Translate

17 listopada 2024

UWAGA POEZJA czyli wiersze o listopadzie


 Witajcie! 

        Dzisiaj wiersze, które lubię od szkoły podstawowej, wiersze poetów, których cenię bardzo! Drugi w sumie jest o miłości, ale takiej listopadowej... Na koniec mój wiersz, bo - jak pisałam - ten miesiąc króluje w moje poezji. Poczytajcie! Zawsze warto czytać poezję, zapraszam!

*

Pytasz mnie, jak się czuję. Tak, jak czuć się może
Człowiek dość pełnoletni w końcu listopada,
Gdy w niebie zmierzch pochmurny i błoto na dworze,
A za oknem bez przerwy deszcz ze śniegiem pada.

Lecz zbyt o dnia i roku nie troszcząc się porę,
Bo po słocie pogoda idzie wieczną zmianą,
Więc też o wschodzie słońca wiersz piszę wieczorem,
A nokturny w słoneczne grywam tylko rano.

I jestem zawsze ufny i pełen pewności
Czekając niezachwianie tej chwili jedynej,
Gdy ujrzę, że na świecie są same radości,
I zegar na raz wszystkie wskazuje godziny.

*

        Leopold Staff (1878 - 1957) – urodzony 14 listopada polski poeta, tłumacz i eseista. Jeden z najwybitniejszych twórców literatury polskiej XX wieku, kojarzony głównie jako przedstawiciel współczesnego klasycyzmu; prekursor poezji codzienności, związany także z franciszkanizmem i parnasizmem.

*

Władysław Broniewski

 Ze złości

 Kochałbym cię (psiakrew, cholera),
gdyby nie ta niepewność,
gdyby nie to, że serce zżera
złość, tęsknota i rzewność.

Byłbym wierny jak ten pies Burek,
chętnie sypiałbym na słomiance,
ale ty masz taką naturę,
że nie życzę żadnej kochance.

Kochałbym cię (sto tysięcy diabłów!),
kochałbym (niech nagła krew zaleje!)
ale na mnie coś takiego spadło,
że już nie wiem co się ze mną dzieje:

z fotografią, jak kto głupi, się witam,
z fotografią (psiakrew) się liczę,
pójdę spać i nie zasnę przed świtem,
póki z grzechów się jej nie wyliczę,

a te grzechy (psiakrew) malutkie,
więc (cholera) złości się grzesznik:
że na przykład wczoraj piłem wódkę,
lub że pani Iks - niekoniecznie.

Cóż mi z tego (psiakrew), żem wierny,
taki, co to "ślady po stopach" ?...
Moja miła, minął październik,
moja miła (psiakrew), mija listopad.

Moja miła, całe życie mija...
Miła ! miła ! - powtarzam ze szlochem...
To mi życie daje, to zabija,
że ja ciągle (psiakrew) ciebie kocham.

*

        Władysław Broniewski (1897 - 1962)polski poeta i tłumacz literacki, autor liryki rewolucyjnej, patriotycznej, żołnierskiej i autobiograficznej; żołnierz, patriota, alkoholik, ostatni romantyk poezji polskiej. Częsty bywalec na moim blogu, ponieważ uwielbiam jego wiersze.

*

JoAnna Idzikowska - Kęsik

calando

czy słyszysz
drżenie drzew i liści rankiem
w późnopaździernikowym
zasnutym gęstą mgłą lesie
to jedna z tych magicznych chwil
kiedy czas styka się z bezczasem
kiedy zaciera się granica
między ciszą a wiecznością

drzewa i las
nie boją się rychłego końca
reinkarnują każdej wiosny
czemu więc truchleją tak dobitnie
dlaczego ich drżenie miażdży
spokój i majestat lasu

wyczuwają moment
gdy jak złodziej w świat żywych
wkrada się listopad
i starają się przekazać że śmierć
jest tylko wielkim chłodem
i że skradzionym iskrom doda energii
nadejście wiosennej odnowy biologicznej

a miłość zawsze utuli życie do snu


30 X 19

*

        JoAnna Idzikowska - Kęsik (1969, umrze w listopadzie i wie to od dziecka) poetka, redaktorka Babińca Literackiego, uwielbiająca swoją pracę nauczycielka w szkole specjalnej, zakochana w życiu wegetarianka. Kobieta, która wie, czego chce, a chce wspierać inne kobiety, nawet w listopadzie, w którym czuje się jak zwiędły, jesienny liść.


