latanie
dzieci rezydujące w wariatkowie
lubią arteterapię
otwierają swoje wnętrza
słuchając muzyki relaksacyjnej
wesołych piosenek na każdą okazję
albo rysując czarne kruki
w brunatnych dziuplach
uśmiechają się czasem do mnie
i mówią że ładnie pachnę
bywa że opowiadają historie
głębokich rys na przegubach dłoni
lub podpitych mamusiek
fundujących cyklofrenicznie
za każdym razem gorszych
sadystycznych wujków
mają smutne a niekiedy puste
oczy podrasowane końską dawką
psychotropowej wycieczki w nic
od lat niezmiennie uczą mnie
pokory której tak bardzo brakowało
niewzruszenie zimnej siostrze Ratched
paradoksalnie wychodzę stamtąd
szczęśliwa że lekcja muzyki
nie została przerwana
własne dziecko lubi ze mną być
a moje intymne odloty na K-PAX
i czerwony nos Patcha Adamsa
to zupełnie naturalna sprawa
błogosławię chwilę gdy
uśmiechając się do Fisher Kinga
odnalazłam w sobie Świętego Graala
i biegałam boso po gołych ślimakach
nie bacząc na ciernie i etykietki
Don Juan DeMarco
byłby ze mnie dumny
JoAnna Idzikowska - Kęsik,
25 I 15
dzieci rezydujące w wariatkowie
lubią arteterapię
otwierają swoje wnętrza
słuchając muzyki relaksacyjnej
wesołych piosenek na każdą okazję
albo rysując czarne kruki
w brunatnych dziuplach
uśmiechają się czasem do mnie
i mówią że ładnie pachnę
bywa że opowiadają historie
głębokich rys na przegubach dłoni
lub podpitych mamusiek
fundujących cyklofrenicznie
za każdym razem gorszych
sadystycznych wujków
mają smutne a niekiedy puste
oczy podrasowane końską dawką
psychotropowej wycieczki w nic
od lat niezmiennie uczą mnie
pokory której tak bardzo brakowało
niewzruszenie zimnej siostrze Ratched
paradoksalnie wychodzę stamtąd
szczęśliwa że lekcja muzyki
nie została przerwana
własne dziecko lubi ze mną być
a moje intymne odloty na K-PAX
i czerwony nos Patcha Adamsa
to zupełnie naturalna sprawa
błogosławię chwilę gdy
uśmiechając się do Fisher Kinga
odnalazłam w sobie Świętego Graala
i biegałam boso po gołych ślimakach
nie bacząc na ciernie i etykietki
Don Juan DeMarco
byłby ze mnie dumny
JoAnna Idzikowska - Kęsik,
25 I 15
*tytuł notki: cytat z powieści "Lot nad kukułczym gniazdem" Kena Keseya, obrazki z netu. Można doczytać:
http://venapoetica.blogspot.com/2013/02/wszystkie-odloty-oryginaow.html
http://venapoetica.blogspot.com/2013/02/wszystkie-odloty-oryginaow.html
Witaj Joasiu.
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa, że nadzieja umiera ostatnia. Wiem coś o tym, aczkolwiek optymizmu nigdy do końca nie strarciłem. Z miłościami różnie bywało...
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Pozdrawiam, Michale, dobrej dnia, pełnego miłości, nadziei i optymizmu!
UsuńU mnie z tą nadzieją ostatnimi czasy bardzo krucho... :(
OdpowiedzUsuńAga, nadzieja zawsze umiera ostatnia, będzie dobrze, zobaczysz>
UsuńŻyczę Ci dużo nadziei.
Serdeczności!
Trzymam się tego przysłowia i zawsze staram się mieć nadzieję. Ale życie jak to życie... Pozdrawiam i życzę miłych ferii :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Zbyszku, pozdrawiam również!
UsuńZgadzam się. Nadzieja umiera ostatnia. Choć czy na pewno? Czy rzeczywiście nadzieja w końcu umiera? Może jest nieśmiertelna? Dla mnie chyba jest. Bo i optymizm, który pierwszy zanika, u mnie nigdy się nie kończy :) Pewnie do czasu, ale póki co jest dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam