W każdym momencie, w każdej chwili, w każdym zdarzeniu kryją się przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. W każdej chwili kryje się wieczność. Każde odejście jest zarazem powrotem, każde pożegnanie powitaniem, każdy powrót rozstaniem. Wszystko jest jednocześnie początkiem i końcem.
- Andrzej Sapkowski
Wiosna to dla wielu najpiękniejsza pora roku. Dla mnie ukochana... zaraz po lecie, bo latem się urodziłam i uwielbiam upały, jak mało kto.
Tegoroczna wiosna w moim regionie jest opóźniona (uwielbiam na Facebooku wspomnienia, bo mam porównanie, jak było w poprzednich latach!), chłodna i jeszcze raczkuje. Jednak najważniejsze dla mnie jest to, że jest, że przyszła, że przede mną perspektywa lata.
Teraz jest słabo, w piątek był piękny, jeden z nielicznych ciepłych dni. Byłam z bratem, Leszkiem, we Wrocławiu, gdzie wiosna jest piękniejsza, niż u mnie, bo tam jest zawsze 1,2 stopnie cieplej. Podziwiałam magnolie i się doprawiłam i mam grypę i jestem na L4, bo z katarem, bólem gardła i zawrotami głowy, raczej ciężko jest prowadzić lekcje.
Czuję się troszkę słaba, a grypa z metafizycznego punktu widzenia to przepracowanie, chęć przystopowania, odpoczynku, posiedzenia w ciszy... Chociaż nie wiem, czy to do mnie pasuje... Wiem, że odkąd regularnie, kilka razy w roku, jeżdżę nad morze, nie choruję tak często, jak kiedyś i moja alergia też nieco przystopowała. Morze, klimat nadmorski, chodzenie boso, głęboki oddech - działają cuda.
Zaczęłam też kolejne studia podyplomowe z zakresu metodyki wspomagania komunikacji językowej uczniów. Nie, że jestem ich kolekcjonerką, po prostu lubię się uczyć i doskonalić siebie, swoją wiedzę, swój warsztat pracy. Zafascynował mnie język migowy. Uczę się go pilnie, już troszkę "mówię" w tym fascynującym języku.
Tak więc cieszmy się wiosną, życiem, tym, co mamy, co sprawia nam radość i życzmy sobie nawzajem pięknej, zielonej, zdrowej wiosny. Grajmy w zielone, póki możemy być na tej cudownej planecie (wiem, że wciąż to powtarzam, ale ta Ziemia jest fascynująco osobliwym, żywym organizmem).
Za nami całkowite zaćmienie słońca w nowiu księżyca, przed nami, 5 maja - zaćmienie księżyca w czasie pełni. Znajdujemy się w fascynującym i wymagającym energetycznie czasie tzw. korytarza zaćmień. Osobiście czuję, że idą niesamowicie ciekawe zmiany na całym świecie, że nadchodzi opiewana przez wielu astrologów Era Wodnika, choć z tym kolorowaniem jej byłabym bardzo ostrożna. Wodnik to także rewolucje, intelekt, sztuczna inteligencja, rozwój technologii, inwigilacja przez internet, cyfrowe pieniądze, wyalienowane i transhumanizm. A jak będzie - zobaczymy, przekonamy się.
Na koniec wiersz dzisiejszy, który pewnie jeszcze sto razy poprawię, ale cieszę się, że jest, że mogłam go przelać na klawiaturę, bo mam z tym od paru lat duży kłopot.
Dobrego i jeszcze lepszego dla Was! Fotki z netu, nie mam swoich równie ładnych.
