Witajcie!
Podobno niewinny się nie tłumaczy, ale powiem Wam, że mam ostatnio trudny czas - zachorował mój piesek. Komuś wyda się to głupie - chory pies, a mnie nie ma. Ale ten piesek, którego adoptowałam ponad dziesięć lat temu, jest moim wielkim przyjacielem i pełnoprawnym członkiem mojej rodziny, a gdy on jest chory, podobnie jak w przypadku innych bliskich mi ludzi i zwierzaczków - tracę energię.
Z psiakiem byłam u kilku weterynarzy, nie tylko w Bolesławcu, również w Legnicy i we Wrocławiu... Piesek się starzeje - 1 kwietnia skończy czternaście lat, serduszko ma zdrowe i jest zadbany, ale ma teraz zapalenie tchawicy i krtani, krztusi się i ma problemy z oddychaniem, tak mają te małe pieski shih tzu, one w ogóle często chrapią i mają tendencję do przeziębień... No i Niczko zachorował, mimo, że mam dla niego sporo ubranek: sweterków i kurteczek, żeby był zdrowy i biegał ze mną po lesie... Teraz wychodzimy na dwór tylko na chwilę, Niko dużo śpi, a ja podaję mu w jedzeniu tabletki, od lekarza dostał dwa zastrzyki... Mam nadzieję, że niebawem będzie już zdrowy, a ja trochę odżyję i będę mogła go wykąpać i ostrzyc, bo jest już niezbyt czyściutki i zarośnięty, ponieważ lekarz kazał go zostawić w spokoju, dać mu czas na regenerację. Póki co Balbina wciąż przy nim ze mną czuwa. Kochane istoty!
Przedstawiam Wam dzisiaj mój bardzo stary, krótki tekst o słowach, wierszach i wenie, której wciąż nie mam... Posyłam moc uścisków. Trzymajcie kciuki za mojego pieska, bo ja nie wiem, co zrobię, gdy mi zabraknie tej cudnej istoty...
Krótka impresja o słowach
Motto: Ważnym czynnikiem jest właściwe słowo. Ilekroć napotykamy jedno z tych naprawdę właściwych słów... osiągamy rezultaty fizycznie i duchowo - i to z prędkością błyskawicy.
Najpiękniejsze wiersze latają po przestworzach, biegają po czasoprzestrzeni, szukając odpowiednich wibracji, aby realnie zaistnieć.
Słowa bawią się nami, uciekają, przychodzą, odchodzą, znów wracają, śnią się, wzbierają pod palcami, wnikają w atrament lub w klawiaturę. Słowna ciuciubabka czasem bywa męcząca, ale fascynacja nią, bierze górę nad trudnościami.
Cudowne wiersze najczęściej przychodzą tuż przed snem, gdy nie mamy już siły ich zapisać. Powtarzamy więc w myślach ten wiersz, tę perełkę, to dziełko po to, aby rankiem szybciutko przelać myśli na papier… Ale słowa bywają ulotne i najczęściej o poranku nie pamiętamy już nawet zarysu wiersza, który wydawał się nam dziełem naszego życia.
Czasami śnimy wiersze. Są wówczas piękne, słowa same się malują kolorami tęczy, feerią niesamowicie kontrastowych barw. Te śnione wiersze dotykane są skrzydłami twórczych aniołów, czuwających nad naszą kreatywnością, nad weną, która jest w każdym z nas, bo przez tworzenie wyrażamy siebie, a słowa mają w tym swój największy udział, swą magiczną, czarodziejską moc.
Niekiedy wiersze robią nam psikusa i przychodzą w najmniej spodziewanym momencie. Wlatują nam w myśli i od razu są dobre, nie wymagają żadnej poprawki. Na gwałt szukamy choćby kawałka papieru, okruszka ołówka lub przynajmniej konturówki do ust czy kredki do oczu… Takie wiersze są darem od Najwyższej Inteligencji, której cząsteczką jest każdy z nas.
