Boye dołączyła do grupy tzw. poetów wyklętych, obok Steda i - chyba przede wszystkim - Sylvii Plath, mojej ulubionej, o której jeszcze kiedyś napiszę.
Usuń