Nie narzekam, bo zawsze robię to, chcę i to, na co mam ochotę i nic i nikt nie jest w stanie mnie powstrzymać, jak sobie coś wymyślę.
Tak już mam i chyba powinnam być spod upartego Barana, a nie spod praktycznej, ułożonej Panny? Ten znak, ta Panna, w ogóle do mnie nie pasuje. Szalona numerologiczna Piątka we mnie gra i mną gna i igra z losem... A potem śpiewam, jak Edith Piaf: Padam, padam, padam i... naprawdę padam, bo Edith tylko śpiewała w zupełnie innym kontekście.
Weekendy mam wyjęte z życiorysu na dwa długie lata, z powodu dwóch kierunków studiów podyplomowych, które robię, bo po prostu chcę, bo doszłam do wniosku, że dawno niczego nie kończyłam i się nie nic nowego nie nauczyłam a naprawdę lubię się uczyć...
Doszłam też do wniosku, że nie chcę dorabiać jako instruktor plastyki na wiosce, w zimnej sali domu ludowego, bo już tej plastyki mam dość w dobie komputerów, gdzie sprawność manualna dzieci bywa zerowa, a historia sztuki obchodzi je tyle, co memy na Demotywatorach z Mona Lisą w przerobionej roli głównej. A poza tym chyba się wypaliłam. Mam dość dokładania do zajęć, kupowania materiałów za własne pieniądze. Mam też dość robienia za dziewczynkę na posyłki, cokolwiek to znaczy, jakkolwiek to odbieracie. Jestem dziwna i w przeciwieństwie do wielu z Was - lubię zmiany, gdyż one pozwalają zachować równowagę i dopingują do działania. Życie to jedna wielka, nieustanna zmiana.
Doszłam też do wniosku, że nie chcę dorabiać jako instruktor plastyki na wiosce, w zimnej sali domu ludowego, bo już tej plastyki mam dość w dobie komputerów, gdzie sprawność manualna dzieci bywa zerowa, a historia sztuki obchodzi je tyle, co memy na Demotywatorach z Mona Lisą w przerobionej roli głównej. A poza tym chyba się wypaliłam. Mam dość dokładania do zajęć, kupowania materiałów za własne pieniądze. Mam też dość robienia za dziewczynkę na posyłki, cokolwiek to znaczy, jakkolwiek to odbieracie. Jestem dziwna i w przeciwieństwie do wielu z Was - lubię zmiany, gdyż one pozwalają zachować równowagę i dopingują do działania. Życie to jedna wielka, nieustanna zmiana.
No to się uczę, bo naprawdę lubię swoją pracę w szkole, z dziećmi, w klasie. Przy dzieciach jestem sobą. Siedzę w psychologii, logopedii, pedagogice wczesnoszkolnej, czytam, przygotowuję się do zajęć, robię prezentacje. I jeszcze staram się coś czytać z literatury pięknej, chodzić do kina i, oczywiście, pisać.
I może wydam tomik, jak się w końcu odważę, w każdym razie moje koleżanki poetki znalazły mi wydawcę. A jeden wydawca znalazł mnie. Śmieszne, bo jakoś nie mam ambicji na bycie wydawaną poetką. Antologii było sporo, ale ten tomik, jego przygotowanie, chyba mnie trochę przerasta.
I ostatnio na jednym z moich ulubionych blogów, Jotka pisała o ekranizacji powieści Stephena Kinga, którego lubię poczytać, bo gość ma płynny styl, dobrą znajomość psychologii i generalnie nie jest najgorszy. I byłam na tym filmie z Ewanem McGregorem i jakoś mnie nie zachwycił ten "Doktor Sen", oprócz urody szwedzkiej aktorki i kilku scen (głownie scen medytacji, bilokacji i takich tam astralnych spraw), był po prostu średni, powieść podobała mi się, ale czytałam ją jakieś sześć lat temu, więc nie wiem, jak byłoby teraz. Zresztą moją ulubioną powieścią Kinga, którą dostałam od poetki Beatki Kieras, jest "Ręka mistrza" i jej ekranizacja na pewno wzbudziłaby we mnie emocje.
