W każdym momencie, w każdej chwili, w każdym zdarzeniu kryją się przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. W każdej chwili kryje się wieczność. Każde odejście jest zarazem powrotem, każde pożegnanie powitaniem, każdy powrót rozstaniem. Wszystko jest jednocześnie początkiem i końcem.
- Andrzej Sapkowski
kroplówka zachłysnęłam się wiosną i już znieczuliłam na odczulanie odczuwam nieznośną lekkość bytu wbijającą mi w dłoń zimną igłę natchnienia znowu tu jesteś aniele pan lekarz stara się być miły emanuje profesjonalną empatią chemiczna mikstura bezgłośnie wpływa kroplami w pokręcone żyły krwioobieg pulsuje poezją myśli jak na odlotowym haju zamykam oczy emituję ulubione wiersze płynę pod prąd upojenia "Jest deszcz, co wargi kobiety odmienia; Jest taki deszcz." owszem mój cień był kobietą z plecami jak perski aksamit jednak serce jaskółki nie okazało mu litości a łza z tamtego świata banalnie wyparowała opowiadanie traumatyczne uleciało jak duszyczka weszłam we własne życie i wyszłam z ogrodu ziemi ledwie muskając odległe piękno zielonej róży
prosiłem dziewczynkę - narysuj mi Drogę dom drzwi okna i dym z komina -
narysowała wszystko w kreskach deszczu - ale ty jesteś w środku pod dwiema pierzynami - mówiła
podziękowałem zabrałem rysunek i odszedłem
- zaczekaj jeszcze piorun - krzyknęła wyjmując czerwoną kredkę
84.07.06
/ Jacek Podsiadło/
*
Samotność
Samotność jest jak deszcz.
Z morza powstaje, aby spotkać zmierzch;
z równin niezmiernie szerokich, dalekich,
w rozległe niebo nieustannie wrasta.
Dopiero z nieba opada na miasta.
Mży nieuchwytnie w godzinach przedświtu,
kiedy ulice biegną witać ranek,
i kiedy ciała, nie znalazłszy nic,
od siebie odsuwają się rozczarowane;
i kiedy ludzie, co się nienawidzą,
spać muszą razem - bardziej jeszcze sami:
samotność płynie całymi rzekami.
/Rainer Maria Rilke. tłum. Janina Brzostowska/
*
Ucieczka
Drzewa – chude, tragiczne – machały ręką,
cienie – szalone – skakały do lśniących kałuży…
Oczy! – a w oczach i straszno, i miękko -
oczy – niedobre, aksamitne, duże. Splątały nas włosy wiatru zlepione deszczem,
ściga na czarnych skrzydłach żarłocznych stado.
Milcz! Uciekamy. Zdążymy. Tak, wiem, daleko jeszcze.
O, choćby było najdalej, muszę dojechać, dojadę! Dokąd? – nie wiem. Dokąd? – nie pytaj.
Ulice lecą na oślep, w czarne krzyżują się iksy.
Wiatr-pies na zakręcie milczkiem za gardło chwyta.
Patrz! wsiadł na konia z dorożki archanioł z Apokalipsy… Słyszysz! – tam miasto syczy, ślepia mu płoną.
Spadamy w mrok – tam nic nie ma – i nic się więcej nie zdarzy,
tylko serca, tylko serca huczące wicher rozkołysze jak dzwony,
tylko deszcz, tylko deszczu ukłucia – drobniutkie kropelki na twarzy…
/Władysław Broniewski/
Burza
Śmiało, młodzieńcze! chociaż przepaść
bliska,
A niebo gromem odzywa się nowym,
Z nieuchronnego wynijdziesz ogniska
W wieńcu gwiazdami iskier brylantowym.
I kataraktę nie wstrzymaną w pędzie
Przejdziesz, choć trwalsze unosi
kamienie;
Strącony z góry głaz cię mijać będzie,
Warcząc opodal jak bezsilne szczenię.
A ty, sam jeden wśród żywiołów bitwy,
Ani o błahy zawołasz ratunek,
Ani płaczliwie ponowisz modlitwy,
Które przed burzą miałeś za kierunek.
I poświęcenia silny talizmanem,
Gdy inni, wiosła opuściwszy, klęczą,
Ty, z zapienionym walcząc oceanem,
Grzywę mu dłonią ujarzmisz młodzieńczą.
A choćby nawet ciemne gardło morza
Rozwarło otchłań wiecznie chciwą żyru,
Jeszcze w obłokach błyśnie ręka Boża,
Abyś się chwycił i wydostał z wiru.
