Translate

23 lutego 2025

"Luty to miesiąc niepewny, ani czarny, ani biały, wszystkie odcienie pomiędzy". ***



xXx

Ten miesiąc jest pasywnie agresywny, labilny,
czasem podobny do brutalnie oschłego Listopada.
Mogłabym go nazwać brzydką, kapryśną, marudną
starą panną z nudnych, wiktoriańskich powieści.

Minęły: Imbolc, Dzień Świstaka i infantylne,
ale przyjemne i kolorowe Walentynki... Mijają dni -
szare, mgliste, ponure, niekiedy mroźne - oprószone
śniegiem jak lukrem błyszczącym na pączkach
w Tłusty Czwartek, którego nie zamierzam celebrować.

Brakuje mi siły na osładzanie rzeczywistości,
motywacji do działania, pisania, tworzenia wierszy
o pięknie, o cudownych, wyskakujących spod śniegu
rannikach, przebiśniegach, krokusach i fiołkach.

Tylko las mnie koi i przytula, bo ptaki przeczuwają
nadejście ciepła, skaczą po gałęziach i śpiewają coraz głośniej.
Jedynie w lesie czuję puls ziemi, powiew leciutkich,
wiosennych zefirów, które budzą się z letargu.

Czekam na pozytywną energię, dynamikę, ożywienie, światło.

Żegnam Luty z zapasem nasion, z których wyrosną
bujne, kwiatowe łąki, tak obłędnie pachnące i pełne kolorów,
że naprawdę warto było przetrwać ten cyniczny czas
i z wdzięcznością w sercu posiać nowe, niezwykle cenne,

 kwiatowe życia. 

 JoAnna Idzikowska - Kęsik, 23 II 25 

Witajcie! 

        Przywitałam Was nowym wierszem z cyklu, który tworzę o miesiącach; zaczęłam od najgorszego - Listopada, jest to zatem czwarty wiersz tego cyklu i mam nadzieję - nie ostatni. A na zdjęciu poniżej lutowa, przemarznięta DżoAna make up free z czerwonym nosem.

        W poniedziałek skończyły się ferie, laba i słodkie nieróbstwo i znowu wpadłam w kołowrotek praca - dom i naprawdę zabrakło mi czasu na blogowanie, na komentowanie, zwłaszcza, że miałam też ciekawe książki do przeczytania. W nowym semestrze czeka mnie wiele wyzwań i dużo pracy, jednak mam nadzieję, że dam radę, że będę też miała siłę na pisanie wierszy i postów na blogu.

        Życzę Wam udanego tygodnia, niech już będzie cieplejszy i przedwiosenny, bo ostatnie silne mrozy u mnie były bardzo ciężkie dla zwierząt, mój psiak bardzo marzł na spacerach, mimo, że wkładałam mu sweterek i kurteczkę, ptakom nosiłam do lasu i wieszałam na krzakach kule smalcu z nasionami lnu, słonecznika i dyni, a bezdomnym kotom na opuszczonych działkach pod lasem, karmę! 

        Uściski i serdeczności! Na ożywienie szarości tego postu: moja nowa mikrofalówka, której nie widać, z puzderkami na przyprawy, mlecznikami, maselniczką i innymi rękodziełami z Bolesławca, a na przedostatnim zdjęciu moje nowe nabytki z 24 lutego - dwa kubaski i mlecznik, na ostatnim z 27 lutego - nie mogłam się oprzeć.


*Cytat w tytule postu Gladys Hasty Carroll 
 *Wszystkie zdjęcia w poście są z lutego i są mojego autorstwa.

17 lutego 2025

Kot - najlepszy domowy terapeuta

 Witajcie w Międzynarodowy Dzień Kota!


Cytaty o kotach
 
*
W tej chwili istnieję tylko dlatego, że kot na mnie patrzy. A jednak ludzie potrzebują cudzych spojrzeń. Przecież ktoś, na kogo nikt by nie patrzył, nie istniałby. Mnie określa spojrzenie kota.
 
Anna Bolecka
 
*
- Zna pani na pewno taki nastrój, kiedy człowiek, siedząc samotnie i przyglądając się kotce liżącej na dywaniku swoje małe, tak się tym przejmuje, że jest poważnie zirytowany, jeżeli jedno uszko zostanie pominięte.
- To okropnie leniwy nastrój.
- Przeciwnie, nieznośnie czynny.
 
Emily Jane Brontë
 
*
Psy mają swoich panów, koty – służących.
 
Rita Moe Brown
 
*
Koty doskonale wiedzą, jak żyć chwilą teraźniejszą, a przy odrobinie szczęścia, mogą nauczyć nas, jak znaleźć dla siebie miejsce w promieniach słońca.
 
Ellen Perry Berkeley
 
*
Czas spędzony z kotami nigdy nie jest czasem straconym.
 
Colette 
 
*
Ludzie, którzy nie lubią kotów, widocznie jeszcze nie spotkali tego właściwego.
 
Deborah A. Edwards
 
*
Kot nauczył mnie, że najlepsze, co można ofiarować bliskim, to swój czas.
 
 Joanne Liu
 
*
Budzi mnie łapka, jego mokry nos.
Niech wlezie pod koc, tu przy ścianie.
Zwija się, mruczy, zapada w sen. Kot -
mniej dokuczliwy jest niż kochanek.
 
Ursula K. Le Guin
 
*
Im lepiej poznawałam mężczyzn, tym bardziej lubiłam koty.
 
Lucy Maud Montgomery
 
*
Kot – twierdziła – nie ogranicza człowieka i nie potrzebuje go. W istocie uważa go po prostu za kilka różnych kotów: jeden kot to ręka, która głaszcze kota właściwego, drugi to głowa, która przesuwa się na tle lampy, trzeci-noga wsuwająca się właśnie do buta.
 
Agnieszka Osiecka
 
*
Za to koty – wydaje mi się, że koty mają aspergera. Są bardzo inteligentne, tak jak ja. I tak jak ja czasami potrzebują, żeby zostawić je sam na sam ze sobą.
 
Jodi Picoult
 
*
Mruczenie to jedyna muzyka, która pasuje do wszystkich sytuacji.
 
Monika Sajdak
 
*
Umrzeć, tego nie robi się kotu. Bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu.
 
Wisława Szymborska
 
*
Koty wyczuwają, że nie lubisz śladów ich łap na maśle, ale będą wchodziły na nie za każdym razem, kiedy nikt nie patrzy.
 
Kathy Young
 
 
            Autorką obrazów jest Meta Plückebaum, z domu Meta Weber (1876 -1945) - niemiecka malarka zwierząt, kwiatów i portretów, a także graficzka i ilustratorka książek dla dzieci, która zasłynęła głównie z tego, że malowała bawiące się koty. 
 
 
o moich kotach 
 
koty przyszły się wygrzać 
w półcieniu moich rzęs
 i patrzą beznamiętnie
 w moje nie-kocie oczy
 
 mruczą z nudy bezbrzeżnej
 pieszczone miłością własną 
i moszczą się rozkosznie
 na moim terytorium
 
 koty lubią być ze mną
 ja uwielbiam być przy nich
 kocham ich fanaberie
 foszki niedozwolone
 
 bo żaden z moich przyjaciół
 nie tuli zespołów napięć 
 i absolutnie żaden
 nie milczy tak mądrze 
 
jak one
 
JoAnna Idzikowska - Kęsik,  2011
 
Moja Bablinka skończyła niedawno 14 lat! Powinna mieć na imię Walentyna, bo dostałam ją na Walentynki.
Bazyl ma już ok. 8 (dokładnie nie wiem, bo był dziki, adoptowany, znaleziony na opuszczonych działkach pod lasem).

