Króciutki majowy resecik sprawił, że nie mogę do siebie dojść, odnaleźć się w rzeczywistości zaganianej na maksa, chociaż nad morzem ganiałam dużo, ale przede wszystkim tam, dokąd chciałam...
Spotkania z przyjaciółmi, luz, cudowna atmosfera, rewelacyjnie czyste powietrze, wiatr we włosach z odrostami jak stąd do Chicago i arktycznie zimna, ale bardzo przyjemna dla stóp, czysta woda - to było to, czego naprawdę bardzo, ale to bardzo potrzebowałam.
Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wrócić do rzeczywistości i czekać na wakacje, cierpliwie odliczać dni, kiedy znowu będę robić za "dziewczynę z bursztynu na plaży koloru blond".