Vena_Poetica - z portalu Filmweb czyli JoAnna Idzikowska - Kęsik tudzież ja, teraz, w trakcie pisania, nieco podrasowałam tę biografię.
A teraz czas na nieco prywaty i kilka moich refleksji
à propos aktorki i jej biografii na Filmwebie mojego autorstwa, którą napisałam ok. 2006/2007/2008 roku (dokładnie nie pamiętam), ale wówczas, w tamtym okresie, byłam na tym portalu aktywnym kontrybutorem, dodawałam wiele ciekawostek, prowadziłam tam blog, na którym również o niej pisałam. Na tej właśnie biografii i na biografii poszerzonej, którą umieściłam na tym blogu (posty z października 2012 i lutego 2019 roku, które miały wiele, bardzo dużo wyświetleń - ponad 20 tysięcy pierwszy i ponad 14 tysięcy drugi) i były najpopularniejszymi postami na moim blogu! Mnóstwo tak zwanych dziennikarzy opierało swoje artykuły o aktorce na moich słowach, czasem kopiując cały ten tekst i się pod nim podpisując, bo kim jest jakaś tam Vena Poetica z Filmwebu lub jakaś blogerka? Nikim, można ją kopiować do woli, przecież nie upomni się o prawa autorskie. Taka w tym kraju jest dziennikarska etyka, o której w młodości tak dużo opowiadał mi mój wujek dziennikarz... Podobnie było z moimi wierszami, ale to temat na inny już post.


Jak wiecie, jakiś czas temu ktoś zgłosił moje posty o Joannie i Blogger je weryfikował w efekcie pomyślnie, ale ja w nerwach te posty skasowałam, bo czułam jakiś przeogromny żal, tak ogromny, że płakałam jak dziecko, a wierzcie mi, że bardzo rzadko płaczę. Było mi kosmicznie przykro, że moje starania i pasja poszły na marne. Straciłam tym samym mnóstwo zdjęć aktorki, które wynajdywałam w odmętach Internetu, na różnych portalach, w różnych językach całymi latami, straciłam tekst, który o niej napisałam, jednak mnóstwo zdjęć skopiowano z mojego blogu na inne portale, więc trochę odzyskałam, zawsze poznaję swoje kadry, wyedytowane przeze mnie portrety aktorki, moje zrzuty ekranu z roznych filmów, ponieważ uwielbiam jej twarz - że zacytuję i trochę sparafrazuję Grubą Siostrę Kopciuszka ze Shreka, tę z głosem Wojciecha Manna: "Wyględna? Ona jest boska! Twarz, to jej chyba sam Michał Anioł dłutem haratał".
Ale teraz postanowiłam się nie poddawać, gdyż - nie wolno robić niczego wbrew i przeciwko sobie, nie można też rezygnować ze swoich pasji, ze swojego hobby i zainteresowań. Trzeba - jak pisał jeden z moich ulubionych autorów tekstów, Wojciech Młynarski, robić swoje. Więc robię. I będę robić do skutku. Niech sobie piszą co chcą o tej aktorce, ja wiem swoje, wiem, co i kiedy pisałam i ile lat zbierałam te informacje.
Joanną Pacułą - paradoksalnie - zainteresowałam się jako mała dziewczynka - na długo przed tym, zanim zobaczyłam ją na ekranie ruskiego telewizora o wdzięcznej nazwie Rubin! I sporą chwilę przed tym, jak obejrzałam jej zdjęcia w czasopismach.

