... bo czasem naprawd臋 brakuje mi s艂贸w... :(
Pro艣ba
Bo偶e przywr贸膰 rzeczom blask utracony
oblecz morze w jego zwyk艂膮 wspania艂o艣膰
a lasy ubierz znowu w barwy rozmaite
zdejm z oczu popi贸艂
oczy艣膰 j臋zyk z pio艂unu
spu艣膰 czysty deszcz by zmiesza艂 si臋 ze 艂zami
nasi umarli niechaj 艣pi膮 w zieleni
niech 偶al uparty nie wstrzymuje czasu
a 偶ywym niechaj rosn膮 serca od mi艂o艣ci.
Anna Kamie艅ska
Bo偶e przywr贸膰 rzeczom blask utracony
oblecz morze w jego zwyk艂膮 wspania艂o艣膰
a lasy ubierz znowu w barwy rozmaite
zdejm z oczu popi贸艂
oczy艣膰 j臋zyk z pio艂unu
spu艣膰 czysty deszcz by zmiesza艂 si臋 ze 艂zami
nasi umarli niechaj 艣pi膮 w zieleni
niech 偶al uparty nie wstrzymuje czasu
a 偶ywym niechaj rosn膮 serca od mi艂o艣ci.
Anna Kamie艅ska
Terrorysta, on patrzy
Bomba wybuchnie w barze trzynasta dwadzie艣cia.
Teraz mamy dopiero trzynast膮 szesna艣cie.
Niekt贸rzy zd膮偶膮 jeszcze wej艣膰.
Niekt贸rzy wyj艣膰.
Terrorysta ju偶 przeszed艂 na drug膮 stron臋 ulicy.
Ta odleg艂o艣膰 go chroni od wszelkiego z艂ego
no i widok jak w kinie:
Kobieta w 偶贸艂tej kurtce, ona wchodzi.
M臋偶czyzna w ciemnych okularach, on wychodzi.
Ch艂opaki w d偶insach, oni rozmawiaj膮.
Trzynasta siedemna艣cie i cztery sekundy.
Ten ni偶szy to ma szcz臋艣cie i wsiada na skuter,
a ten wy偶szy to wchodzi.
Trzynasta siedemna艣cie i czterdzie艣ci sekund.
Dziewczyna, ona idzie z zielon膮 wst膮偶k膮 we w艂osach.
Tylko 偶e ten autobus nagle j膮 zas艂ania.
Trzynasta osiemna艣cie.
Ju偶 nie ma dziewczyny.
Czy by艂a taka g艂upia i wesz艂a, czy nie,
to sie zobaczy, jak b臋d膮 wynosi膰.
Trzynasta dziewi臋tna艣cie.
Nikt jako艣 nie wchodzi.
Za to jeszcze wychodzi jeden gruby 艂ysy.
Ale tak, jakby szuka艂 czego艣 po kieszeniach i
o trzynastej dwadzie艣cia bez dziesi臋ciu sekund
wraca po te swoje marne r臋kawiczki.
Jest trzynasta dwadzie艣cia.
Czas, jak on si臋 wlecze.
Ju偶 chyba teraz.
Jeszcze nie teraz.
Tak, teraz.
Bomba, ona wybucha.
Bomba wybuchnie w barze trzynasta dwadzie艣cia.
Teraz mamy dopiero trzynast膮 szesna艣cie.
Niekt贸rzy zd膮偶膮 jeszcze wej艣膰.
Niekt贸rzy wyj艣膰.
Terrorysta ju偶 przeszed艂 na drug膮 stron臋 ulicy.
Ta odleg艂o艣膰 go chroni od wszelkiego z艂ego
no i widok jak w kinie:
Kobieta w 偶贸艂tej kurtce, ona wchodzi.
M臋偶czyzna w ciemnych okularach, on wychodzi.
Ch艂opaki w d偶insach, oni rozmawiaj膮.
Trzynasta siedemna艣cie i cztery sekundy.
Ten ni偶szy to ma szcz臋艣cie i wsiada na skuter,
a ten wy偶szy to wchodzi.
Trzynasta siedemna艣cie i czterdzie艣ci sekund.
Dziewczyna, ona idzie z zielon膮 wst膮偶k膮 we w艂osach.
Tylko 偶e ten autobus nagle j膮 zas艂ania.
