firma czy to już
kiedy przyjedzie mogłaby przynajmniej
zapukać zachować się w miarę
taktownie postarać troszeczkę
i uszanować choćby podstawowe
zasady savoir - vivre'u
nieproszeni goście mają obowiązek
postępować po ludzku
a ona ekspansywna zaborcza
impertynencka i niechciana
wchodzi zawsze z buciorami
brudzi kaleczy i dewastuje
ostatnie chęci przebłyski młodości
bezczelna ciągnie za sobą
jednego ze swoich wspólników
tego zapominalskiego niemiaszka
jak mu doktor coś tam coś tam
spojrzę zamglonymi półślepymi
oczami na takie białe nade mną
i bez podpisywania umowy
zasnę w towarzystwie ich bezdusznej
spółki z o.o. której mimo nieprzychylności
potencjalnych klientów nigdy nie grozi
plajta
JoAnna Idzikowska - Kęsik, 29 I 15
PS
Nie myślcie, że nie robię nic poza pisaniem bzdurek, czytaniem i chodzeniem do kina. W przerwach między tymi zajęciami robię wiele innych dziwnych rzeczy. Np. poluję na ceramiczne unikaty i książki(wczoraj kupiłam kilka super unikatów i trzy książeczki), chodzę na spacer z moim shih tzu, miziam koty i piekę sobie bezglutenowe jedzonko (dziś upiekłam dwa gryczane chleby i sernik, przepisu Wam nie podam, bo wszystko robię "na oko").
Pozdrawiam mocno wszystkich, którzy do mnie zaglądają, dziękuję za każdy ślad zostawiony w moich skromnych progach!
Nie myślcie, że nie robię nic poza pisaniem bzdurek, czytaniem i chodzeniem do kina. W przerwach między tymi zajęciami robię wiele innych dziwnych rzeczy. Np. poluję na ceramiczne unikaty i książki(wczoraj kupiłam kilka super unikatów i trzy książeczki), chodzę na spacer z moim shih tzu, miziam koty i piekę sobie bezglutenowe jedzonko (dziś upiekłam dwa gryczane chleby i sernik, przepisu Wam nie podam, bo wszystko robię "na oko").
Pozdrawiam mocno wszystkich, którzy do mnie zaglądają, dziękuję za każdy ślad zostawiony w moich skromnych progach!
*** tytuł notki: Markus Zusak - Złodziejka książek, polecam zarówno książkę, jak i film
*obrazki: Sergo Z, net; zdjęcia w kolejności (wszystkie sprzed chwili): moje dzisiejsze wypieki, moja wczoraj kupiona ceramika, zaspany, po spacerze pies, zamulony kocur i rozanielona kocurka, wczoraj kupione książki.na wyprzedaży w Carrefourze, a o powieściach Jeanette Winterson jeszcze kiedyś napiszę :)
Nie trzeba za dużo myśleć o śmierci. Niech ona sobie błądzi po świecie, do nas nie musi zaglądać. Nie wolno poddać się smutnym myślom, życie wtedy staje się koszmarne. Uśmiechnij się.
OdpowiedzUsuńUśmiecham się.
OdpowiedzUsuńTak mi się tylko napisało. :)
Serdeczności, dobrego dnia!
Dużo śmierci jest wokół mnie ostatnimi laty. Złej śmierci. Bo dobra to jest po latach życia, na starość...a umierają coraz młodsi. A ja - jakby na przekór - żyję dzięki temu coraz bardziej intensywnie. Bonie warto siedzieć i rozmyślać, trzeba każdego dnia przeżyć, jak najwięcej - bo jutro może nie nadejść.
OdpowiedzUsuńTo prawda, co piszesz, Anno, jednak ja lubię sobie czasem wymyślać, jak chciałabym umrzeć.
UsuńPewnie dlatego, że przeżyłam wiele śmierci moich bliskich i swoją - kliniczną.
Śmierć jest nieodłączną towarzyszką życia, jest jego częścią. Żyć trzeba jak najpiękniej i to staram się robić, natomiast wypierać coś, co jest nieuniknione to nie dla mnie.
Dobrego wieczorku!!!
Śmierć mnie przeraża. I nie powiem już nic więcej.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam....
Nie przepraszaj, Ago, masz prawo do swojego zdania, pozdrawiam mocno!
UsuńNa pewno ale po co myśleć ile mamy jeszcze czasu -na wszystyko przyjdzie czas serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLubię robić za refleksyjnego praktyka.
UsuńDlatego myślę. :)
Pozdrawiam!
Witaj Joasiu.
OdpowiedzUsuńKażdy z nas opuści kiedyś ten łez padoł... Oby jak najpóźniej, bo życie bywa ciekawe.
Pozdrawiam serdecznie i do siebie zapraszam.
Michał
Oby jak najpóźniej, Michale, ale o własnych siłach, tudzież chodzi mi o to, żeby nie być dla nikogo ciężarem.
UsuńPozdrówki!
chlebuś wygląda obłędnia a jak dla mnie to robisz same interesujące rzeczy :)
OdpowiedzUsuńChlebek pyszny, już nawet rodzinka je ten bezglutenowy, nie chce sklepowego.
UsuńPozdrawiam, Basiu!
Zapachniał mi chlebuś, a ja nic nie mówię, każdy robi to na co ma ochotę, pozdrawiam Joasiu; Garnuszki piękne.
OdpowiedzUsuńGarnuszki to jakaś moja schiza. Jedna z wielu zresztą. :)
UsuńAle djaę radę, serdeczności, Alinko!
Ale mi narobiłaś ochoty na sernik w środku nocy.
OdpowiedzUsuńSernik ma brzoskwinki na wierzchu, a w środku kokos, kandyzowane skórki z lemonki, pomarańczy i rodzynki.
UsuńKoledzy córki, tylko czekają na zaproszenie. ;=)))
Pozdrawiam, Karo!
Zajebisty ten wiersz i prawda, że tej firmie plajta nie grozi.
OdpowiedzUsuńA te kubeczki to z Bolesławca.
A Ty, Joaśka czemu się znajomym od lat stu nie przyznajesz, że takie liryki tworzysz, hę?
Pogadamy, pogadamy.
Pa!
?????????????????
Już się boję!
UsuńAle powtarzam: nie lubię anonimów, zwłaszcza takich, których nie potrafię "zlokalizować".
Jakiś czas temu przeczytałam o dobrym sposobie, aby poradzić sobie z lękiem przed śmiercią. Trzeba żyć pełnią życia, tak jakby każdy dzień miałby być tym ostatnim, by niczego nie żałować, a wtedy na łożu śmierci nie będziemy myśleć o tym, czego nie zdążyliśmy zrobić i co jeszcze planowaliśmy, ale będziemy się cieszyć z tego, czego udało nam się doświadczyć. Myślę, że jest w tym ziarnko prawdy.
OdpowiedzUsuńJest.
UsuńTylko ja mam tak, że od dziecka nie boję się śmierci.
Będzie totalnym paradoksem, jak na łożu śmierci, czy w jej obliczu, posikam się w gatki ze strachu... A przecież nie można wykluczyć takiego obrotu sprawy. ;-))
Pozdrawiam, Julko!