Otóż mój wujek, bardzo ulubiony, wspaniały człowiek, były żołnierz AK, wówczas poczytny pisarz i dziennikarz wrocławskiego oddziału Gazety Robotniczej i Słowa Polskiego,
Tadeusz Mikołajek, u którego w domu uwielbiałam przebywać, rozmawiać z nim i ciocią i czytać wszystko, co było na półkach (a tych załadowanych książkami i czasopismami półek było mnóstwo), przyjaźnił się ze znanym reżyserem, panem Stanisławem Jędryką, razem pisali scenariusz do filmu na podstawie na poły biograficznej powieści mojego wujka, która miała tytuł "Żarówka", jednak komunistyczne władze i cenzura okroiły film, który w efekcie wszedł na ekrany pt. "Amnestia" i opowiadał o byłym żołnierzu AK, który w powojennym Wrocławiu stara się ułożyć sobie życie. W czasie spotkań i pracy nad scenariuszem, p. Jędryka opowiedział moim rodzicom i mnie, którzy byliśmy u wujka z wizytą, żebyśmy obejrzeli w telewizji serial z prześliczną, najładniejszą w Szkole Teatralnej, dziewczyną, dziewczyną nie tylko piękną, ale też bardzo utalentowaną, której wróży wielką karierę, podał tytuł serialu i nazwisko dziewczyny. No i moi rodzice, gdzieś po roku czy dwóch od tej rozmowy, zawołali któregoś dnia mnie i brata i całą rodziną, z wypiekami na twarzy, na ruskim Rubinie, oglądaliśmy... Tak! "Zieloną miłość" - serial w reżyserii pana Jędryki z Joanną Pacułą w roli głównej i ja - jak potem Bronek Talar w serialu "Dom" - się w Joasi "zachwyciłam cholernie mocno", wydała mi się prześliczna i niezwykle zdolna, urzekająca, urocza i świeża, subtelna i z charakterna zarazem, piękna i cudowna, zdecydowanie najpiękniejsza wśród polskich aktorek z urodą oryginalną, niebanalną, wręcz bajkową! Był rok najprawdopodobniej 1980, miałam 10 lat, a moja miłość do Pacuły wciąż trwa i nic a nic się nie zmieniła. Do dzisiaj uwielbiam jeden typ kobiecej urody: brunetki z niebieskimi oczami o jasnej cerze. Pacuła, obok Tadeusza Różewicza, którego "Duszyczkę" wtedy czytałam w "Odrze" nic chyba nie rozumiejąc (bo jak dziewięcio/dziesięciolatka może zrozumieć tekst o śmierci, raku, sztuce, Biblii?) - była objawieniem mojego dzieciństwa, światełkiem w szarej komunistycznej rzeczywistości, iskrą, która rozpaliła jedną z moich pasji - miłość do teatru i X Muzy.
"Zielona miłość" to uroczy serial, do którego wciąż wracam z ogromnym sentymentem; oprócz p. Joasi uwielbiam do dziś szanuję p. Bronisława Pawlika, uważam, że był to jeden z najwybitniejszych polskich aktorów ever i nieustannie kocham p. Romana Wilhelmiego.


Potem był wspaniały serial "Dom" i jej tekst do Bronka Talara: "Moja mowa będzie krótka, idź do innego ogródka", w ogóle świetna rola, bardzo emocjonalna i naturalna jednocześnie i był uroczy serial "Jan Serce" i ta prześliczna, delikatna, subtelna Gabi w jej wykonie, która nie zdała na studia i łyka tabletki czekając na Janka, którego uważa za ostatniego romantyka na świecie... Janka, który nie przyszedł, bo wybrał mecz - w tych tylko filmach Joanna pokazuje świetne aktorstwo i enigmatyczną, nieco egzotyczną kocią urodę, a przecież to było dopiero preludium jej kariery. A propos urody: podobno starała się o rolę w filmie "Ludzie - koty", ale jeszcze wtedy nie mówiła biegle po angielsku i rolę tę otrzymała Nastassja Kinski, która razem z Joanną i Isabellą Rossellini stała się gwiazdą Hollywood pochodzącą z Europy, bo wówczas mało europejskich, nieanglojęzycznych aktorek istniało na tym rynku. Owszem, gwiazdy z Europy grywały w USA, ale nie robiły tam wielkich karier. Wtedy były one trzy - trzy niesamowite piękności: Isabella, Nastassja i nasza Dżoana Pakula (w kolejności debiutu w USA).

