Jak padlina
Obnażona ze skóry,
zhańbiona jak ta, którą gwałcą,
jak ta, której
nie chcą już gwałcić,
jak spoliczkowany trup,
jak konający, któremu
plują w twarz,
jak żywe zwierzę, gdy
umierając w rzeźni
staje się artykułem spożywczym,
poniżona jak padlina,
pogardzająca sobą,
jak kał padliny,
upokorzona
tak głęboko,
jak nigdy nie może być upokorzony
mężczyzna –
kobieta
na stole ginekologicznym
pod spojrzeniem
lekarzy.
To chyba raczej przesada. Poniosło panią Świrszczyńską.
OdpowiedzUsuńMoże i poniosło,
Usuńale czasem trzeba
MOCNIEJ.
Boże, aż skurczyłam się jak pod pręgierzem...
OdpowiedzUsuńJa też, stąd ten wiersz tutaj.
UsuńI nie jest istotne, co o nim
sądzę.
Nie dziwię się takim odczuciom, bo kiedy przypomnę sobie dawne narzędzia i ginekologów krzyczących na pacjentki, mało empatycznych i mało delikatnych, to wiem, jakie katusze towarzyszyły badaniom.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Z opowiadań mamy, cioć, starszych kobiet,
Usuńktóre znam i cenię - wiersz ma swoje
uzasadnienie w rzeczywistości,
która, mam nadzieję, już odeszła
do lamusa.
Serdeczności!
Nie no bez przesady z tym poniżeniem. Przeczytałam inne komentarze z ciekawości i... cieszę się, że żyję w tych czasach. O_O
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, bo mam szczęście
Usuńnie tylko do lekarzy, ale do ludzi w ogóle. :)
Wiersze umieszczam tutaj różne,
ten kiedyś bardzo mnie zniesmaczył...
Ciekawa jestem, jakie doświadczenia życiowe miała Anna Świrszczyńska, skoro napisała taki przerażający wiersz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wojenne miała, a gdyby miała obozowe, można by pomyśleć, że opisuje psychopatę Josefa Mengele.
UsuńNiełatwy, mocny wiersz.
Serdeczności, Anno.☕❄🍀
O przeżyciach wojennych wiem, psychopatę Mengele mogłaby opisać ciocia Klara, która przeżyła Oświęcim, ale tylko nam opowiedziała.
UsuńDwa razy czytałam ten wiersz, aby upewnić się, że chodzi tylko o badanie ginekologiczne.
Dwa razy w roku chodzę do ginekologa, ale nigdy się tak nie czułam.
Serdeczności, droga JoAnno.
Kobiety mają różne odczucia związane z wizytami u tego typu specjalisty.
UsuńNie znam takiej, która to lubi. Chodzimy, bo musimy.
Ale tak szczerze, podsumowując, to osobiście dużo zawdzięczam ginekologom:
życie swoje i mojej córki. :))
I nie wpadłabym na taki wiersz, dlatego go tutaj zamieściłam.
Dobrego!