       I na koniec przypomniała mi się piosenka ludowa z pięknym tekstem o listopadzie, którą śpiewaliśmy na lekcjach muzyki w szkole podstawowej i niestety nie znam, nie pamiętam autora słów, chociaż zwykle piosenki ludowe były pisane przez anonimowych i często też zbiorowych autorów:
 
*
 W listopadzie w polu, w sadzie
Cicho, szaro, mgliście.
A po lesie wicher niesie
Szeleszczące liście.
Milkną drzewa, ptak nie śpiewa,
Gdzieś z daleka pies zaszczeka,
Po dolinie cicho płynie
Szara mgła jesienna...
 
 
         Mam nadzieję, że wiersze przypadły Wam do gustu, a zdjęcia wykorzystane w poście są z Internetu i nie znam ich Autorów.
 

        Życzę Wam i sobie kreatywnego, udanego i słonecznego nowego tygodnia! Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy do mnie zaglądają!

11 listopada 2024

Listopadowy, bolesławiecki spleen

          Witajcie!


        Moi drodzy,

        Wybaczcie, że tak mało mnie teraz w blogosferze. Dopadł mnie ten listopad, omotał i mocno przytulił, wezbrała we mnie ta jesienna, coroczna melancholia, nostalgia, senność... Czuję się zmęczona, przytłoczona, wypalona i jakaś taka osowiała... Nie mam siły pisać, jeśli mam wrażenie, że nic ciekawego nie mam do powiedzenia... Czuję się kiepsko i jest mi dziwnie ciężko na duszy.

        Na pewno nadrobię zaległości na Waszych blogach, zawsze staram się odpisywać na czas, ale miałam bardzo pracowity tydzień i dość dziwny nastrój... Miałam w środę ważną lekcję otwartą, która wypadła bardzo dobrze, dzieciaki świetnie pracowały, zaproszeni goście byli zadowoleni, ale po niej, po wszystkim, po tym jednak niemałym stresie, poczułam niezwykle silny odpływ energii i było mnie stać jedynie na czytanie książek - to zawsze mogę robić, bez względu na feeling. Filmów też nie oglądałam, dopiero dzisiaj idę do kina na film (przedpremierowy pokaz) o Simonie Kossak - kobiecie, którą podziwiam i cenię; w środę zaś pójdę na "Konklawe", bo lubię aktorów, którzy grają w tym filmie.

        Przedstawiam Wam dzisiaj dwa wiersze o listopadzie. Pierwszy znalazłam po to, żeby go skasować, ale po przeczytaniu stwierdziłam, że nie wstydzę się go, że nie jest najgorszy i niech sobie zostanie... Drugi sprzed roku, bardziej już mój - w moim stylu... Po lekturze tych tekstów doszłam do wniosku, że chociaż nie lubię listopada, to jest to miesiąc skłaniający do pisania, do przemyśleń i mam o listopadzie naprawdę sporo wierszy...

        Natomiast wszystkie obrazy w poście są autorstwa Evelyn De Morgan (1855 - 1919)wspaniałej, osobliwej angielskiej malarki, sufrażystki, przedstawicielki drugiego pokolenia prerafaelitów, pięknej, mądrej i niezwykle zdolnej kobiety, która oparła się oczekiwaniom swojej klasy i płci, aby stać się jedną z najbardziej imponujących artystek pokolenia. Jej płótna przekazują przesłanie feminizmu, duchowości oraz odrzucenia wojny i bogactwa materialnego. Uwielbiam jej dzieła od zawsze i już tak zostanie. Mam nadzieję, że i Wam się podobają, skłonią do refleksji, ponieważ - jak dobre wiersze - można je interpretować na wiele sposobów.