***
kocham wiosenną bujność traw i biegam tam gdzie kwitną poziomki przytulam się do brzozy z którą zawarłam przymierze bywam szczęśliwa przez mgnienie wiatru przez szepty świeżych pędów paproci
kojąc wzrok w seledynie młodych liści medytując zaloty żab łabędzi i kaczek słuchając świergotu ptaków których nie rozróżniam i nie potrafię spamiętać ich nazw zaczynam wierzyć naiwnie że
życie bywa przyjazne i że nie jestem mu obojętna jak krople deszczu które spływając po mojej zjsienniałej twarzy nucą żałośnie
Dziewięć lat temu odszedł mój ukochany Poeta, jeden z najwybitniejszych w polskiej literaturze. Poeta, o którym niejednokrotnie pisałam na tym blogu, ponieważ towarzyszył mi od dzieciństwa. Miałam też wielką przyjemność, wielki dar od losu, spotkać Go kilka razy w moim życiu i zrobić monodram na podstawie jego świetnych tekstów.
Wciąż czytam Jego wiersze, a jak jestem w Karpaczu, medytuję w miejscu, które wybrał sobie na spoczynek, na małym cmentarzu przy słynnej świątyni Wang, obok Henryka Tomaszewskiego.Uwielbiał ciszę i durnostojki - tak mówi jego wnuczka, Julia Różewicz.
Różewiczowi zabiorę jego jasność logiczność będę mądrą ateistką która świetnie zna Pismo jednak może żyć bez
jik, ja złodziejka
Przedstawiam dzisiaj najukochańszy wiersz Poety oraz swój wiersz dedykowany Tadeuszowi Różewiczowi, który ukazał się w Antologii Poeci Polscy w 2017 roku.
Bez
największym wydarzeniem
w życiu człowieka
są narodziny i śmierć
Boga
ojcze Ojcze nasz
czemu
jak zły ojciec
nocą
bez znaku bez śladu
bez słowa
czemuś mnie opuścił
czemu ja opuściłem Ciebie
życie bez boga jest możliwe
życie bez boga jest niemożliwe
przecież jako dziecko karmiłem się
Tobą
jadłem ciało
piłem krew
może opuściłeś mnie
kiedy próbowałem otworzyć
ramiona
objąć życie
lekkomyślny
rozwarłem ramiona
i wypuściłem Ciebie
a może uciekłeś
nie mogąc słuchać
mojego śmiechu
Ty się nie śmiejesz
a może pokarałeś mnie
małego ciemnego za upór
za pychę
za to
że próbowałem stworzyć
nowego człowieka
nowy język
opuściłeś mnie bez szumu
skrzydeł bez błyskawic
jak polna myszka
jak woda co wsiąkła w piach
zajęty roztargniony
nie zauważyłem twojej ucieczki
twojej nieobecności
w moim życiu
życie bez boga jest możliwe
życie bez boga jest niemożliwe
Czy można płakać ze szczęścia i wzruszenia? Można. Zwłaszcza, jeśli jest to absolutnie niespodziewany prezent, niesamowita, wspaniała niespodzianka.
Taką właśnie niespodziankę dostałam w piątek przed świętami.
Byłam w fatalnym stanie psychicznym, fizycznie też nie było dobrze. Było mi bardzo smutno i naprawdę źle. Tak źle, że płakałam, a wierzcie mi - zdarza mi się to niezwykle rzadko. Staram się trzymać nerwy i emocje na wodzy.
Na razie nie mam siły o tym opowiadać, ale miałam wrażenie, że wszystko działa przeciwko mnie, że tak źle to dawno nie było u mnie i ze mną... Wtedy usłyszałam domofon, odebrałam paczkę...
W paczce była śliczna kartka świąteczna, list i to oto makowe cudo, które widzicie na zdjęciach. Wyhaftowane specjalne dla mnie, z niesamowitą, dobrą energią.
Autorkę tego dzieła niektórzy z Was znają z blogosfery. Prowadzi świetny blog, na który bardzo chętnie zaglądam, a sądząc po komentarzach - Wy również. Jest to nie tylko cudowna, niezwykle inteligentna, mądra, bardzo oczytana, ciepła kobieta, ale też wrażliwa poetka, laureatka wielu konkursów poetyckich, na dzień dzisiejszy autorka dwóch tomików wierszy.
.
Dwa lata temu jej trzy wiersze prezentowałam TUTAJ.
Bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję Kasiu!!!
A Wy po prostu zajrzyjcie, kliknijcie w link, przeczytajcie Jej wiersze, bo naprawdę warto czytać dobrą poezję. Dowiecie się wówczas, kto mi zrobił tę wzruszającą, wspaniałą niespodziankę, ten prezent od serca, za który jestem i będę wdzięczna zawsze.
Wiecie co jest po prostu niesamowite w tym wszystkim? To, że dziewczyna nie ma lekko, a mimo wszystko tak cudownie, tak po ludzku, tak zupełnie bezinteresownie potrafi podnieść na duchu inną kobietę. To jest wielki dar, taka umiejętność. Ja się jej dopiero uczę i jeszcze często się potykam, popełniam błędy, jeszcze mi daleko do takiej dobroci... A mój ulubiony Norwid pisał, że tylko poezja i dobroć po nas zostaną.
*
Okazuj dobro wszystkim ludziom, bo nigdy
nie wiesz, jak bardzo potrzebują
twojego wsparcia.
"... jeśli to jest prawdziwa przyjaźń, jeśli jest"- pisał nieodżałowany mistrz słowa, Wojciech Młynarski, w jednym ze swoich utworów, w piosence o przyjaźni, o jednej z największych wartości w naszym życiu.
Chciałam dzisiaj napisać kilka słów na temat przyjaźni, a raczej tego, co o niej myślę, czego doświadczyłam w życiu i dlaczego wyraz przyjaźń jest, moim zdaniem, zbyt często nadużywany, mylony ze zwykłą znajomością.
Przyjaźń, ta prawdziwa i bezinteresowna, to w dzisiejszych czasach zalewu osobowości narcystycznych, konsumpcjonizmu i wyścigu szczurów bardzo rzadka, ale możliwa rzecz, to luksus, dar od losu, który powinniśmy pielęgnować i strzec, a także cieszyć się nim i doceniać.
Doświadczyłam wielu prawdziwych przyjaźni, które trwały lub trwają bardzo długo, ale raczej - wbrew obiegowym opiniom - były to przyjaźnie z mężczyznami. Bo chyba mam męski mózg, nie lubię trajkotania o niczym, obgadywania, gadania o modzie, domu, gotowaniu, nie lubię się zwierzać, zakochuję się w intelekcie, rozmowach o literaturze, sztuce a nie pogaduszkach na poziomie magla, które mnie nużą, nudzą i irytują.
Relacje z kobietami - ku mojemu smutkowi - nie zawsze trwały długo lub były jednostronne. Często wychodziłam z takiego układu zdruzgotana i bardzo rozczarowana, zwłaszcza, gdy uważałam kogoś za przyjaciółkę bez wzajemności.
Ostatnio było bardzo dziwnie, byłam bierna, i naprawdę nie chciałam się angażować. Mianowicie: przez ponad 11 lat, czyli o 11 lat za długo, pewna kobieta wciąż powtarzała, że jest moją wielką i prawdziwą przyjaciółką i dobrym, mądrym człowiekiem, a ja uparcie w to nie wierzyłam i teraz, kiedy skończyłam tę znajomość, wiem, że była to tylko atrapa i erzatz, że na pewno nie było to prawdziwe i szczere. Wiem, że ludzie bywają - jeśli nie fałszywi - to interesowni, wyrachowani, nieszczerzy.
Bo czy prawdziwy przyjaciel mówi ci na koniec, że jesteś głupia, chociaż wykształcona (nota bene to jakaś chora, podszyta jadem prawidłowość, domena ludzi bez dyplomu, dokładać wykształciuchom, choć są na to paragrafy: na podważanie kompetencji zawodowych)?