Od tamtej pory śledziłam karierę Joanny Pacuły. Moja mama przez wiele lat prenumerowała tygodnik, a potem miesięcznik FILM, często kupowała też Ekran, w ogóle w naszym rodzinnym, a potem w moim własnym domu było dużo czasopism, a ja zawsze czekałam na informacje o aktorce, na jej zdjęcia w czasopismach, później w Internecie. Pomagali mi też znajomi, którzy wiedzieli, że mam hopla na jej punkcie i podsyłali zdjęcia z gazet i netu. No bo ludzie, którzy mnie znają, doskonale wiedzą: Pacuła, Różewicz, maki.


.JPG)
Kiedy wyjechała i stała się znana na świecie, w Polsce mówiło się o jej romansie z Jackiem Nicholsonem lub synem Jacka Nicholsona, którego aktor wówczas nie miał (jego syn urodził się w 1992 roku, gdy Pacuła w USA i na świecie kwitła i pracowała bardzo dużo w modelingu i filmie) lub z Warrenem Beatty, plotkowano i często nie dowierzano, że na Zachodzie robi wielką karierę, że mieszka w willi, której pierwszym właścicielem był ukochany Poli Negri - Rudolph Valentino, że jej twarz zdobi okładki ekskluzywnych czasopism. Pisano, że nie zgadza się na dystrybucję swoich filmów w Polsce, zwłaszcza erotycznego "Husbands and Lovers". Mówiono, że gra w kiepskich kryminałach, pornosach, że się rozbiera w każdej roli, a np. w "Oczach obserwatora" (1992) miała dublerkę w rozbieranych scenach. W ogóle mam wrażenie, że mnóstwo krążących o aktorce newsów to plotki i domysły, a czasem nawet pomówienia, bo to, jak źle się o niej mówiło, to naprawdę przykra sprawa wynikająca raczej z niewiedzy, niż z faktów. Dużo w tych wypowiedziach było też zawiści, niestety.

Był też wywiad, krótki, po Dzienniku czy Wiadomościach, chyba z 1990/ 1991 roku, którego p. Joanna udzieliła dla TVP i po którym rozpętała się typowo polska gównoburza: że raptem po dziesięciu latach od wyjazdu zapomniała naszej pięknej, polskiej mowy! Trąbili o tym wszyscy, nie tylko dziennikarze, prości ludzie na ulicach też, bo przecież zawsze jest jakiś powód do plotek i krytykanctwa - to nasza polska domena. A w moim odczuciu było to ze strony Joanny aktorstwo na miarę Oscara (nomen omen Oscary wręczała dwukrotnie, co jest niemałym wyróżnieniem dla początkującej aktorki). Pamiętam, że dziennikarka (nazwiska dziennikarki, którą jako dziennikarkę powinnam ująć w cudzysłów, nie pamiętam) zadawała jej tak słabe, banalne i nieprofesjonalne pytania, że było to żenujące. A Joanna, odziana zwyczajnie w jeansowy komplet: katankę i spodnie (ja zapamiętałam spodnie, choć gdzieś czytałam, że była w spódnicy - nie upieram się, bo z moją wyobraźnią pamięć czasem płata mi figle, choć podobno moja pamięć jest fotograficzna, pamiętam, jak byłam odziana np. na swojej obronie trzydzieści parę lat temu i na drugiej też), spokojnie na nie odpowiadała swoim zmysłowym głosem po polsku, czasem robiąc "hmmm", jakby w zastanowieniu, co ma odpowiedzieć na durne pytanie. Tyle - pamięć mam jeszcze dobrą. Potem gdzieś czytałam wypowiedzi m.in. p. Michała Bajora i p. Doroty Stalińskiej, że Joanna prywatnie mówi po polsku płynnie i bez błędów, ale w eter poszły wieści, jaka jest dumna, jak się wywyższa, udaje lepszą niż jest i jest bardziej amerykańska niż rodowici Amerykanie i nie zadaje się z amerykańską Polonią. I te bzdety się w Kraju nad Wisłą wciąż pamięta i wypomina aktorce do dziś. Jak czasem pytam ludzi o nią, to mówią: "A, ta co zapomniała polskiego". Polskie piekiełko - szkoda słów, a typowo polskie, składające się z polskich znaków słowo ŻÓŁĆ wciąż ma się świetnie, niestety (w mojej ukochanej Gdyni widnieje też baner z żółtym napisem "Zażółć gęślą jaźń", ale to tak by the way).