         Serdecznie zapraszam do lektury! Czytajcie, zapraszam również do udzielenia mi informacji zwrotnej o moich wierszach i o obrazach. To dla mnie ważne, bo dojrzewam już do tego, do czego od lat namawia mnie wielu przyjaciół i znajomych czyli aby wydać tomik moich wierszy.

 
murmurando
 
już niedługo przebiegnę przez most
w listopadzie gnana wiatru tchnieniem
pocałuje mnie najczulej wprost
zły listopad suchych liści drżeniem
 
i zachłannie porwie gdzieś jak liść
zabłąkany w snach obłędnych brzasku
i nie będę mogła sama iść w stronę światła
które w świetle zgasło
 
i odczuwać już nie będę nic
coś odwróci spłoszoną uwagę
 
w listopadzie śmierć postawi mi
stawiającą na nogi
kawę
 
JoAηηค Idzikowska-Kęsik, B-c, 18 X 2013, p.n.k.
 
 
xXx
 
listopad kusi tęczą resztkami słonecznych promieni
uśmiecham się do róży która nic sobie nie robi
z chłodu i stara się pięknieć z dnia na dzień
pomimo aurycznych przeciwności
 
chodzę po lesie usłanym opadłymi liśćmi
o barwach tak pięknych że nie chce się wierzyć
w ich powolne umieranie w wilgotnej ziemi
wchłaniającej wszystko co jest do wchłonięcia
 
wpatruję się w twoje oczy takie ciepłe chociaż
w zimnym kolorze bezbrzeżnego oceanu i nie mam
pewności czy jeszcze chcę być tą długowłosą
dziewczyną z którą kochałeś się na plaży w upalną
letnią noc i szeptałeś że jest jasna i gorąca jak słońce
 
długo patrzę na liść ledwo trzymający się gałęzi
wystarczy delikatny podmuch wiatru i podzieli
los wszystkich listopadowych liści które jednak
mają tę pewność że reinkarnują wraz z wiosną
 
nie wiem czy wciąż uparcie będę się wieszać
na szyi życia bo ono zbyt często szasta
impresjami na swój własny osobliwy temat
 
doszłam do ściany na której Banksy
zamiast dziewczynki z czerwonym balonikiem
maluje śmierć i serce mi pęka wsłuchane
w jesienne półsenne murmurando
 
JoAnna Idzikowska - Kęsik, 6 XI 23, p.l.r.
 
        
         Trzymajcie się ciepło i zdrowo, cieszcie się życiem i tym, co macie: bliskimi, pracą, przyjaciółmi, dobrem, które otrzymujecie. Życzę wszystkim, którzy do mnie zaglądają dobrego, udanego, ciekawego i kreatywnego tygodnia oraz pięknej Pełni Księżyca Obfitości, zwanej również Dyniową Pełnią w ziemskim, materialnym znaku Byka, która będzie mieć miejsce w piątek, 15 listopada po godzinie 22 polskiego czasu. Niech Wam się darzy!
 

Listopad to czas, gdy drzewa stają się nagimi szkieletami, a niebo nabiera szarej, melancholijnej barwy. To jednak również pora, w której możemy odnaleźć piękno w pozornej pustce i spokoju.
 
 Henry David Thoreau

04 listopada 2024

"Jestem przekonany, że istnieje ponowne życie, że wyrasta ono ze śmierci i że istnieją dusze zmarłych". ***


reinkarnacja Venus

tym razem nie było piany tylko szara gęsta mgła
nie było wielkiej złotej muszli a morze wypluwało trupki chełbi modrych
stała na brzegu z obciętymi przyciemnionymi włosami
nie miała już w sobie dziewczęco-wiosennej jasności opływowych kształtów
umarła w niej bladolica nimfa o niewinnej twarzyczce uwielbianej przez adeptów
pospolitej i przereklamowanej urody

