Witajcie!
Dzisiaj przedstawiam Wam kilka migawek ze słonecznego, upalnego, przepięknego Madrytu - 36 stopni w noc przylotu, w którym spędziłam dwa wakacyjne tygodnie, zwiedzając miasto wzdłuż i wszerz i odwiedzając parki, ogrody oraz rewelacyjne muzea (Prado, Królowej Zofii, Thyssen - Bornemisza, Lázaro Galdiano, Sorolla, Archeologiczne) i zamki w tym cudny Pałac Królewski. I - co jest w tym mieście wielką rzadkością latem - załapałam się na drobny deszcz i na tęczę! W Madrycie byłam niepierwszy raz, ale chyba jeszcze tam kiedyś wrócę, bo muzea mnie wołają i są po prostu wspaniałe, a wszystkich dzieł naraz nie sposób podziwiać, tam trzeba być w każdym muzeum co najmniej ze trzy razy, żeby wszystko dobrze obejrzeć i móc się podelektować sztuką przez duże S. Nie wszędzie można robić zdjęcia, wtedy robi je moje serce - w kolorze i na zawsze...
Żeby się dobrze przyjrzeć jednemu z największych dzieł Pabla Picassa z 1937 roku - symbolicznej, antywojennej Guernice - musiałam czekać w tłumie zwiedzających dobrych 20 minut najpierw pod muzeum w upale, w długiej kolejce, a potem w muzeum, ale naprawdę było warto, monumentalny, metaforyczny, wspaniały obraz robi ogromne wrażenie! Teraz naprawdę zrozumiałam słowa Picassa:
"Nie zrozumiecie sztuki dopóty, dopóki nie zrozumienie, że w sztuce jeden plus jeden może dać każdą liczbę za wyjątkiem liczby dwa".
Pozdrawiam, życzę Wam udanego weekendu, ja naprawdę mam teraz bardzo dużo pracy, mało czasu na blog. A w te szare, najkrótsze dni w roku, szczególnie tęsknię za słońcem, światłem, upałem, kwiatami. Trzymajcie się ciepło i zdrowo.



































