Czy ktoś, kto jest prawdziwym przyjacielem, wykorzystuje cię, wręcz zmusza do omówienia kosmogramu nie tylko własnego, ale też byłych i potencjalnych kochanków, zupełnie ignorując fakt, że nie chcesz tego robić, że nie masz dnia na tego typu aktywność? To jednak wynikało z jej horoskopu, a szczególnie z ascendentu i ta sytuacja sprawiła, że wiele zrozumiałam i postanowiłam odejść, uciec jak najdalej. Mój ascendentalny Wodnik ♒ nie pozwala mi na niewolę w reakcjach i relacjach!
Dalej: czy przyjacielem jest ktoś, kto wymusza, wręcz wyciąga intymne zwierzenia, żeby potem opowiadać o nich innym koleżankom? A gdy idziesz na pierwszą, bardzo długo - intuicyjnie - odwlekaną wizytę i dajesz prezent specjalnie na tę okazję zamawiany, wykonany ręcznie, typowy dla miasta, w którym mieszkasz, to robi taką minę, jakby dostała jakieś totalne gówno, a nie sztukę użytkową, bo woli ozłocone masówki z Home&You za pięć dyszek? OK, o gustach się przecież nie dyskutuje.
Bo czy można nazwać przyjaźnią znajomość polegającą na tym, że jedna strona wciąż do ciebie wydzwania i mimo, że przez długie 8 lat znacie się tylko wirtualnie, notorycznie opowiada ci cały życiorys, a po dwóch godzinach takich zwierzeń, na koniec, zupełnie niezainteresowana odpowiedzią, grzecznościowo pyta co u ciebie i szybko kończy monolog tekstem: no to pa?
Czy przyjaźń polega na tym, że gdy ma faceta, przyjaciółka nie jest jej potrzebna i gdy dobrze jest z facetem, milczy całymi miesiącami skupiona na sobie i swoim związku, a gdy jest źle, dzwoni o każdej porze dnia i nocy, nie zważając, że pracujesz, że masz rodzinę, że możesz być po prostu i po ludzku zmęczona albo źle się czuć lub chcieć wolny czas spędzić z ciekawą książką?
Czy przyjaźnią jest relacja, w której czujesz się jak ktoś gorszy, jak lokaj nadąsanej, wiecznie zapatrzonej w telefon księżniczki (czekaj ponad godzinę, aż raczy się zjawić na umówione spotkanie, stań po obiad w restauracji, bo jak królewna nie zje, to zaraz zemdleje, podaj jej to i tamto, potrzymaj telefon, odpowiedz na pytanie w co się ubierzesz na spotkanie z nią, zrób jej zdjęcie, a w nagrodę powie do innej znajomej: wiesz, ona jest taka brzydka, ma dwa podbródki i staro wygląda; a do ciebie o tamtej: ona ma złe oczy, jest złą kobietą, beznadziejną matką itp., itd. ... Zerwałam z obiema, bo obie mnie wykorzystywały, gadały do mnie o sobie nawzajem, a ze mnie kpiły między sobą - żenada).
Czy dobry człowiek poniża innych, kpi z ich wyglądu i dostrzega w nich jedynie wady, niedoskonałości, stawia siebie ponad innych, patrzy z góry na ludzi? Czy świadoma swojej wartości i uroku kobieta wciąż szydzi, obraża inne, w każdej znajomej dziewczynie widząc kogoś brzydszego, głupszego, mniej zdolnego i starzej wyglądającego?
Czy przyjaźń polega na tym, że jesteś dla kogoś poduszką do wypłakania się po negatywnych ocenach w necie, nieudanych romansach, do obgadywania ludzi, których nigdy w życiu nie widziałaś?
Czy dobre jest to, że jak coś proponujesz lub o coś prosisz "przyjaciółka" udaje, że nie słyszy?
Czy dochodzisz w trakcie prawdziwej przyjaźni wreszcie do wniosku, że nie jest ważne ile to trwa, bo trzeba się obudzić, uciec, wycofać się, znaleźć w sobie odrobinę asertywności, zadbać o siebie i zrywać z egoistami, a precyzyjniej: egocentrykami, narcyzami, osobami skupionymi de facto - li i jedynie na sobie, manipulatorami dbającymi jedynie o swój komfort psychiczny?