Rozczarowała mnie również kontynuacja "Samotności w Sieci" Janusza L. Wiśniewskiego. Ot, poczytać i zapomnieć szybciej, niż się przeczytało. A może nie miałam dnia? Bo przeczytałam w jeden dzień.
I chyba w ogóle jestem rozczarowana życiem i jedno wiem na pewno: nie mogę gnić, muszę być skremowana. Tak będzie. Będę też miała świecki pogrzeb z "Halleluyah" Coena w wykonie k.d.lang - dla mnie najlepszym, bo przecież tę pieśń wyli już wszyscy.
Od dziecka wiem, że umrę w listopadzie, że chwyci mnie za gardło i odbierze ostatnie tchnienie. Listopada nie lubię, bo mam alergię na pleśnie. Straszną. Mdleję, robi mi się niedobrze i takie tam historyjki. Kocham Matkę Ziemię i chcę się z nią złączyć jako proszek, a nie jako materiał gnilny.
Jak ktoś oglądał świetny film z Viggo Mortersenem pt. Captain Fantastic, to będzie wiedział, o co chodzi: chcę być jak bohaterka, której nie ma - proszek rozsypany w paru miejscach... Najlepiej trochę nad morzem i trochę w moich okolicach, może gdzieś niedaleko Karpacza, blisko ulubionego Poety?
Z poezji bardzo podoba mi się nowy tomik Justyny Koronkiewicz pt. Naturalna kolej rzeczy. Jest to poezja naturalnie piękna po prostu.
No i tak sobie ten listopad płynie w liściach, nie jest mokro, więc nie czuć pleśni i zgnilizny i jakoś funkcjonuję, upiększam się bursztynową biżuterią, ale generalnie czekam na święta jako na czas wolny, zwłaszcza, że do świąt, co tydzień w pracy rada lub zespół, każdy weekend na studiach, konkursy, zabawy i inne takie wysiłkowe sprawy.
Wam życzę spokojnego i dobrego czasu!
Zdjęcia w poście są moje, wszystkie sprzed kilku listopadowych dni. Malwa pod domem kwitnie w najlepsze, nagietki i róże wciąż cieszą oczy i pokrzywy ci u nas dostatek. ;-)
Zdjęcia w poście są moje, wszystkie sprzed kilku listopadowych dni. Malwa pod domem kwitnie w najlepsze, nagietki i róże wciąż cieszą oczy i pokrzywy ci u nas dostatek. ;-)
Piję rumianek, miętę, czarną z cynamonem i pomarańczą
i jakoś leci, choć mam wrażenie, że goni mnie czas.
Sorry za te wynurzenia, ale padam z nóg i chyba musiałam...zamiast wiersza. :)
Sorry za te wynurzenia, ale padam z nóg i chyba musiałam...zamiast wiersza. :)
Podziwiam, że Ci się jeszcze chce dokształcać i trwać w tym zawodzie oplutym na wszelkie sposoby, szczególnie w czas strajku. Ja już zrezygnowałam i cieszę się, że już nie muszę nikomu udowadniać, że nauczyciel też pracuje, a nie leży do góry brzuchem i tylko ma wymagania. Rozwijam się w innym kierunku (kursy malowania, tańca, warsztaty pisania różnych dziwnych form poetyckich itp., do tego nordic walking na wszelkie możliwe sposoby, chór, karaoke). A możesz mi podpowiedzieć który to wydawca wydaje poezje? To już chyba mało popularne wśród wydawców, no chyba, że za Twoje własne pieniądze...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Wydawanie za własne pieniądze to żadne wydawanie.