1985.jpg.a8edc0f8fde28013571495ba2766814a.jpg)
Joanna Pacuła praktycznie nie udziela wywiadów (chociaż było ich parę), niestety (choć strasznie dawno temu widziałam z nią wywiad dla amerykańskiej TV z czasów, gdy grała w Australii), nie udziela się również w mediach społecznościowych (jeśli są jej fanpage, to prowadzą je jej wielbiciele). I trochę smutku przysparza tym swoim oddanym i wiernym fanom (lub psychofanom takim jak ja), ale być może wie, co robi, po tym, co ją spotkało i ja to rozumiem. U nas było bardzo długo tak, że albo nie mówiło się o niej wcale, jakby nie istniała, jakby na wielu zagranicznych okładkach nie widniało: "Polish Beauty" albo mówiło się złośliwie, zgryźliwie i źle, choć - na szczęście - były wyjątki.
Pan Tomasz Raczek kiedyś wspominał w jakimś programie w TVP, że był na planie filmu "Umrzeć z honorem" (1987), w którym Joanna zagrała dziennikarkę i że wszyscy tam, cała filmowa ekipa, byli zachwyceni jej ogromną pokorą, talentem i pracowitością, a przede wszystkim niesamowitą urodą.
Wywlekano (i wciąż się wywleka, niestety) romans Joanny z p.Piotrem Fronczewskim nie pamiętając, że nie była w tym sama, że do tanga trzeba dwojga, tego jej "warszawka" chyba nie wybaczyła nigdy. A pamiętam jakąś wypowiedź (chyba przed emisją spektaklu Otello) panów Olbrychskiego i Fronczewskiego (na pewno było to przed ukazaniem się autobiografii tego drugiego), którzy bardzo pochlebnie wypowiadali się o niej i mówili, że "Jak Joasia kupi wyspę na Oceanie, to pojadą do niej i będą robić teatr". Nota bene szkoda, że aktorka nie występowała w USA w teatrach... A może występowała, a my o tym nie mamy pojęcia? Wspominała, że jej celem zawodowym był teatr, że świetnie się na scenie czuła, że grała z polskimi mistrzami aktorstwa, o których zawsze mówiła z wielkim szacunkiem, szczególnie o niezapomnianym p. Gustawie Holoubku.
Znany i pracujący w USA operator (chyba p. Piotr Sobociński, ale nie jestem pewna) wspominał w wywiadzie (nie pamiętam czy dla "Pani" czy "Zwierciadła" czy "Urody", bardzo dużo czasopism wówczas czytałam), że Joanna, która jest sławna i podziwiana na świecie, w Polsce jest niedoceniana i była często szykanowana, bo wiele starszych aktorek zazdrościło jej kariery, a przede wszystkim urody, że jeszcze jako studentkę wyzywały ją od kocmołucha, były jej nieprzychylne, zazdrosne i zawistne.
Nagłaśniano, wyolbrzymiano także jej pobyt w Nowym Jorku po przyjeździe do USA i znajomość z p. Elżbietą Czyżewską, zarzucano nielojalność, wykorzystanie starszej koleżanki, choć było wiadomo, że cierpiąca na chorobę alkoholową Czyżewska, nie była łatwym człowiekiem, a co ciekawe, Joanna nigdy nie wypowiedziała się źle o starszej aktorce, stwierdziła, że mieszkała u Czyżewskiej trzy tygodnie.