I powiem szczerze: wiem, że poza tym, co gadają o mnie niektóre tak zwane "przyjaciółki", mając 53 i pół roku, noszę rozmiar 40, wyglądam dobrze, zważając na to, że zapominam o wszelakich maseczkach, używam niedrogich kremów i nigdy nic sobie nie wstrzyknęłam, nie chodzę też do kosmetyczki. Owszem, zagęszczam rzęsy - nigdy tego nie ukrywałam (co też zostało skomentowane i skrytykowane przez przyjaciółkę), bo mam uczulenie na wszystkie tusze i lubię mieć podkreślone oczy po prostu, nie muszę się w ogóle malować, jeśli nie mam na to czasu.
Nie retuszuję swoich zdjęć milionem filtrów, nie udaję podlotka ani trzydziestki, nie porównuję swojego wyglądu z wyglądem innych kobiet, nie mam takiej potrzeby, nie mam kompleksów, jestem w pełni świadoma siebie, akceptuję swój wiek, swój wygląd i swoje ciało. Umiem też przyjmować i prawić komplementy.
Nie piszę też wierszy ani postów na blogu i portalach społecznościowych "pod publiczkę", nie płacę za posty na FB tylko po to, żeby mieć więcej tzw. lajków (mimo, że do koleżanek wręcz się zarzekam, że nie zależy mi na żadnych lajkach, lubisiach i innych oznakach uwielbienia), żeby dotarły do rzeszy netowych pochlebców i wielbicieli. Jeśli piszę cokolwiek - robię to z potrzeby serca. Wiersze piszę rzadko - mam alergię na grafomańską paplaninę o "miłości" z pozycji totalnego ego: jestem, bo ty jesteś i mnie kochasz, miziasz, całujesz i tego typu brednie. Takie "uczucia" to czysty egocentryzm: kocham cię, bo masz kasę, bo kupujesz mi stosy róż, fundujesz to i tamto, zapraszasz na drogie kolacje, zapewniasz materialne bezpieczeństwo i jesteś moją "drugą połówką" (masełko maślane), bo sama jestem niepełna i wybrakowana... A zasada jest prosta i stara jak piosenka Stinga: "If you love somebody, set them free". Po co komu połówki, jeśli jest całością?
Nie kradnę też słówek, ich zapisu, a jeśli coś cytuję lub się odnoszę do jakiegoś filmu, tekstu - to jest to celowe, wynika z kontekstu, zamysłu wiersza. A najlepsze jest to, że często "kradną" słowa ludzie, którzy na innych piszą donosy do adminów stron i innych o to właśnie posądzają (ach, jestem taka mądra, że wszyscy mnie naśladują, piszą jak ja! - grafomani i owszem, nieoczytani, skupieni jedyne na własnej radosnej TFU!rczości - również).
Jestem, piszę, wypowiadam się, bo mam coś do powiedzenia i mało mnie obchodzi, co myślą o tym inni.
Jestem szczera - jak np. nie palę, nie piję, nie przyjmuję preparatu na jakąś dolegliwość, to tak jest, nie ulegam presji rodziny, środowiska czy znajomych. Robię to, co uważam za słuszne. Nie udaję na potrzebę jakiejś znajomości np. antyszczepionkowca po to, aby potem pobiec i zaaplikować sobie dwie szpryce. Nie udaję też wegetarianki. Z tego prostego względu, że nie muszę, bo jestem nią od wielu lat.
Jestem sobą i jestem lojalna w stosunku do siebie, wierna sobie. Nie potrzebuję pochlebstw, lajków na fejsie, ochów i achów dotyczących mojej twórczości, nie potrzebuję aplauzu i uwagi ze strony zakochanych we mnie byłych i obecnych facetów - potrzebuję być i żyć w zgodzie z samą sobą. Nie lubię wracać do przeszłości - była, minęła i nie wróci.