Bywa, że piszemy potokiem wypływającym prosto z serca. Nie jest wówczas ważny intelekt, bo serce ma swoje prawa, dyktuje nam słowa nie wymagające komentarzy i poprawek. Takie poematy są dla nas ważne, istotne, są nam po prostu bliskie i nie ma sensu ocenianie, czy są dobre, czy złe, bo są nasze.
Jeszcze piękniejsze słowa dyktuje nam dusza... Podobnie jak piosenki śpiewane prosto z trzewi, tak i słowa wypełzające z duszy, mają największą, najbardziej sprawczą moc. Wzruszają, przyprawiają o dreszcze, zachwycają swą ulotnością...
Warto więc pisać, tworzyć, śnić, bawić się i przyjaźnić ze słowami. Warto wyrzucać na papier swoje emocje. To ma też ogromną moc terapeutyczną. Ważne też jest, aby ograniczać słowa brzydkie, raniące, nieładne, wulgarne, aby zastępować je pozytywnymi, dobrymi... Warto, choćby dlatego, żeby nie powtarzać rankiem słów wielkiego poety, mojego Mistrza, Tadeusza Różewicza:
Próbowałem sobie przypomnieć
ten piękny
nie napisany
wiersz
ukształtowany w nocy
prawie dojrzały
zanurzał się
roztapiał w świetle dnia
nie istniał
Słowa, które istnieją, które się zmaterializowały, są nasze… Po prostu nasze… To one tworzą nas i naszą rzeczywistość...
Szanujmy zatem i słowa i ich znaczenie, nie pozwólmy, aby, jak w piosence Niemena, "ktoś słowem złym, zabijał tak jak nożem"... Bawmy się słowami, jak w innej piosence: "na odwrót i wspak", ale też pamiętajmy, że w Biblii, największym bestsellerze w dziejach naszego gatunku napisano, iż: "Na początku było Słowo"...
JoAnna Idzikowska-Kęsik, 2011
*cytat w tytule postu Juan Luis Vives
No es una estupidez. Yo no tengo mascotas, sin embargo cuando se cuida y se quiere a un animal durante tanto tiempo es normal estar triste cuanto se enferma. Espero se recupere pronto.
OdpowiedzUsuńGracias María, se suponía que era un post sobre joyería pero resultó así. ¡Abrazos!
UsuńTak to jest ze zwierzaczkami,ja ostatnio uśpiłam królika, był ze mną ponad 7 lat i też jakoś straciłam wenę na wszystko. Też mam pieska shi tzu, będzie miał zaraz 5 lat. Mam jeszcze kota. W ogóle zwierzęta zawsze były ważną częścią mojego życia.
OdpowiedzUsuńCo do wierszy, mnie też wena często opuszcza, a czasem jak się pojawia to zwykle nie mam możliwości spisać wersów, które tłuką się po głowie. Najczęściej jednak piszę z serca, ono samo dyktuje słowa... Mam nadzieję, że Twój piesek wkrótce wyzdrowieje.
Pozdrawiam serdecznie :)
Też mam kota - kocicę, pod koniec grudnia skończy 14 lat - czyli mam dwa staruszeczki... Boże - zwariuję, jak będą tak chorować. Pozdrawiam Asiu!
UsuńBezwzględnie warto bawić się słowami, zapisywać myśli, wiersze, przemyślenia!
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki za pieska, to już drugi chory, o którym dziś czytam!
jotka
Mówił mi pan wet, że panuje jakiś wirus i wiele piesków choruje, niestety. Uściski Asiu!
UsuńDoskonale Cię rozumiem. Sama mam czternastoletnią kotkę, która ma guza - czwartego grudnia będzie miała operacje.
OdpowiedzUsuńKiedyś takiego samego guza miała moja świnka morska. Niestety nie wybudziła się z narkozy dlatego obawiam się tego zabiegu.
Będę trzymać kciuki za wyzdrowienie Twojego psiaka.
Pozdrawiam serdecznie
Mój jeden kotek, Albin, też nie wybudził się po operacji. Był jak mama dla Balbiny... Będę trzymać kciuki za kicię, koty są cudne.
UsuńHope Niko get better soon, Joanna.
OdpowiedzUsuńThe very best wishes for Niko. You take good care of him, that will help him.
OdpowiedzUsuńHugs