UsuńTo może zrobić każdy, a wydawnictwa nawet nie robią
korekty. Już czytałam tomiki z bykami ortograficznymi. :(
Niestety, nie mam jeszcze tego szczęścia, że nabieram praw.
Mam dopiero 20 lat pracy. Poza tym ja tę pracę naprawdę lubię.
Oprócz papierologii, która mnie coraz bardziej wnerwia.
Bo jest powtarzalna i bez sensu, a jeśli w czymś nie widzę sensu,
to nie umiem tego zrobić ot tak, dla odwalenia roboty.
I siedzę i męczę się jak Słowacki na Grobem Agamemnona. ;-)))
Moje ciocie nauczycielki na emeryturach też robiły kursy pisania i malowania.
Ja, niestety, nie mam na to czasu.
Podpowiem, ale nie tutaj, tylko na privie. :)))
Ryba pozdrawia,co prawda jesiennie,pannę.Uśmiechniętych dni życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Eljocie.
UsuńJest dobrze, tylko czas mnie popędza.
Serdeczności!
Witaj Joasiu.
OdpowiedzUsuńWarto być sobą i iść za marzeniami, ciągle iść, aż do końca.
Pozdrawiam i zapraszam.
Michał
I tylko tak warto iść, Michale, będę, jak zawsze,
Usuńpozdrawiam!
W numerologię się nie bawię, ale z przeszłości, kiedy byłam bardziej zaangażowana w zodiak, pamiętam, że znak to nie wszystko aby określić osobowość. Wolałam jednak zaufać czemuś zupełnie innemu.
OdpowiedzUsuńTeż lubię zmiany, to zawsze mnie uskrzydlało. Teraz tylko jakoś tak... statecznie się w moim życiu zrobiło. Nie nudzę się, ale jest trochę nie tak jak sobie założyłam, że ma w moim życiu być. Podobnie jest z nauką, kiedyś co roku uczyłam się czegoś nowego, takie miałam postanowienie. A to kurs, a to coś jeszcze innego... i tak od wyemigrowania nie zrobiłam zupełnie nic... no może poza odkryciem pasji do malarstwa. O.K. może jeszcze by się coś znalazło, ale po prostu inaczej to sobie wyobrażałam tutaj. Przywykłam do życia z rozmachem w wielkim mieście.
Ej, wydawanie jest fajne. Jest przy tym sporo pracy, ale to przecież wielka przyjemność. Nie poddawaj się. ;)
Nie lubię Kinga. Jego rozwlekłe opisy rzeczy nie mających nic wspólnego z fabułą, niektórzy nazywają utrzymywaniem emocji w ciągłym napięciu, albo budowaniem napięcia, a ja nazywam laniem wody. Lubię płynne opisy, lubię rozkładanie umysłu bohatera na części pierwsze, to się Stefanowi udaje, ale mnie jako całość męczy. A żeby nie było, to nie jest opinia po jednej jego książce. Mam na półce ich całkiem sporo, a to dostawałam, a to znalazłam na wyprzedaży i brałam, ufając, że może to coś dla mnie. Facet ma łeb od pomysłów, które są nietuzinkowe, ale... jak już mówiłam, męczy mnie.
Też chcę świecki pogrzeb. Ale chcę zgnić. ;D I jeśli mogłabym wybierać, to najlepiej gdzieś na Mazurach.
Też czekam na wolne. Jak się wszystko dobrze ułoży, to będzie porządny trip po górach. :)
Zgnić, to też jest dziwnie intrygujące.
UsuńCzytałam o pogrzebach w lasach, takich ekopogrzebach.
Była taka dziunia od romansideł, taka niebiesko-różowa babcia...
Pisałam o niej ciekawostki na FilmWebie...
Barbara Cartland: Ponieważ dbała o środowisko, jej ostatnią wolą było spocząć w tekturowej trumnie. Pochowano ją pod drzewem posadzonym przez królową Elżbietę II w jej majątku w Hatfield.
