DE(pres)JA VU
końca świata jeszcze nie będzie ale on
kreator wewnętrznej rozpierduchy
wtargnie od zewnątrz i przyklei mnie
do ohydnie kiczowatego plakatu
jako jeden z wielu niepasujących
do siebie elementów
drzewa powyginają szpony
jakby nagle siadła im spastyka
znudzony wiatr zaszaleje adehadowo
deszcz jak autysta będzie walić łbem
w nieczułe na dotyk plastikowe okna
dni zaczną konać szybko i nazbyt skutecznie
skulę się w sobie pożegnam własny uśmiech
nieadekwatnie jasny do zaistniałej sytuacji
dogadam się koleżką w czarnym kapturku
zmęczonym koszeniem plonów kiepskiej jakości
żeby postawił mi orzeźwiającą caffè latte
po to bym nie musiała brać udziału
w najgorszym widowisku świata
nad którym on nigdy nie potrafi zapanować
bo rozpada się i gnije jak truchło Hitchcocka
mistrz grozy i destrukcji klasy B
zawsze kopie głębokie groby
w mojej miękkiej gliniastej psychice
dekadenckie myśli niespokojnie
spadają na zsiniały ziemisty
zbity pysk listopada
JoAnna Idzikowska - Kęsik, 15 X 17