Joanna Drażba urodziła
się 24 czerwca 1971 roku, umarła w swoje dwudzieste czwarte urodziny w roku 1995.
Była studentką polonistyki na UAM w Poznaniu (po pierwszym, świetnie zaliczonym roku studiów, zachorowała), miała artystyczną duszę i przez
ostatnie cztery lata życia zmagała się z ciężką chorobą nowotworową (rak kręgosłupa). Opiekował
się nią profesor Jacek Łuczak, który również doprowadził do wydania wierszy, myśli i
pamiętnika Joanny „Za parawanem powiek”.
Jej pełne ciepła, emocji i refleksji nad życiem, cierpieniem i śmiercią
teksty zdobyły sporą ilość czytelników, zostały również przetłumaczone na język
angielski i węgierski, a tomik doczekał się kilku wznowień.
Imieniem Joanny Drażby nazwane zostało hospicjum Palium w Poznaniu oraz
ogólnopolski konkurs literacki Polskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej.
Poniżej prezentuję kilka cytatów i wierszy autorstwa tej pięknej, młodej dziewczyny, której nie dane było rozwinąć skrzydeł, która była dzielna i nie bała się śmierci, ponieważ uważała, że jest ona przejściem w kosmiczną wieczność.
Poniżej prezentuję kilka cytatów i wierszy autorstwa tej pięknej, młodej dziewczyny, której nie dane było rozwinąć skrzydeł, która była dzielna i nie bała się śmierci, ponieważ uważała, że jest ona przejściem w kosmiczną wieczność.
*
CYTATY:
Moje wiersze. Moje kochane ucieczki w samotność, smutek i rozpacz.
*
Głupie są wszelkie początki, a jeszcze głupsze ich zakończenia. Wisi nade mną motyl, taki dmuchany balon, i kpi sobie ze mnie kolorami. Nie zaprzeczam, ma rację. Znalazłam się w takim punkcie, gdzie wszystko straciło sens i cała układanka życia zaczyna się rozsypywać.
*
Czekam na śmierć. Jest to dziwne uczucie.
*
Głupie są wszelkie początki, a jeszcze głupsze ich zakończenia. Wisi nade mną motyl, taki dmuchany balon, i kpi sobie ze mnie kolorami. Nie zaprzeczam, ma rację. Znalazłam się w takim punkcie, gdzie wszystko straciło sens i cała układanka życia zaczyna się rozsypywać.
*
Czekam na śmierć. Jest to dziwne uczucie.
*
Gubię się w samej sobie...
*
I znowu jestem o jeden dzień bliżej śmierci.
*
WIERSZE:
***
ktoś skrobie
ociera się
tarza w podłodze
pewnie się kocha
7 IV 1990
*
***
księżniczka na ziarnku
swych marzeń
ubrana w refren mijającego
lata
pokochała swe
cielesne pamiątki
po bolesnych nocach
ziarno rosło pęczniało
wzbijało się w monumentalne
wielkości
i... rozlało się
na krawędzie królewskiego łoża
wybrzuszone spokraczniałe
przeciekało
przez setki prześcieradeł
dotknęło ziemi
"ideał sięgnął bruku"
księżniczka na ziarnku
swych marzeń
nie czyta już bajek
27 V 1990
*
WIERSZE:
***
ktoś skrobie
ociera się
tarza w podłodze
pewnie się kocha
7 IV 1990
*
***
księżniczka na ziarnku
swych marzeń
ubrana w refren mijającego
lata
pokochała swe
cielesne pamiątki
po bolesnych nocach
ziarno rosło pęczniało
wzbijało się w monumentalne
wielkości
i... rozlało się
na krawędzie królewskiego łoża
wybrzuszone spokraczniałe
przeciekało
przez setki prześcieradeł
dotknęło ziemi
"ideał sięgnął bruku"
księżniczka na ziarnku
swych marzeń
nie czyta już bajek
27 V 1990
*
Łza
Kap... i
spadła. Roztrzaskała się o realia.
A toczyła się tak spokojnie po twarzy.
Po twarzy bez wyrazu, przeźroczystej.
Lecz cicho! Bo dusza tej mgły jeszcze marzy.
A toczyła się tak spokojnie po twarzy.
Po twarzy bez wyrazu, przeźroczystej.
Lecz cicho! Bo dusza tej mgły jeszcze marzy.
Kap... i spadła. Rozbiła się o
rzeczywistość.
Była zbyt słaba, nieziemsko delikatna.
Przeraziła ją wymarzonych perspektyw mglistość.
Ona jest przecież dziecinnie jedwabna i księżycowa.
Była zbyt słaba, nieziemsko delikatna.
Przeraziła ją wymarzonych perspektyw mglistość.
Ona jest przecież dziecinnie jedwabna i księżycowa.
Kap... i spadła. Zderzyła się z
prawdą.
Łza, która szuka szczęścia i oparcia
A spotyka się z bezlitosną pogardą
I brakiem tolerancji, współczucia. Boi się starcia.
Łza, która szuka szczęścia i oparcia
A spotyka się z bezlitosną pogardą
I brakiem tolerancji, współczucia. Boi się starcia.
Kap... O nie! Już nic nie spada.
Skończyły się łzy. Brak im sił na rzeczywistość.
Zrozumiały, że nic nie pomogą,
Są cicho. Chcą zachować swoją swoistość.
Skończyły się łzy. Brak im sił na rzeczywistość.
Zrozumiały, że nic nie pomogą,
Są cicho. Chcą zachować swoją swoistość.
Nie ma już nic, co by mogło spływać
po twarzy.
Nie ma już łez, które załamywały promienie świata.
Nie ma już sił na płacz. Każdy swą wartość waży
i zdejmuje odważniki. A może waga jest zepsuta?
Nie ma już łez, które załamywały promienie świata.
Nie ma już sił na płacz. Każdy swą wartość waży
i zdejmuje odważniki. A może waga jest zepsuta?