Shih tzu w dosłownym tłumaczeniu znaczy lwi pies, więc Niko też jest troszkę kotem i 1 kwietnia skończy 14 lat.

14 lutego 2025

Everyone needs love


***

 czy wiesz

że istnieją godziny
znaczące więcej niż życie
takie o których ludzie
mówią po prostu
szczęście

chwile przemykające
drastycznie jak okamgnienie
te co zostają w sercu
na teraz i na potem

czy wiesz że są pocałunki
zostawiające ślady
jak zanurzone w tuszu
trudnym do usunięcia
pieczątki na pamięci

wiesz że istnieje miłość
niespodziewana szczera
taka która na zawsze
odwraca bieg wydarzeń

nie wiem czy wiesz
jak boli tęsknota
za zapachem

ulotność dotykalna
i żal niewysłowiony
że to co nas spotyka

przypadkiem ukradnie
czas


Gdańsk, 19 II 2017


🖋JoAnna Idzikowska - Kęsik (1969) - autorka wierszy, blogerka, sporadycznie recenzentka, redaktorka Babińca Literackiego.

🎨🧑‍🎨John William Godward (1861-1922 ) – angielski malarz 

***

        Taki post z moim tekstem ukazał się tydzień temu na poetyckiej stronie na Facebooku - Sympatycy Poezji i Sztuki, była to dla mnie wielka niespodzianka, zwłaszcza, że administrator dobrał do wiersza piękny obraz z makami, więc mam nadzieję, że i Wam spodoba się ten mój stary wiersz.
         A stronę z poezją i sztuką serdecznie Wam polecam.
 

*
 Moi Drodzy! Życzę Wam pięknego dnia, bez względu na to, czy lubicie Walentynki czy nie!
        Uściski! Kochajcie siebie, kochajcie innych, kochajcie świat!
*
I jeszcze na uśmiech śmieszny mem, który mnie dzisiaj bardzo rozbawił:
 
- I want to wake up next to you for the rest of my days!!!
- But I get up at five in the morning!
Aah... then no! Bye! 


10 lutego 2025

Pobawmy się i lepiej się poznajmy!

 Witajcie, dzisiaj proponuję Wam zabawę w pytania i odpowiedzi!


        Kiedyś, dawno temu, brałam udział w blogowej zabawie,  dzisiaj zobaczyłam podobną zabawę na blogu Judith, który bardzo lubię i ten blog Wam szczerze polecam, więc pomyślałam: czemu nie? 

        Kto zechce, może odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, może też na wybrane, albo po prostu mnie pozdrowić. Nic na siłę i wolna wola, moi Drodzy! Pytania będą lekkie, nie chcę wchodzić w jakieś smutne, poważne tematy. Ponumeruję pytania, żeby Wam było łatwiej je skopiować i też udzielę swoich odpowiedzi, a Wam życzę dobrej zabawy i udanego nowego tygodnia!

***


 1. Od kiedy piszesz blog?

2. Jakie masz zainteresowania?

3. Wymień tytuł swojej najukochańszej książki na dziś.

4. Jaki jest twój ulubiony film?

5. Jaka jest twoja ukochana piosenka?

6. Masz swoje ukochane miejsce na Ziemi?

7. Co jest twoim życiowym mottem lub ukochanym cytatem?

8. Jaką potrawę byś zamówił, gdybyś wiedział, że jest to ostatnia potrawa, jaką zjesz?

9. Co robisz, gdy jesteś smutny?

10. Jakie miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byłeś, chciałbyś poznać?

11. Co lub kto dodaje ci sił, wiatru w żagle? 

12. Czego w życiu się boisz lub unikasz?

13. Twój ulubiony kolor to...

*

Moje odpowiedzi:

1. Blog piszę od 22 stycznia 2012 roku, wcześniej miałam blogi na Mojej Generacji i Filmwebie.

2.  Zainteresowania mam szerokie, od poezji po filozofię i astrologię, psychologię, mitologię, sztukę, języki obce i zdrowy styl życia.

3. Pierwsza, która mi przyszła do głowy to Mały Książę Antoine de Saint - Exupery'ego, często też w wierszach nawiązuję do tej powiastki.

4. Moim bardzo ukochanym filmem, który widziałam wiele raz są Szepty i krzyki Irgmana Bergmana z 1973 roku, pierwszy raz obejrzałam go jak byłam mała i bardzo mną wstrząsnął.

5. Mam ich wiele, ale taka, do której wracam od dzieciństwa to francuski przebój Et si tu n'existais pas Joe Dassina. Była to pierwsza piosenka, której się nauczyłam po francusku.

6. Chociaż byłam w wielu pięknych miejscach na świecie, zawsze wracam i będę wracać do Gdyni Orłowa, uwielbiam to miejsce: molo i klif i uważam, że jest to moje Miejsce Mocy. Gdynia ma urodziny, kończy 99 lat! 

7. Żyj i pozwól żyć innym. 

8.  Zamówiłabym wiśnie w jakiejkolwiek postaci, bo uwielbiam je od dzieciństwa.

9. Gdy jestem smutna tańczę, śpiewam, czytam lub piszę wiersze dużo smutniejsze niż ja.

10.  Chciałabym bardzo polecieć do Australii i zwiedzić ten kontynent wzdłuż i wszerz, popływać z delfinami w Oceanie Indyjskim.

11. Kontakt z naturą, wiatr nad morzem, ludzie, których kocham, zwierzęta, które mi towarzyszą i które są członkami mojej rodziny.

12. Bardzo boję się i unikam złych, negatywnych, narcystycznie zaburzonych ludzi. 

13. Czerwony - red forever!

05 lutego 2025

Joanna Pacuła - najpiękniejsza aktorka i wspaniała modelka - Polish Beauty

❤️Witajcie!❤️
 

         W pierwszym lutowym poście opowiem Wam o mojej ukochanej aktorce i cudownej modelce, którą uważam za najpiękniejszą kobietę w historii kina, zwłaszcza polskiego i jedną z najpiękniejszych supermodelek... Jak wiadomo nie od dzisiaj: żaden gust nie podlega dyskusji, dlatego też jestem ciekawa, co Wy sądzicie o jej urodzie? Dla mnie była i nadal jest nieziemsko piękna!


        Joanna Pacuła urodziła się w niewielkim miasteczku na wschodzie Polski, Tomaszowie Lubelskim, 2 stycznia 1957 roku. Inne źródła podają też datę 31 grudnia 1956 lub 1957 roku. Sama aktorka -  w wywiadzie z p. Dorotą Stalińską dla czasopisma Twój STYL z lutego 1992 roku - również podaje datę 31 grudnia, jednak nie podaje roku urodzenia. Nie jest to zresztą takie ważne, ponieważ w Polsce był kiedyś zwyczaj, że ludziom urodzonym pod koniec roku przepisywało się datę urodzenia na początek kolejnego. Na pewno jest spod pracowitego, upartego, nastawionego na karierę ziemskiego znaku Koziorożca.
 