Umniejszano jej dokonania aktorskie, jej filmową karierę, mało kto wiedział, jak znaną i cenioną jest modelką, kpiono wręcz z ról i występów w filmach video, spekulowano, że już nie ma zawodowych propozycji i że swoją karierę od nowa zacznie w Polsce (tak, tak i zagra w serialowym tasiemcu klasy A, ha ha)...
Wciąż deprymowano osiągnięcia Pacuły, która aktorka z Polski, oprócz przedwojennej gwiazdy kina niemego Poli Negri, tak długo - bo już ponad 42 lata - przetrwała w USA? Która zagrała w tylu filmach (i co z tego, że w większości były to filmy klasy B a nawet niżej, ale pracowała w swoim, wyuczonym zawodzie, nie była kelnerką), miała tyle rozkładówek i okładek w wielu prestiżowych, poczytnych czasopismach (Vouge, Cosmopolitan, Mirabella, Harper's Bazaar, Reedbok, FILM i wiele innych), była fotografowana przez znamienitych artystów fotografii: Jerzego Kośnika, Władysława Pawelca, Arthura Engorta, Denisa Piela, Grega Gormana,
Marco Glaviano, Roberta Wolańskiego i wielu innych.
Jej urodę i figurę docenili wielcy projektanci mody: Yves Saint - Laurent, Giorgio Armani, Gianni Versace, bywała i występowała na wielu pokazach mody. Umniejsza się i negatywnie pisze o rzeczywistej gwieździe, a z aktorek, które mignęły w USA jak meteory, robi się wielkie gwiazdy - doprawdy - ciekawe!
Pan Jerzy Kośnik wspominał, że już jako studentka, była jego ulubioną modelką i uwielbiał ją fotografować, a jego ulubionym zdjęciem była fotka w jego skarpetkach z napisem 32. Ja również uwielbiam to zdjęcie, mam je w swoich zbiorach (poniżej zobaczcie skan tego zdjęcia, choć z tej sesji widziałam też inne)!
"Potrafiła zadzwonić do mnie o północy i powiedzieć: <Wiesz jestem na
jakimś nudnym bankiecie, bierz pół litra, aparat, przyjeżdżaj, zrobimy
sesję zdjęciową>. Większość zdjęć powstałych podczas tych zakrapianych
sesji kończyła w koszu, ale pozostało kilka klatek, które są mi bardzo
bliskie. Zwłaszcza zdjęcie Joasi w moich skarpetkach z numerem 32" (cytat za Culture.PL, choć tam podano nr 34 na skarpetkach).
Joanna była niebywale wręcz fotogeniczna, dość wysoka (tutaj też mam wątpliwości, bo kiedyś, gdy jeszcze była w Polsce, przeczytałam, że ma 168 cm wzrostu, a Wikipedia podaje 175 - oglądając jej filmy odnoszę wrażenie, że ta pierwsza wersja jest prawdziwa).

I jeszcze jedno: obejrzałam kilka dni temu jeden z nowszych filmów aktorki, która wróciła po siedmiu latach przerwy do pracy, kryminał "Break Even" z 2020 roku oraz trailer najnowszej produkcji - komedii romantycznej "Love & Karma". W jednym z wywiadów z 2002 roku aktorka powiedziała, że nie udaje podlotka, gra już matki i chciałaby grać jeszcze przez co najmniej 20 lat i gra! Wciąż jest piękna, ciągle młoda, bardzo zgrabna, szczupła, wysportowana i gra Amerykankę, agentkę Crowe i mówi bez akcentu, a biorąc pod uwagę fakt, że grywała emigrantki na początku swojej kariery (piękny serial "Crossings" wg Daniele Steel z 1986, w którym wystąpiła w roli Marisy u boku Christophera Plummera, Jane Seymour i Charyl Ladd), to często też i stosunkowo szybko była obsadzana w rolach Amerykanek czy innych egzotycznych piękności.