I Luke Perry też miał eko.
Może to nie jest złe, ale ja nie chcę marznąć, więc kremacja. :)))
PS
Właśnie czytam "Instytut" Kinga. :D
Więc dołożyłaś sobie "dodatkową kołderkę" do tego "monotonnego życia"-dokształcasz się.
OdpowiedzUsuńI jeszcze znajdujesz czas na swoje maleńkie przyjemności.
No cóż,taki Twój wybór,szanuje i tyle.Nie narzekaj.
Nie narzekam, Ty Jerzy jeden. :D
UsuńCzasem sobie pomarudzę, bo mam taki
kaprys.
"Kaprys Joanny", jak u Stachury (bzdury).
:)))))
No widzisz, Tobie nie spodobał się, a u mnie trafił w czas i nastrój, zresetowałam wszystkie stresy z pracy.
OdpowiedzUsuńPodziwiam determinację dokształcania, mnie już przeszło, tym bardziej, że przepisy i wymogi zmieniają się u nas jak na karuzeli. Chce sie rozwijać, ale już w oderwaniu od pracy zawodowej.
Wydawaj, skoro masz okazję, bądź dumna i daj znać, to zamówię tomik:-)
Ale tak to działa często, Jotko.
UsuńChociaż są filmy, które zachwycają zawsze
i mam kilka takich, m.in.
"Szepty i krzyki" Bergmana,
"Ostatnie kuszenie Chrystusa" Scorsese
czy "Godziny" Stephena Daldry,
które mogę oglądać w nieskończoność
i zawsze będę zachwycona.
A tutaj mogłam mieć zły dzień,
zwłaszcza, że stresy rozładowuję raczej
na spacerach.
Dziś zestresowałam się straszliwie filmem
"Utoya, 22 lipca".
:(((
Wcale się nie dziwię, że nie pasuje do Ciebie Twój znak zodiaku. Najzwyczajniej w świecie całe te horoskopy z numerologiami i innymi dyrdymałami to wierutne bzdury wyssane z palca.
OdpowiedzUsuńWierzę za to, że lubisz się uczyć, bo ja też lubię. Pod warunkiem, że uczę się czegoś przydatnego. Dla sztuki uprawiać należy tylko sztukę :)
Pewnie masz rację mówiąc, że życie to jedna wielka zmiana. Z tym, że u mnie np. są to ciągłe zmiany na gorsze, więc szału nie ma, odwłoka nie urywa. Za to Twój entuzjazm dla pracy jest dla mnie niepojęty. NIE-PO-JĘ-TY!
To, co piszesz o rozczarowaniu Wiśniewskim nie dziwi mnie – nie dałam rady przez niego przebrnąć, co zaczęłam, to rzuciłam. Po prostu jest nudny i ciężkostrawny.
Za umieranie w listopadzie masz ode mnie w czambo, bo guzik tam wiemy, co nas czeka, a poza tym spadaj mi z umieraniem! Chciałabyś się łatwo wywinąć? Nie ma tak, najpierw się trzeba w życiu namęczyć.
Umrę - i jeśli to nawet będzie kwiecień,
Usuńdla mnie będzie to listopad. :D
Bo mam go w sercu. Z różnych powodów,
o których nigdy tu nie napiszę i nikomu nie powiem.
Logopedię mam we krwi: dykcja krystalicznie czysta,
pierwsze wykształcenie teatralne i podyplomowe z filo-polo,
jak mawia moje dziecię.
Na tych drugich trochę powtórek z drugiego fuck!cooltetu
i podyplomowych, ale chcę i lubię po prostu.
Wiśniewski jawi mi się jako megaloman. Ale gdybym miała
dwa doktoraty, to może też bym wpadła pod tę rynnę. :D
Generalnie znowu nie mam weny i byłam sobie pod kroplóweczką
odczulającą z powodu zgnilizny (pamiętasz pieśń, w której panowie
bez słuchu muzycznego ryczeli: syf i zgnilizna?),
więc ochłodziło się i się cieszę, bo zaczynam oddychać.