Trzynasta osiemna艣cie.
Ju偶 nie ma dziewczyny.
Czy by艂a taka g艂upia i wesz艂a, czy nie,
to sie zobaczy, jak b臋d膮 wynosi膰.
Trzynasta dziewi臋tna艣cie.
Nikt jako艣 nie wchodzi.
Za to jeszcze wychodzi jeden gruby 艂ysy.
Ale tak, jakby szuka艂 czego艣 po kieszeniach i
o trzynastej dwadzie艣cia bez dziesi臋ciu sekund
wraca po te swoje marne r臋kawiczki.
Jest trzynasta dwadzie艣cia.
Czas, jak on si臋 wlecze.
Ju偶 chyba teraz.
Jeszcze nie teraz.
Tak, teraz.
Bomba, ona wybucha.
Wis艂awa Szymborska
Piosenka o fajnej zabawie
Dzieci dzieci
w co si臋 bawicie.
My bawimy si臋 na niby
w nieprawdziwe 偶ycie.
W nieprawdziwe 偶ycie jakie trzeba mie膰
偶eby po nim jakby niby 艣mier膰.
W hocki klocki rozwa艂ki 艂apanki
偶e to sobie entliczki
偶e to sobie pentliczki
dylu na badylu wyliczanki.
Raz dwa trzy pod 艣cian臋
kryj臋 szukam chowane
pa艂ka zapa艂ka pa pa pach
zaklepana rozwa艂ka
piach.
W co si臋 zmawiacie dzieci
A w to.
A pstro.
A nie zaklepiecie 艣mierci.
Joanna Kulmowa
Nienawi艣膰
Sp贸jrzcie, jak wci膮偶 sprawna,
Jak dobrze si臋 trzyma
w naszym stuleciu nienawi艣膰.
Jak lekko bierze wysokie przeszkody.
Jakie to 艂atwe dla niej - skoczy膰, dopa艣膰.
Nie jest jak inne uczucia.
Starsza i m艂odsza od nich r贸wnocze艣nie.
Sama rodzi przyczyny, kt贸re j膮 budz膮 do 偶ycia.
Je艣li zasypia, to nigdy snem wiecznym.
Religia nie religia -
byle przykl臋kn膮膰 na starcie.
Ojczyzna nie ojczyzna -
byle si臋 zerwa膰 do biegu.
Niez艂a i sprawiedliwo艣膰 na pocz膮tek.
Potem ju偶 p臋dzi sama.
Nienawi艣膰. Nienawi艣膰.
Twarz jej wykrzywia grymas
ekstazy mi艂osnej.
Ach, te inne uczucia -
cherlawe i 艣lamazarne.
Od kiedy to braterstwo
mo偶e liczy膰 na t艂umy?
Wsp贸艂czucie czy kiedykolwiek
pierwsze dobi艂o do mety?
Porywa tylko ona, kt贸ra swoje wie.
Zdolna, poj臋tna, bardzo pracowita.
Czy trzeba m贸wi膰 ile u艂o偶y艂a pie艣ni.
Ile stronic historii ponumerowa艂a.
Ila dywan贸w z ludzi porozpo艣ciera艂a
na ilu placach, stadionach.
Nie ok艂amujmy si臋:
potrafi tworzy膰 pi臋kno.
Wspania艂e s膮 jej 艂uny czarna noc膮
艢wietne k艂臋by wybuch贸w o r贸偶anym 艣wicie.
Trudno odm贸wi膰 patosu ruinom
i rubasznego humoru
krzepko stercz膮cej nad nimi kolumnie.
Jest mistrzyni膮 kontrastu
mi臋dzy 艂oskotem a cisz膮,
mi臋dzy czerwon膮 krwi膮 a bia艂ym 艣niegiem.
A nade wszystko nigdy jej nie nudzi
motyw schludnego oprawcy
nad splugawion膮 ofiar膮.
Do nowych zada艅 w ka偶dej chwili gotowa.
Je偶eli musi poczeka膰, poczeka.
M贸wi膮 偶e 艣lepa. 艢lepa?
Ma bystre oczy snajpera
i 艣mia艂o patrzy w przysz艂o艣膰
- ona jedna.
Wojna nigdy nie jest daleko
D艂o艅 mej c贸rki, pi艂k臋 chc膮c chwyci膰,
nagle 艣ciska si臋 niespokojna,
na ekranie ranni, zabici,
c贸rka pyta, czy b臋dzie wojna.
Fonia wzmacnia wystrza艂贸w echo,
wizja zbli偶a krew na ekranie,
m贸wi臋: „C贸rko, to tak daleko..."
i wiem, 偶e k艂ami臋.
Jak bolesne szk艂o pod powiek膮,
kalecz膮ce 藕renic臋 bystr膮 -
wojna nigdy nie jest daleko,
wojna zawsze jest bardzo blisko.
Blisko skroni i blisko serca,
blisko m贸zgu, blisko sumienia,
blisko my艣li, co m贸zg przewierca:
gdzie jest rada, gdy rady nie ma?
Blisko klon贸w na mej ulicy,
skweru, co si臋 mo偶e sta膰 grobem,
blisko l臋ku i znieczulicy,
i skargi Niobe.
Jak bolesne szk艂o pod powiek膮
kalecz膮ce 藕renic臋 bystr膮 -
wojna nigdy nie jest daleko,
wojna zawsze jest bardzo blisko.
P贸ki przez me zmierzchy i 艣wity
wiadomo艣ci z艂e b臋d膮 bieg艂y,
jestem matk膮 dzieci zabitych,
jestem siostr膮 ch艂opc贸w poleg艂ych.
Tak by膰 musi, inna nie b臋d臋
w 艣wiecie, co si臋 kr臋ci bez sensu
mi臋dzy si艂膮 krwawych ob艂臋d贸w,
a bezsi艂膮 bladych rozjemc贸w...
Jak bolesne szk艂o pod powiek膮
kalecz膮ce 藕renic臋 bystr膮 -
wojna nigdy nie jest daleko,
wojna zawsze jest bardzo blisko
Wojciech M艂ynarski, 1991
Siewcom
Kt贸rego艣 dnia wam si臋 zi艣ci:
z nawozu nienawi艣ci
wykie艂kuje KRWIDEOLOGIA.
Gdzie艣 kiedy艣 przed 艣witaniem
od waszych czystych sn贸w ostanie
obmyje place rykiem radia
has艂ami przetrze ulic gard艂a
szarpiami flag przewi膮偶e rany.
I higienicznie odcedzi
dobrych od rozstrzelanych.
Joanna Kulmowa, Strumiany 1982
Kt贸rego艣 dnia wam si臋 zi艣ci:
z nawozu nienawi艣ci
wykie艂kuje KRWIDEOLOGIA.
Gdzie艣 kiedy艣 przed 艣witaniem
od waszych czystych sn贸w ostanie
obmyje place rykiem radia
has艂ami przetrze ulic gard艂a
szarpiami flag przewi膮偶e rany.
I higienicznie odcedzi
dobrych od rozstrzelanych.
Joanna Kulmowa, Strumiany 1982
Witaj Joasiu.
OdpowiedzUsu艅To straszne co si臋 sta艂o.
Terroryzm nie ma religii, ano wyt艂umaczenie.
Pozdrawiam serdecznie.
Micha艂
Terroryzm nie zna granic to w ludzki spos贸b straszne i nie mog臋 tego zrozumie膰 mi艂ej niedzieli pozdrawiam
OdpowiedzUsu艅Terroryzm przekroczy艂 ju偶 wiele granic wielu pa艅stw.
OdpowiedzUsu艅" wojna nigdy nie jest daleko,
wojna zawsze jest bardzo blisko"
Tak jak napisa艂a艣... brak s艂贸w....:((((((
OdpowiedzUsu艅;(
DZI臉KUJ臉, MOI DRODZY, ZA WYPOWIEDZI, ZA REAKCJ臉...
OdpowiedzUsu艅CI膭GLE NIE WIEM, CO POWIEDZIE膯, CO O TYM MY艢LE膯...
DOBREGO!
Takie rzeczy dziej膮 si臋 na 艣wiecie codziennie... dlaczego patrzymy tylko na Pary偶?
OdpowiedzUsu艅Takie i - niestety - du偶o gorsze.
Usu艅W Pary偶u mam kilku dobrych znajomych...
Pary偶 jest blisko...
Nie patrz臋 tylko na Pary偶, ale zawsze zwracamy wi臋ksz膮 uwag臋 na to, co bli偶sze naszemu sercu...