*
Śmiało więc zdążaj ku przeczystej
cnocie,
Jeśli zaś burza wyrwie ci wawrzyny,
Myśl wskrzeszać będzie naśladowców
krocie,
A w posąg własne skamienieją czyny!
/Cyprian Kamil Norwid, jeden z moich ukochanych wierszy Poety/
Po wygnaniu
Już nie goń. Cicho. Jak miękko deszcz pada Na dachy tego miasta. Jak wszystko jest Doskonałe. Teraz, dla was dwojga budzących się W królewskim łożu pod oknem mansardy. Dla mężczyzny i kobiety. Albo dla jednej rośliny Podzielonej na męskość i żeńskość, które tęskniły do siebie. Tak, to mój podarunek. Nad popiołami. Na gorzkiej, gorzkiej ziemi. Nad podziemnym Echem wezwań i przysiąg. Abyście o poranku Byli uważni: pochylenie głowy, Ręka z grzebieniem, dwie twarze w lustrze Są tylko raz, na zawsze. I niekoniecznie w pamięci. Abyście byli uważni na to, co jest chociaż mija I w każdej chwili wdzięczni, świętujący wszelkie istnienie. Ten mały park, zielonawe popiersia z marmuru W świetle perłowym, w letni drobny deszcz Niech jak był kiedy pchnęliście furtkę zostanie. I ulica wysokich zliszajonych bram, Którą ta wasza miłość nagle przemieniła.
/Czesław Miłosz, Nieobjęta ziemia, 1988/
Deszcz w Krakowie
deszcz w Krakowie deszcz
pada na wawelskiego smoka na kości olbrzymów
na kopiec Kościuszki
na pomnik Mickiewicza na szał Podkowińskiego na pana
Dulskiego
na hejnał z wieży mariackiej
deszcz
deszcz w Krakowie
opada na bielejącą Skałkę na zielone błonia
na trumnę Marszałka
pod srebrnymi dzwonami
chmury siadają
moszczą się na Krakowie deszcz
deszcz opada
na oczy Wyspiańskiego na ślepe witraże
łagodne oko błękitu
grom z jasnego nieba
długonogie panny na koturnach zamykają kolorowe parasolki przejaśnia się
wyłania słońce
chodzę po klasztorach szukam tańca śmierci
w pokoju hotelowym próbuję zatrzymać
wiersz
do kartki papieru przyszpiliłem motylka modraczka
plamką błękitu
deszcz deszcz deszcz
W Krakowie
czytam Norwida
słodko jest zasnąć słodziej być z kamienia
dobranoc moi mili dobranoc
żywi i umarli poeci dobranoc poezjo.
lipiec 2000
/ Tadeusz Różewicz/
Woda
Kropla
deszczu mi spadła na rękę,
utoczona z Gangesu i Nilu,
z wniebowziętego szronu na wąsikach foki,
z wody rozbitych dzbanów w miastach Ys i Tyr.
Na moim wskazującym palcu
Morze Kaspijskie jest morzem otwartym
a Pacyfik potulnie wpływa do Rudawy
tej samej, co fruwała chmurką nad Paryżem
w roku siedemset sześćdziesiątym czwartym
siódmego maja o trzeciej nad ranem.
Nie starczy ust do wymówienia
przelotnych imion twoich, wodo.
Musiałbym cię nazwać we wszystkich językach
wypowiadając naraz wszystkie samogłoski
i jednocześnie milczeć - dla jeziora,
które nie doczekało jakiejkolwiek nazwy
i nie ma go na ziemi - jako i na niebie
gwiazdy odbitej w nim.
Ktoś tonął, ktoś o ciebie wołał umierając.
Było to dawno i było to wczoraj.
Domy gasiłaś, domy porywałaś
jak drzewa, lasy jak miasta.
Byłaś w chrzcielnicach i wannach kurtyzan.
w pocałunkach, całunach.
Gryząc kamienie, karmiąc tęcze.
W pocie i rosie piramid, bzów.
Jakie to lekkie w kropli deszczu.
Jak delikatnie dotyka mnie świat.