Męczę się i jestem męcząca, wiem. :D
Mocno refleksyjny ten Twój post dzisiaj...
OdpowiedzUsuńMuszę, to wszystko na spokojnie "przetrawić".
Ale póki co jeżdżę na akupunkturę koić bóle.
Pozdrawiam cieplutko na miły dzień 💜☕🌼
Wiesz, zawsze, jak czytam czy słucham o akupunkturze,
Usuńto przypomina mi się "DZIEŃ ŚWIRA" (który również czytałam)
i sceny, w których Adaś Miauczyński leży u Chinki. :D
I poprawia mi się humor.
Pozdrawiam i życzę dobrych, kojących efektów. :)
Życzę powodzenia w Twoich planach. I gratuluję że działasz że idziesz do przodu krok za krokiem, indywidualnie tak jak czujesz. Mam bliską osobę Pannę i to bardzo charakterna osóbka.. ;) Pozdrawiam i życzę dobrego grudnia skoro listopad nie bardzo Cię interesuje :)
OdpowiedzUsuńFakt, jestem bardzo charakterna,
Usuńmam - opisywany przez K.I. Gałczyńskiego -
iście polski temperament,
o którym mój prywatny Edward (tato)
mawiał krótko: dziecko, jesteś jak dezodorant,
przed użyciem wstrząsnąć.
:)
Serdeczności!
Wytrwałości i jeszcze raz wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i jeszcze raz merci beaucoup! :)
UsuńJoasiu, dla mnie jestes wspaniała i naprawdę masz wielką wiedze, co pokazałas na innym portalu i pokazujesz na swoim blogu tutaj. Dobrze sie czytanawet takie Twoje codzienne opisy niby nic a jednak cos. Już sie, konczy listopad to pewnie poczujesz sie lepiej.Pamiętam ten listopad bo też kiedyś dawno temu o nim pisałas. Ja nie lubię marca, to jest dla mnie najgorszy miesiac i nieraz mysle czy samasoebie tego nie wmówiłam bo na samą myśł o marcu już mam jakiś w sobie niepokój. Dla Cie bie listopad, dla jeszcze kogoś luty, tak to już jest.,trzeba żyć i nie podsdawać się.Nie byłam na "Doktor sen", poczekam na telewizję. Pozdrawiam i nie daj się bo to już tylko pare dni:))))
OdpowiedzUsuńA widzisz, też coś masz.
UsuńI coś w tym jest.
Parę dni temu rozmawiałam z koleżanką,
ona też nie lubi marca, bo zmiana czasu.
Każdy ma swoje. :)
Kiedyś, jak byłam dzieckiem, przeżyłam
w ciągu jednego listopada taką dziecięcą traumę:
! XI podpaliła mi się kurtka - futerko od znicza,
które kiedyś były inne, raczej to były świeczki,
wylądowałam w szpitalu...
A pod koniec tamtego listopada miałam zapaść
po próbkach na penicylinę.
Potem był jeszcze jeden, jeszcze gorszy listopad,
ale w podobnym stylu retro. :D
No i ta alergia. :)))
Nie jestem wspaniała i nigdy nie byłam.
Mam więcej wad, niż włosów na głowie.
Jesteśmy ludźmi - i oby było dużo
człowieka w człowieku...
Pozdrawiam Cię serdecznie (wcięło i login na ten nasz portal).
Tak jak wszyscy podziwiam, że chce Ci się dokształcać i to na dwóch kierunkach. Mam nadzieję, że syn dotrzyma słowa i mnie skremuje, bo ciarki mnie przechodzą, gdy myślę o zakopaniu. Książek Kinga nie czytałam ani kontynuacji "Samotności w sieci", więc się nie wypowiadam. Twój zapał i optymizm działają ożywczo. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, Iwono.
