Urodził się mój tato. Z ojcem łączyła mnie szczególna więź, porozumienie dusz (urodziłam się parę dni przed jego okrągłymi urodzinami, więc byliśmy spod tego samego znaku Zodiaku, oboje też byliśmy numerologicznymi piątkami, mieliśmy wspólne pasje i zawsze mnóstwo tematów do rozmów!).
Jego mama, a moja ukochana babcia, opowiadała mi często o tym dniu. O pierwszym wrześniowym dniu 1939 roku. Dniu pogodnym, ciepłym, letnim jeszcze (u mnie dzisiaj cały dzień padał deszcz)... Uwielbiałam jej opowieści. Często mówiła o swoim ulubionym filozofie, nad którym niebo gwiaździste świeciło wyraziście, opowiadała o książkach, filmach, miłości, życiu. Bubunia umarła czytając przez lupkę książkę, po prostu zasnęła nad książką w wieku 92 lat...
Babcia często wspominała wojnę, którą spędziła na rodzinnej Lubelszczyźnie.Powtarzała, jak mantrę, że mogę mieć w życiu skromnie i nie będzie to istotne, jeżeli na świecie będzie pokój.
Dla mnie pierwszy dzień września, to oprócz dnia pamięci o tym ogromnym kataklizmie, także dzień urodzin mojego ojca, którego od prawie pięciu lat odwiedzam na cmentarzu, oraz pierwszy dzień pracy po długich wakacjach.
W tym roku w wakacje, dałam sobie przyzwolenie na nicnierobienie. Pierwszy raz nie robiłam nic: nie biegałam, nie uczyłam się, nie jeździłam po świecie, nie fotografowałam, nie pływałam. Męża i córkę wysłałam w kilka interesujących miejsc, a sama leżałam do góry brzuchem i w towarzystwie moich kotów, nadrabiałam zaległości w lekturach. Pierwszy raz od kilku lat niczego nie studiowałam, nie czytałam nic z zakresu psychologii, psychopatologii czy innej pedagogiki. Czytałam, co chciałam, głównie poezję. I piekłam sobie bezglutenowy chleb i jadłam go tyle, ile mi się chciało jeść. I odpoczęłam. Nabrałam sił, energii do pracy.
Jutro zaczynam normalny tryb życia, choć zapewne trudno będzie mi się przestawić z trybu nocnego na dzienny - dam radę!
A dziś... Zapalam świeczkę za Ojczyznę i mojego - jak go pieszczotliwie nazywałam - ojcia i modlę się w swej ateistycznej naiwności o pokój na tej pięknej planecie.
Szczerze polecam film pt. Droga do zapomnienia. Nie jest to jakiś wielki obraz, ale jego przesłanie daje do myślenia, zwłaszcza, iż przedstawiona w filmie historia jest oparta na faktach.
Szczerze polecam film pt. Droga do zapomnienia. Nie jest to jakiś wielki obraz, ale jego przesłanie daje do myślenia, zwłaszcza, iż przedstawiona w filmie historia jest oparta na faktach.
A ja dziś obejrzę "Zakazane piosenki" :)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci dobry, antywojenny i nowy film z Nicole Kidman i Colinem Firthem pt. Droga do zapomnienia.
UsuńWitaj Joasiu!
OdpowiedzUsuńFajne wydarzenie z 1 września. Bo gadanie o wojnie mnie już denerwuje.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
A ja się jej strasznie boję, Michał.
UsuńI mam nadzieję, że do niej nie dojdzie.
Pozdrawiam ciepło!
Dobrze rozumiem tę więź pomiędzy ojcem i córką.
OdpowiedzUsuńUwielbiam słuchać opowieści o dawnych czasach. A w ustach kogoś, kto to wszystko przeżył, brzmią one jeszcze realniej.