Zefiry zwiały na cztery wiatry nie miały ochoty pieścić jej zmarszczek
ciepłym powiewem swoich oddechów ani sypać kwiecia na przywiędłe ciało
Hora jesienna odesłała na urlop swoje letnie siostry i zamiast cudownej purpurowej szaty
podarowała jej od niechcenia ciepłą nieelegancką zimową kurtkę

stała wiatr wbijał w jej twarz zimne szpilki morze szumiało obojętne murmurando
listopad robił swoje szeptał złośliwe bajki o odejściach w ciemność
pozbawiał nadziei i złudzeń jednak ona wiedziała
że ma w sobie dość siły aby odrodzić się wiosną
spojrzała na niesforną wodę i poszła napisać kiepski wiersz o współczesnej Venus
pięknej świadomej siebie kobiecie cieszącej się życiem dopóki

spienione morskie fale nie ukołyszą jej prochów

JoAnna Idzikowska - Kęsik, 11/12 XI 18 

        Autorem obrazów przedstawionych w poście i ukazujących Venus - Afrodytę jest Sir  William Blake Richmond (1842 - 1921), a cytat w tytule postu jest autorstwa greckiego tragika i filozofa Sofoklesa.

        Moi Drodzy - życzę Wam ciekawego tygodnia. Niech będzie dobry, kreatywny i piękny! 

        A na koniec mój ukochany obraz na płótnie Sandro Botticellego (1445 - 1510) - Narodziny Venus, który inspiruje mnie od dzieciństwa. Po prostu uwielbiam to dzieło, bo to jest malarska poezja w najpiękniejszej postaci!

01 listopada 2024

718. Spontaniczny post znad morza

 Witajcie! 

        Niekonwencjonalnie spędzam ten świąteczny czas, tak, jak zawsze radził mi mój ojciec- carpe diem! Stwierdziłam, że po tej grypie, która mnie przewałkowała, potrzebuję morskiej bryzy i wiatru. Prosto po trzech lekcjach pojechałam wczoraj samochodem do Wrocławia, gdzie zostawiłam kocicę i auto u córeczki mojej kochanej, a stamtąd pociągiem do Gdańska, który przywitał mnie ciepłem i ludźmi pomalowanymi na różne halloweenowe stworki. Dzisiaj około południa pojechałam tramwajem do Jelitkowa, stamtąd przeszłam do Sopotu i stwierdziłam, że pójdę dalej, aż dotarłam do Gdyni Orłowo. Fajny spacer zaliczony plus refleksje o życiu, śmierci, przyjaźni, miłości, jesieni i innych ważnych sprawach. Cudne, jesienne widoki miałam przez całą drogę, a morze - wbrew wiatrowi - było bardzo spokojne i bezkresnie piękne.

        Wielka woda, morza, oceany - zawsze mają na mnie kojący, relaksacyjny wpływ - uwielbiam być nad morzem bez względu na porę roku i na panującą aurę. No i uwielbiam chodzić, nawet po grypie, gdy mięśnie jeszcze bolą. Wiało dziś bosko, potem padał trochę deszcz, ale było super. Po prostu byłam w swoim żywiole!


        Do hotelu wróciłam zmęczona i głodna, bo tylko kawę wypiłam po drodze w Sopocie (nie mieli wege jedzenia, a żurek na kościach to raczej nie dla mnie), ale uwielbiam taki stan: takie zdrowe zmęczenie. Psinka najadła się i po prostu padła. Jutro też dużo pochodzimy, tymczasem w Gdańsku pada, a ja pozdrawiam wszystkich serdecznie. 

        Sobota w Gdańsku i mojej najulubieńszej z całego Trójmiasta Gdyni. Dzień słoneczny i piękny, ale zimny, jak dla mnie. Była Kamienna Góra widokowa, Bulwar i galeria Riviera, a w niej kawa, potem już, jak zrobiło się całkiem zimno i ciemno, wróciłam do hotelu do Gdańska...

         Niedziela, pakowanie, krótki spacer po Gdańsku, potem po mglistym Sopocie i kawa w ulubionej kawiarni w oczekiwaniu na pociąg do Wrocławia, bo jutro, niestety, trzeba już wrócić do rzeczywistości... Myślę jednak, że trochę naładowałam baterie i będę mogła działać, bo oddycham już dużo lepiej. W morzu jest moc!

        A kamyczek #kamyczki znaleziony wczoraj w Gdańsku na wieczornym spacerze z Nikusiem jedzie ze mną do