Czyli post narzekająco - usprawiedliwiający, płaczliwy i męczący!
Jest na świecie taka miłość, która jest bezinteresowna i najprawdziwsza ze wszystkich – to miłość matki do dziecka. Choćby nie wiem co się stało, choćby nie wiem jak bardzo własne dziecko cię zawiodło, zraniło, to i tak będziesz je kochać ze wszystkich sił. Ta miłość jest jedną z najpiękniejszych miłości.
~ Gabriela Gargaś, Trudna miłość
Ech, ten blog to i tak tematyczny misz-masz, choć w założeniu miałam tu umieszczać tylko wiersze, więc tym razem się wyżalę, bo muszę to z siebie wyrzucić.
Sami wiecie, jak to jest: "czasami człowiek musi, inaczej się udusi", jak pouczał Mistrz Jonasz.
Ja muszę.
Bo jest mi dziwnie.
Nie jest mi źle.
Ale nieswojo, tęskno i jakoś tak... inaczej, a do innych stanów trzeba się adoptować, przyzwyczajać.
Zawsze wiedziałam, że to nastąpi, nie brałam nawet innej możliwości pod uwagę, a kiedy nastąpiło, jest mi ciężko. Na sercu. W duszy. Abstrakcyjnie, ulotnie, ale jednak ciężko.
W psychologii to się nazywa syndromem opuszczonego gniazda.
U mnie to zwyczajna, ludzka tęsknota.
W środę ostatecznie wyprowadziliśmy nasze dziecię do Wrocławia (tzn.zawieźliśmy jej resztę rzeczy, bo ona wyjechała we wtorek z kolegą). Dziecko Jowita, jak ją nazywamy, rozpoczęło nowy rozdział w swoim i w naszym życiu: poszło na studia, co nie jest dziwne, bo oboje z mężem też studiowaliśmy.
Dziecko poszło, odeszło.
Na dodatek na kierunek, na który jakoś w duchu się nie zgadzam (buntuję się, przepraszam, mamo!), bo się sama przed nim broniłam skutecznie! Poszła na cholerną (sić!) filologię polską (nie mogłam ingerować, zawsze dawałam jej prawo wyboru, ale dostała się na lepsze kierunki w moim mniemaniu)...
Dziecię powiedziało, że nas kocha, ma poczucie wsparcia i bezpieczeństwa i... nie przyjechało na weekend. Z jednej strony cieszę się, że nie wychowałam jej na mamincórcię, wiem, że nie miałabym dla niej czasu, bo większą część tego weekendu spędziłam na szkoleniu, a z drugiej - serce mi się kraje.
W chacie cisza. Nikt nie nadaje jak Radio Zet, gdy wracam z pracy, nie zdaje mi relacji z całego dnia w szkole, nie wyzywa od "malkontentnego, introwertycznego egola ze spectrum Aspergera", gdy proszę o chwilkę ciszy. Nikt nie domaga się nowych kosmetyków, ciuszków, książek, nie krytykuje mojego make-upu (a raczej jego braku) i fryzury (lub raczej jej braku), zakupionych kolejnych filiżanek (co zresztą robię z myślą o niej).
Nie przyjechała, bo ma lektury do przeczytania, bo ma co jeść i ma fajnych ludzi na roku... A ja wysycham z tęsknoty.
Jeszcze niedawno była taka malutka, słodka, bezbronna... Jak się urodziła, mierzyła 49 cm, prawie jak Calineczka (do dziś jest sporo niższa ode mnie)...
Dzieci rosną, odchodzą, żyją własnym życiem. Wiem, że trzeba im na to pozwolić. Nikogo, prócz siebie nie mamy na własność... Muszę się tylko przyzwyczaić. Na razie oswajam sytuację. I myśl o kierunku, jaki wybrała(wrrr!). Najlepszy text usłyszałam od kolegi (oczekując pocieszenia!), którego znam od wieków: "A czego oczekiwałaś, dając jej taki, a nie inny przykład? Nadając stale o poezji i książkach?"
Co jeszcze? Jeszcze wkurza mnie tatuś mojej córeczki, który sprawia wrażenie bezdusznego i tylko się cieszy, że do niego dzwoni, Piotruś Pan, kurczę!
Kolejna rzecz to usprawiedliwienie. Wiem, że jestem zła, wredna, niepoprawna, że nie zostawiam Wam komentarzy na blogach...