UsuńNie ma czego podziwiać.
Jedynym utrudnieniem są zarwane weekendy.
Wszystkie.
Dużo rzeczy pamiętam z innych studiów,
te są uwieńczeniem tego, co robię od trzydziestu lat,
bo maturę zdałam w 1988 i od tej pory ciągle coś tam wgłębiam,
a i tak wiem tyle, że nie wiem absolutnie NIC, co naprawdę
chciałabym wiedzieć - czyli np. czy istnieje jakieś źródło,
jakaś praprzyczyna wszystkiego i takie tam.
Teraz nie zakupują przy rodzinie.
I to jest dobre.
Bo jedną z moich ogromnych traum z dzieciństwa
jest pogrzeb babci ze strony mamy
i te łopaty i ten dźwięk ziemi spadającej na trumnę.
I to sypanie przez rodzinę (nie posypałam, rzuciłam różę)...
Matka Ziemia - ziemia... Chyba naprawdę wolę do tej matki
wrócić jako popiół.
Jeszcze niedawno rozmawiałam z kolegą lekarzem, bo nigdy w życiu
nie miałam wszy, a spotkałam się ostatnio z nimi u dzieci i obawiałam się...
I mi powiedział, że to, czego nie mamy za życia, tych pasożytów,
często przychodzi po śmierci... Nie miałam siły tego sprawdzać,
ale mam nadzieję, że żartował, bo ma tak samo durny dowcip, jak ja
- tzn. taki, że prawie nikt go nie rozumie.
Serdeczności posyłam i uśmiech, życie musi mieć towarzyszkę,
choć częściej myślę o śmierci jako o facecie, a o życiu, jako
bardzo płodnej kobiecie.
:D
OdpowiedzUsuń...im bardziej wydaje nam się ,że to już koniec czasu tym większymi dziurkami sypie się piasek pokazując nam drogę.Banalny obrazek, dla mnie, bo widziałam takich tysiące, pani namalowała ale dla siebie...dla Pani, znaczy to zupełnie co innego widać na nim. Proszę się nie bać i wydać co wydaje się Pani , wydania warte. Ucieszy się Pani, pozna kilku fałszywych przyjaciół. Będzie zabawnie ale jeśli zmruży Pani oczy, będzie cudownie.
OdpowiedzUsuń...dwa kierunki...15 lat temu zrobienie studiów logopedycznych to było wyzwanie, to było coś a teraz....zrobienie dwóch kierunków...kiedy w Pacanowie podyplomowe koziołek prowadzi, żadną sztuką a li tylko dopisywanie bezwartościowych , najczęściej, tytułów.
Mnie się podoba, wierzę w to, chwytam, tylko to o znakach zodiaku do mnie nie przemawia, bo jestem niby Wagą a nic z tego nie wynika 😁 Zmiany są dobre - własnie zostałam na bezrobociu, bo chcę więcej i do szkoły mnie ciągnie, do uczenia i do uczenia się. Sama się zwolniłam i szukam szczęścia, i nie wiem z czego będę żyła. Za to w poniedziałek wstaję zachwycona, rozochocona, pełna energii ...
OdpowiedzUsuńA mnie najbardziej ucieszyła wiadomość, że wydasz tomik ze swoimi wierszami :) Wiesz, że pisałam o tym wiele, wiele razy, już dzisiaj zapisuję się na tomik z dedykacją. Mam ochotę podpowiedzieć/poprosić, żeby znalazł się w nim wiersz, który "krązy" mi w głowie i pamięci, ale powstrzymam swój impuls, nie chcę się narzucać. Często , za często działam pod wpływem impulsu, emocji i tego własnie staram się oduczyć. Dlatego wzięłam gęboki oddech i nie napisze o jaki wiersz chodzi. Serdeczności Joasiu, spełniaj się, bo to daje nie tylko radość ale i siłę.
OdpowiedzUsuń