Bardzo mi żal kobiet i naprawdę szczerze im współczuję, gdy muszą się dowartościować kosztem innych. To smutne, że jest tyle pogubionych pań, samotnych, niespełnionych. Pań, które mogłyby rozbić sobie swoje piękne buzie, gdyby spadły kiedyś ze swojego narcystycznego ego (choć dla Freuda byłyby raczej na poziomie id).
W relacjach z innymi stawiam już teraz tylko i wyłącznie na zdrową, życzliwą komunikację i szacunek, na prawdę, jakakolwiek ona jest. A wszystkim pseudo przyjaciółkom, paniom poniżającym inne kobiety, mówię stanowcze: adieu!
Mam też przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć, którzy mają stałą miejscówkę w moim sercu, którym mogę opowiedzieć o sobie dużo, przy których nie muszę wyglądać jak prowincjonalna, nowobogacka dzidzia - piernik z przyklejonym sztucznym uśmiechem, pełnym makijażem i loczkami, którym mogę się pokazać w dresach i spuchnięta od płaczu, którzy pamiętają o Walentynkach, Dniu Kobiet i moich urodzinach. I to jest dla mnie bezcenne.
Mam też głęboki respekt i wdzięczność do życia, że stawia na mojej drodze różnych ludzi, zsyła mi różne doświadczenia i NAPRAWDĘ jestem głęboko wdzięczna za każdego bez wyjątku człowieka, którego spotykam na swojej drodze, bo każdy mnie czegoś uczy, choćby tego, kogo mam w przyszłości unikać, jakich cech osobowości nie lubię u ludzi, a jakie cenię. I to jest dobre. Tak powinno być, to nas po prostu i zwyczajnie wzbogaca.
A Wy co sądzicie o przyjaźni? Macie przyjaciół? Cenicie tę wartość w swoim życiu?
Na koniec kilka cytatów o przyjaźni z internetu, z którymi się zgadzam:
"Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i
marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy".
zasłyszane
"Z czasem przyjaciele znikają na różne sposoby. Niektórzy nagle, jakby ich nigdy nie było. Inni stopniowo, z dyskomfortem, przepraszająco... Przestają dzwonić. Najpierw nie rozumiesz. Potem zaczynasz sprawdzać, czy nie padła ci bateria w telefonie. Ostry brak o piątej po południu. Na początku trwa około godziny, potem coraz krócej. Ale nigdy nie znika. Jak z papierosami, które rzuciłeś lata temu, ale nadal ci się śnią".
Georgi Gospodinow
*
Jeśli naprawdę jesteś dobrym człowiekiem, to wierz mi: ludzie to poczują, zauważą, potwierdzą. Nie musisz tego powtarzać jak mantrę czy afirmację rodem z kiepskich poradników motywacyjnych.
jik
*
„Bądź miękki. Nie pozwól, by świat cię utwardził. Nie pozwól, by ból wzbudził w tobie nienawiść. Nie pozwól, by gorycz pozbawiła Cię słodyczy. Chociaż reszta świata może się z tym nie zgodzić, dumnie trwaj w przekonaniu, że ziemia jest pięknym miejscem”.
Kurt Vonnegut
*
"Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu".
Anne Herbert
Narcyzm nie kocha ani drugich, ani siebie.
Erich Fromm
~~
Życzliwość to nie jest akt, to jest styl życia.
Douglas Williams
PS
W
WAKACJE , KILKA MIESIĘCY PO TYM POŚCIE - DOSTAŁAM E-MAIL, A WŁAŚCIWIE
ELABORAT OD OSOBY, Z KTÓRĄ ZERWAŁAM ZNAJOMOŚĆ. I TO COŚ, CZEGO NAWET NIE
DOCZYTAŁAM DO KOŃCA - JEDYNIE UTWIERDZIŁO MNIE, ŻE PODJĘŁAM BARDZO
DOBRĄ DECYZJĘ, NAJLEPSZĄ, JAKĄ MOGŁAM PODJĄĆ! A NARCYZA NIECH IDZIE
SWOJĄ DRÓŻKĄ, Z DALEKA ODE MNIE. :)))