Witajcie moi Drodzy, jak się macie? Czekacie już na święta i prezenty?
Dzisiaj ostatnie już wspomnienie moich wakacji: migawki z miast, które kocham i nie byłabym sobą, gdybym tam nie pojechała w wolnej chwili. I jeszcze - co było dziwne, bo lato w Polsce w tym roku było naprawdę zimne i kiepskie - załapałam się na całkiem ładną pogodę. Zaraz po przylocie z Madrytu po drugiej w nocy, umyciu się i przespaniu u mojej kochanej córeczki, wsiadłam rano w pociąg i pojechałam do Gdańska na kolejne dwa tygodnie; oczywiście byłam również w ukochanej Gdyni, Sopocie i Mechelinkach, gdzie klif jest równie piękny jak ten w Orłowie i świetnie widać Torpedownię, a kawa w Tawernie zawsze mi smakuje wyśmienicie. Gdynia zaś to moje najukochańsze miasto, zostawiłam w nim część mojego serca i zawsze dobrze się tam czuję, zawsze się zachwycam tym niesamowitym miejscem na Ziemi i moim Miejscem Mocy.Potem już, niestety, musiałam wrócić do domu, gdzie czekała mnie medycyna pracy i przeprowadzka do innej siedziby szkoły. A teraz powoli nadchodzi odrobina wolnego i święta, na które czekam...
Roślinki w hotelu były zniewalające, były kliwie, monstery, kwitła wielka hoja...
I jeszcze w Gdyni, w połowie sierpnia, gdzieniegdzie kwitły pojedyncze maczusie...


Życzę Wam uroczej niedzieli i dużo dobrego czasu w przyszłym tygodniu. Pozdrawiam - jak zawsze - ciepło i serdecznie. Trzymajcie się zdrowo!




































