Ktoś do mnie napisał w aplikacji Messenger: "Fajnie, Joanno, że lansujesz poetów i przybliżasz nam ich sylwetki oraz twórczość, to bardzo dobrze o Tobie świadczy, ale może wybierzesz swoje trzy wiersze i napiszesz coś więcej o sobie, bo nie każdy ma czas szperać po Twoim blogu. Wybierz trzy ulubione i nam je podaj".
Lubię poezję, bo ona towarzyszy mi od zawsze. Rodzice, babcie, ciocie czytali mi wiersze na dobranoc.
Jako mała dziewczynka czytałam "Odrę", znalazłam w niej wiersze Różewicza i jego prozę poetycką Duszyczka, która mnie zachwyciła, chociaż nie miałam pojęcia o co w niej chodzi, ale po latach, już na studiach zrobiłam z niej pod okiem świetnego animatora Grzegorza Stawiaka monodram i dostałam na ogólnopolskim konkursie recytatorskim nagrodę za sprawność i wrażliwość aktorską, a Różewicz na zawsze pozostał moim Mistrzem.
Różewiczowi zabiorę
jego jasność logiczność
będę mądrą ateistką
która świetnie zna Pismo
jednak może żyć bez
jik, ja złodziejka
Moi rodzice bardzo dbali o edukację domową, oprócz książek kupowali i prenumerowali wiele czasopism m.in.Literaturę na Świecie. Dużo czytałam i bardzo szybko ojciec zapisał mnie na swoją odpowiedzialność do biblioteki dla dorosłych, bo w młodzieżówce nie było już dla mnie lektur. Przygodę z działem dla dorosłych zaczęłam od Witkacego, o którym po latach napisałam pierwszą pracę pieczętującą moje wykształcenie.
Moje dzieciństwo i wczesna młodość przypadły na trudne i smutne czasy stanu wojennego i ustroju socjalistycznego w Polsce, ale mogłam też czytać z różnych powodów literaturę tzw. drugiego obiegu. Nie zawsze wiedziałam o co chodzi, czemu rodzice w domu mówią o tym szeptem, dlaczego chowają te książki pod ubrania w szafie, jednak pod ich nieobecność je sobie czytałam. Do dzisiaj mam w swoich zbiorach "podziemne" wydanie Kroków Jerzego Kosińskiego (przetłumaczonych i wydanych pod tytułem Stopnie - Steps).
Moja polonistka i wychowawczyni z podstawówki miała rodzinę w Szwecji. Pokazywała nam na polskim w czwartej klasie zdjęcia Miłosza z wręczania Nobla robione przez znajomego, czytała jego wiersze, tłumaczyła, że dobra poezja jest zrozumiała dla wszystkich, dociera pod strzechy.
U rodziny też zawsze siedziałam w książkach. Wujek je pisał i publikował, a jedną jego powieść sfilmował Stanisław Jędryka.
Ciocia Gabriela, siostra taty, pisała naprawdę dobre wiersze do szuflady i znała się na poezji. Uwielbiałam chwile, kiedy czytałyśmy na głos, bo była kiedyś aktorką w operetce wrocławskiej i świetnie interpretowała teksty. Brałyśmy na tapetę wielu twórców, czytałyśmy i omawiałyśmy wiersze Różewicza, który zresztą mieszkał niedaleko i którego widywałam na spacerach w parku, Leśmiana (jego wiersz Lalka tkwi we mnie do dziś), Zawistowskiej, Hillar, Lipskiej, Świrszczyńskiej, Szymborskiej i wielu, wielu innych.
ożywię Leśmianowską Lalkę
pomodlę się do Praścieżki
i odejdę w bezczas po to
aby Bóg i nade mną
uronił łzę z tamtego świata
jik, ja złodziejka
U cioci Danuni, nauczycielki, drugiej siostry taty, również miałam do dyspozycji pokaźną biblioteczkę. Pamiętam, jak w liceum, w jeden dzień przeczytałam sztandarową powieść Jamesa Balwina pt. Inny kraj - Another Country i jak zmieniło się moje postrzeganie ludzi o homoseksualnej orientacji. Z Danunią przeczytałyśmy na głos kilkanaście książek pożyczonych na chwilę, m.in. Archipelag GUŁag Sołżenicyna. Napisałam po tych lekturach kilka juweniliów w pamiętniku, który tworzyłam od podstawówki, żeby ćwiczyć praworęczną kaligrafię.