        Teatrem zaczęła się interesować stosunkowo wcześnie, a w liceum z dużym powodzeniem zagrała w kilku szkolnych spektaklach i - jak twierdzi - to właśnie teatr był jej pierwszą miłością, planowała spełniać się jako aktorka właśnie w teatrze. Szkolni koledzy nazywali ją szaloną Aśką, bo miała wiele pomysłów i była kreatywna, ale ona była też bardzo pracowita i zdeterminowana w dążeniu do celu, mówiła, że zrobi karierę jak Marilyn Monroe. Podobno też nikt wówczas nie zachwycał się jej urodą, a ona samej sobie wydawała się przeciętna.
 

        Za pierwszym razem dostała się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie (dzisiaj jest to Akademia Teatralna, zdawałam to wiem: miejsc jest mało 16-20, kobiet przyjmują jeszcze mniej, czasem 3,4 na rok (a np. Agnieszka Matysiak, żona Arkadiusza Jakubika, była jedyną dziewczyną na roku, a zdaje ich na ten wydział dużo więcej niż mężczyzn), a na egzaminach sławny z krytykanctwa i ciętego języka profesor Aleksander Bardini powiedział jej, że nie potrzebuje żadnej szkoły, bo już jest doskonałą aktorką. Ona po wyjściu z sali egzaminacyjnej podobno zemdlała, a ponieważ pochodziła z rodziny inteligenckiej - sławnych za komuny, dodatkowych punktów za pochodzenie, nie dostała, więc już wtedy urzekała urodą i talentem. Dodam, że moja ulubiona i świetna aktorka Kinga Preis, dostała się na tę uczelnię dopiero za trzecim lub nawet czwartym razem.
 

        PWST ukończyła z dyplomem magistra sztuki w 1979, mając już zresztą dość mocno ugruntowaną pozycję zawodową, ponieważ w trakcie studiów, ze względu na wyjątkową urodę, dostawała angaże do wielu filmów. Potem została przyjęta na aktorski etat do wymarzonego Teatru Dramatycznego w Warszawie. Debiut teatralny aktorki miał miejsce 21 czerwca 1979 roku w roli Pauliny w "Bałałajkinie i spółce" Sergiusza Michałkowa w reżyserii Ludwika Rene na scenie Teatru Dramatycznego. Zaś jej najsłynniejszą rolą teatralną była Albertynka - Cud Dziewczynka w "Operetce" -  dramacie Witolda Gombrowicza. Joanna Pacuła pojawiała się na scenie nago, w pełnej krasie swojej urody, bo figurę również miała nienaganną. Podobno sala na każdym spektaklu była pełna. Dlatego uważam, że bajki o tym, iż potem nie chciała rozbierać się w filmach lub że nie pozwalał jej na to zazdrosny mąż, są wyssane z palca. Jeżeli aktorka jest świadoma siebie i swojego ciała, jako narzędzia aktorskiego, a myślę, że Pacuła od początku była świadomą siebie artystką, to nie ma z tym problemu chyba, że nagość jest nieuzasadniona.
 
 
 

        Najciekawszą i niezwykle dojrzałą kreację, moim zdaniem bardzo przemyślaną, stworzyła w spektaklu Teatru Telewizji u boku znanych i cenionych aktorów: Daniela Olbrychskiego, Bronisława Pawlika i Piotra Fronczewskiego w słynnym dramacie największego w dziejach dramatopisarza, Williama Shakespeare'a "Otello", gdzie rewelacyjnie zagrała Desdemonę, młodą żonę tytułowego bohatera. Ten spektakl był tzw. "półkownikiem" czyli nagraniem leżącym na półkach, jak wiele wtedy filmów, spektakli, koncertów czy nawet książek, bo jego premiera telewizyjna miała miejsce dopiero w 1984 roku, kilka lat po nagraniu, ze względu na cenzurę i bardzo napiętą sytuację polityczną w Polsce.
 

        Od samego początku jej kariery było wiadomo, że uwielbia ją kamera, że operatorzy mają wielkie pole do popisu, aby pokazać jej piękną twarz w jak najlepszym świetle, bo nie od dzisiaj wiadomo, że nie ma brzydkich kobiet, są tylko źle oświetlone, a ponieważ miała również wewnętrzny blask, w każdym ujęciu wyglądała atrakcyjnie. 
 


            Pacuła - typowa urodowa Pani Zima, cudna jak Disneyowska Królewna Śnieżka, miała idealną, porcelanową, białą cerę, piękne, wyraźne rysy twarzy, wystające kości policzkowe, wyraziste niebieskie oczy z bardzo długimi rzęsami, duże usta, mały i zgrabny nos: bezbłędna, po prostu idealna uroda do filmu, do tego, aby operować światłem, które każdej kobiecie dodaje uroku, a kobiecie pięknej - tym bardziej. Poza tym z pięknej, niebieskookiej brunetki można zrobić też cudną rudowłosą i uroczą blondynkę i tak było w przypadku Joanny, która z każdym kolorem włosów wyglądała obłędnie, zawsze miała szyk, wdzięk i klasę i sprawiała wrażenie nieco zdystansowanej, trochę zamyślonej i odległej. Na jej twarzy widać było inteligencję, charyzmę i charakter.
 
   
     Debiutowała u jednego z największych polskich reżyserów, Krzysztofa Zanussiego, w obrazie "Barwy ochronne". Potem pojawiła się w kilku serialach i filmach, zyskując dużą sympatię widzów i uznanie reżyserów. Bardzo dobrze zaprezentowała się jako Bożena, dziewczyna z dobrego domu, w filmie "Nie zaznasz spokoju" (świetnie w nim tańczyła), w którym partnerowali jej m.in. Krzysztof Janczar (o którym pisano, że zakochał się w koleżance po fachu i wyjechał za nią do USA, a de facto on wyjechał tam wcześniej niż Joanna) i jej kolega z roku, Piotr Pręgowski. Zagrała też w wojennym obrazie "Akcja pod Arsenałem", a potem była główna rola w młodzieżowym serialu wyreżyserowanym przez znanego i lubianego reżysera, Stanisława Jędrykę "Zielona miłość", gdzie wcieliła się we wkraczającą w dorosłość, wrażliwą, utalentowaną muzycznie i nieco zbuntowaną dziewczynę z wielką wyobraźnią i niemałą wrażliwością, prezentując się u boku takich sław jak Barbara Wrzesińska, Joanna Jędryka, Roman Wilhelmi, Bronisław Pawlik czy Mieczysław Voit, Jan Frycz i Andrzej Pieczyński.
 

        W 1979 roku Pacuła wystąpiła również w swoim pierwszym zagranicznym filmie - rumuńskiej produkcji "Ostatnia noc miłości, pierwsza noc wojny", gdzie wyglądała wspaniale i prezentowała dobre, dojrzałe aktorstwo na wysokim poziomie. W tym filmie jej piękne oczy wyrażały wszystko, wyglądała wytwornie w kostiumowym filmie dzięki uniwersalnej urodzie.
 


            Zagrała także w czwartym odcinku serialu "Przyjaciele" u boku Michała Anioła i Marii Mamony, z którą podobno przyjaźni się do dzisiaj.
 

