⊰✿⊱Witajcie!⊰✿⊱
Na prośbę wspaniałych Bloggerek: Jotki i Donki, zrobiłam niedawno sernik z przepisu krążącego po rodzinie od bardzo wielu lat, który chciałam sobie przypomnieć, bo wszystko robię "na oko" i jakimś cudem, zawsze mi wychodzi, ale żeby podać Wam przepis, muszę zrobić opisywane danie i zapisywać proporcje, chociaż w przybliżeniu.
Prababka Michalina była bardzo inteligentną kobietą, która podobno nie przepadała za domowymi czynnościami i też nie musiała ich wykonywać z wielu względów. Uwielbiała czytać, grać na pianinie, śpiewać, jeździć konno, nosiła kapelusze i piękne suknie z koronkami, była bardzo schludna i kochała się kąpać, co jeszcze wówczas nie było wcale takie oczywiste. Swojego syna, a mojego dziadka wysłała na studia do Sankt Petersburga, gdzie podobno poznał Witkacego (dziadek był dużo starszy od mojej babci i podobno długo o nią zabiegał, ale ok. 5,6 lat młodszy od Witkacego). To są rodzinne opowieści, nie poznałam prababci, chociaż dożyła prawie setki, mając jasny umysł i haftując do końca kiecki dla moich ciotek, pomagała babci, wdowie po swoim ukochanym synu, Janku, jak umiała, musiała się tego wszystkiego nauczyć w czasie wojny. Przeżyła swojego syna, który podczas wojny ukrywał jednych ludzi, a innym, miejscowym, czytał na głos powieści ku pokrzepieniu serc dwa razy w tygodniu w swoim domu, ale pechowo, bestialsko zamordowany został tuż po wojnie, w 1946, gdy w czasie pierwszych po apokalipsie wyborów prosił ludzi, aby głosowali 3 X NIE...
System, który wygrał, a którego dziadek, jak Witkacy, bardzo się bał, zrobił z nim coś w rodzaju sławnej farsy z pogrzebem Witkacego: gdy po 7 miesiącach znaleziono jego zwłoki wrzucone do bagna i prababka z babcią rozpoznały je po wzroście (nie chcę nawet wyobrażać sobie, jaką przeżyły traumę) - dziadek był bardzo wysokim mężczyzną, miał 2 metry i 7 cm oraz wszystkie, równe zęby, zrobiono mu pochówek na koszt nowego, "dobrego i litościwego" państwa, a na grobie wpisano, że był działaczem PPS, co absolutnie nie było prawdą. Babkę, jej teściową, dzieci (mój ojciec ucierpiał na tym bardzo, najmłodszy z rodzeństwa, urodzony 1 września 1939, zbyt szybko stracił ukochanego ojca, a wojna, którą miał nawet w imieniu - Edward, była w nim do końca), po skonfiskowaniu tego, co było do skonfiskowania, odesłano na Ziemie Odzyskane, do Wrocławia... Po wielu staraniach, wielu prośbach i pismach do Bieruta, babci przyznano dość wysoką rentę po dziadku... Wiem, że grób dziadka do dziś jest tam, daleko, wciąż zadbany, bo ludzie pamiętają. Tato tam był, wrócił bardzo wzruszony, ludzie przyjęli go jak swego 60 lat po śmierci ojca, opowiadali anegdoty, wspomnienia z nim związane…
No i ta moja prababka Michalina, musiała w pewnym momencie zakasać rękawy, nie tyle wziąć się do roboty, co po prostu robić rzeczy, których wcześniej po prostu nie robiła. Okazała się być pełna pokory, delikatności, dobra i niezwykle sumienna oraz pracowita. Robiła wszystko, żeby babci zostały chociaż ślubne obrączki z wygrawerowaną datą ślubu i imionami małżonków. I zostały: szerokie, duże, za świetnej jakości złota... I wszystkie moje ciocie, siostry ojca, opowiadały jak pyszny piekła sernik na święta i cudowne baśnie im czytała do snu, a niektóre z tych baśni, one opowiadały mnie. Michalina była dość wysoką, szczupłą do samego końca i piękną kobietą. Nauczyła moje ciocie: Gabrielę, Martynę, Danutę i Karolinę nie tylko świetnie gotować, ale też przecudnie wyszywać, dziergać na szydełku, malować, recytować i śpiewać na głosy. Serio. Do dziś serce mi rośnie, gdy przypominam sobie dzieciństwo i rodzinne spotkania i śpiewanie ciotek, z których jedna, Gabrysia, wiele lat pracowała we wrocławskiej Operetce.