Tutaj przytoczę słowa p. Ryszarda Marka Grońskiego, pisarza, poety i satyryka, z książki "Puszka z Pandorą" z 1991 roku: "Nie powinno zaskakiwać, że Paculanka gra w amerykańskich serialach uciekinierki z obozów i Słowianki z łagrów". (s.54)
Złośliwi mówią, że gra głównie Żydówki, a ja się cieszę, że po prostu gra. Urodę ma słowiańską, rasową, więc może grać kogo chce, ma walory, plastyczną twarz i talent i coś, co - jak pisał Konstanty I. Gałczyński w wierszu o innej aktorce Inge Bartsch, jest: "kobiece, nieuchwytne, dalekie, coś, co trzeba chwytać pazurami". Coś, czego brakuje wielu zawistnym aktorkom, co psychologowie nazywają po prostu osobowością.
Podobno jej urodą i talentem zachwycił się też egipski gwiazdor o światowej sławie, Omar Sharif, z którym zagrała w mało znanym filmie "Krok w stronę raju" ("Heaven Before I Die", 1997) bardzo pozytywną postać i świetnie udawała... Charliego Chaplina. Sharif mówił, że gdyby była starsza, mogłaby zagrać i byłaby piękna z nim w duecie w filmie "Doktor Żywago".
Kiedyś w Polsce lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, mężczyźni mawiali, że do szczęścia potrzebne im są jedynie (a może aż?) "Cztery kółka i Pacułka" i to również powodowało zawiść...
Jakąś zagadką pozostaje jej związek (małżeństwo?) z producentem Howardem Kochem Juniorem, którego poznała na planie swojego pierwszego filmu w USA "Gorky Park", którego Koch był producentem. Jest w Internecie wiele ich wspólnych zdjęć, na pewno odszedł dla niej od żony, byli parą, ale te teksty w niektórych polskich artykułach, że hamował jej karierę, nie pozwalał się rozbierać, a potem w zemście po rozstaniu tę karierę blokował, to raczej wyssane z palca, nietrzymające się kupy, bajki. Koch dobrze pisze o Joannie w swojej autobiografii.
Czytałam również, niestety, kilka sarkastycznych, uszczypliwych opinii o tym, że Joanna była specjalistką od rozbijania małżeństw (tak wypowiedział się o niej np. p. Michał Urbaniak, co uważam za wstrętne i nietaktowne), o tym, że jest teraz smutna, samotna i tylko pali papierosy, zasłania się dymem (rzekomo to powiedziała o niej - kiedyś - jej przyjaciółka, p. Liliana Głąbczyńska - Komorowska, która wcześniej wypowiadała się o niej pozytywnie). Smutne...
Siostra Joanny, znana modelka Pani Ewa Pacuła (mają jeszcze starszą siostrę Grażynę i brata), której Joanna ułatwiła karierę w USA, twierdzi, że Joanna nic już nie musi, ma z czego żyć i że nadal wygląda wspaniale oraz uwielbia grać w golfa i to potwierdzają zdjęcia pojawiające się na Instagramie, które czasem umieszczają znajomi aktorki i na Facebooku ze spotkania z fanami w Tombstone - Joanna Pacuła wciąż jest niesamowicie piękną kobietą i wygląda na spełnioną oraz szczęśliwą.
Powiem jeszcze, że oglądałam i wciąż oglądam większość filmów polskich, zagranicznych i amerykańskich z udziałem aktorki (mam niezłą kolekcję jej filmów na video). Te, których nie widziałam, mogłabym policzyć na palcach jednej ręki (należy do nich np. polski serial z 1980 roku "Kto za", którego nigdzie nie mogę znaleźć, podobnie jak amerykańskiego serialu "Brutally Normal" i włoskiego filmu z 1994 roku "C'è Kim Novak al telefono"). Jestem też, z jednego kierunku studiów, animatorem teatralnym (zdałam kiedyś wszystkie egzaminy na Wydział Aktorski, ale nie mogłam podjąć studiów ze względów zdrowotnych, swego czasu bywałam jurorem na konkursach recytatorskich, wielu spaktaklach teatralnych, jestem kinomanką) i uważam, że jest to bardzo utalentowana osoba, z bardzo ciekawym głosem, mająca w sobie to ulotne coś, co sprawia, że wspaniale się na nią patrzy i świetnie się jej słucha, a jeśli ktoś myśli inaczej, to już jego sprawa. Na zdjęciu poniżej widzimy p. Joannę i niezapomnianego p. Zbigniewa Zapasiewicza, wybitnego aktora, podczas realizacji spektaklu dla Polskiego Radia.
