Witam serdecznie w czwartkowy wieczór.Od poniedziałku mam zwolnienie lekarskie i dużo, dużo czasu, więc oprócz czytania mojego ulubionego Murakamiego (a tak naprawdę jednego z bardzo wielu ulubionych), wróciłam sobie do poezji Bolesława Leśmiana, polskiego poety, którego często na dobranoc czytał mi mój ojcio, a ja recytowałam poniżej umieszczone, przecudowne wiersze na jakimś konkursie recytatorskim.Oprócz Lalki, którą umieściłam w poprzedniej notce, do moich ukochanych wierszy tego poety, który "drążył zaświaty", należą też: Bałwan ze śniegu, Kopciuszek, Jadwiga, Nieznanemu bogu. W dzisiejszej notce przeczytacie też genialną "Piosenkę z Leśmiana" autorstwa Jonasza Kofty. Wygrzebałam również z archiwum X swój stary wiersz, którego pewnie powinnam się wstydzić, ale co mi tam, skoro pasuje do mojego dzisiejszego nastroju?
Zapraszam zatem do lektury.
*
Wyznanie spóźnione
Lubię twoim weselem rozniecony gwar -
I twoimi oczami upatrzoną drogę -
I czar w śmiechu zjawiony - ten sam, zawsze czar!...
Żem cię dotąd nie kochał - zrozumieć nie mogę!
Dziś, gdy ogród zaszumi lub zaskrzypią drzwi,
Zrywam się, aby stwierdzić pustkę beznadziejną,
I przypomnieć twe kroki - i głos twój i brwi -
I o ustach, i dłoniach pomarzyć kolejno.
Słyszę płacz przewezbrany obłoków i zórz!
Wszystko - klęczy i błaga!...A ty - coraz dalej!
O, nie wracaj, nie wracaj - tylko dłonie złóż
Do modlitwy za wszystkich, co cię nie kochali.
Lubię twoim weselem rozniecony gwar -
I twoimi oczami upatrzoną drogę -
I czar w śmiechu zjawiony - ten sam, zawsze czar!...
Żem cię dotąd nie kochał - zrozumieć nie mogę!
Dziś, gdy ogród zaszumi lub zaskrzypią drzwi,
Zrywam się, aby stwierdzić pustkę beznadziejną,
I przypomnieć twe kroki - i głos twój i brwi -
I o ustach, i dłoniach pomarzyć kolejno.
Słyszę płacz przewezbrany obłoków i zórz!
Wszystko - klęczy i błaga!...A ty - coraz dalej!
O, nie wracaj, nie wracaj - tylko dłonie złóż
Do modlitwy za wszystkich, co cię nie kochali.
***
Już czas ukochać w sadzie pustkowie bezdomne,
Ptaki niebem schorzałe i drzewa ułomne
I płot, co tyle desek w złe stracił godziny,
Że na trawę cień rzuca przejrzystej drabiny.
Już czas ukochać wieczór z tamtej strony rzeki
I zmarłego sąsiada ogród niedaleki,
I ciemność, co, nim duszę sny do snu uprzątną,
Żywi nas po kryjomu dobrocią pokątną.
Już czas ciułać okruchy ostatniego znoju
W ubogich złocistościach zlękłego pokoju
I skroń złożyć w twe ręce, wycieńczone mgłami -
I nie płakać - nie płakać wspólnymi siłami!
Ptaki niebem schorzałe i drzewa ułomne
I płot, co tyle desek w złe stracił godziny,
Że na trawę cień rzuca przejrzystej drabiny.
Już czas ukochać wieczór z tamtej strony rzeki
I zmarłego sąsiada ogród niedaleki,
I ciemność, co, nim duszę sny do snu uprzątną,
Żywi nas po kryjomu dobrocią pokątną.
Już czas ciułać okruchy ostatniego znoju
W ubogich złocistościach zlękłego pokoju
I skroń złożyć w twe ręce, wycieńczone mgłami -
I nie płakać - nie płakać wspólnymi siłami!