Ale wracając do tematu: oto moja wersja tego sławetnego przepisu, zmodyfikowana po latach. Prababka nie robiła go z brzoskwiniami (z tego, co pamiętam, chyba z owocami kandyzowanymi) i był na kruchym cieście, ja poszłam na łatwiznę. Ale tajemny składnik: pyry w mundurkach, wciąż w nim jest, bo to on dodaje temu wypiekowi szlachetności, świeżości i smaku.
Uwielbiam serniki i wypróbowałam co najmniej kilkanaście różnych przepisów, ale zawsze wracam do tego rodzinnego, że zacytuję Mistrza Młynarskiego: "Ach, pracowały pokolenia na formę tę i treść".
SERNIK Z ZIEMNIAKAMI
I BRZOSKWINIAMI
SKŁADNIKI:
* 8 dużych jajek
* 1, 5 kg dobrego twarogu
* 6-8 dużych ziemniaków ugotowanych w mundurkach
* kostka i ćwiartka dobrego, miękkiego masła
* cukier wanilinowy lub cytrynowy albo pomarańczowy
* olejek do ciasta (waniliowy lub cytrynowy albo pomarańczowy)
* puszka brzoskwiń
* dwa budynie
* paczka ciastek Petit Berre (ja daję jasne i ciemne)
* szklanka lub nieco więcej cukru
* garść rodzynek
*** opcjonalnie: truskawki, maliny, jagody, galaretki.
WYKONANIE
Ziemniaki w mundurkach gotuję dzień wcześniej, wieczorem. Obieram je cieniutko lub po prostu ściągam skórkę i na zmianę z serem przepuszczam przez maszynkę (cieniutkie kółeczka), wystarczy raz. Jajka myję i rozbijam do dużej, wysokiej miski, ubijam z cukrem dość długo, aż podwoją objętość, staną się białą masą. Potem do tej masy dodaję stopniowo ser z ziemniakami, ciągle miksując (sprawdza się dobry robot planetarny, ale ja wolę swojego mańkuta. Jak masa jest gładka, wrzucam pokrojone w kostkę bardzo mięciutkie masło i znowu chwilę miksuję. Odsączone i pokrojone w drobną kosteczkę brzoskwinie i garść rodzynek, dodaję do masy, lekko mieszam łyżką. Następnie wsypuję dwa budynie, cukier wanilinowy, dodaję też olejek zapachowy. Jeśli budynie będą malinowe, truskawkowe lub wiśniowe, masa ładnie się zaróżowi. Budynie z masą i olejkami mieszam już tylko za pomocą łyżki, delikatnie, do połączenia składników (masa jest pyszna!).
Blachę smaruję masłem i posypuję kaszką manną, po czym układam na niej herbatniki, na które sypię takie drobinki, płatki masła, żeby te herbatniki zmiękły, po czym wylewam masę.
Piekarnik rozgrzewam do 170'C obiema grzałkami, ale gdy wstawiam ciasto, zostawiam już tylko dolną grzałkę i 160'C. Piekę ok. 1h do suchego patyczka.
Jak sernik dobrze ostygnie, zdobię go wg uznania, chęci, czasu, w zależności od sytuacji. Czasem posypuję go wiórkami kokosowymi, czasem robię polewę czekoladową i zdobię płatkami migdałów, ale najlepszy jest z owocami i galaretką, z tym, że galaretkę rozpuszczam w mniejszej ilości wody, niż jest podane na opakowaniu, w 400 ml. Fakt jest też taki, że można go wcale nie stroić, i tak będzie pyszny. Jest delikatny, bardzo wilgotny w środku i długo świeży.
Jeszcze jedno: przepis jest na dużą blachę, bo ja rozdaję, biorę do pracy itp., można zrobić z połowy składników do tortownicy.
Smacznego!
Ostatnio serniczek wyszedł mi pyszny, ale nieestetyczny. Miałam niebieskie galaretki i jeszcze wylałam je na zbyt ciepły sernik. No i do masy, zamiast cukru cytrynowego, wsypałam - ślepa lady - cynamonowy. Jednak podobno liczy się smak.
Nota bene, zawsze, gdy go piekę, myślę: Jak ona to robiła? Bez miksera, bez elektrycznego piekarnika, skubana? Jak??? Jeszcze podobno sama robiła ser, kopała ziemniaki z pola... Nasze Przodkinie to były prawdziwe heroiny, ciche bohaterki codzienności... Dlatego, jak ktoś w rozmowie mówi mi, że mamy ciężkie czasy - rozśmiesza mnie i nieco irytuje.
Lubicie stare przepisy?
Pozdrawiam i posyłam moc serdeczności! Niech Moc będzie z Wami. :)