        Kultowy już dzisiaj serial "Dom" Jana Łomnickiego, gdzie Joanna Pacuła zagrała Ewę Szymosiuk, obiekt westchnień robotnika Bronka Talara, świetnie wykreowanego przez Krzysztofa Pieczyńskiego, ugruntował jej aktorską pozycję. 
 

        Bardzo dobrze zaprezentowała się też w produkcji Radosława Piwowarskiego "Jan Serce", w której wcieliła się w jedną z dziewczyn głównego bohatera, próbującą popełnić samobójstwo, niedoszłą studentkę Gabi (sceny w kawiarni, gdzie Gabi wyznaje Jankowi miłość i w szpitalu, gdy Janek ją odwiedza i widzą się tylko przez szybę - majstersztyk!). Zagrała też prostytutkę w 14 odcinku znanego serialu kryminalnego "07 zgłoś się", odcinek nosił tytuł "Hieny", a Joannie partnerował Piotr Fronczewski. Ostatnią rolą Pacuły w Polsce była postać Elwiry  - panienki z okienka rozmawiającej z młodym Kamilem granym przez Olafa Lubaszenkę - w serialu "Życie Kamila Kuranta", w którym głos podstawiała Joannie inna aktorka. 
 

        W grudniu 1981 roku aktorka wybrała się z grupą przyjaciół (m.in. z Małgorzatą Zajączkowską, potem znaną w USA jako Margaret Sophie Stein i Eugeniuszem Priwiezencewem, z którym rewelacyjnie zagrała w filmie obyczajowym Radosława Piwowarskiego "Córka albo syn" z 1979 roku) na wycieczkę do Paryża, gdzie zastał ją stan wojenny. Żałowała bardzo, że tak się stało, bo w teatrze w Warszawie czekały ją próby do nowego spektaklu, ale została we Francji i wystąpiła o stypendium. Podobno wynajmowała z Priwiezencewem zimny pokoik na strychu jakiejś starej paryskiej kamienicy i często bywała głodna, ale w końcu los się do niej uśmiechnął. Zaczęła pracować jako modelka. Krążyły plotki, że spotykała się wówczas, a nawet romansowała z Romanem Polańskim i nakręciła wraz z nim niezwykle udaną telewizyjną reklamę samochodu marki Peugeot. Za zarobione pieniądze wyruszyła do Nowego Jorku, gdzie zatrzymała się m.in. u starszej koleżanki po fachu, która słynęła z tego, że daje schronienie przybywającym do USA Polakom, Elżbiety Czyżewskiej. Historię tej znajomości sfilmowali w 1987 roku ze swojego punktu widzenia p. Agnieszka Holland (scenariusz) i p. Jerzy Bogajewicz (scenariusz i reżyseria) i pokazali w filmie "Anna", w którym znana i troszkę podobna do Joanny Pacuły czeska modelka Paulina Porizkova zagrała młodą emigrantkę z brzydkimi zębami, Krystynę, która przybywa do Nowego Jorku, żeby zrobić karierę i starsza aktorka Anna (oscarowa rola Sally Kirkland, podobno pisana dla Czyżewskiej) jej w tym pomaga, daje schronienie, uczy angielskiego, poznaje z ludźmi. 
 
   
         W 1983 roku Pacuła zadebiutowała w Hollywood rolą Iriny Asanovey w politycznym thrillerze w reżyserii Michaela Apteda "Gorky Park", zrealizowanym na podstawie głośnej powieści Martina Cruza Smitha, u boku znanego już wtedy i cenionego Williama Hurta, legendarnego Lee Marvina i Briana Dennehy'ego. Jednocześnie zaczęła pracować jako wzięta modelka, a numer "Vouge'a" z jej zdjęciami został wybrany numerem roku. Natomiast za rolę Iriny dostała nominację do Złotego Globu, co było sporym sukcesem. Jej debiut został uznany przez krytyków za bardzo udany i jeden z najciekawszych w owym czasie, doceniono jej grę i urodę.
 

        Od swojego debiutu w USA aktorka regularnie pojawiała się w filmach, nie tylko amerykańskich, także włoskich, hiszpańskich, australijskich, izraelskich i hiszpańskich. Do jej większych osiągnięć przełomu lat 80. i 90. zaliczyć można role w takich produkcjach jak wojenna, oparta na faktach "Ucieczka z Sobiboru", w której u boku Rutgera Hauera i Alana Arkina, zagrała piękną Żydówkę; "Pocałunek" - film grozy, w którym Pacuła rewelacyjnie odegrała czarny charakter, za co była nominowana do nagrody Saturna; "Słodkie kłamstwa" - lekką, romantyczną komedię z kryminalnym wątkiem, gdzie pojawiła się u boku Treata Williamsa, ciekawy ekologiczny serial australijski "E.A.R.T.H. Force", kryminał "Marked for Death" ze  Stevenem Seagalem czy erotyczny film zrealizowany na podstawie powieści znanego włoskiego pisarza Alberto Moravii z muzyką legendarnego kompozytora Ennio Moricone "Mężowie i kochankowie", w którym zagrała znudzoną małżeństwem, niewierną żonę u boku Juliana Sandsa (z Sandsem zagrała jeszcze dekoracyjną rolę w filmie Warlock 2) i Tchekeya Karyo. W 1993 roku pojawiła się w japońskim obrazie "Prywatne lekcje 2", w którym w niczym nie ustępowała występującej w części pierwszej Sylvii Kristel oraz gwiazdorskim, kostiumowym westernie "Tombstone", gdzie niesamowicie zagrała Cate Big Nose, węgierską kochankę Vala Kilmera u boku plejady hollywoodzkich sław. W "Milczeniu Baranów", u boku Billy'ego Zane'a zaprezentowała niestandardowy talent komediowy, a kryminale "Body Puzzle" u boku Tomasa Arany wyglądała zjawiskowo i również prezentowała dobre aktorstwo. Wspaniale zagrała także w filmie pt. "Timemaster" z 1995 roku i wyglądała w nim niesamowicie pięknie, a na planie spotkała się z młodziutką Michelle Williams, która potem wcieliła się w Marilyn Monroe.
 

        Pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku otrzymała ciekawą rolę w hiszpańskiej produkcji "W hołdzie starszym kobietom", u boku Faye Dunaway czy "Wirusie", w którym zagrała rosyjską naukowczynię, biorąc udział w castingu i partnerowała Jamie Lee Curtis, Donaldowi Sutherlandowi oraz Williamowi Baldwinowi.
         W 2002 roku zagrała w kostiumowym,  przygodowym filmie "Wojownicy", na planie którego znów spotkała się z Rutgerem Hauerem, który wcześniej, w wywiadzie udzielonym miesięcznikowi FILM bardzo wysoko ocenił jej zdolności aktorskie oraz urodę, powiedział, że jest w pełni profesjonalną aktorką, z którą świetnie się współpracuje.  
 