Joanna Pacuła - moim zdaniem - chroni bardzo swoją prywatność, zapewne po doświadczeniach z hejtem, ma w sobie również wiele pokory w przeciwieństwie do tych, którzy źle o niej mówią, za co ją szanuję.
Dawno temu, na początku lat dziewięćdziesiątych jakiś polski krytyk (naprawdę nie pamiętam nazwiska, niestety) napisał, że Joannę, która często grywa role dekoracyjne ze względu na urodę, czeka albo droga na sam szczyt, albo los gwiazdy chętnie oglądanej, jednak szybko zapomnianej... Może i było w tym trochę racji, ale ja nigdy nie zapomnę jej oczu, gry, urody. Uwielbiam jej role we wszystkich polskich filmach, w "Gorky Park", "Mężach i kochankach", "Tombstone", "W hołdzie starszym kobietom"; cudna była w "DinoCroc", a najpiękniej wyglądała w "Prywatnych lekcjach 2", operator wciąż robił zbliżenia jej ślicznej twarzy. Jej zdjęcia z czasopism potwierdzają, że była fotogeniczna i była dobrą, wziętą modelką. Nie musiała, jak niektóre wielkie gwiazdy, podpisywać kontraktów, że można np. fotografować ją tylko z lewego profilu, bo w każdym ujęciu wyglądała pięknie.
Z ciekawostek: zapamiętałam, iż w jakimś wywiadzie powiedziała, że jej ulubionym kolorem jest szary, ponieważ jest elegancki i do wszystkiego pasuje, jednak ja uważam, że najpiękniej, przecudnie wygląda w bieli i w czerwieni.
Nieustannie i niezmiennie trzymam kciuki i życzę Pani Joannie wszystkiego, co najlepsze. Dla mnie zawsze była i będzie najzdolniejszą, najpiękniejszą i najbardziej tajemniczą polską aktorką, niezwykle fotogeniczną, enigmatyczną supermodelką. Pozostała skromną gwiazdą, która mówi o sobie jako o zwykłej, pracującej aktorce. Przyznaje, że popełniła wiele błędów, jednak nie żyje przeszłością i jak Edith Piaf może zaśpiewać: Je ne regrette rien! Wiem od znajomych z USA, że w Stanach wciąż jest celebrity.
A ja, gdy rozmyślam o Pani Joannie Pacule śpiewam sobie piosenkę "Jej portret" z cudownym tekstem Jonasza Kofty, która moim zdaniem bardzo do niej pasuje:
"Naprawdę jaka jesteś nie wie nikt
To prawda niepotrzebna wcale mi"
Przedstawiłam tutaj zatem jej niedokończony portret, a raczej szkic do portretu skromnej, tajemniczej aktorki, która żyje jak chce i jest jedyną polską aktorką, która za oceanem mieszka i gra już ponad 40 lat. Nie chcę kończyć tej opowieści, chcę dopisywać kolejne osiągnięcia aktorki, bo wierzę, że najlepsze jeszcze przed nią i niech tak się stanie.
Chcę jeszcze w tym miejscu złożyć ogromne podziękowania Pani Marcie Górnej, młodej, pięknej dziennikarce, która pisała w Gazecie Wyborczej zarówno o samej Joannie Pacule, jak również recenzowała filmy, w których zagrała aktorka, za rozmowy o aktorce i jej osiągnięciach, podrzucanie mi wspaniałych, unikatowych zdjęć Pacuły, za ogromną życzliwość. Pani Marto, mocno trzymam kciuki za Pani projekt!