Życzę mnóstwa energii w pracy i entuzjazmu. Bo w przyszłym roku też będę wakacje ;)
Najfajniejsze jest to, że moja córka i mój mąż mają tak samo, jak mój tato i ja. :-)
UsuńI ja się bardzo z tego cieszę, choć w przeciwieństwie do mojej mamy, która miała mojego braciszka, mam do dyspozycji jedynie dwa beznamiętne koty. ;-))
Mam kolegę w pracy, który uczy historii, bardzo mądry facet, który co roku, pierwszego września mówi mi: Aśka, oby do wakacji!
Na razie na nie czekam, mam tylko nadzieję, że za rok będę w stanie robić dużo więcej, niż w tym roku. Wiem jednak, że takie lenistwo totalne było mi potrzebne.
Pozdrawiam ciepło, j.
To naprawdę pamiętny dla Ciebie dzień... nastrojowy i melancholijny, a równocześnie zapraszający do pracy..
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że rozpoczęcie roku minęło spokojnie - u mnie było ok :)
Oj, tak. Mój tato, o którym już dwa razy pisałam na tym blogu, bym mi bardzo bliski... Jeszcze niedawno siadałam mu na kolana... A dziś mam do dyspozycji jedynie zdjęcia i wspomnienia oraz jego zapiski, które sobie czytam (takie wskazówki życiowe w formie pamiętnika).
UsuńTrzeba kochać, póki jest kogo kochać.
Rozpoczęcie roku fajne, musiałam zmienić salę i mam inny skład klasy, niż rok temu, ale generalnie jestem zadowolona (półtora etatu bez jednej godziny). Zobaczymy, jak będzie, ale będzie OK!
Czego i Tobie życzę, serdeczności posyłając.
Ja też mam starsza grupę, co prawda przedszkolną, ale jednak :) Starszaki ;)))
UsuńPowodzenia i dużo sił! :)
Jak sto lat temu pracowałam w przedszkolu eksperymentalnym Marii Montessori, to też miałam zerówkę. ;-))
UsuńWciąż mam kwalifikacje do pracy z takimi dziećmi, tylko... siły już chyba nie takie.
Pozdrówki!
Udanego startu w nowy rok szkolny, JoAnko!
OdpowiedzUsuńI w ogóle, wszystkiego naj! - r-
Bardzo dziękuję, RaKu, z wzajemnością.
UsuńTo jest dla Ciebie piękny dzień, dzień pamięci i dobrych wspomnień. Życzę sobie też takich chwil, niestety, one nie przychodzą w tak wspaniały sposób. Pozdrawiam, dobrego roku :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, piękny, bo wspomnienia mam piękne.
UsuńTeż Ci życzę dobrego roku, serdeczności, Zbyszku.
Bardzo znacząca data. Samych pięknych chwil życzę:)
OdpowiedzUsuńWzajemnie!
Usuńpozdrawiam serdecznie .Też się bardzo boję....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, nie bójmy się...
UsuńChoć ciężka to sprawa, czytając wiadomości ze świata...
Pozdrawiam najcieplej!
Dla mnie to też pamiętna data (wzięlam ślub) serdeczności pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSkładam Ci zatem serdeczne życzenia dalszych, pięknych rocznic!!!
UsuńMyśmy 22 sierpnia mieli też taką rocznicę.
Czas leci, jak z bicza...
Serdeczności!
Witaj Joanno!
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia. Czytałam je z łezką w oku.
Ja również miałam wspaniałe relacje ze swoim Tatuśkiem.
Był niezwykłym człowiekiem.
Mam spore zaległości.
Zostawiam na jutro.
Pozdrawiam serdecznie:)
Witaj, Łucjo, córki zawsze są dla ojca wenami. ;-))
UsuńNic nie nadrabiaj na tej grafomańskiej stronie, bo ja nigdy nie zapomnę, jak bardzo dużo otuchy mi dałaś, gdy chciałam skasować tego bloga.
Moc serdeczności!