I tak mi zostało. Piszę od dziecka z przerwami, ale piszę. W liceum na nielubianych i nudnych przedmiotach typu PO i WT nie robiłam nic innego - udając, że robię notatki pisałam wiersze.
Debiutowałam w Kanadzie w 2013 roku w antologii poezji wydanej na Uniwersytecie w Toronto. Moje wiersze znalazły się w kilkunastu antologiach poetyckich. Także w Dwutygodniku Literacko - Artystycznym Pisarze,pl, Śląskiej Strefie Gender, Libertasie i w Babińcu Literackim, w którym od roku jestem jedną z redaktorek. Generalnie swoje teksty publikuję tutaj na blogu, czasem też na swoim profilu na Facebooku.
Jestem z wykształcenia... O, matko, chyba za dużo by pisać. W każdym razie obecnie pracuję jako pedagożka do zadań specjalnych i bardzo lubię to, co robię. Byłabym beznadziejną, kiepską polonistką, bo przestawienie z lewej ręki na prawą w dzieciństwie przypłaciłam nieumiejętnością interpunkcji (stąd przeważnie unikam jej w wierszach), a poza tym pewnie dzieciaki miałyby na polskim więcej wierszy, teatrzyków i dramy, niż poważnych tematów zgodnych z obecną podstawą programową, o lekturach nie wspomnę.
Zbieram ceramikę bolesławiecką, zwłaszcza unikatowe filiżanki i kubeczki, biżuterię z bursztynem, przede wszystkim tę z duszą czyli starą i raczej w klasycznym stylu oraz różne kamyki i minerały. Nałogowo kupuję książki i przeróżne przybory do pisania: notesy, zeszyty, długopisy, pióra. To mi zostało z przestawienia, bo pisadło musi ze mną współgrać i z czasów komuny ponieważ wtedy jak się miało długopis marki Zenith, to już było coś, a jak po zdanych examach do ogólniaka dostałam od ojca pióro marki Parker, to pisałam nim chyba z 25 lat.
Od dziecka nie chciałam jeść mięsa, od bardzo wielu lat jestem wegetarianką. Kocham morze, maki, które rysuję od dzieciństwa i zwierzęta, które zawsze mi towarzyszą. Interesuję się psychologią, pedagogiką, astrologią, filozofią, muzyką, także klasyczną, filmem i teatrem. O literaturze nie wspominam, bo to oczywiste. Generalnie dużo czytam chociaż zawsze mi mało z tym, że teraz nie czytam już do końca rzeczy, które mnie nie interesują. Kiedyś się katowałam i przeczytałam wiele nudnych, trudnych książek, które niczego nie wniosły do naprawy mojego intelektu.
Fascynują mnie ludzie, ich zachowania, charaktery, ale jestem raczej introwertyczką i tylko przy dzieciakach i przy bliskich potrafię być spontaniczna. Różne doświadczenia życiowe sprawiły, że stałam się trochę zamknięta w sobie. Ludzi wolę obserwować, wysłuchiwać, przeglądać się w nich jak w zwierciadle. Niestety, czasami krzywym.
Jako ziemska Panna z ascendentem w powietrznym Wodniku, jestem pełna skrajności, sprzeczności, emocji i mam ogromną potrzebę wolności, cokolwiek ona znaczy oraz bardzo analityczny umysł. Rodzice opowiadali, że pierwsze słowa, które wypowiedziałam - a standardowo czekali na mama, tata, baba - brzmiały dobitnie: Sama Asia! No i tak mi zostało. Lubię wszystko robić sama i lubię przebywać we własnym towarzystwie - nigdy się nie nudzę, bo zawsze jest coś do poznania, przeczytania, zrobienia po swojemu. Co nie znaczy, że nie mam udanego życia prywatnego, ale o tym sza, bo to jest sacrum.
Zapraszam zatem do przeczytania trzech wierszy, które same mi się napisały, nad którymi nie myślałam, nie kombinowałam. Po prostu usiadłam i je napisałam. Nie wiem, czy je lubię, ale mogę o nich powiedzieć tyle, że z różnych względów są mi bliskie. W bonusie zdjęcia wierszy opublikowanych w książkach, również napisanych spontanicznie.