        Chociaż Joanna Pacuła nie zagrała w żadnym polskim obrazie odkąd wyjechała za ocean (miała podobno dwie propozycje, jednak nie pasowały jej terminy), to pojawiła się w Polsce na planie filmowym w 1997 roku, gdy kręcono zdjęcia do "Białego kruka", polsko-amerykańskiej koprodukcji, w której, obok polskich aktorów, zagrały hollywoodzkie sławy: Ron Silver (z Silverem spotkała się w 1991 w obrazie "The Good Policeman") i Roy Scheider, a Joanna udzieliła wtedy wywiadu m.in. dla Twojego STYLU i powiedziała, że Warszawa i cała Polska bardzo wypiękniała od czasów jej wyjazdu, zaś autorka wywiadu stwierdziła, że Pacuła wygląda pięknie i młodo, oczy ma te same, iskrzące jak kiedyś i bardzo dobrze mówi po polsku. Kilka lat później, gdy Joanna pracowała w USA już dwadzieścia lat, amerykański krytyk powiedział o niej, że od czasu przyjazdu do USA zestarzała się jedynie o pięć minut a nawet wygląda piękniej, niż w swoim pierwszym amerykańskim filmie i coś w tym jest, bo najcudniej wyglądała w okolicach 35 - 45 roku życia.
 

         Ostatnie lata kariery to dla aktorki głównie udział w filmach klasy B, takich jak "Moskiewska gorączka" z Michaelem Yorkiem, "Zadanie specjalne" z Chuckiem Norrisem czy epizod w "Wyścigu po szczęście" z Michaelem Madsenem i Ericiem Robertsem. Wystąpiła też gościnnie w znanych i lubianych serialach: w "Detektywie Monku", który to detektyw zakochał się w granej przez nią postaci i w "Kościach". Ciekawą kreację stworzyła w kostiumowym filmie z 2007 roku "When Nietzsche Wept" i mając 50 lat nadal wyglądała zjawiskowo.

Vena_Poetica - z portalu Filmweb czyli JoAnna Idzikowska - Kęsik tudzież ja, teraz, w trakcie pisania, nieco podrasowałam tę biografię.

*****

        A teraz czas na nieco prywaty i kilka moich refleksji à propos aktorki i jej biografii na Filmwebie mojego autorstwa, którą napisałam ok. 2006/2007/2008 roku (dokładnie nie pamiętam), ale wówczas, w tamtym okresie, byłam na tym portalu aktywnym kontrybutorem, dodawałam wiele ciekawostek, prowadziłam tam blog, na którym również o niej pisałam. Na tej właśnie biografii i na biografii poszerzonej, którą umieściłam na tym blogu (posty z października 2012 i lutego 2019 roku, które miały wiele, bardzo dużo wyświetleń - ponad 20 tysięcy pierwszy i ponad 14 tysięcy drugi) i były najpopularniejszymi postami na moim blogu! Mnóstwo tak zwanych dziennikarzy opierało swoje artykuły o aktorce na moich słowach, czasem kopiując cały ten tekst i się pod nim podpisując, bo kim jest jakaś tam Vena Poetica z Filmwebu lub jakaś blogerka? Nikim, można ją kopiować do woli, przecież nie upomni się o prawa autorskie. Taka w tym kraju jest dziennikarska etyka, o której w młodości tak dużo opowiadał mi mój wujek dziennikarz... Podobnie było z moimi wierszami, ale to temat na inny już post.
 

        Jak wiecie, jakiś czas temu ktoś zgłosił moje posty o Joannie i Blogger je weryfikował w efekcie pomyślnie, ale ja w nerwach te posty skasowałam, bo czułam jakiś przeogromny żal, tak ogromny, że płakałam jak dziecko, a wierzcie mi, że bardzo rzadko płaczę. Było mi kosmicznie przykro, że moje starania i pasja poszły na marne. Straciłam tym samym mnóstwo zdjęć aktorki, które wynajdywałam w odmętach Internetu, na różnych portalach, w różnych językach całymi latami, straciłam tekst, który o niej napisałam, jednak mnóstwo zdjęć skopiowano z mojego blogu na inne portale, więc trochę odzyskałam, zawsze poznaję swoje kadry, wyedytowane przeze mnie portrety aktorki, moje zrzuty ekranu z roznych filmów, ponieważ uwielbiam jej twarz - że zacytuję i trochę sparafrazuję Grubą Siostrę Kopciuszka ze Shreka, tę z głosem Wojciecha Manna: "Wyględna? Ona jest boska! Twarz, to jej chyba sam Michał Anioł dłutem haratał". 
 

        Ale teraz postanowiłam się nie poddawać, gdyż - nie wolno robić niczego wbrew i przeciwko sobie, nie można też rezygnować ze swoich pasji, ze swojego hobby i zainteresowań. Trzeba - jak pisał jeden z moich ulubionych autorów tekstów, Wojciech Młynarski, robić swoje. Więc robię. I będę robić do skutku. Niech sobie piszą co chcą o tej aktorce, ja wiem swoje, wiem, co i kiedy pisałam i ile lat zbierałam te informacje.
 

      Joanną Pacułą - paradoksalnie - zainteresowałam się jako mała dziewczynka - na długo przed tym, zanim zobaczyłam ją na ekranie ruskiego telewizora o wdzięcznej nazwie Rubin! I sporą chwilę przed tym, jak obejrzałam jej zdjęcia w czasopismach.
 

        Otóż mój wujek, bardzo ulubiony, wspaniały człowiek, były żołnierz AK, wówczas poczytny pisarz i dziennikarz wrocławskiego oddziału Gazety Robotniczej i Słowa Polskiego, Tadeusz Mikołajek, u którego w domu uwielbiałam przebywać, rozmawiać z nim i ciocią i czytać wszystko, co było na półkach (a tych załadowanych książkami i czasopismami półek było mnóstwo), przyjaźnił się ze znanym reżyserem, panem Stanisławem Jędryką, razem pisali scenariusz do filmu na podstawie na poły biograficznej powieści mojego wujka, która miała tytuł "Żarówka", jednak komunistyczne władze i cenzura okroiły film, który w efekcie wszedł na ekrany pt. "Amnestia" i opowiadał o byłym żołnierzu AK, który w powojennym Wrocławiu stara się ułożyć sobie życie. W czasie spotkań i pracy nad scenariuszem, p. Jędryka opowiedział moim rodzicom i mnie, którzy byliśmy u wujka z wizytą, żebyśmy obejrzeli w telewizji serial z prześliczną, najładniejszą w Szkole Teatralnej, dziewczyną, dziewczyną nie tylko piękną, ale też bardzo utalentowaną, której wróży wielką karierę, podał tytuł serialu i nazwisko dziewczyny. No i moi rodzice, gdzieś po roku czy dwóch od tej rozmowy, zawołali któregoś dnia mnie i brata i całą rodziną, z wypiekami na twarzy, na ruskim Rubinie, oglądaliśmy... Tak! "Zieloną miłość" - serial w reżyserii pana Jędryki z Joanną Pacułą w roli głównej i ja - jak potem Bronek Talar w serialu "Dom" - się w Joasi "zachwyciłam cholernie mocno", wydała mi się prześliczna i niezwykle zdolna, urzekająca, urocza i świeża, subtelna i z charakterna zarazem, piękna i cudowna, zdecydowanie najpiękniejsza wśród polskich aktorek z urodą oryginalną, niebanalną, wręcz bajkową! Był rok najprawdopodobniej 1980, miałam 10 lat, a moja miłość do Pacuły wciąż trwa i nic a nic się nie zmieniła. Do dzisiaj uwielbiam jeden typ kobiecej urody: brunetki z niebieskimi oczami o jasnej cerze. Pacuła, obok Tadeusza Różewicza, którego "Duszyczkę" wtedy czytałam w "Odrze" nic chyba nie rozumiejąc (bo jak dziewięcio/dziesięciolatka może zrozumieć tekst o śmierci, raku, sztuce, Biblii?) - była objawieniem mojego dzieciństwa, światełkiem w szarej komunistycznej rzeczywistości, iskrą, która rozpaliła jedną z moich pasji - miłość do teatru i X Muzy.
 

            "Zielona miłość" to uroczy serial, do którego wciąż wracam z ogromnym sentymentem; oprócz p. Joasi uwielbiam do dziś szanuję p. Bronisława Pawlika, uważam, że był to jeden z najwybitniejszych polskich aktorów ever i nieustannie kocham p. Romana Wilhelmiego. 
 

        Potem był wspaniały serial "Dom" i jej tekst do Bronka Talara: "Moja mowa będzie krótka, idź do innego ogródka", w ogóle świetna rola, bardzo emocjonalna i naturalna jednocześnie i był uroczy serial "Jan Serce" i ta prześliczna, delikatna, subtelna Gabi w jej wykonie, która nie zdała na studia i łyka tabletki czekając na Janka, którego uważa za ostatniego romantyka na świecie... Janka,  który nie przyszedł, bo wybrał mecz - w tych tylko filmach Joanna pokazuje świetne aktorstwo i enigmatyczną, nieco egzotyczną kocią urodę, a przecież to było dopiero preludium jej kariery. A propos urody: podobno starała się o rolę w filmie "Ludzie - koty", ale jeszcze wtedy nie mówiła biegle po angielsku i rolę tę otrzymała Nastassja Kinski, która razem z Joanną i Isabellą Rossellini stała się gwiazdą Hollywood pochodzącą z Europy, bo wówczas mało europejskich, nieanglojęzycznych aktorek istniało na tym rynku. Owszem, gwiazdy z Europy grywały w USA, ale nie robiły tam wielkich karier. Wtedy były one trzy - trzy niesamowite piękności: Isabella, Nastassja i nasza Dżoana Pakula (w kolejności debiutu w USA).
 

        Od tamtej pory śledziłam karierę Joanny Pacuły. Moja mama przez wiele lat prenumerowała tygodnik, a potem miesięcznik FILM, często kupowała też Ekran, w ogóle w naszym rodzinnym, a potem w moim własnym domu było dużo czasopism, a ja zawsze czekałam na informacje o aktorce, na jej zdjęcia w czasopismach, później w Internecie. Pomagali mi też znajomi, którzy wiedzieli, że mam hopla  na jej punkcie i podsyłali zdjęcia z gazet i netu. No bo ludzie, którzy mnie znają, doskonale wiedzą: Pacuła, Różewicz, maki.
 


        Kiedy wyjechała i stała się znana na świecie, w Polsce mówiło się o jej romansie z Jackiem Nicholsonem lub synem Jacka Nicholsona, którego aktor wówczas nie miał (jego syn urodził się w 1992 roku, gdy Pacuła w USA i na świecie kwitła i pracowała bardzo dużo w modelingu i filmie) lub z Warrenem Beatty, plotkowano i często nie dowierzano, że na Zachodzie robi wielką karierę, że mieszka w willi, której pierwszym właścicielem był ukochany Poli Negri - Rudolph Valentino, że jej twarz zdobi okładki ekskluzywnych czasopism. Pisano, że nie zgadza się na dystrybucję swoich filmów w Polsce, zwłaszcza erotycznego "Husbands and Lovers". Mówiono, że gra w kiepskich kryminałach, pornosach, że się rozbiera w każdej roli, a np. w "Oczach obserwatora" (1992) miała dublerkę w rozbieranych scenach. W ogóle mam wrażenie, że mnóstwo krążących o aktorce newsów to plotki i domysły, a czasem nawet pomówienia, bo to, jak źle się o niej mówiło, to naprawdę przykra sprawa wynikająca raczej z niewiedzy, niż z faktów. Dużo w tych wypowiedziach było też zawiści, niestety.
 

    Był też wywiad, krótki, po Dzienniku czy Wiadomościach, chyba z 1990/ 1991 roku, którego p. Joanna udzieliła dla TVP i po którym rozpętała się typowo polska gównoburza: że raptem po dziesięciu latach od wyjazdu zapomniała naszej pięknej, polskiej mowy! Trąbili o tym wszyscy, nie tylko dziennikarze, prości ludzie na ulicach też, bo przecież zawsze jest jakiś powód do plotek i krytykanctwa - to nasza polska domena. A w moim odczuciu było to ze strony Joanny aktorstwo na miarę Oscara (nomen omen Oscary wręczała dwukrotnie, co jest niemałym wyróżnieniem dla początkującej aktorki). Pamiętam, że dziennikarka (nazwiska dziennikarki, którą jako dziennikarkę powinnam ująć w cudzysłów, nie pamiętam) zadawała jej tak słabe, banalne i nieprofesjonalne pytania, że było to żenujące. A Joanna, odziana zwyczajnie w jeansowy komplet: katankę i spodnie (ja zapamiętałam spodnie, choć gdzieś czytałam, że była w spódnicy - nie upieram się, bo z moją wyobraźnią pamięć czasem płata mi figle, choć podobno moja pamięć jest fotograficzna, pamiętam, jak byłam odziana np. na swojej obronie trzydzieści parę lat temu i na drugiej też), spokojnie na nie odpowiadała swoim zmysłowym głosem po polsku, czasem robiąc "hmmm", jakby w zastanowieniu, co ma odpowiedzieć na durne pytanie. Tyle - pamięć mam jeszcze dobrą. Potem gdzieś czytałam wypowiedzi m.in. p. Michała Bajora i p. Doroty Stalińskiej, że Joanna prywatnie mówi po polsku płynnie i bez błędów, ale w eter poszły wieści, jaka jest dumna, jak się wywyższa, udaje lepszą niż jest i jest bardziej amerykańska niż rodowici Amerykanie  i nie zadaje się z amerykańską Polonią. I te bzdety się w Kraju nad Wisłą wciąż pamięta i wypomina aktorce do dziś. Jak czasem pytam ludzi o nią, to mówią: "A, ta co zapomniała polskiego". Polskie piekiełko - szkoda słów, a typowo polskie, składające się z polskich znaków słowo ŻÓŁĆ wciąż ma się świetnie, niestety (w mojej ukochanej Gdyni widnieje też baner z żółtym napisem "Zażółć gęślą jaźń", ale to tak by the way).
 


        Joanna Pacuła praktycznie nie udziela wywiadów (chociaż było ich parę), niestety (choć strasznie dawno temu widziałam z nią wywiad dla amerykańskiej TV z czasów, gdy grała w Australii), nie udziela się również w mediach społecznościowych (jeśli są jej fanpage, to prowadzą je jej wielbiciele). I trochę smutku przysparza tym swoim oddanym i wiernym fanom (lub psychofanom takim jak ja), ale być może wie, co robi, po tym, co ją spotkało i ja to rozumiem. U nas było bardzo długo tak, że albo nie mówiło się o niej wcale, jakby nie istniała, jakby na wielu zagranicznych okładkach nie widniało: "Polish Beauty" albo mówiło się złośliwie, zgryźliwie i źle, choć  - na szczęście - były wyjątki. 
 