Bolesław Leśmian
Piosenka z Leśmiana
Pamięć pamięta o pamięci
I pewnie nigdy nie przestanie
Więc muszę, ziemia wciąż się kręci
Pożegnać tamto pożegnanie
Zrobiłaś dłonią mały ruch
I powiedziałaś - usiądź, nie stój
A to był gest
I tylko gest
I nic nie było oprócz gestu
Wiedziałem już, co mówić chcesz
I chciałem przerwać ci w pół słowa
Bo ciebie więcej niźli mnie
Miała kosztować ta rozmowa
Nie znaleźliśmy swoich ról
Wśród powtarzanych słów zbyt wielu,
Bo to był ból
I tylko ból
I nic nie było oprócz bólu
Gdy nagle rozległ się Twój śmiech
W nieznanym, urywanym rytmie
To powiedziałem sobie: niech
Że wszystko jedno, byle szybciej
Zmartwiałem i błagałem los
Żeby zabrakło ci oddechu
Bo to był śmiech
I tylko śmiech
I nic nie było oprócz śmiechu
Nagle urwałaś. Został chłód
Który już nie mógł nas zasmucić
Bezgłośne znaki białych nut
Melodii, której się nie nuci
Już się nie było czego bać
Baliśmy się każdego dźwięku
Bo to był lęk
I tylko lęk
I nic nie było oprócz lęku
Uspokojony nagle tak
Milczałem tak, jak ty milczałaś
Nie było nam milczenia brak
A cisza jest wyrozumiała
Zaczęła niknąć twoja twarz
Za gęstniejącą mroku falą
Bo to był żal
I tylko żal
I nic nie było oprócz żalu
I jeszcze gorączkowy zryw
By wszystko uznać za niebyłe
Przypominałem sobie sny
Takie nieważne, takie miłe
I nagle jedna jasna myśl
Że już zatrzymać cię nie sposób
Bo to był los
I tylko los
I nic nie było oprócz losu
Jonasz Kofta
skrytość
w mglistości poranka złych myśli
na oślep szukam czułości
wtulonej w czerwoność drżeń
nieuczesanych rozkoszy
zatapiam się i wplątuję
w dotyk podmuchu uczuć
miękkich wypatrywaniem
błądzących po scenach
niespełnień
śnię o tym czego nie zaznam
wbita w kąty uniesień
wypadła mi rzęsa najdłuższa
podobno tęsknota boli
w nieczułą samotność zasnuta
oddechem wysłanym do mnie
z zaświatów miłości skrywanej
przed ludźmi
przede mną
przed sobą
nie musisz udawać kochany
obejmij mnie swymi myślami
zakocham się w duszy twej blasku
jutrzenką makowej poświaty
JoAnna Idzikowska-Kęsik, IV 12
Witaj Joasiu!
OdpowiedzUsuńChoć jesteś trochę chora,
Lecz nadal nadobna...
I literacko płodna.
Nie zmogą Cię gorączki ni dreszcze,
Gdy poezji chce się jeszcze.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Bo poezja, Michale,
Usuńto chleb mój najsmaczniejszy,
nie ma nic piękniejszego
od pochłaniania wierszy!
Serdeczności! j.
Ściskam bardzo i wracać szybko do zdrowia.Teraz takie pogody dziwne.Buziaki.
OdpowiedzUsuńCześć, Agato, masz rację, pogodynki dziwne póki co mamy w maju naszym cudnym: zmienne i kapryśnie.
UsuńAle maj i tak jest pięknym miesiącem, na którego zawsze z utęsknieniem czekam.
Teraz czekam, aż zakwitną maki (jeszcze ich nie ma na polach, bo wczoraj szukałam) i aż jutro zobaczę swoją klasę po tygodniu nieobecności, bo bardzo się za nimi stęskniłam.
Tobie zaś życzę (wiesz, czego, bo Ci napisałam na blogu) i mocno trzymam kciuki, aby się udało.
Buziaki, j.
Uwielbiam teksty Jonasza Kofty. Są takie kobiece, mimo, że pisał je facet.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest... w tym, co napisałaś o jego textach.
UsuńLubię go od zawsze, często cytuję.
Natomiast dla mnie w dziedzinie prozy, takie bardzo kobiece texty tworzy J.L.Wiśniewski, aż się czasem nie chce wierzyć, że napisał je facio ze ścisłym umysłem...
Pozdrówki!
Wracaj do zdrowia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, dziękuję za wizytę u mnie. j.
UsuńBardzo lubię poezję Leśmiana, którego poznałam w dzieciństwie jako autora baśni "Przygody Sindbada Żeglarza";
OdpowiedzUsuńZawsze zachwyca mnie jego wiersz "Odjazd":
"Gdym odjeżdżał na zawsze znajomym gościńcem,
Patrzyły na mnie bratków wielkie, złote oczy,
Podkute szafirowym dookoła sińcem."
Myślałam, że może obok maków umieścisz też bratki.
Serdeczności.
Życzę powrotu do zdrowia.
Witaj, Aniu,
UsuńSindbad zawsze i wszędzie i jak najbardziej!
Wiersz "Odjazd" też bardzo lubię:
(...) Czy nie wolno nic nigdy porzucać na zawsze
I zostawiać samopas kędyś - na uboczu?
Czy nie wolno odjeżdżać znajomym gościńcem
I oddalać się zbytnio od tych złotych oczu (...)
Bratki... Tak, im można poświęcić osobny post, choć maki to moje ulubione, ze względu na kolor i delikatność płatków, taką swoistą kruchość, która jednak jest na tyle silna, aby potem stać się makówką pełną nowego życia:
" wszystko w makówce"
jak pisał noblista...
Do zdrowia wróciłam, zaliczyłam wczoraj Kliczków, ale jestem jeszcze słaba po tym antybiotyku, serdeczności!
Mamy na działce kilka maków, ale ich kwiaty są nietrwałe i szybko kończą swój żywot. Jedynie dzięki fotografiom można je utrwalić na dłużej. Bratki to piękne kwiaty, mające mnóstwo odmian i ich budowa jest bardziej skomplikowana niż maku, lecz mak jest pożyteczniejszy, bo bez niego nie byłoby makowca na święta;)
UsuńCieplutko pozdrawiam.
Szczerze, to bratki:
Usuń- kojarzą mi się z miniaturką Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej: "Gromadą bratków z głębi cmentarza..."
- i właśnie z cmentarzem, tym malutkim, na górce, przy którym teraz jest krzyż milenijny (mieszkam niedaleko) i mam takie wspomnienia, że rosły tam bratki, jak byłam mała...
Każdy lubi co innego, lubię bratki, ale nie tak jak maki...