*
PS
Wiele osób pyta mnie dlaczego JoAnna a nie Joanna. Wymyśliłam to sobie, tę pisownię chyba w trzeciej klasie podstawówki, bo bardzo nie lubię zdrobnienia Asia a już po prostu alergicznie nie znoszę tego brzydkiego: Aśka. Jak byłam "niegrzeczna" mama wyzywała mnie od Aśki. Lubię Annę w tej Joannie i tato i ciocia Gabrysia nazywali mnie Joanką. Stąd JoAnna. Jeden z moich ulubionych poetów, Władysław Broniewski nazywał swoją córkę Anką, a ona była Joanną. Muszę bardzo uważać na swój podpis w ważnych dokumentach, bo to wielkie A w środku jest już nawykowo - odruchowe.
*
Bliska wymyślona
"Ja mogę żyć tylko sercem, wy zaś żyjecie według zasad".
- Lew Tołstoj, Anna Karenina
I odjechał pociąg. Tak po prostu, zwyczajnie.
Jakby życie wybiegło zza pobliskiego rogu.
Gdzieś tam w złym niekochaniu zawisły emocje
Dzikie, bardzo dosadne. Jak śmierć ostateczne.
I dusza odleciała spojrzeć w odwrotną stronę.
Czarne oczy ostygły poniekąd zdziwione.
Tak. Te czarne oczy, bujność ciemnych włosów -
I ten triumf brunetki podszyty niemocą,
Po wiekach królowania bladolicych blondynek,
Prześlicznych rudowłosych rozpalających zmysły,
Pojawia się brunetka by umrzeć tak niezręcznie,
Samobójstwo popełnić na tle konwenansów?
Anno piękna i dobra, bliska sercu, co płacze
Tęsknotą trudnej relacji, zazdroszcząc ci odwagi,
Że żyłaś intensywnie, walcząc o swoje szczęście,
Łapiąc nikłe promyki czegoś, co było święte.
Na gruzach złych miłości wyrastają maki,
Płomieniste czerwienią krwi lub ogni piekielnych.
Jak tornada emocji roziskrzonych do bólu,
Ślepa miłość gasnąca w mroku niedomówień.
Brunetki i blondynki kochają tak samo.
Obyczaje mijają i zmieniają się z czasem.
A namiętność upojna targa nami jak wiatry,
które milkną taktownie, gdy przytula nas śmierć.
12 VII 14
*
za nim
– Mamie
zanim oddała łakomej ziemi niespełna
czterdzieści kilogramów swojego obolałego
pokrytego odleżynami ciała jej ciemne oczy
wyblakły jak stare średniowieczne obrazy
sztukę się jednak restauruje odnawia
nawet lalki są w lepszym położeniu
bo można im przykleić nowy lepszy uśmiech
ona od dawna była na straconej pozycji
wzrok spłowiałych oczu wbiła nieruchomo
w jeden nieczuły punkt poza przestrzenią życia
obecna nieprzytomna jak w innym wymiarze
patrzyła poza czasy wypełniając pampersy
siadałam przy niej żeby jej poczytać
chuchałam w zimne wychudzone dłonie
wygładzałam poduszki opowiadałam jak miewa się
świat bez jej uśmiechu i że wiosna ciągle rozpala magnolie
zanim oddała ostatnią kroplę potu
jedwabnej pościeli i elektrycznemu materacowi
który ją kołysał jak fale zmieniła się w Venus
wypluwając pianę prosto w głupi uśmiech
pana Alzheimera
5 IV 2015
*
noli me tangere
zbyt wysoko zawiesiłeś im poprzeczkę
próbowałam ją nieco obniżyć gdyż po tym jak odeszłam
od ciebie nie chciałam być sama samotna niczyja
pragnęłam dotykać doświadczać odczuwać
żaden nie umiał grać w szachy nie zabierał mnie w podróż
palcem po mapie nie recytował Pieśni nad Pieśniami
a jeśli robił ze mnie Marię Magdalenę to tylko
w scenach intymnych z życia prowincji
nie potrafiłam porzucić dóbr materialnych
zostać natchnioną eremitką wniebowstępować
pełzać po pustyniach uczuć w towarzystwie
inwalidów z niedorozwojem emocjonalnym
szukałam mężczyzny oczytanego wyrozumiałego
kochającego bezgranicznie i masującego obolałe stopy
nawet w obliczu nieuleczalnej historii bez happy endu
w której martwa za życia matka wciąż mogła liczyć
na kojący dotyk twoich zatroskanych bursztynowych oczu
tato
24 VI 17
*
Bardzo wszystkim dziękuję za obecność na moim blogu i czytanie wszystkich publikowanych u mnie Poetek, Poetów, wierszy. Będę nadal publikować wiersze Znajomych, ponieważ dzień bez poezji jest dla mnie dniem straconym.