        Pan Tomasz Raczek kiedyś wspominał w jakimś programie w TVP, że był na planie filmu "Umrzeć z honorem" (1987), w którym Joanna zagrała dziennikarkę i że wszyscy tam, cała filmowa ekipa, byli zachwyceni jej ogromną pokorą, talentem i pracowitością, a przede wszystkim niesamowitą urodą.
 
     
        Wywlekano (i wciąż się wywleka, niestety) romans Joanny z p.Piotrem Fronczewskim nie pamiętając, że nie była w tym sama, że do tanga trzeba dwojga, tego jej "warszawka" chyba nie wybaczyła nigdy. A pamiętam jakąś wypowiedź (chyba przed emisją spektaklu Otello) panów Olbrychskiego i Fronczewskiego (na pewno było to przed ukazaniem się autobiografii tego drugiego), którzy bardzo pochlebnie wypowiadali się o niej i mówili, że "Jak Joasia kupi wyspę na Oceanie, to pojadą do niej i będą robić teatr". Nota bene szkoda, że aktorka nie występowała w USA w teatrach... A może występowała, a my o tym nie mamy pojęcia? Wspominała, że jej celem zawodowym był teatr, że świetnie się na scenie czuła, że grała z polskimi mistrzami aktorstwa, o których zawsze mówiła z wielkim szacunkiem, szczególnie o niezapomnianym p. Gustawie Holoubku.
 

    Znany i pracujący w USA operator (chyba p. Piotr Sobociński, ale nie jestem pewna) wspominał w wywiadzie (nie pamiętam czy dla "Pani" czy "Zwierciadła" czy "Urody", bardzo dużo czasopism wówczas czytałam), że Joanna, która jest sławna i podziwiana na świecie, w Polsce jest niedoceniana i była często szykanowana, bo wiele starszych aktorek zazdrościło jej kariery, a przede wszystkim urody, że jeszcze jako studentkę wyzywały ją od kocmołucha, były jej nieprzychylne, zazdrosne i zawistne. 
 

    Nagłaśniano, wyolbrzymiano także jej pobyt w Nowym Jorku po przyjeździe do USA i znajomość z p. Elżbietą Czyżewską, zarzucano nielojalność, wykorzystanie starszej koleżanki, choć było wiadomo, że cierpiąca na chorobę alkoholową Czyżewska, nie była łatwym człowiekiem, a co ciekawe, Joanna nigdy nie wypowiedziała się źle o starszej aktorce, stwierdziła, że mieszkała u Czyżewskiej trzy tygodnie.
 

    Umniejszano jej dokonania aktorskie, jej filmową karierę, mało kto wiedział, jak znaną i cenioną jest modelką, kpiono wręcz z ról i występów w filmach video, spekulowano, że już nie ma zawodowych propozycji i że swoją karierę od nowa zacznie w Polsce (tak, tak i zagra w serialowym tasiemcu klasy A, ha ha)... 
 

        Wciąż deprymowano osiągnięcia Pacuły, która aktorka z Polski, oprócz przedwojennej gwiazdy kina niemego Poli Negri, tak długo - bo już ponad 42 lata - przetrwała w USA? Która zagrała w tylu filmach (i co z tego, że w większości były to filmy klasy B a nawet niżej, ale pracowała w swoim, wyuczonym zawodzie, nie była kelnerką), miała tyle rozkładówek i okładek w wielu prestiżowych, poczytnych czasopismach (Vouge, Cosmopolitan, Mirabella, Harper's Bazaar, Reedbok, FILM i wiele innych), była fotografowana przez znamienitych artystów fotografii: Jerzego Kośnika, Władysława Pawelca, Arthura Engorta, Denisa Piela, Grega Gormana, Marco Glaviano, Roberta Wolańskiego i wielu innych. 
 

        Jej urodę i figurę docenili wielcy projektanci mody: Yves Saint - Laurent, Giorgio Armani, Gianni Versace, bywała i występowała na wielu pokazach mody. Umniejsza się i negatywnie pisze o rzeczywistej gwieździe, a z aktorek, które mignęły w USA jak meteory, robi się wielkie gwiazdy - doprawdy - ciekawe!
 

        Pan Jerzy Kośnik wspominał, że już jako studentka, była jego ulubioną modelką i uwielbiał ją fotografować, a jego ulubionym zdjęciem była fotka w jego skarpetkach z napisem 32. Ja również uwielbiam to zdjęcie, mam je w swoich zbiorach (poniżej zobaczcie skan tego zdjęcia, choć z tej sesji widziałam też inne)!
 
"Potrafiła zadzwonić do mnie o północy i powiedzieć: <Wiesz jestem na jakimś nudnym bankiecie, bierz pół litra, aparat, przyjeżdżaj, zrobimy sesję zdjęciową>. Większość zdjęć powstałych podczas tych zakrapianych sesji kończyła w koszu, ale pozostało kilka klatek, które są mi bardzo bliskie. Zwłaszcza zdjęcie Joasi w moich skarpetkach z numerem 32" (cytat za Culture.PL, choć tam podano nr 34 na skarpetkach).
 

        Joanna była niebywale wręcz fotogeniczna, dość wysoka (tutaj też mam wątpliwości, bo kiedyś, gdy jeszcze była w Polsce, przeczytałam, że ma 168 cm wzrostu, a Wikipedia podaje 175 - oglądając jej filmy odnoszę wrażenie, że ta pierwsza wersja jest prawdziwa). 


    I jeszcze jedno: obejrzałam kilka dni temu jeden z nowszych filmów aktorki, która wróciła po siedmiu latach przerwy do pracy, kryminał "Break Even" z 2020 roku oraz trailer najnowszej produkcji - komedii romantycznej "Love & Karma". W jednym z wywiadów z 2002 roku aktorka powiedziała, że nie udaje podlotka, gra już matki i chciałaby grać jeszcze przez co najmniej 20 lat i gra! Wciąż jest piękna, ciągle młoda, bardzo zgrabna, szczupła, wysportowana i gra Amerykankę, agentkę Crowe i mówi bez akcentu, a biorąc pod uwagę fakt, że grywała emigrantki na początku swojej kariery (piękny serial "Crossings" wg Daniele Steel z 1986, w którym wystąpiła w roli Marisy u boku Christophera Plummera, Jane Seymour i Charyl Ladd), to często też i stosunkowo szybko była obsadzana w rolach Amerykanek czy innych egzotycznych piękności. 
        Tutaj przytoczę słowa p. Ryszarda Marka Grońskiego, pisarza, poety i satyryka, z książki "Puszka z Pandorą" z 1991 roku: "Nie powinno zaskakiwać, że Paculanka gra w amerykańskich serialach uciekinierki z obozów i Słowianki z łagrów". (s.54) 
            Złośliwi mówią, że gra głównie Żydówki, a ja się cieszę, że po prostu gra. Urodę ma słowiańską, rasową, więc może grać kogo chce, ma walory, plastyczną twarz i talent i coś, co - jak pisał Konstanty I. Gałczyński w wierszu o innej aktorce Inge Bartsch, jest: "kobiece, nieuchwytne, dalekie, coś, co trzeba chwytać pazurami". Coś, czego brakuje wielu zawistnym aktorkom, co psychologowie nazywają po prostu osobowością.
 