Cokolwiek gdziekolwiek kiedykolwiek się działo
/Wisława Szymborska/
burza
deszczu orzeźwienie wpada w moje oczy nawilża myśli zmęczone obmywa łzy niewypłakane kołysze poświatą błękitu obietnicą świeżości
odnajduję twój oddech w spadających kroplach wirujących na wietrze jak perły w głębi oceanu
scalam się z przedświtem natchnienia
chwila zadumy nad istotą twojej we mnie obecności
zimnym deszczem spływającym po przegubach dłoni do ust spragnionych tulę ciebie najczulej
grzmij kojąco
Boże
/B-c, 7 VII 2012, p.n.k., JoAηηค Idzikowska-Kęsik/
Deszcz
Smugi jasne, smugi srebrne smugi szklane,
Srebrnowłose, srebrnodźwiękie, ukochane -
W waszym szepcie miodopłynne są peany,
Smugi deszczu, szklane kulki, pieśni szklane.
Czy w radości, czy w tęsknocie - zakochany,
Chodzę sobie w waszą mowę - zasłuchany
Dobre deszcze, deszcze dobre, złotem dziane,
Smugi jasne, krople drobne, ukochane.
/Jarosław Iwaszkiewicz/
*
Kapuśniaczek
Jak wesoły milion drobnych wilgnych muszek,
Jakby z worków szarych mokry, mżący maczek,
Sypie się i skacze dżdżu wodnisty puszek,
Rośny pył jesienny, siwy kapuśniaczek.
Słabe to, maleńkie, ledwo samo kropi,
Nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze,
Ot, młodziutki deszczyk, fruwające kropki,
Co by strasznie chciały być dorosłym deszczem.
Chciałyby ulewą lunąć w gromkiej burzy,
Miasto siec na ukos chlustającą chłostą,
W rynnach się rozpluskać, rozlać się w kałuży,
Szyby dziobać łzawą i zawiłą ospą...
Tak to sobie marzy kapanina biedna,
Sił ostatkiem pusząc się w ostatnim deszczu...
Lecz cóż? Spójrz: na drucie jeździ kropla jedna
Już ją wróbel strząsnął. Już po całym deszczu.
/Julian Tuwim/
***.
Czemu zamykasz drzwi za sobą
Tak szybko żeby nikt nie zdążył
Wejść do mieszkania razem z tobą
Za oknem przecież Anioł krąży
Słuchaj naprawdę to Twój Anioł
Więc po co ma na deszczu czekać
On z nieba na to jest posłany
By czuwał wiernie przy człowieku
Takie jest nad nim prawo boże
Że żyć bez ciebie nie może
W szyby puka skrzydłami
Puść go — niech żyje z nami
Czego za sobą drzwi zamykasz
Czy boisz się przeciągu?
Niech wiatr zahuczy jak muzyka
I w niebo nas pociągnie
/Ernest Bryll,15 V 1987/
*
Ulewa
Na szczytach Tatr, na szczytach Tatr,
Na sinej ich krawędzi,
Króluje w mgłach świszczący wiatr
I ciemne chmury pędzi.
Rozpostarł z mgły utkany płaszcz
I rosę z chmur wyciska -
A strugi wód z wilgotnych paszcz
Spływają na urwiska.
Na piętra gór, na ciemny bór
Zasłony spadły sine,
W deszczowych łzach granitów gmach
Rozpłynął się w równinę.
Nie widać nic - błękitów tło
I całe widnokręgi
Zasnute w cień, zalane mgłą,
Porznięte w deszczu pręgi.
I dzień, i noc, i nowy wschód
Przechodzą bez odmiany -
Dokoła szum rosnących wód,
Strop niebios ołowiany.
I siecze deszcz, i świszczę wiatr,
Głośniej się potok gniewa,
Na szczytach Tatr, w dolinach Tatr
Mrok szary i ulewa.
/Adam Asnyk/
*
Deszcz
Deszcz otworzył pod chmurami
mokrą skrzynkę ze skarbami.
I już lecą na dół z góry
Mokrych skarbów całe fury:
deszczowe kokardy, deszczowe balony
spadają na dachy, na złote balkony.
Siadają na wieżach, lądują w kominach
a my się cieszymy, że padać zaczyna!
/Dorota Gellner/
*
Deszcz wiosenny
W tle nieba, gdzie jest więcej srebra niż błękitu, puch pierwszych liści dymem zielonym się pieni i jedynie nalotem lekkim malachitu odróżnia czas przedwiośnia od szarej jesieni.
Zaspany i niemrawy, nudny dzień powszedni, cierpliwy jak dorożkarz na miejskim postoju, ma w sobie uroczystą nutę przepowiedni czegoś, co się jak święto rodzi w niepokoju.
Wiatr niesie chmury, zwiastun ulewy wysłańczy, co drzewa w tłum chorągwi rozwinie bogaty: deszcz majowy srebrnymi stopami już tańczy na ziemi od rzęsistych kropel piegowatej.