Mam jeszcze do skończenia sprawozdanie ze stażu, które ze względu na chorobę w czerwcu, odłożyłam na październik. Mam też nauczyciela kontraktowego pod opieką, który ubiega się o wyższy stopień awansu i mam klasę, zajęcia indywidualne i lekcje w szpitalu. Więc troszkę roboty jest.
Mam też mnóstwo kupionych książek, które czekają, aż raczę je przeczytać i sporo filmów do obejrzenia.
Wczoraj zaczęłam czytać jedną z nowszych powieści Kinga, którą kupiłam za 4 zł. (reszta to punkty Payback za zakupy w drogerii).
Tym bardziej dziękuję Wam, że zaglądacie tu do mnie, komentujecie, jesteście.
Naprawdę dziwnie mi ciężko bez tej mojej jedynej córeczki z inteligencją lingwistyczno - artystyczną, którą kocham nad życie.
Wyżaliłam się.
Ale nie wiem, czy jest mi lżej.
Kto będzie teraz robił na mnie eksperymenty fryzur, makijażu i takich tam? Kto będzie pilnował, żebym nie polazła do fryzjera obciąć włosów na jeża (w środę już usłyszałam, że zbyt dużo podcięłam!). Kto będzie kradł moje perfumy, dezodoranty, lakiery do paznokci? Kto mnie zwyzywa od "prawego mańkuta", gdy skręcę nie w tę uliczkę (bo nigdy nie wiem, która strona jest prawa, a która lewa) lub gdy krojąc ogórki przejadę sobie nożem po paluchach?
Komu ja będę "ryć beret", żeby nie robił się na rudo, choć w jej wieku byłam taką samą wiewiórą?
Życie.
❤
banalny wiersz dla córki
-Jowicie Sylwii
wiesz, że zemdlałam, gdy laborantka z uśmiechem
przekazała mi dobrą nowinę? a potem, wściekła,
rzekłam do karteczki, na której napisano, że wynik jest
dodatni: masz być dziewczynką, cholerna blastulo!
nie wiem, jak przetrwałam poranne mdłości. pamiętam,
że jadłam rodzynki. i wnerwił mnie do białego młody
ginekolog: to będzie chłop, jak dąb! nie chciałam
żadnego chłopa, chłopca, synka. chciałam ciebie.
wiedziałam, że będziesz piękna jak Inge Bartsch.
bo wiersz poety wszedł we mnie głęboko, na długo,
zanim w ogóle o tobie pomyślałam. i jesteś. taka śliczna.
kobieca, nieuchwytna. i daleka. i bliższa niż matka,
niż anioł stróż, w którego i tak nie wierzę. pamiętasz
jak smakują poziomki, wygrzewające się dziko na skraju
lasu? ich zapach śni mi się, kiedy za tobą tęsknię, jednak
nie potrafię dać ci innej rady, jak tylko banalne:
bądź sobą, rób swoje i żyj według własnych zasad,
a chwilę chwytaj
pazurami, córeczko.
JoAnna Idzikowska - Kęsik, 4 X 15
❤
Obiecuję poprawę i rewizytę na Waszych blogach.
Przesyłam moc serdecznych serdeczności.
❤
PS
Bardzo się cieszę, że P. Olga Tokarczuk otrzymała Nagrodę Nike, choć trzymałam też kciuki za Jacka Dehnela.
Obie książki szczerze polecam!
❤
Podaruj temu, kogo kochasz skrzydła, by mógł latać, korzenie, aby wracał i powody, aby został.
Dalajlama
❤
Nikt nie może być tobą zamiast ciebie; żadna matka ani ojciec. Bycie sobą jest nieuniknione i wkurwiające, ale nie ma przed nim ucieczki.
Jan Jakub Kolski, Las, 4 rano
❤
Czasem z Jowitą robimy śmieszne fotki i minki:
listopad 2010
maj 2011
sierpień 2012
grudzień 2012
grudzień 2013
10 października 2015
❤
A to ja na spacerze 10 X 15 - wśród drzewek, które uwielbiam, ale nie znam ich nazwy, więc może ktoś...Nowego wpisu nie będzie, dopóki nie skończę tego straszliwego sprawozdania ze stażu, buziaki!
❤
*na fotkach z rodzinnego archiwum moja córka i my