    Podobno jej urodą i talentem zachwycił się też egipski gwiazdor o światowej sławie, Omar Sharif, z którym zagrała w mało znanym filmie "Krok w stronę raju" ("Heaven Before I Die", 1997) bardzo pozytywną postać i świetnie udawała... Charliego Chaplina. Sharif mówił, że gdyby była starsza, mogłaby zagrać i byłaby piękna z nim w duecie w filmie "Doktor Żywago".
 

        Kiedyś w Polsce lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, mężczyźni mawiali, że do szczęścia potrzebne im są jedynie (a może aż?) "Cztery kółka i Pacułka" i to również powodowało zawiść...
 

        Jakąś zagadką pozostaje jej związek (małżeństwo?) z producentem Howardem Kochem Juniorem, którego poznała na planie swojego pierwszego filmu w USA "Gorky Park", którego Koch był producentem. Jest w Internecie wiele ich wspólnych zdjęć, na pewno odszedł dla niej od żony, byli parą, ale te teksty w niektórych polskich artykułach, że hamował jej karierę, nie pozwalał się rozbierać, a potem w zemście po rozstaniu tę karierę blokował, to raczej wyssane z palca, nietrzymające się kupy, bajki. Koch dobrze pisze o Joannie w swojej autobiografii. 
 

        Czytałam również, niestety, kilka sarkastycznych, uszczypliwych opinii o tym, że Joanna była specjalistką od rozbijania małżeństw (tak wypowiedział się o niej np. p. Michał Urbaniak, co uważam za wstrętne i nietaktowne), o tym, że jest teraz smutna, samotna i tylko pali papierosy, zasłania się dymem (rzekomo to powiedziała o niej - kiedyś - jej przyjaciółka, p. Liliana Głąbczyńska - Komorowska, która wcześniej wypowiadała się o niej pozytywnie). Smutne...
 

        Siostra Joanny, znana modelka Pani Ewa Pacuła (mają jeszcze starszą siostrę Grażynę i brata), której Joanna ułatwiła karierę w USA, twierdzi, że Joanna nic już nie musi, ma z czego żyć i że nadal wygląda wspaniale oraz uwielbia grać w golfa i to potwierdzają zdjęcia pojawiające się na Instagramie, które czasem umieszczają znajomi aktorki i na Facebooku ze spotkania z fanami w Tombstone - Joanna Pacuła wciąż jest niesamowicie piękną kobietą i wygląda na spełnioną oraz szczęśliwą.
 

        Powiem jeszcze, że oglądałam i wciąż oglądam większość filmów polskich, zagranicznych i amerykańskich z udziałem aktorki (mam niezłą kolekcję jej filmów na video). Te, których nie widziałam, mogłabym policzyć na palcach jednej ręki (należy do nich np. polski serial z 1980 roku "Kto za", którego nigdzie nie mogę znaleźć, podobnie jak amerykańskiego serialu "Brutally Normal" i włoskiego filmu z 1994 roku "C'è Kim Novak al telefono"). Jestem też, z jednego kierunku studiów, animatorem teatralnym (zdałam kiedyś wszystkie egzaminy na Wydział Aktorski, ale nie mogłam podjąć studiów ze względów zdrowotnych, swego czasu bywałam jurorem na konkursach recytatorskich, wielu spaktaklach teatralnych, jestem kinomanką) i uważam, że jest to bardzo utalentowana osoba, z bardzo ciekawym głosem, mająca w sobie to ulotne coś, co sprawia, że wspaniale się na nią patrzy i świetnie się jej słucha, a jeśli ktoś myśli inaczej, to już jego sprawa. Na zdjęciu poniżej widzimy p. Joannę i niezapomnianego p. Zbigniewa Zapasiewicza, wybitnego aktora, podczas realizacji spektaklu dla Polskiego Radia.
 

         Joanna Pacuła - moim zdaniem - chroni bardzo swoją prywatność, zapewne po doświadczeniach z hejtem, ma w sobie również wiele pokory w przeciwieństwie do tych, którzy źle o niej mówią, za co ją szanuję.
 

        Dawno temu, na początku lat dziewięćdziesiątych jakiś polski krytyk (naprawdę nie pamiętam nazwiska, niestety) napisał, że Joannę, która często grywa role dekoracyjne ze względu na urodę, czeka albo droga na sam szczyt, albo los gwiazdy chętnie oglądanej, jednak szybko zapomnianej... Może i było w tym trochę racji, ale ja nigdy nie zapomnę jej oczu, gry, urody. Uwielbiam jej role we wszystkich polskich filmach, w "Gorky Park", "Mężach i kochankach", "Tombstone", "W hołdzie starszym kobietom"; cudna była w "DinoCroc", a najpiękniej wyglądała w "Prywatnych lekcjach 2", operator wciąż robił zbliżenia jej ślicznej twarzy. Jej zdjęcia z czasopism potwierdzają, że była fotogeniczna i była dobrą, wziętą modelką. Nie musiała, jak niektóre wielkie gwiazdy, podpisywać kontraktów, że można np. fotografować ją tylko z lewego profilu, bo w każdym ujęciu wyglądała pięknie.
 

        Z ciekawostek: zapamiętałam, iż w jakimś wywiadzie powiedziała, że jej ulubionym kolorem jest szary, ponieważ jest elegancki i do wszystkiego pasuje, jednak ja uważam, że najpiękniej, przecudnie wygląda w bieli i w czerwieni.
 

         Nieustannie i niezmiennie trzymam kciuki i życzę Pani Joannie wszystkiego, co najlepsze. Dla mnie zawsze była i będzie najzdolniejszą, najpiękniejszą i najbardziej tajemniczą polską aktorką, niezwykle fotogeniczną, enigmatyczną supermodelką. Pozostała skromną gwiazdą, która mówi o sobie jako o zwykłej, pracującej aktorce. Przyznaje, że popełniła wiele błędów, jednak nie żyje przeszłością i jak Edith Piaf może zaśpiewać: Je ne regrette rien! Wiem od znajomych z USA, że w Stanach wciąż jest celebrity.
 

        A ja, gdy rozmyślam o Pani Joannie Pacule śpiewam sobie piosenkę "Jej portret" z cudownym tekstem Jonasza Kofty, która moim zdaniem bardzo do niej pasuje:
 
"Naprawdę jaka jesteś nie wie nikt
To prawda niepotrzebna wcale mi" 
 
        Przedstawiłam tutaj zatem jej niedokończony portret, a raczej szkic do portretu skromnej, tajemniczej aktorki, która żyje jak chce i jest jedyną polską aktorką, która za oceanem mieszka i gra już ponad 40 lat. Nie chcę kończyć tej opowieści, chcę dopisywać kolejne osiągnięcia  aktorki, bo wierzę, że najlepsze jeszcze przed nią i niech tak się stanie.

     

            Chcę jeszcze w tym miejscu złożyć ogromne podziękowania Pani Marcie Górnej, młodej, pięknej dziennikarce, która pisała w Gazecie Wyborczej zarówno o samej Joannie Pacule, jak również recenzowała filmy, w których zagrała aktorka, za rozmowy o aktorce i jej osiągnięciach, podrzucanie mi wspaniałych, unikatowych zdjęć Pacuły, za ogromną życzliwość. Pani Marto, mocno trzymam kciuki za Pani projekt!


***
Zdjęcia Joanny Pacuły, które bardzo lubię, także skany z moich zbiorów: